87
Zapadł zmrok, ciemność pochłonęła cały salon i ukryła mnie przed oczami innych. Patrzyłam na ekran telewizora, który jedyne co robił to odbijał się w moich oczach. Siedząc na kanapie udawałam, że go oglądam. Próbowałam pokazać to, że wcale o nim nie myślę.
Jednak Hobi już od kilkunastu minut wpatrywał się we mnie w ciszy. Nie mogłam nawet się o to na niego złościć. Przywiózł mnie do domu i od tamtej pory ze mną był. Marnował swój czas na mnie, tak jakby bał się mnie zostawić.
Zastanawiałam się czy tylko ja o nim myślę. Czy teraz dobrze bawi się z Suryeon zapominając o naszej kłótni. Byłam zła, ale chciałam by wrócił do domu. Wrócił do mnie. Nie mogłam powstrzymać mojego złego humoru, ale przy nim może byłoby mi lżej. Byłby ze mną, nie z nią.
-Nic nie zjadłaś. Yeeun podgrzała jedzenie, ale już wystygło - odezwał się Hobi.
Westchnęłam cicho na wspomnienie jej imienia. Odesłałam ją do domu, gdy tylko pokazała mi się na oczy. Nadal nie potrafiłam jej zaufać. Nie chciałam by patrzyła na moje załamania nerwowe wystarczyło, że robił to już Hobi.
-Nie jestem głodna - mruknęłam w odpowiedzi.
Dźwięk mojego telefonu rozproszył moją uwagę. Od razu spojrzałam na ekran i wiadomość, która na nim widniała. Przetarłam oko na widok zaproszenia.
-Coś się stało? - zapytał po chwili. Wyraźnie się martwił i nie chciał mnie zostawić samej.
-Suryeon wysłała zaproszenie z lokalizacją na babski wieczór - wyjaśniłam ze zmęczeniem w głosie.
-Chcesz tam pójść? - przyglądał mi się uważnie.
Byłam zła, nie chciałam jej widzieć. Jednak coś w głębi duszy kusiło mnie by tam pójść i zrobić jej na złość. Wtedy byłabym również pewna, że nie będzie z Jungkookiem.
Opuściłam nogi na zimną podłogę. Dreszcz przeszedł po moich plecach. Wstałam i stanęłam z nim twarzą w twarz. Mimo wszystko chciałam pozostać silną.
-Pójdę, żeby nie myślała, że tak łatwo ze mną wygrała - powiedziałam i od razu go ominęłam.
Poszłam po schodach na górę, prosto do sypialni. Wyciągnęłam piżamę, której nie zakładałam od wieków. Zawsze spałam w ubraniach Jungkooka, dlatego wcześniej jej nie potrzebowałam. Schowałam ją do reklamówki. To było wszystko co planowałam ze sobą zabrać.
Zeszłam na dół bez sprawdzania nawet jak wyglądam. Nie zamierzałam szykować się na ten wieczór. Chciałam tam pójść, po nudzić się, czuć się tak jakbym miała być częścią tej paczki, a później zapomnieć o wszystkim co tam się działo. Nie czułam potrzeby tworzenia z nimi przyjaźni. Dzielił nas dystans, którego nigdy bym nie pokonała.
-Podwieść cię? - zapytał Hobi na mój widok.
-Masz na to czas? - zapytałam dla pewności. Był dla mnie miły, ale nie chciałam nadużywać jego dobroci.
-Gdybym nie miał, nawet bym tego nie proponował - wzruszył ramionami i nieśmiało się uśmiechnął.
Odpowiedziałam tym samym i skinęłam głową. Czułam się o wiele bardziej bezpieczna ze świadomością, że nie opuści mnie aż do samego mieszkania Suryeon.
-Więc chodźmy - cicho odpowiedziałam i udałam się do wyjścia.
~*~
Słyszałam dzwonek, który odbił się po mieszkaniu. Stałam wciąż zastanawiając się jak przetrwać ten wieczór. Jak zareaguje na mój widok? Czy wytrzymam z nią przez tyle godzin w czterech ścianach? Nie chciałam jej widzieć, a mimo to przyszłam ze złości na Jungkooka.
Smuga światła oślepiła mnie, gdy drzwi lekko się otworzyły. Suryeon była kilka centymetrów wyższa ode mnie, mimo to wypatrzyłam jej zielone tęczówki od razu.
-Hej - powiedziała wesołym głosem i otworzyła drzwi szerzej. Nie sądziłam, że będzie taka szczęśliwa na mój widok. To była również pewna odmiana widzieć ją w piżamie, która zakrywała prawie każdy centymetr jej skóry.
-Cześć - odpowiedziałam krótko i włożyłam rękę do kieszeni kurtki.
-Więc zdecydowałaś się do nas dołączyć. Wejdź do środka - przesunęła się by mnie wpuścić.
Czułam się dziwnie wchodząc do jej mieszkania, w którym jeszcze wczoraj nocował mój chłopak. Zdjęłam buty i kurtkę, a ona zamknęła za nami drzwi.
-Gdybyś nie napisała, pewnie bym nie przyszła - oznajmiłam, obserwując ją dokładnie.
Cienie przesunęły się po ścianie. Kolejne znajome twarze pojawiły się przede mną. Nie byłam szczęśliwa będąc osaczoną.
-T/I dobrze, że przyszłaś - odezwała się Yena i szybko mnie uścisnęła. Byłam zaskoczona tym gestem przez co nie mogłam zdobyć się na to samo. Kyujin natomiast skinęła do mnie głową na znak powitania.
-Dobrze? - powtórzyłam za nią, gdy mnie puściła.
-Tak, już prawie zaczęłyśmy bez ciebie. Chodź - chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w głąb mieszkania. Byłam zmieszana jej zachowaniem, bo nie byłam dobrze nastawiona do tego spotkania - usiądź - puściła mnie tuż przy kanapie. Zrobiłam to co powiedziała, a reszta usiadła obok mnie.
Gwizdanie czajnika odciągnęło od nas Suryeon, która poszła po wodę. Cały niewielki stolik był zagracony, a ja nie mogłam połapać się co takiego robiły.
-Kyujin kończy już robienie maseczki - oznajmiła ciemno włosa. Spojrzałam w kierunku naczynia, które trzymała w swoich rękach. Nie wiedziałam czego mogę się po nich spodziewać.
Kyujin zachowywała milczenie. Czułam się przy niej tak, jakby ledwo co mnie znosiła, albo była do tego zmuszana. Nie pamiętam żebym zamieniła z nią chociaż jedno słowo. Patrzyła na konsystencję maseczki, którą ciągle mieszała i nie zwracała na nas uwagi.
-Zróbcie miejsce - odezwała się Suryeon z tacą w ręku. Gorące napoje kołysały się na niej.
Odsunęłam kilka przekąsek na bok, by mogła zestawić szklanki. Musiały być ciężkie, bo jej ręce lekko drżały. Chwyciła szklankę i pochyliła się do przodu tuż obok mnie by ją postawić. Jednak gdy to zrobiła, szklanka na tacy przewróciła się.
Wzdrygnęłam się, gdy gorący napój rozlał się po moich rękach. Od razu syknęłam z bólu. Odsunęłam się i zaczęłam pocierać oparzone miejsce.
-Przepraszam - powiedziała zmartwionym głosem Suryeon i podała mi chusteczkę.
Reszta siedziała cicho tak jakby ktoś zabronił im oddychać. Zabrałam chusteczkę i wytarłam siebie, a później stolik.
-Nic się nie stało - skłamałam, czując szczypanie na dłoniach - I tak miałam się przebrać. Gdzie łazienka? - wstałam szukając wzrokiem pomieszczenia.
-Na końcu korytarza - oznajmiła.
Zabrałam moje rzeczy i od razu tam poszłam. Zamknęłam się w środku, ciesząc się tym, że zostałam sama na kilka minut. Gdy tylko spojrzałam na ręce zauważyłam, że były czerwone. Podeszłam do umywalki i oblałam je zimną wodą.
Westchnęłam ciężko. Pewnie teraz mnie obgadywały. Chciałam uniknąć wszystkich dziwnych spojrzeń i zachowań. Myśląc o Suryeon wątpiłam, że to co się wydarzyło było przypadkiem. Na pewno chciała się jakoś odegrać za to co powiedziałam o niej przy Jungkooku. Nie mogła puścić sobie tego w niepamięć.
Zamknęłam wodę, gdy stała się już lodowata, a moje ręce nie mogły jej dłużej znieść. Osuszyłam skórę ręcznikiem i od razu się przebrałam. Wilgotne ubrania powiesiłam na grzejniku, by przesechły.
Usłyszałam śmiech, który od razu wywabił mnie z łazienki. Usiadłam na wolnym miejscu i próbowałam nadążyć za rozmową.
-Była taka sfrustrowana, gdy się dowiedziała - dokończyła Soyeon historyjkę.
-Kto? - zapytałam z ciekawości.
-Nauczycielka - odpowiedziała mi od razu - Pewnie nie pamiętasz - zaśmiała się na głos.
-Nie - potwierdziłam i czekałam aż wyjaśni mi kontekst.
-Rozkruszyliśmy kredę i wsypaliśmy ją do jej kawy - odezwała się Kyujin - i cóż na jej nieszczęście ją wypiła - zakpiła sobie.
Każda z nich się śmiała, oprócz mnie. Nie znajdowałam w tym nic śmiesznego. Zwłaszcza, że żadna z nich nie chciałaby być na miejscu tej nauczycielki.
-Historyk jak zawsze po pędził jej na ratunek - kontynuowała już Yena - Jestem pewna, że łączyło ich coś więcej niż praca.
-To było widać - dodała Suryeon - Jeszcze tego samego dnia zamknęliśmy ich razem w sali - kolejny raz wybuchła śmiechem.
Uśmiechnęłam się, gdy na mnie spojrzała. Chyba bardziej sztuczna już nie mogłam być. Kyujin rozdzieliła gotową maseczkę na dwie miseczki i podała jedną dla Yeny. Po krótkiej chwili to właśnie ona zaczęła mi ją nakładać na twarz.
-Najlepsze było to, że dyrektor tak naprawdę nigdy nas nie ukarał, bo uważał samorząd uczniowski za coś świętego i nietykalnego - parsknęła szatynka.
Przysłuchiwałam się wszystkiemu. Mówiła o tym wszystkim z dumą, której nie rozumiałam. Jedno było pewne mogła robić co chciała i przez to czuła się bezkarna. Nie byłabym zaskoczona jakby jej rodzice mieli również duży wpływ na dyrektora.
-Kto należał do samorządu? - chciałam dowiedzieć się więcej.
-My wszystkie - oznajmiła i wskazałam na siebie i swoje przyjaciółki.
Spojrzałam na każdą z nich. Nadal stanowiły paczkę. Może nie minęło zbyt dużo czasu odkąd skończyły szkołę, ale widać było, że utrzymywały bliskie stosunki. Obawiałam się pytać o więcej wiedząc, że każda z nich stoi po tej samej stronie.
-Robiłyście coś złego? - przełknęłam ślinę ze zdenerwowania.
Suryeon wybuchła śmiechem i spojrzała na mnie tak jakbym miała żartować.
-To zależy co uważasz za zło - podniosła na mnie jedną brew. Czułam się jakby rzucała mi wyzwanie w zgadywanie tego co robiły - Robiłyśmy po prostu to co należało do naszych obowiązków i co miało ułatwić nam przetrwanie w tej budzie. Każdy zrobiłby to samo - wygodnie się rozsiadła.
Po jej zachowaniu wiedziałam, że nie podobało się jej to, że drążyłam temat. Nigdy nie zdradziłaby tego jak wykorzystywała swoją pozycję. Spodziewałam się samych najgorszych rzeczy. Wydawała się zbyt rozpieszczona.
-Nie miałyśmy żadnych wrogów. Czasem tylko dokuczałyśmy nauczycielom - stwierdziła spokojnym głosem i zamknęła na chwilę oczy.
-Gdyby tylko Jimin się nie wpieprzał, byłoby zajebiście - napomknęła Kyujin przez co jej przyjaciółka od razu się wyprostowała.
-Nie przypominaj mi o nim - zirytowała się szatynka - niech spali się w piekle.
Od razu wyczułam, że działał jej na nerwy. Nie wiedziałam tylko jak mógł być powiązany ze szkołą skoro do niej nie chodził w tym samym czasie co my.
-Jimin nie chodził do tej samej szkoły co my, prawda? - mówiłam to co kojarzyłam. Byłam pewna jedynie tego, że Jungkook uczęszczał do tej samej szkoły, choć był starszy.
-Nie, ale ciągle tu przychodził, bo z tobą chodził - fuknęła złością.
-Nie przepadała za nim - dodała Yena dla wyjaśnienia sprawy.
-Dlaczego? - spojrzałam na nią.
-Bo ciągle wtrącał się w nie swoje sprawy - warknęła szatynka.
Yena skończyła nakładać maseczkę, tak samo jak jej koleżanka. Nie mogłam ukryć tego, że jej złość sprawiała mi radość, co mi się zdawało, że zauważyła.
-Nie to co Jungkook - wzdychnęła zupełnie jakby mówiła o kimś kogo uwielbia. Od razu się pobudziłam.
-Racja - przytaknęła Kyujin - Jungkook to inna liga.
Westchnęłam i przewróciłam oczami. Teraz był moment na debatę o nim. Wiedziałam, że do niego wzdycha, ale nie musiała mówić tego na głos.
-Wszystkie dziewczyny zawieszały na nim oko - chwaliła się - Często przychodził do mnie i mówił, żebym się pozbyła tych, które go nękały.
Stawiała siebie w świetle wybawicielki. Robiło mi się niedobrze na tę myśl. Nie chciało mi się wierzyć w to co mówiła.
-Skutecznie to robiłaś - stwierdziłam - i tak skończył ze mną.
Zauważyłam jak Yena powstrzymywała się od uśmiechu. Jej prawa powieka drgnęła. Wiedziałam, że ją zdenerwowałam. Przynajmniej tak mogłam się odpłacić za to, że próbowała uwieść mi chłopaka.
-Skoro tak wybrał - powiedziała od niechcenia i poddała się - Przyniesiesz cukier z kuchni? - zwróciła się do mnie.
Wstałam jednocześnie ciesząc się, że utarłam jej nosa. Poszłam do kuchni, która była w zasięgu mojego wzroku. Gdy tylko do niej weszłam, usłyszałam za sobą trzask drzwi.
-Na serio.. - powiedziałam do siebie.
Nic nie mogłam poradzić na to, że zamknięte drzwi wywołały we mnie niepokój. Od razu podeszłam do nich i chwyciłam za klamkę.
-Zamknięte.. - szepnęłam.
Szarpnęłam jeszcze raz, ale drzwi ani drgnęły. Zrobiło mi się gorąco i zaczęłam się pocić.
-To nie jest śmieszne - uniosłam głos, by mnie usłyszały - Otwórzcie - uderzyłam w drzwi.
Pchnęłam je, ale to nic nie dało. Wyraźnie blokowało je coś ciężkiego, albo ktoś. Zaczęłam się pocić ze zdenerwowania.
-Dziewczyny - powtórzyłam, bo żadna z nich nie odpowiadała. Robiły to specjalnie bym się bała.
Westchnęłam ciężko i odeszłam na kilka kroków. Chciałam już wrócić do domu. Nie podobało mi się to co zrobiły.
Po kilku sekundach drzwi drgnęły. Podeszłam do nich mając nadzieję, że będę mogła je otworzyć i się nie myliłam. Postawiłam dwa kroki do przodu, a coś dużego spadło mi na głowę.
Usłyszałam głośne śmiechy. Dudniło mi w głowie. Wszystko było mokre. Nie wiedziałam co się stało. Zdjęłam z głowy jak się okazało wiadro. Przetarłam oczy, bo nic nie widziałam.
Spojrzałam na dłonie, były całe czerwone. Śmiechy nasiliły się i odbijały się w mojej głowie. Stałam w szoku, gdy mój puls przyspieszył. Oddychałam głośno i nie mogłam się uspokoić.
-T/I to tylko żart - podeszłam do mnie Suryeon z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
Nie potrafiłam kontrolować swojego oddechu, ani złości gdy zobaczyłam jej parszywą twarz. Rzuciłam wiadro pod jej nogi i za jednym zamachem uderzyłam ją w twarz.
-Suka - wysyczałam.
Dziewczyna złapała się za policzek, na którym odbiła sie farba w kształcie mojej dłoni. Była w szoku dlatego szybko ją odepchnęłam i poszłam do łazienki. Usłyszałam tylko przejęty głos Kyujin i to, że do niej podbiegła.
Stanęłam przed umywalką i zaczęłam przemywać twarz. Farba była wszędzie. Na mojej twarzy, rękach, ubraniach i nawet częściowo pod nimi. Byłam sfrustrowana, bo źle się zmywała.
-T/I nic ci nie jest? - w drzwiach pojawiła się Yena.
Nie miałam ochoty na żadne rozmowy. Zrzuciłam z siebie piżamę nie zwracając uwagi na to, że mi się przyglądała i założyłam poprzednie ubrania. Nie byłam w stanie zmyć z siebie wszystkiego.
-Zostaw mnie - warknęłam i wyszłam z łazienki.
Obie gdzieś zniknęły, dlatego szybko zabrałam wszystkie rzeczy i udałam się do wyjścia. Założyłam kurtkę, buty i otworzyłam drzwi na klatkę schodową.
-SZMATA! - pociągnęła mnie za włosy.
Zdezorientowana wycofałam się z mieszkania i próbowałam się uwolnić. Jej wyrapiaste oczy patrzyły na mnie, tak jakby miał to być mój ostatni widok.
Pociągnęłam ją za sobą i walnęłam o barierkę. Dopiero wtedy puściła moje włosy. Spojrzała na mnie z nienawiścią, a ja odsunęłam się od niej.
-Wariatka - powiedziałam na ciężkim wydechu.
-Pożałujesz wszystkiego co dzisiaj zrobiłaś - powiedziała przez zaciśnięte zęby. Jej włosy były rozczochrane i wchodziły jej na twarz.
-Wzajemnie - warknęłam i obróciłam się na pięcie. Chciałam jak najszybciej stąd odejść.
Zbliżyłam się do schodów. Adrenalina dodawała mi sił. Nie spodziewałam się tego, że mnie popchnie. Sturlałam się po schodach.
Przez chwilę miałam czarno przed oczami. Gdy to minęło, jedyne co widziałam to kawałek światła wypadający z mieszkania i jej twarz, która wzbudziła dreszcze na moim ciele.
-Nie zasługujesz na niego! - pisnęła w moją stronę.
Jej krzyk sprawił, że obie dziewczyny wyłoniły się z mieszkania. Suryeon od razu zagroziła im drogę ręką, by nawet nie próbowały zejść na dół i mi pomóc.
-Nie zasługujesz nawet na to by zdechnąć - powiedziała i splunęła na schody.
Patrzyłam na nią z twarzą na podłodze. Chciałam by już sobie poszła, by dała mi spokój. Nie czułam nic i nie chciałam się ruszać, gdy na mnie patrzyła.
Minęło kilka sekund zanim wróciła do siebie. Drzwi zamknęły się, a na klatce schodowej zapanowała ciemność. Westchnęłam ciężko i podarłam się na rękach. Nic jeszcze do mnie nie dochodziło.
Wstałam, bo nie czułam za wiele. Zeszłam powoli na dół. Na szczęście klatka była dość wąska, więc nie spadłam z zbyt dużej wysokości. Można powiedzieć, że nadal byłam w szoku.
Poszłam na najbliższy przystanek autobusowy. Znalazłam rozkład i szynobus, który mógł mnie zabrać jak najbliżej domu. Nie myślałam o niczym innym niż tym jak bardzo chcę się teraz tam znaleźć.
Po kilkunastu minutach byłam już pod domem. Moja klatka piersiowa paliła mnie przez dystans jaki przeszłam. Zaczęła boleć mnie noga i reszta ciała.
Otworzyłam dom i szczelnie go zamknęłam. Ta wariatka była zdolna do wszystkiego. Usiadłam na kanapie, bo byłam zmęczona. Moim oświetleniem był księżyc, który wpadał przez drzwi tarasowe. Nagle kropla krwi spadła na moją dłoń.
Wytarłam nos, z którego leciała krew. Popatrzyłam na moje dłonie i głęboko westchnęłam. Łzy zebrały się w moich oczach. Przygryzłam wargę, gdy popłynęły po moich policzkach.
Nie płakałam przez to, że coś mnie bolało, czy przez to co się stało. Bolało jedynie to, że nie widział jak fałszywa jest, że zostawiał mnie dla niej. Przez nią się kłóciliśmy. Nie wierzył w to co mówiłam. Nawet teraz byłam sama. Chciałam mieć przy sobie kogoś bliskiego.
Nie chciałam go stracić.
***
Dzień dobry?
Cześć 👋
Co tam u was?
Jest tu ktoś jeszcze?
Mam pisać dalsze rozdziały czy już wszyscy umarli?
Docenię każdą oznakę życia
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top