#11
- Cześć - powiedziałam dziwnie wysokim głosem.
- Co się stało? - Zapytał przestraszony chłopak, a ja uświadomiłam sobie, że pewnie mam rozmazany tusz na całej twarzy.
- Mogę wejść? - Zapytałam, spuszczając wzrok. Chłopak odsunął się, więc weszłam do środka. - Jest Brittany?
- Nie - odparł Dylan i wyciągnął rękę jakby chciał ją położyć na moim ramieniu, jednak się rozmyślił. Zamiast tego wskazał nią na salon, do którego ruszyliśmy. Usiadłam nieśmiało na kanapie i ze spuszczoną głową wpatrywałam się w swoje palce.
Nagle przed moimi oczami pojawiła się pudełko chusteczek. Podniosłam delikatnie wzrok i wyciągnęłam jedną, po czym wydarłam sobie twarz.
- Dlaczego przyszłaś? - Odezwał się w końcu szatyn i usiadł obok mnie.
- Nie mam pojęcia - mruknęłam i poczułam, jak w moich oczach znów zaczynają się zbierać łzy, więc czym prędzej ponownie zawiesiłam głowę najniżej jak się da. Niepodziewanie chłopak położył palce na mojej brodzie, czym uniósł ją do góry i wpatrując się w moją twarz. Gdy łza wyleciała z mojego oka, zabrałam jego rękę, a następnie wzięłam kolejną chusteczkę. - Przepraszam - szepnęłam. - Nie powinnam była tu przychodzić.
Po tych słowach wstałam i chciałam wyjść, ale Dylan złapał mnie za nadgarstek i delikatnie cofnął z powrotem.
- Zostań - poprosił, a ja, nie wiedząc czemu, usiadłam. - Jenna, przepraszam - zaczął nagle, jednak nie miałam najmniejszej ochoty tego słuchać.
- Przestań - przerwałam mu, a on zamilkł. - Nie mogę w to uwierzyć - odezwałam się po chwili przerywając ciszę. - Nie mogę w to uwierzyć, że musiałeś poznać akurat Brittany.
- Kocham ją - oznajmił, a ja poczułam ukłucie w sercu.
- Tak samo jak mnie? - Zapytałam i wiedziałam, że niedługo znów wybuchnę płaczem.
- Jen, błagam cię, daj mi to wyjaśnić...
- Dylan, w dupie mam twoje wyjaśnienia - podniosłam swój ton i ponownie wstałam. - Podejrzewam, że nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak bardzo mnie to zabolało.
- Zachowałem się jak ostatni kretyn. Jenna, ja o tym wiem - próbował dojść do głosu, jednak uniosłam dłoń, aby go uciszyć.
- A teraz, za każdym cholernym razem, kiedy cię widzę, czuję się tak jak wtedy. - Głos zaczął mi się łamać. - Nie powiem niczego Britt, bo widzę, że jest szczęśliwa. Ale uwierz mi, to co mówiłam dziś rano było na serio. Nie pozwolę, abyś skrzywdził również moją przyjaciółkę.
- Kiedy w końcu zrozumiesz, że to nie moja wina?! - O'Brienowi w końcu puściły nerwy i rónież się podniósł, stając tuż przede mną.
- A czyja?! - Krzyknęłam, a z kącików znów zaczął wypływać słony płyn. - Może moja?!
- Jen...
- Nie - powiedziałam z płaczem. - Daj mi spokój, proszę cię. Nie chcę słuchać żadnych tłumaczeń. Znamy się, bo jesteś chłopakiem Brittany. Nic nas w przeszłości nie łączyło. Tej wersji się trzymajmy. Zapomnij, że tu byłam. - Moją twarz wykrzywił grymas. Widziałam, że chłopak chciał coś powiedzieć, jednak ja już wybiegłam.
***
Otworzyłam drzwi i zmęczona weszłam do mieszkania. Zdjęłam buty i ruszyłam w stronę kuchni. Znalazłam w niej Liv, która siedziała przy blacie i stukała paznokciami w niego paznokciami.
- Przepraszam - powiedziałam i ją przytuliłam. Dziewczyna odwzajemniła uścisk.
- Już lepiej? - Zapytała, gdy się od siebie oderwałyśmy. W odpowiedzi pokiwałam głową. - Gdzie byłaś?
- Przejść się - odparłam. Nie wiedziałam dlaczgo, ale jakoś wolałam nie wspominać przyjaciółce o mojej wizycie u O'Briena.
***
- Nie! - Krzyknęłam, leżąc na łóżku i oglądając serial.
- Jenna! - Jęknął szatyn i opadł na miejsce obok mnie. - No proszę cię. Czemu tak bardzo nie lubisz chodzić na imprezy?
- Bo zawsze idziesz do swoich kumpli i mnie zostawiasz - warknęłam i wrzuciłam sobie popcorn do ust.
- Tym razem cały czas będę z tobą, obiecuję. No weź! - Zaczął bawić się moimi palcami, nie widząc na mojej twarzy żadnej reakcji. - Tonny liczy, że przyjdziemy.
- To się przeliczy - wzruszyłam ramionami.
- Boże, kobieto, czemu jesteś taka? - Zawył mój chłopak, a ja się w końcu zaśmiałam.
- Taka, czyli jaka?
- Taka - odburknął, chowając twarz w moje ramię.
- Dobrze, pójdę - westchnęłam po chwili, chłopak podniósł głowę.
- Kocham Cię - powiedział i pocałował mnie.
- Idź już, muszę się przygotować - mruknęłam po chwili, a on z uśmiechem na ustach wyszedł.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top