Rozdział 19: Upadki Chodzą Parami

Choć Tom nie powiedział dokładnie kiedy mają się spotkać, Loren od początku wiedziała, że chodzi o sobotę - następnego dnia. Fox uświadomiła to sobie dopiero wieczorem, zaglądając do swojego kalendarza. Na ten dzień miała wpisane dużo pracy m.in. odebranie materiałów do jednego z nowych projektów oraz szybkie zaprojektowanie nowej kolekcji biżuterii.

Zeszyt wypadł kobiecie z rąk. Ta padła na krzesło, zaczynając niemalże płakać. Nie miała tego dnia czasu na cokolwiek, choć tak bardzo chciała znaleźć choćby minutkę na spędzenie jurzejszego południa z Tomem.

Po skończonej pracy w pomieszczeniu zjawiła się Andrea. Mimo iż do końca nie wiedziała co się stało, próbowała uspokoić przyjaciółkę. Niestety pare dodatkowych zamówień, nie pomagały jej w tym. Po chwili dopiero w oczy rudowłosej rzuciła się strona z kalendarza zapełniona przeróżnymi obowiązkami, które trzeba wypełnić, ale także spotkanie z aktorem. Domyślenie się powodu histeri Fox zajęło jej krótko.

- Lori nie płacz. Przecież to nie koniec świata. - powiedziała ,,per Dragon", próbując wesprzeć brunetkę, po czym dodała jednak już z mniejszym przekonaniem. - Wyrobimy się przecież. Jakoś.

- Przecież nie płaczę. - odparła niebieskooka lekko drżącym głosem, wycierając wciąż załzawione oczy.

Andrea spojrzała na nią nie przekonana. Loren wytarła z delikatnie zaczerwienionych policzków ostatnią samotną łzę, pociągając nosem. Rudowłosa westchnęła ciężko, po czym odwróciła brunetke twarzą do siebie i powiedziała stanowczo:

- Dobra, koniec ryczenia w...biurko, bo od tego jest poduszka. Zrobimy tak: w tej chwili ogarniasz się migusiem, kończymy dzisiejszą pracę, a jutro pomogę Ci z jutrzejszymi zadaniani, abyś na spokojnie bez nerwów mogła pójść na randkę do swojego Romea. Rozumiesz?

Czarnowłosa musiała przetrawić słowa przyjaciółki. Po chwili wahania na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech, a ona szybko wstała i mocno przytuliła ognistowłosą.

- Dziękuję Andi. Bez ciebie, nigdy bym sobie nie dała ze wszystkim rady.

Andrea jedynie odwzajemniła uścisk.

***

Następnego dnia w sobotę kiedy Loren się obudziła było po dziesiątej. Kobieta wyskoczyła z łóżka niczym rażona piorunem. Ubrała się w pierwsze co wpadło w ręce - w błękitną koszulę z nadrukowanymi w różne miejsca kontury serc, białe spodnie i zwyczajne biało-niebieskie szpilki na nie wysokim obcasie - by następnie czym prędzej wybiec z domu. Pierwsze kroki skierowała do pasmaterii, z której musiała odebrać zamówione igły maszynowe, szpulki, benbenki oraz pare innych rzeczy, bez których przeważnie starała się nie wychodzić z domu.

Spotkało ją miłe zaskoczenie, gdy okazało się, że wszystkie rzeczy z pasmateri oraz innych miejsc, zostały odebrane przez kogoś innego. Tym kimś był nie kto inny jak Andrea. Projektantka odetchnęła z ulgą i spokojnym krokiem wróciła do butiku. Jak nigdy panowała w nim przeraźliwa pustka.

Jak się później okazało,,,per Dragon zamknęła sklep, aby ona i Fox miały więcej czasu na załatwienie potrzebnych spraw. Brunetka była jej za to niebywałe wdzięczna.

***

Gdy zbliżała się godzina dwunasta, Loren wręcz wybiegła z butiku. Spóźnialstwo nie było cechą, którą mogłaby sobie przypisać - wolała pozostać punktualną. Po kilku minutach będąc na miejscu, dostrzegła Toma przy stoliku pod parasolem. Wtedy coś zmusiło ją, aby do niego podbiegła. Blondyn widząc ją wstał, aby się przywitać, jednak w momencie w którym Loren zwolniła aby się zatrzymać, obcas jej szpilek się złamał. Kobieta przewróciła się, niefortunnie upadając na Hiddlestona w ten sposób, że niewiele brakowała by ich usta złoczyły się w pocałunku.

520 SŁÓW
Rozdział poprawiony. Jest więcej słów, ale niestety tyle samo jest dialogu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top