Rozdział 24: Na Tym Się Nie Skończy

Gdy tylko Loren dobiegła na miejsce, stał tam już radiowuz policyjny oraz klienci, którzy byli świadkami całego zdarzenia. Przecisnęła się szybko między ludźmi, aby w końcu dostać się do swojego butiku. Będąc z przodu, Fox zauważyła że szyba wystawy jest całkiem zbita, a manekiny przewrócone. W pierwszej kolejności przez ułamek sekundy przez głowę przewinęła się myśl o czasie jaki spędziła na długiej walce z uszyciem z jedwabiu sukni - wylane łzy, stracone nerwy oraz pokute szpilkami palce. Po plecach przez kręgosłup przeszedł ją zimny, nieprzyjemny dreszcz. Zatrzęsła się na samą myśl o tym, że suknie z wystawy mogły zostać ,,uszkodzone" potłuczonym szkłem lub co gorsza całkowicie zniszczone.  Szybko jednak odsunęła tę myśl na bok, gdyż następne co przyszło jej do głowy to to czy Andrei nic się nie stało. Zdenerwowana wbiegła do sklepu. Gdy tylko przekroczyła próg butiku, drogę zagrodził jej chudy, wąsaty policjant.

- Proszę wybaczyć, ale nie może pani tu wejść. - powiedział.

- Jestem właścicielką tego sklepu. Loren Fox. - powiedziała brunetka.

Zaraz po tym wyciągnęła z torebki portwel, a z niego dowód osobisty i pokazała gliniarzowi.

- Dostałam wiadomość od przyjaciółki i chce wiedzieć co tu się stało do cholery ! ! !

Tupnęła nogą jak mała dziewczynka, która dostała nie tą lalkę co chciała. Chudy funkcjonariusz odsunął się nieco, unosząc dłonie w pokojowym geście. Troche niepewnie przepuścił właścicielkę sklepu, na co ta wymijając go, uśmiechnęła się szeroko z satysfakcją. Dotarła do kasy, przy której stała Andrea oraz drugi policjant, szatyn.

- Andi, nic ci nie jest? Co tu się stało? - wypytała czarnowłosa, przytulając ,,per Dragon" od tyłu.

- Wszystko okey, tyle że właściwie nie wiem co do końca się tu stało. - wyjaśniła rudowłosa, wpierw odwracając się do brunetki. - Stałam za kasą i wydawałam klientce reszte, gdy nagle prawie dostałam cegłą w głowę! - nagle wybuchnęła złością niczym wulkan.

- Proszę, zachować spokój. - wtrącił gliniarz.

- Jak k**** mam zachować spokój, skoro kilka minut temu prawie dostałam cegłą?! - wrzasnęła ognistowłosa, tak że echo przebiegło po pomieszczeniu.

- Andi, usiądź proszę i spróbuj się uspokoić. - powiedziała Loren, chcąc chociaż w minimalnym stopniu uspokoić przyjaciółkę.

Sama niestety ledwo trzymała nerwy na wodzy.

- Dobra. - burknęła zielonooka.

Andi niechętnie nusiadła na obrotowym krześle za kasą. Mamrotała pod nosem od tej chwili najróżniejsze przekleństwa. Loren odetchnęła ciężko, policzyła w myślach do dziesięciu. Brązowowłosy mężczyzna w czarnym mundurze cierpliwie czekał aż brunetka nieco się uspokoi.

- Czy przychodzi pani do głowy ktoś, kto chciałby pani zaszkodzić? - wypytał po chwili kiedy kobieta wydawała się być znafznie spokojniejsza.

Z kieszeni spodni wyjął mały notesik oraz długopisik ze zwisającym na końcu jednorożcem.

- Nie wiem. - odpowiedziała Loren niepewnie. - Nikt nie przychodzi mi do głowy na ten moment.

- A czy podejrzewa pani kogoś ze swojego otoczenia? Chłopak, przyjaciółka, rodzeństwo?

- Chłopak nie, przyjaciółka u mnie dorabia i nie mam rodzeństwa. - odparła szybko. - Konkurencja, hmm... Nie wiem.

- No dobrze. - westchnął ciężko.

Policjant zadał Fox jeszcze pre innych pytań. Loren starała się odpowiadać, jednak większość ej odpowiedzi brzmiała ,,nie wiem". Po zakończeniu zadawania pytań, funkcjonariusz poprosił o nagrania z monitoringu i zalecił wymienienie szyby, zatrudnienie ochroniarza lub jeszcze jedbej ekspedjętki, a także ewentualnie zamknięcie sklepu na jakiś niedługi czas. Po wszystkim brązowowłosy gliniarz i jego przeraźliwie chudy partner, wyszli.

***

- Rusz tą zawaloną pomysłamo na projekry głową i zamknij kurwa ten cholerny sklep! - krzyknęła na całe gardło Andrea.

Rzuciła w przyjaciółkę pustym, plastikowym kubeczkiem.

- I przestań chodzić od ściany do ściany! - dodała po chwili.

- Andi, nie mogę zamknąć sklepu. - odparła Loren, zatrzynując się w połowie drogi od ściany do biórka. - Stracę na tym, a potrzebuję teraz każdego grosza, aby zrobić ten pokaz.

- Kurwa no! Nie wytrzymam z tobą! Mam Ci przeczytać setny raz co było napisane na cegle? ,,Odwal się od Toma, albo gorzko tego porzałujesz, szmato". Nie rozumiesz, że na tym się nie skończy? Musisz powiedzieć o tym Tomowi.

- Nie ma mowy! Tom o niczym się nie dowie, bo to nie jego sprawa.

- A jednak jego imię zostało tu wypisane. Powiedz mu, albo ja powiem.

- Nie waż się nawet. To jest mój sklep i to ja zadecyduję co zrobie.

Andrea nic już nie powiedziała. Posłała jedynie w stronę Fox mordercze spojrzenie, które przeważnie nie oznaczało niczego dobrego.

671 SŁÓW
Tom kiedyś będzie musiał się dowiedzieć o groźbie, w której zostało wymienione jego imię. Pytanie tylko brzmi
KIEDY TO NASTĄPI?

(poprawiony)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top