Rozdział czternasty
Justin
Obudziłem się rano, a mój wzrok powędrował prosto na osobę, która leżała obok mnie. Była to Aurora. Naga. Piękna. Przyglądałem się jej dokładnie, a kiedy upewniłem się, że śpi, wstałem z łóżka, uważając aby jej nie obudzić, wciągnąłem na siebie swoje bokserki i wziąłem telefon do ręki. Wybrałem numer do Grega i zadzwoniłem. Powoli zaczynałem się wkurzać, ponieważ nie odbierał mojego telefonu. Ale po trzech sygnałach w końcu usłyszałem jego głos.
- Halo? - odezwał się. Mogłem usłyszeć jego zachrypnięty głos. Prawdopodobnie go obudziłem, ale to nie było teraz ważne.
- Słuchaj mnie uważnie, Greg. Możemy powoli dochodzić do sedna sprawy - rzuciłem.
- Przeleciałeś ją? Już?! - spytał zdziwiony.
- Tak. Wiem, że miałem to wszystko opóźnić, ale błagam... Jaki jest w tym sens? Im wcześniej zaczniemy tym szybciej osiągniemy to, co tak bardzo chcemy. Planowaliśmy to odkąd dowiedzieliśmy się, że pomaga ona jakimś nieudacznikom, pamiętasz?
- Doskonale.
- No widzisz... Przechodzimy do trzeciego etapu.
- Przypomnij mi na czym on polegał? - rzekł Greg.
- Cierpienie. Strach. Złamane serce. Ale najpierw jej wielka miłość do mnie. Wtedy złamię jej serce tak mocno, że nigdy go nie pozbiera. Nie będzie miała czasu na pozbieranie wszystkich kawałków. Tortury, a później...
- Później śmierć - wtrącił. Oboje zaczęliśmy się śmiać. Umówiliśmy się na spotkanie na później, a następnie się rozłączyłem.
Spojrzałem na Aurorę. Nadal spała. Uśmiechnąłem się zwycięsko w jej stronę i podszedłem do niej z prawej strony łóżka. Schyliłem się do jej ucha i szepnąłem:
- Zemsta jest słodka, kochanie. A ja uwielbiam słodycze.
Aurora
Obudziłam się, będąc całkowicie naga. Otworzyłam swoje ciemno brązowe oczy i skierowałam swój wzrok na Biebera, który rozmawiał przez telefon.
- Tak, Grag. Zaraz tam będę - rzucił i się rozłączył.
- O czym rozmawialiście? -spytałam.
Bieber natychmiast odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy można było zauważyć nutkę strachu.
- Em... My... Dużo słyszałaś?
- Prawie nic. Tylko tyle, że zaraz się spotykacie. O co chodzi?
Bieber odetchnął i ruszył w moją stronę.
- Kolejny zadłużony facet.
- Okej.
- Aurora?
- Tak?
- Czy żałujesz tego co się stało?
Zastanawiałam się przez chwilę nad tym, co może mieć chłopak na myśli. Następnie, kiedy wiedziałam już o co chodzi, odpowiedziałam:
- Nie.
- A co do mnie... - zaczął, ale nie dane było mu dokończyć, ponieważ go pocałowałam. Złapałam go mocno rękoma za szyje i nie puszczałam dopóki nie skończyłam.
- Kocham cię, Justin. Teraz jestem tego w stu procentach pewna.
- Ja ciebie też - odpowiedział.
Justin
Wyszedłem z pokoju, zostawiając tam Aurorę, przywiązaną do łóżka. Ruszyłem w kierunku pokoju Grega i bez pukania wszedłem do środka, usiadłem na przeciwko jego biurka, na drewnianym krześle i westchnąłem.
- W czym mogę pomóc? - spytał z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Aurora wyznała mi miłość -powiedziałem.
- Wiedziałem, że ta laska jest tępa, ale nie miałem pojęcia, że aż tak...
- A nie pomyślałeś o tym, że to ja jestem dobrym aktorem?
- Nah - westchnął. - Ona jest tępa. Ale skoro wszystko idzie po naszej myśli to po co ciebie tutaj przyniosło?
- Chcę ustalić dokładną datę.
- Datę czego?
- Kiedy mogę przestać udawać.
- Bieber...
- Kiedy mogę zacząć ją torturować. Kiedy pozwolimy się jej spotkać z matką i kiedy zaprosimy do nas jej ojca.
- Justin...
- I jeszcze jedno. Kiedy będę mógł ją zabić.
- Tydzień. Masz tydzień jeszcze udawać zakochanego nastolatka, którym oboje wiemy, że nie jesteś. Potem zrobisz z nią co chcesz. Pobijesz, zgwałcisz, zaćpasz, schlasz czy cokolwiek ci przyjdzie na myśl. Myślałem o przypaleniu jej skóry, bo po podobno w chuj boli, ale ty zrobisz z nią co tylko będziesz chciał. Jej życie i zdrowie leży w twoim rękach. Później spotka się z matką i z ojcem. Zabijesz ją wtedy kiedy będziesz chcieć. Umowa stoi? - rzekł, wstając i podając mi rękę.
- Stoi - uśmiechnąłem się w jego stronę. - Na ciebie zawsze można liczyć, bracie.
- Ta... Szkoda, że ojciec tego nie widzi.
- Mylisz się, Greg. Ojciec widzi wszystko. Musimy go pomścić. Tego nikt nie może przegapić.
- Może masz racje. Zapytamy się go po tej drugiej stronie o wrażenia - zaśmiał się.
- Tak, tak, tak - poszedłem w jego ślady i również głośno się zaśmiałem. - Do zobaczenia w piekle czy coś, bracie.
- Do zobaczenia, mały.
Marzyłem tylko o tym, żeby widzieć jej cierpienie. Tak bardzo wielkie jak moje kiedy jej matka zabiła mojego ojca. Moja żałoba wyniszczyła mnie do samego dna i to samo chcę zrobić z Aurorą.
Będzie cierpieć tak jak ja.
Będzie się bać tak jak ja.
Będzie prosiła o litość tak jak ja.
I umrze w ten sam sposób w jaki umarł mój ojciec. Śmiercią męczeńską. Bez żadnych ulg. Przysięgam.
Justin
Kolejny tydzień udawania. Ostatnie siedem dni było najgorsze, ponieważ musiałem się z nią całować, co obrzydzało mnie niemiłosiernie, przytulać i zabierać na randki. Byliśmy na pieprzonych trzech randkach. Jedynym plusem było to, że po każdej pozwoliła mi się przelecieć. A jeśli chodzi o seks... Tak naprawdę to nie byłem prawiczkiem. Częścią naszego planu - mojego i Grega - było to, żeby jej to powiedzieć. Miała myśleć, że jestem niewinnym człowiekiem, który nawet nigdy nie dotknął żadnej dziewczyny w nieodpowiedni sposób. Ale powiedzmy szczerze... Czy ja na takiego wyglądam? Wszystko to co jej powiedziałem i zrobiłem - albo raczej czego nie zrobiłem - było tylko moją dobrą grą aktorską. Niczym więcej. Czułem się bardzo dziwnie kiedy to ona dominowała, ale musiałem dopiąć wszystko na ostatni guzik. Nie mogłem pozwolić, żeby pomyślała sobie, że coś kombinuję. Za daleko zaszliśmy, żeby teraz to wszystko miała się zepsuć. Z moimi wszystkimi tatuażami, mięśniami, a przede wszystkim z moim seksownym ciałem nie mogę się odgonić od dziewczyn. Kiedy jestem w klubie pierwsze co się dzieje to to, że podchodzą do mnie napalone małolaty, nastolatki i nawet dorosłe kobiety i próbują zrobić wszystko, żeby się ze mną przespać. Kto jak kto, ale... Jak jeden z Bieberów pojawia się w klubie to nie może zmarnować żadnej okazji na seks. Żadnej.
Ale zbaczając z tego tematu... Dzisiaj nadszedł ten dzień. Mogłem w końcu zacząć realizować swój plan. Aurora spała, przywiązana do mojego łóżka. Podszedłem do niej i wbiłem jej w nogę strzykawkę, podając jej lek usypiający. Po nim powinna zostać nieprzytomna przez następne kilka godzin. A co to znaczy dla mnie? Mam czas na przygotowanie wszystkiego.
A więc zaczynamy.
"A ty... Pożałujesz tego. Z Wesleyem skończyłem, ale z tobą... Z tobą dopiero zaczynam."
"Gra rozpoczęta. Szybko nie odpuszczam."
Aurora
Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Byłam słaba, zaspana i bardzo zmęczona. Co chwilę otwierałam powieki, chcąc zobaczyć gdzie się znajduję, i zamykałam je z powrotem, ponieważ były zbyt ciężkie. Bez mojej woli zlatywały na dół niczym kurtyna w teatrze i bardzo trudno było mi je podnieść. Próbowałam podnieść swoją dłoń i przetrzeć swoje oczy, ale niestety to również mi się nie udało. Zimne, twarde i śliskie coś przytrzymywało moje obie ręce. Nogami także nie mogłam poruszać. Byłam odizolowana od świata, a do tego wszystkiego bardzo się bałam. Pierwszy raz od wielu lat się bałam. Nagle poczułam na swojej skórze zimne powietrze. Uchyliłam lekko powieki na kilkanaście milimetrów tak, aby cokolwiek zobaczyć. Zobaczyłam jasne światło i cień, który rozprzestrzenił się prawie po całej podłodze. Z całych sił próbowałam po raz kolejny otworzyć powieki, ale znowu mi się to nie udało. Kolejna porażka.
- Halo? - spytałam, a mój głos był bardzo, bardzo cichy. Czułam suchość w gardle. Potrzebowałam wody. Natychmiast. - Pomóż mi... Potrzebuje wody - wydusiłam z siebie. Po chwili poczułam, że ktoś przystawia do moich suchych ust coś mokrego. Nie miałam pojęcia co to jest, ani kto mi to robi, ale byłam mu w tej chwili wdzięczna z całego serca.
- Potrzebuję... Potrzebuję... - zaczęłam.
- Nic nie mów - rzekł.
- Bieber? Co się dzieje? - spytałam nieco głośniej.
- Powiedziałem, kurwa, żebyś nic nie mówiła. Poczułam ukłucie w przedramieniu. Justin coś mi podał; podał mi jakiś lek, po którym poczułam się tak, jakbym miała w sobie ogromną dawkę energii.
Justin
Podałem jej jakieś gówno, które dał mi Greg. Po nim miała podobno się rozbudzić. Chciałbym, żeby była w pełni świadoma kiedy będę jej pokazywać jaka jest prawda. Chcę, żeby czuła cały ból.
- Co się dzieje? - spytała.
- Zemsta się dzieje, kochanie. Zemsta - rzuciłem i odszedłem.
Wróciłem do niej po około trzydziestu minutach. Aurora była już w pełni świadoma tego się się dzieje. Rozglądała się dookoła ze strachem w oczach i próbowała się uwolnić. Niestety - lub stety - na marne. Moje metalowe obroże na ręce i nogi przy pięknym, elektrycznym krześle są nie do złamania. Trzeba trochę popracować nad tym, żeby się uwolnić, a ona jest na to zbyt słaba i głupia.
- Dlaczego to robisz? Co ja ci takiego zrobiłam? - spytała ze łzami w oczach.
Och, Auroro... Niczego nie zrobiłaś. I to był twój największy błąd.
Aurora
Siedziałam na dość niewygodnym krześle i rozglądałam się dookoła. Po zadaniu mu tego pytania w moich oczach zebrało się miliony łez. Wredna, chamska i pewna siebie ja to w tej chwili przeszłość. Teraz jestem zranioną, płaczącą dziewczynką.
- Ty niczego nie zrobiłaś - odpowiedział.
- Więc dlaczego mi to robisz?! - krzyknęłam.
- Jak to się mówi? Dzieci przejmują długi po rodzicach. Przyjaciół i wrogów też.
- O czym ty mówisz?
- Tego się dowiesz już za chwile. Ale przed tym mam coś dla ciebie. Raczej ci się to nie spodoba, ale mało mnie to obchodzi. I tak dostaniesz swój prezent.
Wyciągnął zza siebie gruby, metalowy pręt oraz palnik. Przytrzymał przez chwilę pręt pod ogniem, a następnie przyłożyć go do mojej nagiej skóry. Krzyknęłam z całym sił i błagałam o to, aby ktokolwiek mnie teraz usłyszał i uratował, ponieważ ból, który mi zadawał był nie do zniesienia. Przysięgam, że nigdy wcześniej nic mnie tak bardzo nie bolało. Mogłam poczuć jak moja skóra się wypala i wszystkie naczynia krwionośne, mięśnie i inne bardzo ważne części mojego ciała razem z nią. Wszystko się.... Rozpalało.
"A co jeśli to ja jestem tym kimś, tym czymś dla czego warto żyć? Co jeśli to ja jestem celem twojego życia?"
Justin
Jej krzyk był dla mnie tlenem. Nasycałem się jej cierpieniem, płaczem i strachem, który z każdą minutą bił od niej coraz mocniej.
- Błagam! Przestań! - krzyknęła najgłośniej jak się dało, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko i zabrałem pręt z jej skóry, ale tylko po to, aby znowu go nagrzać i powtórzyć tą czynność od nowa. Będzie miała przy swojej skórze tyle razy ten pręt, ile jej matka spotykała się z moim ojcem i planowała zabójstwo. Czeka ją sto trzydzieści cztery oparzenia. Tyle cierpienia, ile nigdy w życiu nie zaznała. A po co będzie to wszystko? Po to, żeby na sam koniec i tak umrzeć. To jest teraz jej przeznaczenie i nic, ani nikt go nie zniszczy. Nie wierzyła w przeznaczenie, więc sprawię, że teraz będzie w nie wierzyć aż za bardzo. I żaden Bóg jej nie pomoże. Żadna modlitwa i żadne prośby. Zrobię to, co razem z Gregiem planowaliśmy.
"Wiesz, że nie można się sprzeciwiać przeznaczeniu? Nie da się przez nim uciec."
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top