rozdział piąty
(Suzie)
- Nathalie, wkurwiasz mnie już - jęknęłam, gdy dziewczyna kolejny raz zaczęła opowiadać o tym co włoży na przesłuchanie i jak bardzo się denerwuje.
- Aha - mruknęła i odeszła obrażona. Czasami naprawdę była kapryśna. Powoli zaczynałam mieć jej dosyć. Dziewczyna była jak przylepa.
- Znowu się na ciebie obraziła? - zaśmiała się Claudia, gdy podeszła z dwoma kubkami kawy. Uniosłam brew, a ona tylko wcisnęła mi jeden do ręki.
- Jest w siebie zapatrzona i nie rozumie, że ja też będę na przesłuchaniu - wywróciłam oczami. - A ty? Idziesz czy nie? Byłaś taka niezdecydowana.
- Idę - uśmiechnęła się lekko - Może on też tam będzie - szepnęła niemal konspiracyjnie.
- Zostaw tego Włocha w spokoju - zaśmiałam się. Naprawdę miała obsesję na jego punkcie.
- No ale... On jest świetny! - westchnęła. O nie. Znowu zacznie o nim nawijać.
- Tak, wiem. Cudowne zielone oczy, piękny uśmiech, miły, przyjacielski, zabawny. Słyszałam - powiedziałam szybko.
- Ale w tych oczach można się utopić!
- Dobra, ja lecę! - przerwałam jej, pożegnałam się, przytulając ją i odeszłam szybko. Ile można o tym samym? No proszę...
Uśmiechnęłam się, gdy przez ramię zobaczyłam jej oburzenie i jak za mną podąża. Szybko odwróciłam wzrok, aby nie zauważyła.
- No weź! Suzie! - jęknęła, gdy mnie dogoniła. Zatrzymałam się i zobaczyłam jak szybko poprawia czarne włosy.
- No co? - spytałam rozbawiona. Kątem oka patrzyłam jak zauroczenie przyjaciółki przechodzi niedaleko nas. Całe szczęście go nie zauważyła.
- Nieważne - westchnęła. Chciała kontynuować, ale przerwał jej alarm przeciwpożarowy. Wyszłyśmy szybko ze szkoły jak należało. Nie było co panikować.
Przy wychodzeniu usłyszałam jakieś jęki z sali obok. Chciałam ostrzec tych ludzi, ale przerwał mi głos Nathalie. Co? Z kim ona mogła to robić?
- Kurwa. Tak. Jesteś cudowna - usłyszałam niski głos, który niestety był przez coś zagłuszony. Nie mogłam go dopasować do nikogo.
Chciałam zapukać i zawołać dziewczynę, ale Claudia pociągnęła mnie za rękę i wyprowadziła na dwór. Nathalie sobie poradzi. Prawda?
Na dworze po kilku minutach okazało się, że był to fałszywy alarm i nic się nie paliło. Dyrektor trochę się zdenerwował i chciał jak najszybciej odnaleźć żartownisia.
W tym momencie do głowy przyszła mi jedyna osoba. Takim żartownisiem był nikt inny jak Finn McCallister.
Wysoki chłopak o lokach w kolorze miodu, które zawsze przeczesywał palcami, o piwnych oczach z wesołymi iskierkami i szelmowskim uśmiechu. Tak, to ten chłopak z dziwnym poczuciem humoru. Naprawdę dziwnym. To mogła być tylko jego sprawka.
Niestety nie było dowodów, że to on. Mógł to być każdy. Poszłam go szukać wśród uczniów, którzy zbierali się do ponownego wejścia do budynku.
Wreszcie zauważyłam tę bujną czuprynę wśród ludzi. Podeszłam szybko i wypaliłam bez zastanowienia:
- Po co ci to było? Twoje żarty nie są śmieszne.
Spojrzał na mnie zmieszany. Oh, zaskoczony? Ktoś się domyślił? Zaraz poniesie konsekwencje. Jak ja go nie znoszę.
- O czym mówisz? - zmarszczył brwi. Mimo sytuacji na jego ustach wciąż błąkał się mały uśmieszek.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o ten alarm przeciwpożarowy. Zadowolony? - westchnęłam głośno. - Koleś, po prostu twoje żarty nie są śmieszne, zrozum.
- Nie zrobiłem tego - uniósł dłonie w obronnym geście - Takie numery są przereklamowane.
- Niech ci będzie. To nie byłeś ty - powiedziałam i weszłam do szkoły.
Przechodziłam znowu obok tej sali, gdy wyszła z niej Nathalie. Poprawiła nerwowo roztrzepane włosy i uśmiechnęła się do mnie. Jej usta były opuchnięte.
- Z kim tym razem? - spytałam, unosząc brew. Spojrzała na mnie rozszerzonymi oczami. - Daj spokój. Słyszałam cię, gdy się ewakuowaliśmy.
- Um... Nie znasz go - machnęła ręką, zbywając mnie. Chyba nie chciała o tym gadać. Tylko dlaczego?
Od autora: Just stop your crying
It's sign of the times
Welcome to the final show
*odchrząka*
Nie, nic. Jak się podoba Sign of the Times? Jak rozdział? Powiem wam, że niedługo możecie się spodziewać wielkich wydarzeń w ilyma...
Do następnego x
icouldbemore_
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top