~24~

- Ale uważaj na siebie. - powiedziałam stojąc obok jego auta. Tydzień po zakończeniu roku, a YoonGi mnie już zostawia na trzy tygodnie.
- Będę, nie martw się - zaśmiał się żegnając się ze mną po raz kolejny.
- Oj dobra. Baw się dobrze. - powiedziałam machając mu z podjazdu.
Wróciłam do domu i usiadłam w salonie.

Oglądałam jakąś nudną drame, kiedy zadzwonił do mnie telefon.
- Halo? - zapytałam wyciszając telewizor.
- Dzień Dobry, czy rozmawiam z Kim HyoRin? - głos pani po drugiej stronie wyprowadził mnie lekko z równowagi.
- Tak, w czym mogę pomóc? - głos mi zadrżał, a w głowie pojawiały się czarne scenariusze.
- Tutaj ciocia YoonGiego. Jego tata kazał ci przekazać, że miał wypadek. - cichy szloch po drugiej stronie odbijał się od ścian mojej czaszki.
- A-ale jak to? Żyje? - wychlipiałam, ubierając buty i wybierając w stronę szpitala.
- Tak bardzo mi przykro. - wyszeptała. Dźwięk kończącego się połączenia dobił mnie doszczętnie. Opadłam na kolana, na środku chodnika i zaczęłam ryczeć jak dziecko. Łzy lały się strumieniami, a głośne krzyki rozpaczy wydobywały się z moich ust.
- Dlaczego?! - wykrzyczałam upadając cała na ziemie, a z nieba zaczęły padać krople.
Deszcz mieszał się z moimi słonymi łzami, a bezsilność ogarniała całe moje ciało.
- Już csii, wszystko będzie dobrze. - głos Tae dotarł do mnie z chwilowym opóźnieniem. Wziął mnie na ręce i niósł przez całą drogę do mojego domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top