~20~
Przeciskałam się przez tłum już spoconych i pijanych ludzi by dojść do schodów prowadzących na piętro. Kilka razy poczułam czyjąś dłoń na pupie, ale w tamtej chwili myślałam tylko o tym by znaleźć ich jak najszybciej. Szłam szybko, o mało się nie zabijając na dość stromych schodach.
Kierowałam się przez korytarz nasłuchując co się dzieje w mijanych przeze mnie pokojach.
Ostatnie drzwi były lekko uchylone a przed nimi leżała koszulka. Zwykła, biała.
Po cichu podeszłam do drewnianej powłoki. Słychać było tylko sapnięcia, westchnięcia, sprośne słowa szeptane do uszu. Uchyliłam bardziej drzwi i zajrzałam do środka. Zacisnęłam pięści widząc YoonGiego nad dziewczyną. Kochali się, byli spragnieni siebie nawzajem, a ja byłam tylko przeszkodą.
Wycofałam się i ze łzami płynącymi po policzkach zbiegłam na dół, prosto do drzwi, gdzie jak na złość ktoś stał.
- Rin? Wszystko okej? - głos Tae wyprowadził mnie z równowagi.
- Daj mi spokój. - szepnęłam i biorąc torebkę wyszłam z domu Namjoona.
Było po trzeciej, kiedy dotarłam do siebie. Nie byłam zła na nikogo innego niż na samą siebie. Dałam się oszukać, być po prostu pocieszeniem po zerwaniu. To wszystko co mówił do mnie YoonGi to było jedno wielkie kłamstwo.
~*~
Po obudzeniu się, pozbyłam się sukienki, wzięłam prysznic, zmyłam makijaż i zawinięta w kołdre leżałam na kanapie w salonie i ryczałam oglądając drame. Jak można ranić kogoś by był szczęśliwy? No jak?!
Około 17, dzwonek do drzwi rozbrzmiał po mieszkaniu wyrywając mnie z drzeemki miedzy falami łez.
- Dlaczego ja tak przeżywam? - szepnęłam sama do siebie, nie fatygujac się by wstać i otworzyć, bo i tak pięć minut później usłyszałam otwieranie drzwi.
- Boże, Rin. - szepnął Tae kucając przede mną. - Tak mi przykro. - powiedział głosząc dłonią mój policzek.
- Spraw bym zniknęła. Nie chce istnieć. - wyszeptałam schodząc na podłogę i przytulajac się do przyjaciela.
- Nie płacz aniołku. Jadłaś coś dzisiaj? I tak wiem że nie. Jeon zaraz przyjdzie z jedzeniem, obejrzymy film. - powiedział a chwile później do domu wszedł Kook z torbami.
(a/n: miał być wczoraj..No cóż..)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top