Rozdział 9: Błękitna Broszka Ważka
Tom był wściekły na Jossa, że kazał mu się śpieszyć na scenę, w której nawet nie grał. Zdenerwowany poszedł do łazienki. Nerwowo chodził w te i z powrotem, wyłamując palce na zmianę z przeczesywaniem włosów. Wyjął z kieszeni telefon, po czym wybrał numer Ellisabeth i napisał do niej wiadomość:,, Elly, jaki jest twój ulubiony kolor? "
Schował komórkę do kieszeni i czekał na szybką odpowiedź.
- Hiddleston! - usłyszał nagle krzyk reżysera.
Westchnął ciężko i licząc szeptem do dziesięciu, wyszedł z łazienki. Po chwili stanął przed reżyserem, uśmiechając się sztucznie.
- Gdzieś ty był, robotę mam dla ciebie. - wyjechał natychmiast brunet. - Nagramy krótką scenę...
-...i będę mógł iść do domu? - przerwał mu.
- Nie. Musisz wytrzymać do siedemnastej. - odpowiedział mu Joseph. - A teraz do wizarzysty i podejdź do mnie.
Po tych słowach reżyser wrócił do kamerzysty oraz aktorów na planie. Z twarzy Toma zszedł uśmiech, a on sam westchnął ciężko drugi raz. Przetarł twarz dłońmi, następnie przeczesał włosy. Poszedł szybkim krokiem do wizarzysty. Ten założył mu perułkę, co trwało parę dłużących się w nieskończoność minut. Aktor zastanawiał się potem, po co mężczyzna nałożył tonę pudru mu na twarz, jakby chciał coś pod nim ukryć. Bez słowa opuścił pracownię wizarzysty i poszedł szukać Joss'a. Znalazł go na planie, gdzie drugi raz nagrywali scenę w laboratoriu, mimo że udało im się zagrać dobrze już za pierwszym razem. Poczekał, aż skończą i kiedy to nastąpiło, podszedł do Whidon'a i postukał go w ramię. Ten zmierzył go tylko wzrokiem, po czym bez słowa poszedł z nim na drugi plan gdzie według filmu, Loki jeszcze siedział w klatce. Po chwili przyszedł kamerzysta, Hiddleston wiedział co ma zrobić.
Po pomieszczeniu przebiegł ryk rozwścieczonego Hulka. Loki oderwał wzrok od swoich butów, a na jego bladej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Cięcie! - krzyknął Joseph. - Powtórzymy to kilka razy i wrócimy do sceny w laboratorium.
***
Po długich kilku godzinach patrzenia jak koledzy z pracy odgrywają te samą scenę kilkanaście razy, blondyn znał ją już na pamięć. Kiedy w końcu wybiła siedemnasta Hiddleston był pierwszą osobą, która opuściła plan. Zamówił taksówkę, która zjawiła się wyjątkowo szybko. Podał adres miejsca docelowego.
Już zza zakrętu widział, że w butiku jest zgaszone światło. Kiedy taksówka zaparkowała przed budynkiem, a Tom zapłacił, właścicielka wychodziła akurat ze sklepu.
- Reszty nie trzeba. - powiedział aktor, wysiadając z auta. - Loren!
Słysząc swoje imię Fox odwróciła się, szukając wzrokiem osoby, która ją wołała. Zatrzymała spojrzenie na Hiddlestonie; szeroki uśmiech wpłynął na jej lekko opaloną twarz.
- Wiem, że jest już późno, ale proszę daj mi chwilę. - powiedział, składając ręce jak do modlitwy.
- Oczywiście, zapraszam. - odparła, otwierając na nowo drzwi do sklepu.
Blondyn uśmiechnął się w podziękowaniu i wszedł do sklepu, w którym ponownie zapaliło się światło. Kobieta pokazała mu błękitną sofę pod platformą z manekinami.
- Piękna suknia. I garnitur też. - rzucił blondyn trochę jakby niepewnie.
- Miałam ją na ślubie przyjaciółki. - odparła z lekkim śmiechem. - Powiedziała, że przesadziłam.
- Ty ją uszyłaś? - Tom posłał kobiecie zdziwione spojrzenie, a ona pokiwała głową. - Na prawdę...jest piękna.
- Dziękuję.
Hiddleston jeszcze chwilę patrzył na brunetknę, potem rozglądał się po sklepie, a na końcu utkwił wzrok w swoich kolanach. Przeczesał nerwowo włosy.
- A ta broszka...miałem podać ,,szczegóły". - zaczął znów trochę niepewnie.
- Słucham uważnie. - mówiąc to podeszła do kasy i z szufladki wyjciągnęła zeszycik oraz długopis.
Tom chciał zacząć mówić, ale przypomniał sobie, że nie musi. Wyciągnął telefon z kieszeni spodni i podszedłszy do niebieskookiej, pokazał jej jedno ze swoich zdjęć, na których był on z Ellisabeth. Czarnowłosa przyjrzała się dokładnie kobiecie, wyłapując ze zdjęcia wszystkie najważniejsze dla niej szczegóły.
- Prosze dać mi chwilę. - mówiąc to, odwróciła się do szafki z małymi szufladkami. Przejrzała wszystkie i po kilku chwilach szukania, znalazła. - Proszę, z pewnością będzie pasować do wszystkiego.
Pokazała blondynowi błękitną broszkę ważkę.
- Skąd wiedziałaś, że jej ulubionym kolorem jest błękit? - spytał zdziwiony.
- Strzelałam. - zaśmiała się. - Tyle, że to taki bardziej...cyjan.
Tom uśmiechnął się szeroko. Dla niego niebieski dzielił się na trzy; błękit, niebieski i granatowy. Nie znał się na kolorach, bo potrzebne do życia mu to nie było.
- Dziękuję. - powiedziawszy to, wziął broszkę i skierował się do wyjścia.
- Przepraszam bardzo, a zapłata? - upomniała się sprzedawczyni.
- Rety, bardzo przepraszam. Dzisiaj jestem cały w nerwach. - odpowiedział, zaczynając szukać w torbie portwela.
- To mam pomysł. Daruję to panu, ale postawi mi pan kawę. W sobotę o dwunastej w kawiarni ,,Fresco"?
Z początku by odmówił, jednak propozycja umówienia się na spotkanie z kimś innym niż Ellisabeth czy kimś z planu wydawała się bardzo dobrym pomysłem. Podziękował więc i zgodził się postawić kobiecie kawę. Pożegnawszy się, wyszedł z butiku.
736 SŁÓW
Następny rozdział 19 sierpnia 2020
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top