rozdział piętnasty
(Suzie)
Impreza skończyła się, gdy wkroczyła policja. Wypędzono nastolatków z domu. Każdy się rozszedł w swoją stronę. O co mogło chodzić?
Zostałam, aby to sprawdzić. Schowałam się w toalecie, a gdy już wszyscy zniknęli, zaczęłam szukać po domu.
W korytarzu było normalnie. Jakaś zepsuta lampa, rozwalony wazon z kwiatami i rozlana woda na jasnobrązowym dywanie. Jednak w kwiatach coś się dziwnie świeciło.
Podeszłam bliżej i zobaczyłam pierścionek, który należał do Nathalie. Co on tu robił? Ktoś go zgubił, specjalnie zostawił czy przetrzymywał w domu Finnleya?
I czemu miałby to robić?
Co jeśli to było ostrzeżeniem lub wskazówką?
Podniosłam przedmiot i szybko schowałam do kieszeni spodni w obawie, że ktoś to zauważy.
Po tym zeszłam do salonu, gdzie zaskoczył mnie widok Gabrielle i Kate. Blondynka próbowała uspokoić zdenerwowaną przyjaciółkę. Próbowałam się wycofać, ale mnie zauważyły i uśmiechnęły się lekko w moją stronę.
Niepewnie usiadłam obok nich i zaczęłam bawić się palcami, gdy one powróciły do rozmowy, nie przejmując się moją obecnością.
- Nie wierzę, że to się stało! - jęknęła zdenerwowana dziewczyna, wyrzucając ręce w powietrze.
- Spokojnie, K - mruknęła druga, głaszcząc ją po ramieniu uspokajająco.
- Jak mógł mnie pocałować? A potem ja jego? Jak mogłam to zrobić? - ukryła twarz w dłoniach.
- Czekaj. O kogo chodzi? - wtrąciłam się zaciekawiona, spoglądając na nie. Czyżby chodziło o Finna? A może o innego kolesia?
- O pieprzonego gospodarza imprezy! - westchnęła Kate. - Pocałował mnie przed imprezą, a potem gdy się schlałam to go pocałowałam drugi raz.
- Ale czemu jesteś taka zła? - spytałam zaskoczona.
- Bo on mi się nie podoba. Ma za mało klasy, nie jest uroczym kujonem i wyśmiewa się z feministek. Ja jestem feministką - wytłumaczyła już spokojniej.
- No to słabo - skrzywiłam się. - To czemu go pocałowałaś?
Kate wzruszyła ramionami:
- W sumie to nie wiem. Byłam pijana.
Po tym wyszła z domu. Okej, dziwne... Ale nie będę wnikać.
- No to... - zaczęła Gabs, podnosząc się z kanapy. Pociągnęłam ją za rękę, a ona opadła na moje kolana.
- Nigdzie się nie wybierasz - zaśmiałam się, obejmując ją ramionami w talii. Zarumieniła się lekko.
- No to nigdzie się nie wybieram - mruknęła pod nosem, a ja pochwaliłam ją skinięciem głowy. Była naprawdę urocza i śliczna. Nikt nie wiedział, ale podobała mi się.
Siedziałyśmy tak chwilę, patrząc się sobie w oczy. Jej blond włosy łaskotały mnie po twarzy, ale nie próbowałam nawet powiadomić ją o tym. Wolałam, żeby została została tak blisko mnie.
I przyznam, że chciałabym ją tak trzymać do końca życia. Opiekowałabym się nią dobrze i pokazywała na każdym kroku, że należy do mnie.
Zaskoczyło mnie, gdy zaczęła się jeszcze przybliżać. Spytałam ją niemo, ale nie otrzymałam odpowiedzi.
Złączyła nasze usta w niepewnym i ledwo wyczuwalnym pocałunku, a ja nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Jednak, gdy nie oddawałam gestu chciała się odsunąć, ale wtedy poruszyłam wargami.
Jednak otrzymałam odpowiedź.
(Finn)
Siedzieliśmy we czwórkę w jednej celi, a pilnowała nas policjantka w wieku dwudziestu sześciu lat. Była świeżutko po studiach i nas rozumiała. Jej ciemne włosy upięte były w kucyka, a mundur policyjny był odpowiednio dopasowany i niemal się opinał w niektórych miejscach. Makijażu nie miała mocnego. W sumie dobrze, bo widać było jej pełną urodę.
- Julia, proszę Cię... - jęknął Alex. - Wypuść nas.
- Chętnie bym to zrobiła. Nie rozumiem twojego ojca. Ale nie mogę. Mam szansę na awans - westchnęła głośno kobieta.
- Ale nikt nie musi się dowiedzieć, prawda? Julia, jesteś piękną kobietą i na pewno dostaniesz ten awans. A jak nas wypuścisz to i tak nie będzie o tym wiedział. Wszyscy będą zadowoleni - powiedziałem, starając się ją oczarować szarmanckim tonem i komplementem.
- Wybaczcie, nie mogę - wzruszyła ramionami.- Ale twój ojciec jest hipokrytą. Niech spróbuje mi wmówić, że nie pamięta jakie imprezy miał podczas studiów. Ja sama miałam takie odpały... - myślami chyba nieco odbiegła w przeszłość.
- Julia, błagam nie teraz - jęknął Jackson. Szybko go ucieszyłem i pokazałem ciemnowłosej, aby kontynuowała.
Rozpuściła włosy, które pięknie jej opadły falami na ramiona i zakręciły się lekko na końcach. Nie zauważyłem wcześniej jasnego pasma, który dodawał jej tylko uroku.
- Czekaj. Skąd masz takie piękne blond pasmo? - spytałem. Uśmiechnęła się lekko do mnie.
- To pamiątka z jednej takiej imprezy właśnie - wyjaśniła. - Tak bardzo się schlałam, że obudziłam się następnego dnia w łóżku jakiegoś kolesia. Potem się okazało, że impreza przeniosła się z Nowego Jorku do Los Angeles. A ja przespałam się z przypadkowym facetem i tego nie pamiętałam, a na głowie miałam jasne pasmo. Jak się potem okazało, całe szczęście z nim nie spałam. Zlitował się nade mną, gdy zobaczył jak przysypiam pod jego drzwiami i po prostu położył mnie w swoim łóżku, a sam chciał położyć się na kanapie, ale zatrzymałam go, przytulając się do niego mocno. Powiedział wtedy, że świetnie się przytulam, a ja się zawstydziłam. Wtedy właśnie poznałam mojego aktualnego chłopaka, Rossa.
Wręcz promieniała, gdy o tym opowiadała. Musiała bardzo go kochać. Niestety była zajęta, co nie bardzo mi pasowało.
- A na innej... - zaczęła, ale przerwał jej zielonooki.
- Tak, wiem. Zrobiliście sobie z Rossem pasujące tatuaże - wywrócił oczami.
Kobieta chciała coś powiedzieć, ale usłyszała jak ktoś wchodzi, więc szybko pobiegła do biurka i usiadła za nim, udając że wcale z nami nie rozmawiała. My za to zaczęliśmy udawać, że przysypiamy.
Po chwili wbiegli do nas jakiś chłopak, Mary i Veronica. Wyglądali na nieco zdenerwowanych.
- Co się stało? - spytała Ronnie. Ciemny blondyn spojrzał na nich i uśmiechnął się gorzko.
- Tatuś mnie zamknął w areszcie.
Po jakimś czasie Julia zgodziła się nas wypuścić, a my wsiadaliśmy do auta, które zwinęli z imprezy.
- Tylko uważajcie na Barbarę - ostrzegł nas chłopak, a my skinęliśmy głowami. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. Przyjechali tu z jakąś dziewczyną?
- Nie wierzę, że tak ją nazwałeś - pokręciła głową Mary.
Zaskoczył mnie widok kozy w samochodzie. Co ona tam robiła?
(Suzie)
Całowałyśmy się coraz głębiej i namiętniej, oczywiście ja dominowałam w pocałunku. Ściskałam jej biodra, jakby chcąc się upewnić, że to dzieje się naprawdę, a ona trzymała dłonie splecione na moim karku. Przerwał nam dźwięk szarpania za klamkę i jakieś głosy.
- Piwnica - szepnęłam do dziewczyny i zaprowadziłam ją do pomieszczenia, gdzie się ukryłyśmy. Było tam strasznie, ciemno, zimno i wilgotno.
- Leo odstaw tę kozę do samochodu - usłyszałam głos Pillow z holu.
- Odczep się od Barbary - westchnął zmęczony chłopak. - Jejku ale ona jest ciężka.
Odwróciłam się do dziewczyny, posyłając jej uśmiech. W tym momencie zaatakowała moje usta swoimi. Uśmiechnęłam się szerzej i oddałam pocałunek, który był gorący i namiętny.
Dotykałam jej ciała, starając się zapamiętać jego kształt przez ubrania. Ale to właśnie one były tak bardzo przeszkadzające. Zaczęłam się bawić koszulką dziewczyny, a ona zrozumiała przesłanie i podniosła ręce. Ściągnęłam z niej koszulkę, a ona uśmiechnęła się słodko. Wyglądała tak ślicznie, nawet z tą czerwoną kropką na czole.
Czerwoną kropką?
Po chwili spadła na nią kolejna. Poczuła to i podniosła głowę. Zrobiłam to samo, patrząc w sufit piwnicy domu McCallisterów. Cały był poplamiony krwią. Świeżą krwią.
Co tu się właśnie stało?
Od autora: Ale długi jejku. Tak mnie natchnęło jakoś. I uwaga to już koniec imprezy XD Długa, co nie?
Wątpię, aby było więcej takich długich rozdziałów, chyba że zdarzy się jeszcze 1 czy 2.
I nienawidzę ludzi tak bardzo za to co się teraz dzieje na świecie...
Trzymajcie się, robaczki x
KOCHAM
icouldbemore_ x.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top