Rozdział 35: Kwaśne Winogrona
Tom resztę dnia spędził z Chrisem i Andreą. We trójkę poruszali różne tematy jak na przykład praca lub plany na następny weekend. Hiddleston bardzo chciał, aby była tu z nimi także Loren - ,,per Dragon" też o tym myślała. Hemsworth natomiast nie zamierzał się wtrącać w sprawy między nimi.
Kiedy zaczęło się ściemniać, cała trójka rozeszła się w swoje strony. Rudowłosa i jego przyjaciel odeszli w tym samym kierunku. Blondyn przez chwilę wpatrywał się w odchodzących przyjaciół, po czym w pewnym momencie otrząsnął się i ruszył w sobie tylko znanym kierunku. Przez jakiś czas zastanawiał się czy nie złożyć wizyty swojej dziewczynie. Ostatecznie postanowi, że tak zrobi.
***
Szedł do Fox na piechotę - dla sportu - szybko jednak tego pożałował. W jednej chwili gwieździste niebo przyjęły czarne chmury, a na Toma lunął deszcz. Stało się to tak gwałtownie, że przez ułamek sekundy pomyślał, że to woda z bardzo głębokiego wiadra.
- Gorzej być nie może. - powiedział do siebie, wzdychając.
Uniósł wzrok na ciemne chmury. Przez chwilę wpatrywał się w nie, pozwalając aby deszcz spadał mu na twarz i spływał po niej tworząc na brodzie mały wodospad. Z tego transu wyrwał go znajomy, aczkowiek dawno niesłuszny, kobiecy głos.
- Tom?
Spóścił głowę, aby móc spojrzeć na właścicielkę głosu. W myślach błagała, aby jego przekonania były błędne. Niestety, nie. Tak jak myślał. Tą, którą usłyszał była Ellisabeth. Blondynka nie czekała długo na odpowiedź z jego strony i po prostu ruszyła w jego kierunku.
- A jednak może. - powiedział blondyn znowu do siebie.
- Tommy, nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. - powiedziała kobieta.
- Myślę, że wiem. - odpowiedział,jednak bardziej do siebie niż do niej.
W świetle lamp Hiddleston mógł jej się dobrze przyjrzeć. Jej twarz zdobił szeroki, wręcz głupkowaty uśmiech. Na sobie miała kurtkę ze sztucznego, pastelowo różowego futra (włókna poliakrylonitrylowego)* - na nogach cienkie rajstopy w kolorze cielistym i białe szpilki. W ręku trzymała przezroczystą parasolkę.
- Dziwię się co robisz o tak późnej porze na mieście i to jeszcze w taką ulewę. - rzuciła blondynka.
Stanęła blisko aktora - tak że oboje mieścili się pod parasolem kobiety. Blondyn cofnął się o krok.
- Wracam ze spaceru. - odpowiedział po chwiki krótko. - A co ty tu robisz, Elly?
- Też wracam ze spaceru. - odparła, jakby po chwili namysłu. - Rozpamiętywałam te dni kiedy chodziliśmy razem na spacery. Wtedy żadna ulewa ani burza nie były nam straszne.
Na twarz Toma wpłynął lekki uśmiech. Pamiętał te dni i sam przed sobą musiał się przyznać, że chciał by je kiedyś powtórzyć nawet po przyjacielsku.
- Też to pamiętam. Lubiłem je.
- Może kiedyś to powtórzymy?
Zrobiła krok w jego stronę.
- Kiedyś napewno.
- Będzie okazja, aby porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko i może, ewentualnie...
W tym momencie czar prysł. W głowie Hiddlestona zapaliła się czerwona lampka, a uśmiech spłyną równie szybko jak się pojawił.
- Wrócimy do siebie? To chciałaś powiedzieć, tak?
W głosie blondyna dało się usłyszeć coś na wzór rosnącej puścić. Elly jednak zdawała się jej nie usłyszeć i dalej brnęła.
- Tak! Dokładnie tak.
- A ja mówię, nie.
Wtedy i Elly to jedno słowo zmyło uśmiech z twarzy. Rumieńce na jej policzkach przybrały bardziej soczysto czerwony kolor. Tom odsunął się od swojej byłej o pare niewielkich kroków, aby uwolnić się z okręgu jakim był cień parasolki.
- Elly, posłuchaj mnie. - zaczął. - Jesteś piękną i inteligentną kobietą, ale...jak każdy, masz wady, nad którymi musisz pracować. A twoja ciężka praca zapewne zaowocuje tym, że znajdziesz sobie kogoś dużo lepszego ode mnie.
W czasie jego wypowiedzi w oczach Robinson zatliły się łzy, a jedna z nich spłynęła po policzku. Kobieta przełożyła parasol z jednej ręki do drugiej.
- Tak, tak napewno... - odpowiedziała spokojnie Elisabeth, ale po chwili dodała jeszcze. - napewni nie! Nawet teraz robisz mi nadzieje, prawiąc mi komplementy! Jak możesz mi to robić?! Jak możesz być takim dwulicowym dupkiem, bezdusznym kretynem i kłamcą?!!!
Hiddleston w tym momencie nie wiedział co się dzieje, czemu Elly zaczęła na niego krzyczeć i go wyzywać. Otworztł tylko usta, by móc jakoś odpowiedzieć na te obelgi, jednak nie mógł wydusić z siebie nawet słowa.
- I nic nie powiesz. - dodała Elly, po czym fuknęła, zadarła nos.
Wyminęła swojego byłego ukochanego i odchodząc, zostawiła go samego na pustym chodniku na deszczu
680 SŁÓW
C
zy faktycznie najciemniej pod latarnią?
*KWAŚNE WINOGRONA - to frazeologizm. Wyrażenie używane, gdy ktoś pragnąc czegoś/kogoś nieosiągalbego, pociesza się w duchu przez (w tym przypadku) wytykanie tej osobie błędów, negatywnych cech.
* włókna poliakrylonitrylowe to włókna, z których są robione sztuczne futra
Spóźnione, drugie -
Sto lat Mark Ruffallo!
Sto lat Scarlett Johansson!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top