70

Pov Taehyung

-Słyszałeś to? - zwróciłem uwagę na dźwięk silnika.

-Co? - Suga siedział na sąsiednim fotelu.

-Ktoś przyjechał - odwróciłem się do tyłu czekając, aż ktoś wejdzie.

-Może Jin wrócił ze sklepu - zasugerował.

Drzwi otworzyły się, ale nikt nic nie mówił. Nasłuchiwałem ruchy, bo ktoś ściągał buty. Czyżby to był..

Jimin?

Spojrzałem na Suge w zaskoczeniu i z powrotem odwróciłem się do starego kolegi. Jego włosy stały się kompletnie czarne i długie. Przemknął na schody po drodze spotykając się ze mną. Nie zareagował, tylko odwrócił wzrok i poszedł na górę.

-Jest taki dziwny - mruknąłem w zamyśleniu.

-Jakby wyszedł z buszu - dodał Suga.

-Czego on tu szuka? - ściągnąłem brwi.

-Raczej kogo - westchnął - wstydzi się spojrzeć nam w twarz po tym co zrobił. Na pewno nie zamierza tutaj wrócić, więc może mieć tylko jeden cel.

-Dobrze, że T/I tutaj nie ma - podsumowałem.

Słyszałem jak chodził po piętrze. Robił to szybko dlatego jego kroki były głośne. W końcu usłyszałem jak zbliżają się z powrotem do schodów. Patrzyłem na to jak schodzi na dół i zatrzymuje się przed wejściem do kuchni. W końcu odwrócił się do nas.

-Gdzie jest T/I?  - zapytał będąc trochę zdyszanym.

Spojrzałem na Suge, a on na mnie. Zastanawiałem się czy to dobry pomysł w ogóle odpowiadać mu na to pytanie. Jednak wciąż nie ma jej tu, więc nie powinno jej to zaszkodzić. Nie chciałem, żeby się do niej zbliżał.

-Wyprowadziła się - skrzyżowałem ręce.

-A Kookie?  - dopytywał.

-On też.

-To dobrze - szybko poszedł w kierunku wyjścia.

Spojrzałem na Suge, będąc trochę zaskoczonym.

-'To dobrze' - powtórzyłem w niedowierzaniu - Piorun go trzasnął? Dostał kijem w łeb? Od kiedy cieszy się z ich związku?

-Nie wiem, ale to dziwne.

Nagle trzasnęły drzwi, a w salonie kolejny raz pojawił się Jimin.

-Tae.. - odezwał się cichym głosem.

Chciał coś ode mnie. Stał jak na kazaniu i wyraźnie czekał na mnie. Wstałem z fotela i podszedłem do niego.

-Daj to T/I - wystawił do mnie pudełko, wielkości jego małej dłoni. Podniosłem brew widząc coś typu prezent. Odtrąciło to moje chęci do przekazania tego prezentu. Zabrałem go od niego.

-Co to jest? - byłem ciekawy.

-To.. - przygryzł wargę i uważnie przyglądał się pudełku - coś ważnego. Obiecaj, że jej to dasz.

Westchnąłem będąc trochę zirytowanym.

-Nie możesz jej po prostu zostawić? Nie dawaj jej żadnych prezentów i przestań przysyłać kwiaty. T/I ich nie chce - wystawiłem do niego prezent żeby go zabrał. Unikał mojego spojrzenia.

-Tak powiedziała? - mruknął pod nosem - To ostatni raz, przysięgam. Daj jej tylko to. Obiecuję, że jutro przyjdą już ostatnie kwiaty i już nigdy więcej nie będzie musiała mnie oglądać na oczy.

Westchnąłem i zabrałem pudełko z powrotem.

-Nie chcę żebyś ją nachodził - powiedziałem z grymasem.

-Już nigdy więcej mnie nie zobaczycie, obiecuję.

Skinąłem głową, a na jego twarzy pojawił się niewielki uśmiech. Odszedł w pośpiechu, a ja wróciłem na fotel, na którym wcześniej siedziałem.

-NAPRAWDĘ zamierzasz jej to dać, czy skłamałeś żeby sobie poszedł? - Suga oparł się na ręce.

-Nie sądzę, żeby Jimin był jej teraz szczególnie potrzebny. Powinna ułożyć sobie życie z Jungkookiem. Może za jakiś czas jej to oddam, gdy będzie bardziej gotowa na ponowne spotkanie się z nim.

-Mam nadzieję, że masz rację i że jej tak bardzo nie wkurzysz.

-Mam nadzieję, że przeżyję - zażartowałem i schowałem pudełko do kieszeni spodni.

~*~

Pov T/I

-Powiedziałaś mu?

-Jeszcze nie.

-Najpierw zadzwoń po karetkę

Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Słyszałam rozmowę dwóch kobiet, które wydawały się być zmartwione. Znowu otworzyłam oczy, czując się bezsilnie. Leżałam na zimnej podłodze i widziałam czyjeś nogi obok mojej twarzy. Nie rozumiałam co się dzieje.

-Obudziła się - poczułam rękę, która zabrała włosy z mojej twarzy.

-To dobrze, są w drodze. Pójdę po niego - słyszałam oddalające się kroki. 

Byłam pół przytomna i nie miałam na nic siły.

-Boli coś Panią? - kobieta odsunęła się do tyłu, dzięki czemu w końcu mogłam zobaczyć jej twarz.

Nic mnie nie bolało. Właściwie to czułam się jak po mocnym znieczuleniu.

-Co.. - dopiero teraz wzięłam głębszy oddech - się stało..?

-Jakiś mężczyzna próbował Panią uprowadzić. Na szczęście nasza ochrona zdołała go powstrzymać. Niestety udało mu się uciec.

Zamrugałam kilka razy podczas układania sobie wszystkiego w głowie. Westchnęłam, a z moich oczu pociekły łzy. Emocje z wcześniej uderzyły we mnie. Podparłam się na rękach i powoli usiadłam. Oparłam się o ścianę, a moja ręka znalazła się na brzuchu, który delikatnie zaczęłam głaskać. Miałam nadzieję, że nic złego się nie stało.

Dopiero teraz zaczęłam odczuwać ból po upadku i tył głowy, który pulsował. Zaczęłam głęboko oddychać, chcąc wrócić do siebie. Byłam jak półmartwa. 

Głośny i szybki stukot butów przyciągnął moją uwagę. Jungkook zbiegł po schodach i z przerażeniem na całej twarzy klęknął przy mnie.

-T/I, co ci się stało??! - jego ręce znalazły się na moich ramionach, gdy mnie oglądał - Skąd tyle krwi??

Przygryzłam wargę chcąc stłumić w sobie szloch.

-Nie wiem, przewróciłam się... a potem... - chciałam wyjaśnić mu wszystko, ale moje gardło zaciskało się jeszcze bardziej gdy tylko podejmowałam próbę - Cała podłoga była czerwona... ślizgałam się i dlatego.. - spojrzałam w jego przestraszone oczy, które mimo wszystko były skupione na moich i chciały wysłuchać tego co miałam do powiedzenia.

-Coś cię boli? - zapytał spokojniejszym głosem widząc, że jestem roztrzęsiona.

-Najbardziej głowa - mój głos łamał się pod wpływem emocji - Boję się, że mogło coś stać się dziecku, że nie uważałam wystarczająco i mogłam go uderzyć.. - wyznałam mu.

-Zaraz przyjedzie lekarz i się dowiemy. Wszystko będzie dobrze - uspokajał mnie - boli cię brzuch?

-Chyba... chyba nie, ale wciąż.. - stres brał nade mną górę.

Mocno chwycił moją dłoń. Jego ręce przez to zrobiły się czerwone.

-Nie bój się, jestem tu i już nic złego się nie stanie - patrzył mi prosto w oczy, gdy moje zachodziły łzami. 

Skinęłam głową na potwierdzenie, a łzy ściekły po moich policzkach. Niebiesko czerwone światła odbiły się po pomieszczeniu, wkrótce dwóch mężczyzn ubranych w kombinezony weszło do środka. Puścił moje ręce chcąc odejść i zrobić miejsce dla lekarza, ale moja ręka złapała jego szybciej niż mogłam o tym pomyśleć.

Spojrzał na mnie, próbując zrozumieć czemu go zatrzymałam. Przełknęłam ślinę, bo nie chciałam żeby złamał mi się głos.

-Zostań ze mną, proszę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top