#11 •life•
Jungkook zaraz po tym, jak opuścił rozmowę, schował telefon do kieszeni i ruszył w kierunku, w którym udał się chłopak, który prawdopodobnie był Jiminem. Po przejściu kilku kroków, na końcu jednego ze szpitalnych korytarzy dostrzegł charakterystyczną, czerwoną czuprynę. Puścił się biegiem, jednak za chwilę znów zgubił chłopaka. Nie zaprzestawał jednak swoich poszukiwań i kilka minut później w końcu udało mu się złapać czerwonowłosego. Szarpnął go lekko za ramię, by odwrócił się w jego stronę, a widząc znajomą twarz, w oczach młodszego zebrały się łzy.
- Hyung... - jęknął, unosząc kąciki ust do góry. Nie potrafił się powstrzymać i objął mocno Parka. Zaraz jednak odsunął się od niego, czując jak ten napiera na jego ramiona, odpychając go od siebie. - O co chodzi? Jimin, gdzie ty byłeś przez ten cały czas? Dlaczego nie dawałeś znaku życia? Dlaczego nic nie mówiłeś? - głos Jungkooka załamał się lekko, jednak wciąż starał się nie wypuścić żadnej łzy.
- Przepraszam. - dostał tylko w odpowiedzi, po czym Jimin jak gdyby nigdy nic, odszedł. Jeon oczywiście nie odpuścił i zaczął iść za nim.
- Hyung, tak dawno się nie widzieliśmy. Poświęć mi chociaż chwilę... - zaczął mu jęczeć nad uchem, co wiedział, że będzie skuteczne. Po kilku minutach ciągłego potoku słów ze strony Jungkooka, Jimin stanął na środku korytarza. Jeon miał wrażenie, że przeszli cały szpital.
- Dobra. Co tutaj robisz?
- Przywiozłem Yoongi'ego. - Park zrobił wielkie oczy, nie wiedząc do końca jak powinien zareagować. Wiedział od Seokjina, że ci dwaj ze sobą w ogóle nie rozmawiają. Dowiedział się również, iż Yoongi jest chory, ale jakim cudem ta dwójka jest tu razem i jak to się stało, że Min dał się namówić, by tutaj przyjechać? - Zabrałem go tu siłą. Za dużo pali i krzyczy ostatnio, to mu gardło wysiada. Ale lekarze nie chcą mi nic powiedzieć. Nie jestem z jego rodziny i takie tam. Ale może ty dasz radę coś się dowiedzieć? W końcu cię tu znają. - szeroki uśmiech pojawił się na twarzy Jungkooka. Musiał sprawić, żeby Jimin z nim wrócił, albo przynajmniej obiecał, iż ich kontakt nie zerwie się ponownie.
- Jungkookie... - Jimin westchnął ciężko, spoglądając na przyjaciela. Przeczesał palcami włosy i zdjął z ramion kurtkę, przez którą zrobiło mu się trochę zbyt gorąco. - On nie może mnie zobaczyć... Nikt z was nie powinien mnie póki co widzieć...
- Ale z Jinem hyungiem i Hobim hyungiem jakoś możesz normalnie rozmawiać, nie?! A my to co??
- Ah... Czemu oni nie potrafią trzymać języka za zębami... - mruknął bardziej do siebie niż do chłopaka, po czym znów zaszczycił go swoim nieprzeniknionym spojrzeniem. - Kookie, zrozum. Im mniej osób wie, tym lepiej. A wiem od Jina, że wmówiliście mu, że popełniłem samobójstwo... Lepiej chyba będzie jak tak zostanie. On nie ma prawa dowiedzieć się o tym, póki sam nie postanowię z nim się spotkać, jasne? - nie do takiego Jimina chłopak przywykł. Przedtem Park był słodką kluchą, którą nie byłby w stanie podejrzewać o takie kłamstwa. Do tego sam wygląd Jimina się zmienił. Zawsze był chudy, jednak teraz wydawał się jeszcze bardziej, a do tego wydawał się być dobrze umięśnione. Jego pulchne policzki zniknęły, a twarz nabrała bardziej dojrzałych rysów. A włosy jedynie to wszystko podkreślały. Jungkook potrafił opisać jego wygląd jedynie poprzez "cholernie seksowny i niezwykle przystojny". Pomyślał nawet przez chwilę, że gdyby nie miał Tae, prawdopodobnie jego przyjaciel bardzo by mu się spodobał.
- Hyung, jesteśmy przyjaciółmi, tak? Powinniśmy sobie mówić wszystko... Dlaczego się ukrywasz? Nie sądzę, że to ma związek tylko z tym parszywym...
- Nie obrażaj go. - przerwał mu, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. - Nie masz prawa wyrażać się źle na jego temat. - jego głos był przesiąknięty czymś, czego Jungkook nie potrafił zrozumieć. Jimin zmarszczył nosek, a brwi ułożyły się w taki sposób, iż razem z powagą wypisaną na twarzy, tworzyły wyraz groźnego mężczyzny, którego ktoś mocno zdenerwował.
- Hyung. Odpowiedz mi szczerze na jedno pytanie... Dalej uważasz, że jesteśmy przyjaciółmi? - Park zawiesił się na moment. Nie wiedział dlaczego, ale nie potrafił odpowiedzieć na to, z pozoru banalne, pytanie. Przez chwilę wpatrywał się w twarz Jungkooka, jednak zaraz odwrócił wzrok gdzieś w bok, a dłonie zacisnął w pięści. Jeon pokiwał głową powoli, a jego usta wykrzywiły się w grymasie bólu i zawodu. - Czyli to tak... W takim razie... Miło było cię poznać. Dzięki za te parę lat super przyjaźni... - nie mogąc już znieść wypranego z wszelkich emocji Jimina, odwrócił się i poszedł przed siebie. Zgarbił się lekko, a głowę opuścił, czując jak złość, smutek i ból roznoszą się po jego ciele. Jimin doskonale znał tę sylwetkę, tę postawę.
- Jungkookie... Poczekaj! - wykrzyknął, po czym zaczął biec w jego stronę. Złapał go na końcu korytarza, przytrzymując go za rękę. Jeon jednak wyrwał się z jego uścisku, spoglądając na niego spod przymrużonych powiek. Jimin był pewny, iż chłopak ledwo się trzymał. W końcu Jungkook nigdy nie pokazywał, gdy było mu ciężko. Nigdy nie płakał. A w tamtej chwili, Park był tym, który go do tego doprowadził.
- Yoongi jest w sali 131 na pierwszym piętrze. - oznajmił cicho, by zaraz po prostu odejść. Jimin czuł, że wszystko zepsuł. Był też pewny, iż za niedługo dostanie straszny opieprz od Seokjina.
* * * * * * *
Do następnego 👋
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top