IX. you have wrong number
-Mike... Tu Luke. - chłopak przygryzł wargę, oglądając swoje posiniaczone ciało w lustrze - Chciałem cię przeprosić za... - zaciął się - Za wszystko, co ci zrobiłem - szepnął wreszcie do telefonu - Nie wiem, czy to wszystko dalej ma sens - usiadł na kafelkach - Wiem, że teraz jesteś w pracy i gówno będziesz wiedział przez najbliższe pięć godzin, ale... Czuję się zobowiązany, by ci o tym powiedzieć. T-Tyler, on - przerwał na moment, biorąc głębszy oddech - Ja tylko szukałem mieszkania i - przerwał swoją wypowiedź żałosnym i głośnym szlochem - W-Wydawał się być w pełni okay, a-ale... - westchnął - Nie pamiętam nic z ostatnich pięciu tygodni, czuję się jak trup. Mogłem cię zdradzić, nawet o tym nie wiedząc, czuję się taki brudny - przyłożył rękę do ust, patrząc na rozcięcia - Chcę stąd uciec jak najszybciej, słyszysz? - szepnął rozpaczliwie - Muszę, on mnie wykończy. Dzisiaj znowu mi coś dosypie, nie mogę stąd wyjść, jestem jak obłąkaniec w izolatce, brakuje mi jebanego kaftana. - mówił szybko, słysząc kroki - Musisz mnie znaleźć, słyszysz? - rozkleił się - Nadal cię kocham, Mikey. Wrapped around your finger... - zanucił, gdy usłyszał klucz wkładany do zamka - On tu idzie, pomóż, proszę - rozłączył się, wysyłając nagranie głosowe.
-Z kim rozmawiałeś, Luke? - spytał, wchodząc do łazienki.
Blondyn zamarł. W jednej chwili chciał wygadać mu wszystko, lecz wiedział, że to nie skończy się dobrze.
-Robiłem snapa... - wskazał na aplikację - To mogę zrobić, prawda?
Hemmings w duchu modlił się, by ten mu uwierzył. Chłopak uniósł brew i zaśmiał się cicho.
-Niech ci będzie, pedale. - klepnął go w tyłek - Mam nadzieje, że nie wysłałeś snapa do tej pizdy... Clifford? - spytał - Czy tam inne spierdolone nazwisko - machnął ręką - Wieczorem zabieram cię w bardzo fajne miejsce. Tam niestety nie będzie internetu. - uśmiechnął się fałszywie - Zamierzam cię wykończyć, skarbeczku - szepnął mu na ucho i wyszedł.
Luke drżącymi dłońmi jeszcze raz wpisał numer Michaela.
Odebrał.
Kolejny nudny dzień w pracy. Mike wziął swój telefon do ręki i spojrzał na dwa nieodebrane połączenia od nieznanego numeru i jedno nagranie na poczcie głosowej. Już miał je otwierać, gdy w jego dłoni zawibrował telefon. Przesunął palcem po ekranie, odbierając połączenie.
-Michael Clifford, w czym mogę pomóc? - spytał grzecznie, prostując się na fotelu.
Poprawił swoje blond włosy, czekając na odpowiedź.
-Mikey... - wychrypiał Luke.
Znał ten głos. Ciągle zmęczony, głęboki głos swojego narzeczonego przyprawił go o ciarki na przedramionach.
-Michael, błagam cię - załkał - To nie tak jak myślisz... Możesz mnie nienawidzić, zrozumiem to. Sam się nienawidzę, ale... - przerwał swoją wypowiedź głośnym szlochem.
Blondyn spojrzał na swój pierścionek zaręczynowy. Kochał go nadal, po tym wszystkim, co mu zrobił.
-O-On... Codziennie mnie gwałci, zabierz mnie stąd, proszę. - zaszlochał - Oddam ci wszystko, pieniądze, nerkę, co tylko będziesz chciał. - mówił chaotycznie.
Michael wytrzeszczył oczy i zerwał się z miejsca. Nie miał pomysłu co zrobić i jak to zrobić. Wiedział jedynie, że Luke jest w niebezpieczeństwie. Ta myśl nie pozwalała mu trzeźwo myśleć.
-Kocham cię, skarbie. - szepnął Hemmings - Jestem w Londynie, w jakimś mieszkaniu, on... Nie wiem, co chce ze mną zrobić, ale proszę, nie powiadamiaj o tym policji.
Mike był roztrzęsiony, chciał rzucić wszystko i pojechać do niego, jednakże zatrzymała go jedna myśl, jeden argument, który nagle przyszedł mu do głowy. Wymówka, której będzie żałował do końca życia. Jednakże wiedział, że rozmowa może być podsłuchiwana, toteż chciał pozostać na bezpiecznej pozycji. Będzie interweniował, ale jeszcze nie teraz.
-Ma pan zły numer, pomyłka.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej wam!
Wooow, wróciłam!
No tak, bo w sumie miałam dołek twórczy, każdemu się zdarza.
Nie?
Ohh, okay.
Wyszłam z tego dołka (było baardzo trudno) i tak jak mówiłam - jest rozdział!
Kto się cieszy?
.
.
.
.
Okej, mogłam się tego spodziewać, mmm niezręczna cisza.
Jak będzie 10 tys wyświetleń robimy meet up-a i stawiam pizzę najlepszym czytelnikom.
Tak właśnie zrobię, moi kochani.
umm... Jak to szło?
Ah, już pamiętam.
Miłego wam!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top