six
Chłodne nocne powietrze ochładzało jej rozpalone policzki, przez przyjemne panujące ciepło we wnętrzu kawiarenki. Mimo że nie chciała zdecydowała się opuścić znajomych, nie mogła skupić się na ich wypowiedziach, nie była w stanie śmiać się razem z nimi. W głowie wciąż miała obraz ciemnego samochodu, który gdy tylko opuściła kawiarenkę odjechał z piskiem opon. Czuła się bezradna, bezbronna wobec tego co działo się wokół niej. Zaciśnięte w pięści dłonie wcisnęła mocnej w kieszenie skórzanej kurtki. Wolnym krokiem ruszyła wzdłuż chodnika oświetlanego przez uliczne lampy. Z jednej strony jej serce cieszyło się że chłopcy ją zaakceptowali, że polubili ją, jednak z drugiej miało w sobie obawy bo czas nieustanie zbliżał się do godziny gdzie jej telefon ponownie miał się rozdzwonić. Usłyszała za plecami odgłosy kroków, jej ciało napięło się mocniej gdy poczuła uścisk na lewym ramieniu. Odwróciła się gwałtownie, czując jak jej serce przyśpiesza swój rytm. Widok przyjaciela próbującego złapać kilka głębszych oddechów, poprawiającego równocześnie rozwianą przez wiatr blond grzywkę, odsunął nieprzyjemne obrazy tworzące się już w jej głowie.
- Connor?
- Wołałem Cię... - odpowiedział pomiędzy kilkoma głębszymi oddechami. - Chodź odprowadzę Cię do domu. - uśmiechnął się przyjaźnie, prostując się i ruszając w drogę już razem z nią.
- Przepraszam, nie słyszałam.
- iiii.. co o nich myślisz? - chłopak spytał kontynuując swój marsz blisko niej.
- Są naprawdę zabawni. - mimowolnie na jej buzi pojawia się szczery uśmiech.
- Wiesz bardzo Cię polubili i ciesze się z tego powodu. - obdarza ją przenikającym błękitnym spojrzeniem, przez które na jej policzkach pojawiają się ledwo zauważalne rumieńce.
- ohh ja również się ciesze Con.
Nie zaważając jak szybko znaleźli się pod jej domem, po kilku minutach brunetka odkluczała już drzwi. Promiennym uśmiechem podziękowała przyjacielowi.
- Może wejdziesz? - zaproponowała.
- Chciałbym, ale już chłopaki bombardują mnie wiadomościami i jak za chwile do nich nie wrócę to źle skończę. - posyła jej kolejny zabawny uśmiech i obdarza jej policzek subtelnym pocałunkiem. - zobaczymy się jutro.
- Ohh dobrze. - odwzajemnia uśmiech i odprowadza wzrokiem jego sylwetkę.
Po raz kolejny wita ją przytłaczająca cisza. Zamykając za sobą drzwi odwiesza kurtkę i przechodzi do niewielkiej kuchni. Parząc herbatę spogląda na zegarek. Dziewiętnasta trzydzieści, wiec pozostało jej jeszcze trzydzieści minut. Zabierając herbatę do której wrzuca plasterek cytryny, swoje kroki kieruje w stronę wyłożonego kocem parapetu. Zajmuje na nim miejsce układając nogi w ulubionej pozycji i upija kilka pierwszych łyków gorącego napoju. Ściskając w dłoni telefon, opiera delikatnie głowę o chłodną szybę. Wyzwala się z jakich kolwiek myśli, próbuje odsunąć od siebie strach który pomału próbuję zawładnąć nad jej ciałem. Czas płynie jej szybko, zbyt szybko. Urządzenie w jej dłoni mocno wibruję, a pomieszczenie wypełnia się dźwiękami jej ulubionej piosenki. Nabiera do płuc ostatni głębszy oddech i przesuwa po ekranie zieloną słuchawkę.
- Witaj kochana. - wsłuchuję się w ciężki głos znajdującego się po drugiej stronie chłopaka. - I jak nowi znajomi?
- Skąd,, Skąd wiesz? - pyta coraz bardziej przerażona, zaciska dłonie w pięści czując napływające do jej oczu łzy.
- Jesteś taka naiwna. Zawsze jestem tam gdzie Ty skarbie... - po jej policzku spływa pierwsza łza, której nie potrafiła już powstrzymywać. - Czas byśmy się spotkali. - zamiera, jej ciałem zawładnęły nieprzyjemne dreszcze a serce podskoczyło kilka razy za szybko.
- Co,,, ale...
- Ciii skarbie, już za niedługo się zobaczymy. - ostatnie co słyszy to lekki śmiech jej rozmówcy i sygnał oznajmiający koniec połączenia.
Przerażona wypuszcza urządzenie z dłoni, które z głośnym uderzeniem upada na podłogę. Nie sprawdza czy wciąż działa, ukrywa twarz w roztrzęsionych dłoniach a głucha panująca cisza wypełnia się jej cichym szlochem. Jest bezradna, tak cholernie bezradna i nie ma pojęcia jak długo jeszcze to wytrzyma.
~*~
Po raz kolejny przekręca się na swoim łóżku, nie może spać. Spogląda na wyświetlacz telefonu, który mimo upadku wciąż działa, na nim dostrzega godzinę dwudziestą czwartą dwadzieścia cztery. Od dwóch godzin próbuję wciąż nieskutecznie wyczyścić swoją głowę z obaw, które w niej pojawiały się coraz to gorsze. Po raz kolejny przekręca się na plecy a wzrok zatrzymuję na białym suficie. Wzdycha z bezradności. Przez jej kruche ciało przebiega dreszcz gdy do jej uszu dociera dźwięk otwieranych drzwi. Z przerażenia podnosi się na rękach, mając nadzieję że dźwięk był tylko wytworem jej już zmęczonej głowy. Jednak kolejne ledwie słyszalne kroki przerażają ją jeszcze bardziej. Dłonią odszukuję leżący obok poduszki telefon i wybiera jeden z numerów. Co raz bardziej rosnącym napięciem oczekuję aż ktoś odbierze.
- Halo? - słyszy po drugiej stronie słuchawki wyraźnie zaspany głos rozmówcy.
- Connor, ktoś tu jest. - szepcze do słuchawki, próbując opanować trzęsące się dłonie.
- Co?
- Connor ktoś wszedł do mieszkania.
- Leah schowaj się, za raz tam będę. Leah słyszysz?
- Tak.
- Za raz tam będę. - przyjaciel kończy połączenie, zostawiając ją z jej własnym strachem. Starając się posłuchać przyjaciela, najciszej jak potrafi wydostaje się z wysokiego łóżka, by schować się w niewielkiej przestrzeni pomiędzy wysoką komodą a ścianą. Napierając plecami o zimną ścianę osuwa się po niej delikatnie, czując jak jej nogi coraz mniej są wstanie utrzymać ciężar jej przerażonego ciała. Przez kilka kolejnych minut wsłuchuję się w ciszę, by usłyszeć kolejne kroki przy drzwiach jej sypialni. Wstrzymując oddech stara się nie poruszać. Ktoś napiera dłonią na jej klamkę, sprawiając ze drzwi delikatnie ustępują. Jej serce zatrzymuje się a z pod ciemnych rzęs wypływają kolejne łzy. Jednak nagle w mieszkaniu słyszy kolejne zamykanie się drzwi wejściowych, i tym razem głośne kroki. Zaciska mocniej powieki nasłuchując odgłów tego co będzie się działo.
- Leah, Leah to ja. - głos przyjaciela wyrywa ją z transu co sprawia że może poruszać sparaliżowanymi przez strach kończynami.
- Con,,, - szepcze czując mocno wyschnięte gardło.
- Leah nic Ci nie jest? - chłopak opada przed jej sylwetką na kolana i ujmuję jej twarz w dłonie.
- Ktoś tu był Con, ktoś był w moim pokoju.
- Ale nikogo nie widziałem, Leah jest już dobrze.
Ich rozmowę przerywa głośne zamykanie drzwi. Brunet spogląda na przerażoną przyjaciółkę, by po chwili ją zostawić i wybiec z jej pokoju. Nerwowo podnosi się ze swojej kryjówki by podejść do dużego łóżka. Czeka na powrót przyjaciela, który przez kilka minut nie wraca. Nerwowo pociera roztrzęsione dłonie, wpatrując się w uchylone drzwi. Widząc znajomą sylwetkę przyjaciela podbiega do niego sprawdzając czy aby na pewno nic mu nie jest.
- Nie ma nikogo, wyszedł zanim zdążyłem zbiec na dół. - łapie delikatnie jej dłonie i odsuwa od swojej twarzy. - Leah wiesz kto to mógł być?
- Nie wiem Con,, - okłamując przyjaciela czuje lekkie ukłucie serca. Wiedziała kto był w jej mieszkaniu, wiedziała że chłopak spełnił obietnice.
- Jak się czujesz? - spogląda w jej zapłakane tęczówki a jedną dłonią ociera jej wciąż spływające po policzkach łzy.
- Zostaniesz ze mną ?
- Zostanę! - uśmiecha się delikatnie próbując trochę ją uspokoić. - A teraz połóż się spać jest już późno. -delikatnie odwraca ją od siebie i kieruję w stronę łóżka. Przykrywa ją mocno ciepłą jeszcze kołdrą i składa na jej czole delikatny pocałunek. - Spij już, będę obok.
Zabiera z łóżka wolny koc i rozkłada go na niewielkim fotelu stojącym obok jej łóżka. Obserwując jego ruchy próbuję zrozumieć przepełniającą go troskę o nią. Widząc jak przez kilka minut brunet kręci się na fotelu nie mogąc znaleźć miejsca, na jej ustach pojawia się delikatny uśmiech.
- Chodź tu do mnie. - mówi ledwie słyszalnie, przez mocno zaciśnięte gardło. Przyjaciel przygląda się jej niepewnie, jednak decyduję się położyć tuż za jej plecami. Czując jego bliskość czuję się bezpieczniej, wie że nie jest sama. Leżą w ciszy, jednak świadomość tak bliskiego położenia jej przyjaciela nie pozwala jej zasnąć. Nerwowo bawi się rogiem koca, który ja okrywa.
- Śpij Leah. - brunet obejmuję ją mocno w pasie i delikatnie przyciąga do siebie, układając głowę blisko jej szyi. Dotyk chłopaka niesie za sobą przyjemne uczucie które zawładnęło całym jej ciałem, a delikatny oddech łaskocze jej szyje.
- Dobranoc. - odpręża się w mocnym uścisku chłopaka po chwili zasypiając.
-------------------------------------
Nie umiem pisać dialogów :(
Jestem z kolejnym rozdziałem poprawiałam go tyle razy ale wciąż nie jest to co bym chciała :( ale dodaje go jeszcze przed świętami chce wam życzyć Wesołych i Spokojnych Świąt :)
Pozdrawiam xx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top