83
Pov T/I
Patrzyłam w sufit, gdy myślałam o tym co się stało. Cisza była dla mnie ukojeniem, wiedząc co działo się za drzwiami sali. Czekałam będąc spokojną.
Myślałam o tym co powiedzieć, gdy zjawi się Jungkook. Będzie pytał o to co się stało. Jak się czuję.. może powinnam zebrać się na odwagę i powiedzieć mu co się dzieje naprawdę.
Wiedziałam, że nie będę mogła ukrywać tego wiecznie. Jednak trudniej było mi o tym rozmawiać niż myślałam wcześniej.
Drzwi otworzyły się. Do środka wszedł lekarz. Usiadłam wiedząc, że ma mi coś ważnego do przekazania.
-Proszę nie wstawać - oznajmił i spojrzał na papiery, które miał przed sobą.
Westchnęłam czując ból w kręgosłupie. Byłam gotowa na to co chciał mi powiedzieć.
-Pani stan jest już stabilny, więc nie ma powodu do zmartwień. To było omdlenie spowodowane Pani chorobą - wyjaśnił.
-Jest aż tak źle? - wypsnęło mi się z ust.
-Na chwilę obecną nie. Takie przypadki zdarzają się rzadko. Można powiedzieć, że w porównaniu do innych pacjentów, Pani organizm znosi ciąże całkiem dobrze. Jednak nie mogę przewidzieć tego w jakim będzie Pani stanie za miesiąc albo dwa - przełożył kartkę - Choroba postępuję i będzie tylko co raz gorzej - dodał.
Skinęłam głową na znak zrozumienia. Nie wiedziałam co mam dopowiedzieć. Wiedziałam na co się piszę, ale czym dłużej tkwiłam w tym stanie tym coraz mniej byłam gotowa na to co mogło się wydarzyć.
-Zgaduję, że chciałaby Pani dotrwać do rozwiązania i szczęśliwie urodzić. Dlatego również nie przerwała Pani ciąży - mówił poważnym głosem.
Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie. Czy byłam gotowa na cokolwiek o czym mówił? Czy szłam przed siebie z opaską na oczach i wiarą, że wszystko się ułoży? Czułam się w tym samotnie choć miałam obok siebie Jungkooka.
-Zapisałem mocniejsze leki. Powinna Pani poczuć różnicę - wpatrywał się we mnie - Zostanie Pani na obserwacji i jeśli wszystko będzie w porządku jutro dostaniesz wypis.
Potwierdziłam głową, a w tym samym momencie otworzyły się drzwi. Jungkook zajrzał do środka przez szparę.
-Mogę wejść? - zapytał grzecznie.
-Proszę - odpowiedział mu lekarz - Tak czy inaczej wszystko w porządku. Proszę odpoczywać - skinął do nas głową i poszedł w kierunku wyjścia.
Lekarz nie zdążył całkiem wyjść, gdy zostałam złapana w ramiona. Moje usta były tuż przy jego ramieniu. Ręce zamknięte w jego uścisku, nie pozwalały mi go objąć. Ukradkiem spoglądałam na niego czekając aż coś powie. Cieszyłam się, że przyszedł.
-Wiem, że jestem dość mała, ale nie musisz mnie tak mocno ściskać. Nigdzie nie ucieknę - zażartowałam czując to jak jego dłonie drżały.
-Przestraszyłem się - powiedział na nierównym oddechu i lekko mnie puścił żeby móc spojrzeć na mnie. Spotkałam się z jego oczami, w których mogłam dostrzec głównie strach.
-Już wszystko w porządku - powiedziałam ciepłym głosem żeby go trochę uspokoić.
-To dobrze - wyszeptał i przytulił mnie jeszcze mocniej.
Panująca cisza pozwalała mi na zauważenie każdego szczegółu. Nie wiedziałam co go tak mocno przestraszyło, ale był to powód dlaczego nie chciał mnie tak szybko puścić. Oparłam głowę na jego ramieniu. Jego oddech uciekał wzdłuż mojej szyi.
Ciężka atmosfera opadła na moje ramiona. Byliśmy w szpitalu może był to dobry moment na wyznanie mu tego co powiedział lekarz i to co ukrywałam. Patrzyłam na drzwi, czując jak moje serce przyspiesza. Denerwowałam się na samą myśl o tym co zrobi gdy się dowie.
-Jungkook.. - wyszeptałam. Moje gardło zaczęło się zaciskać.
-Co? - mruknął w odpowiedzi.
Przez moją głowę przechodziło mnóstwo myśli. Jak miałam mu wszystko wyjaśnić bez robienia z siebie kłamcy?
Puścił mnie i odsunął się. Gdy tylko na mnie spojrzał jego wyraz twarzy się zmienił.
-Co to jest? - podniósł na mnie brew i zrobił śmieszną minę - Chcesz mi coś powiedzieć?
Skinęłam głową i lekko się uśmiechnęłam. Próbował mnie rozśmieszyć swoim zachowaniem. Jego ręce odnalazły moje i okryły ciepłem. Spojrzałam na nie, wciąż rozmyślając nad odpowiedzią.
-Więc czekam - dodał cicho.
Czułam jego spojrzenie na sobie. Ręce zaczęły mi się pocić. Uderzył we mnie nagły przypływ ciepła. Przygryzłam wargę, gdy zbierałam się na odwagę.
Czułam, że jest to jedyna szansa na powiedzenie mu o wszystkim i wytłumaczenie. Obawiałam się, że może się na mnie zezłościć. Wyjść i nie wrócić.
Złamię jego zaufanie. Co jeśli odejdzie? Kto chciałby być z śmiertelnie chorą osobą. Zawiodę go. Nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
Wszystkie negatywne myśli powstrzymywały mnie przed otworzeniem ust. Nie chciałam być dla niego ciężarem. Wiedziałam, że mnie kocha, ale wciąż nie mogłam powstrzymać się od wątpliwości.
Co jeśli mnie znienawidzi?
Przełknęłam ślinę, zupełnie jakbym połykała te słowa. W końcu pozwalając prawdzie uderzyć mnie w twarz. Wszystko kręciło się wokół kłamstwa, a ja byłam największym kłamcą ze wszystkich. Bałam się przeciąć nić, która łączyła wszystko w całość. Nić, która pozwoliła mi na dalsze kłamstwa bez wpadnięcia.
-To coś złego? - zapytał cichym głosem. Być może zbyt długo kazałam mu czekać.
Złego? Nie wiem. Może to ja jestem zła. To przeze mnie będzie jeszcze gorzej.
-Nie pchajcie się. Zaczekajmy aż skończą.
-Co mają tam robić? Pewnie tylko rozmawiają.
-Nie wiadomo czy skończą do wieczora. Nie chcę tyle czekać.
Drzwi otworzyły się, a do środka weszła dobrze znana mi trójka. Dobrze słyszeliśmy ich rozmowę dlatego nie było to tak nagłe. Podniosłam wzrok żeby na nich spojrzeć. Jungkook nie zwracał na nich uwagi.
-Jak się czujesz? - zapytał ciepłym głosem Namjoon.
-Dobrze - odpowiedziałam lekko trzęsącym się głosem - Skąd wiedzieliście, że tu jestem? - zapytałam z ciekawości.
Ręka Jungkooka zacisnęła się powodując, że na niego spojrzałam. Jego wyraz twarzy i sposób w jaki patrzył przesyłał mi jednoznaczną wiadomość, że jeszcze wrócimy do tej rozmowy. Nie potrafiłam się z nim kłócić. Musiałam do tego czasu przygotować się na najgorsze.
-Tae nam powiedział - wyjaśnił Jin.
-Gdzie on jest? - zapytałam bo nie było go z nimi.
-Miał coś ważnego do załatwienia - wzruszył ramionami najstarszy. Prawdopodobnie nie znał szczegółów.
-Do mnie też dzwonił, ale po to żeby się dowiedzieć, który to szpital. Suryeon uprzedziła go - powiedział Jungkook.
Spojrzałam na Suge. On zawsze wiedział co się dzieje. Nie wiedziałam dlaczego nie przyszedł. Może to moja wina? Próbuje mnie unikać?
-Ja też nic nie wiem - powiedział Suga widząc, że się mu przyglądam.
Westchnęłam ciężko. Nie chciałam niczego zepsuć tym pocałunkiem, a bardziej całusem. Nie wiedziałam, w co włożyć ręce i jak pozbierać myśli żeby wyjść z tego cało.
Pov Taehyung
Pocierałem palcami o siebie nie wiedząc gdzie je włożyć. Zachodzące słońce sprawiało, że docierało tu coraz mniej światła. Moje oczy były skupione na wąskim przejściu, w którym w końcu pojawił się cień sylwetki.
Zacisnąłem pięści, widząc jak ciemną sylwetka zbliża się. Odepchnąłem się od pobliskiej ściany i ruszyłem na niego chcąc dać mu nauczkę.
-POWIEDZIAŁEŚ, ŻE JUŻ NIGDY WIĘCEJ SIĘ DO NIEJ NIE ZBLIŻYSZ!!!
Wymierzyłem cios prosto w jego twarz. Zatoczył się do tyłu i złapał za obolałe miejsce. Nie spodziewał się, że go uderzę.
-ZŁAMAŁEŚ OBIETNICĘ!!
Popchnąłem go na tyle mocno, że uderzył plecami o ścianę. Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. Uderzyłem go kolejny raz.
Z jego nosa wyciekła krew. Jego suche wargi zaplamiły się na bordowo. Oczy zaciśnięte. Chciałem, żeby się wytłumaczył.
Sekundy czekania nic nie dawały. Był zamknięty w sobie co mnie jeszcze bardziej denerwowało.
-ZOSTAW JĄ W SPOKOJU!!
Szarpnąłem za jego bluzę i popchnąłem. Jego nogi splątały się ze sobą. Wyglądał tak jakby nie miał siły na utrzymanie się w pionie. Upadł na ziemię z głośnym hukiem.
Podszedłem do niego. Nie wiedziałem czy coś do niego docierało. Może ignorował mnie. Palące uczucie w mojej klatce piersiowej narastało, gdy mu się przyglądałem.
-PRZESTAŃ JĄ ŚLEDZIĆ!!
Kopnąłem go już nawet nie wiedząc gdzie trafiłem. Pojedynczy jęk opuścił jego usta. Schował twarz w brudną ziemię, kuląc się z bólu.
Przykucnąłem przy nim. Chwyciłem za materiał bluzy tuż przy jego szyi. Podniosłem jego głowę, która zwisała bezwładnie. Jego oczy były ledwo otwarte. Patrzył na mnie ze łzami. Nienawidziłem tego jak był uparty.
-Dlaczego musisz zawsze wszystko niszczyć?!! - zapytałem z żalem.
To była jego wina, że wszyscy się od niego odwrócili. To on wszystko zepsuł. Przez niego nasza przyjaźń rozpadała się.
Nie widziałem ani jednego sygnału tego, że żałuje. Jego pusty wyraz twarzy budził we mnie jeszcze większą złość. Nie chciał się zmienić. Nie akceptował swoich błędów. Nie chciał jej zostawić.
Wymierzyłem ostatni cios i puściłem go. Wstałem żeby się powstrzymać przed kolejnymi uderzeniami. Patrzyłem na niego z góry nie rozumiejąc go. Za każdym razem gdy go widziałem stawał się dla mnie kimś obcym. Nie potrafiłem dostrzec w nim już nic dobrego. Upadał na moich oczach, a ja nie chciałem już próbować mu pomóc.
Może.. może po prostu na to zasłużył..
Jego zwinięte ciało schowało się w moim cieniu. Blask słońca, który padał na jego twarz powoli znikał. Jego twarz była pokryta krwią i łzami. Gasł na moich oczach jak wypalająca się świeczka. Stworzył dla siebie koniec bo był to koniec naszej przyjaźni.
-Nikt już cię nie potrzebuje, więc przestań się wtrącać. Nie przychodź i nie dzwoń. Ja też nie będę tego robił - powiedziałem zimnym głosem, chodź w moich oczach zebrały się łzy.
Musiał zdać sobie sprawę z tego jak bardzo się mylił. Nie mogłem mu pomóc.
~*~
Jak myślicie Taehyung ma rację czy się myli?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top