Rozdział 11: Owocowa Herbata
Czas upłynął nieubłagalnie. Nim Loren zdążyła się obejrzeć, już była sobota. Jak w każdą sobotę wystawiała do gabloty nowe zestawy biżuterii i odbierała dostawę materiałów.
Dwunasta zbliżała się dużymi krokami. Sklep wręcz tętnił życiem na obu piętrach. Za kasą stała Andrea, a ona doradzała klientom - to było jej ulubione zajęcie. Choć od ósmej zdażyły się jej dwie kapryśne klientki, to nie zraziło jej i nie popsuło reszty dnia.
- Miłego dnia. - pożegnała się z jasnowłosą nastolatką, gdy nagle w kieszeni jej spodni zabrzęczał telefon.
Wyciągnęła go, sprawdzić czy ktoś dzwoni lub czy to jakaś wiadomość. Ponownie telefon zarzęczał pokazując na ekranie godzinę w pół do dwunastej. Nieco spanikowała, przypominając sobie o spotkaniu z Tomem w południe. Podeszła do kasy szebkim krokiem.
- Andi, musze iść sie przebrać i... - zaczeła, jednak rudowłosa jej przerwała.
- Spokojnie, ogarnę to. Ty idź układać sobie życie.
Zmierzyła ,,per Dragon" morderczym wzrokiem, na co ona odpowiedziała tylko uniesieniem rąk. Loren czym prędzej weszła do kantorka, gdzie miała przygotowane od dawna odpowiednie ubrania. Była to biała sukienka w błękitne małe kwiatki, która sięgała do kolan. Na nogach miała czarne baleriny. Po przebraniu się wyszła z kantorka, a następnie z butiku tylnym wyjściem. Od razu szybkim krokiem ruszyła do miejsca spotkania, po drodze niemal gubiąc but.
Kiedy już dotarła do kawiarni ,,Fresco", dostrzegła czekającego na nią Hiddlestona. Na jego widok uśmiech sam wpłynął na jej twarz. Poprawiła sukienkę, po czym podeszła do niego.
- Dzień dobry. - przywitał się pierwszy blondyn, wstając.
- Dzień dobry. - odpowiedziała ze śmiechem brunetka.
Brytyjczyk odsunął krzesło, a ona nieco zaskoczona ty, usiadła dziękując. Nie spodziewała się. ,,Sam tyle kultury nie miał" - pomyślała, spuszczając wzrok na filiżankę herbaty. Zaśmiała się pod nosem.
- Herbata? - spytała krótko.
Tom przez chwilę nie wiedział co odpowiedzieć, ale po chwili jakby go olśniło.
- Wybacz. Na kawę się umówiliśmy, a ja zamówiłem ci herbatę. - rzucił, troche zarzenowany swoim zapominalstwem.
- Spokojnie, nic sie nie stało. Herbate też lubie.
Upiła pare łyków.
- Ale trafiłeś w mój gust. Uwielbiam owocową. - po tych słowach, upiła jeszcze pare łyków.
Aktor uśmiechnął się z ulgą. Troche się denerwował tym spotkaniem, ponieważ od dawna nie był z żadną inną kobietą - prócz Taylor - w kawiarni. Przyjrzał się kobiecie uważnie.
- Ładna sukienka. - skomentował ubiór brunetki, chcąc być miłym.
- Oh, dziękuję. Chociaż nie byłam pewna czy powinnam zakładać te sukienkę czy zostać w spodniach. - odparła nieco zdenerwowana. - Kreton...znaczy, ta tkanina nie należy do moich ulubionych.
- Wiesz, nie znam się na tkaninach ani za bardzo na ubraniach. - przyznał. - Ubieram to co mi się podoba. Nie obraź się, ale czasem nie rozumiem ludzi, którzy wybierają ciuchy prawie dwie godziny.
- Też nie rozumiem. Ja ubieram to co mam i już. Mimo, że pracuję w sklepie to mam bardzo mało czasu na zakupy. Dwie godziny wybieram na przykład sukienkę, kiedy jest jakaś ważna okazja.
Niedługo potem rozmowa się rozkręciła. Doskonale im się ze sobą rozmawiało. Tom niestety musiał wracać na plan, więc zaproponował drugie spotkanie w tym samym miejscu, o tej samej porze w następną sobotę.
489 SŁÓW
LICZĘ, ŻE SIĘ PODOBAŁO.
MIŁEJ NOCY WSZYSTKIM😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top