7

Zrobiło się zimno. Wystarczająco, żeby poczuć komfort. Widziałam tylko czerwień. Coś oślepiało moje oczy, a później zniknęło. Ktoś płakał, głośno płakał. Rozrywało mi to wnętrzności.

Uderzenie. 

Coś mnie uderzyło i zmusiło do obudzenia się.

Hmm

Zasłonięte okno było na wprost mnie. Chroniło mnie przed światłem. Miałam przeczucie jakbym obudziła się z hibernacji. Moja dłoń była zdrętwiała. Miałam coś do niej przyczepionego, tak samo jak do palca.

Byłam w samej piżamie. Mnóstwo rzeczy było przyczepionych do mojego ciała. Ktoś ściskał moją dłoń. Widziałam czarną czuprynę pochyloną w dół.

Ktoś płakał.

Chciałam się odezwać, ale coś mnie powstrzymywało. Nie wiedziałam dlaczego płacze. Przyglądałam się mu w ciszy.

-Błagam..

Słyszałam jak coś szeptał pod nosem. Nie mogłam rozpoznać jego głosu.

-Nie odbieraj mi jej..

-Kogo? - instynktownie zapytałam.

Jego głowa uniosła się. Jego twarz napotkała mój wzrok. W tym momencie żałowałam, że w ogóle się odezwałam. Spojrzał na mnie z czerwonymi, podkrążonymi oczami.

Sekundę później wylało się z nich jeszcze więcej łez. Nie rozumiałam dlaczego płakał.

-Obudziłaś się - uśmiechał się radośnie pomimo ściekających łez - Jak się czujesz? - wstał z niskiego siedzenia - Pójdę po lekarza, zaczekaj - puścił moją dłoń.

Szybko wybiegł z sali, pozostawiając mnie samą. Nie mogłam tak tutaj leżeć. Musiałam się stąd jakoś wydostać.

Zaczęłam zrywać wszystkie przyssawki i zdejmować cały sprzęt z siebie. Była tego masa, jednak robiłam to najszybciej jak umiałam. Po sali zaczął się roznosić pisk. Szybko wstałam z łóżka.

Czułam się bezsilna. Było mi ciężko stać na wyprostowanych nogach. Podeszłam do drzwi i rozejrzałam się po korytarzu. Gdzie nie gdzie szedł jakiś pacjent, ale to nie miało dla mnie większego znaczenia. Najważniejsze było to żeby żaden lekarz mnie nie zauważył.

Wymknęłam się z sali i szybko poszłam przed siebie. Korytarz był dłuższy niż się spodziewałam. Jasne kolory ścian wywoływały we mnie odrazę.

Dlaczego zawsze kończyłam w szpitalu?

Nim mogłam cokolwiek zrobić, ktoś wyszedł zza rogu ściany i wpadliśmy na siebie. Złapałam się za głowę, która dostała z łokcia.

-Oj.. Przepraszam.

Spojrzałam wyżej, żeby zobaczyć mężczyznę. Znajoma twarz od razu zaniepokoiła mnie.

Pchnęłam go lekko do tyłu, przez co wpadł na ścianę.

-Posłuchaj, musisz pomóc mi się stąd wydostać - wskazałam na niego palcem - Jimin zawsze mówił, że mogę Ci ufać więc nawet jeśli zszargałeś moje zaufanie to teraz dam ci drugą szansę - patrzyłam na jego usta, które z jakiegoś powodu zapadły się, a na podbródku powstały góry i doliny - Pomożesz mi? Nikt nie może się o tym dowiedzieć - patrzyłam na niego z pełną powagą.

Rozszerzył ramiona, przez co cofnęłam się odrobinkę do tyłu. To nic nie dało, bo szybko zamknął mnie w uścisku, który nie należał do tych lekkich.

-Taehyung, nie ma tutaj Jimina nawet jeśli chcesz go tym wkurzyć - wytknęłam pamiętając poprzednią sytuację - Nie mamy czasu, musimy uciekać.

Nie ruszył się nawet na krok. Czułam jego ciepły oddech na szyi.
Oddychał bardzo nierówno.

-Myślałem, że już z tego nie wyjdziesz - jego głos drżał.

-Taehyung, przecież nic mi nie jest. Nie płacz..

Jego dłoń potarła tył mojej głowy, a zaraz po tym odsunął się.

-Spałaś przez dwa dni - dłonią starł łzy - lekarz mówił, że było źle. Nie mogliśmy nawet wejść do ciebie.

Rozejrzałam się na boki. Wiedziałam, że to nie najlepsze zachowanie, ale musiałam się pospieszyć.

-Taehyung, proszę, pomóż mi się stąd wydostać - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem - obiecuję, że nadrobimy wszystko później - chwyciłam go za rękę. On był moją jedyną pomocą.

-Dlaczego chcesz stąd uciec? - uspokoił się.

-Nie chcę mieć nic wspólnego z Jungkookiem. Chcę po prostu wrócić do Jimina, proszę..

Pokręcił głową.

-Musisz zostać. Jeszcze nie wyzdrowiałaś. Gorączka wciąż może wrócić. Nie możesz ryzykować.

-Taehyung, ja nie mogę tutaj zostać - próbowałam go przekonać.

-Nie chcę cię stracić, T/I..

Taehyung nie żartował w żadnym stopniu. Nie mogłam się zgodzić. Nie wytrzymałabym z Jungkookiem. Nie po tym wszystkim. Nie mogłam nawet spojrzeć mu w twarz bez rozpamiętywania. On był zły, dokładnie tak jak mówił Jimin i przekonałam się o tym na własnej skórze. Nie było w nim nic dobrego. Nie było niczego, co mogłoby zmienić moje zdanie o nim i nie było niczego co mogłoby mnie zatrzymać.

-Proszę nie mów nikomu...

Puściłam jego dłoń z zamiarem odejścia.

-Zrobię wszystko, żebyś została - zatrzymał mnie dłonią - Będę cię chronił, obiecuję. Nie pozwolę żeby ktokolwiek cię skrzywdził, więc zostań.. proszę.

Patrzyłam na niego w ciszy. Nie mogłam sobie wyobrazić mieszkania w jednym domu z tym potworem. W moim gardle pojawiła się gula.

-Jest trudno.. - przymknęłam oczy - jest mi trudno oddychać tym samym powietrzem co on. Nie wiesz jakie to uczucie, bać się drugiej osoby. Tak bardzo, że chcesz umrzeć.

-Możemy coś wymyślić.. Nie wiem dlaczego się go boisz. Jednak teraz ważniejsze dla mnie jest Twoje zdrowie - podszedł do mnie i stanął naprzeciwko mnie - Co ty na to żebyś zamieszkała z naszą szóstką? W domu zawsze ktoś jest, więc nie będziesz zostawiona sama sobie.

-Ale on też tam mieszka..

-Jeśli się go boisz, to uwierz mi że z nami będziesz bardziej bezpieczna.

Miał rację, ale miałam przeczucie że problemy nie zakończą się na tym. On nie odpuści i to jest najgorsze.

-Będę mogła widywać się z Jiminem?

-T/I.. jest coś o czym będziemy musieli porozmawiać. Jednak teraz musimy odłożyć to na bok. Wracajmy do sali. Na pewno zauważyli, że zniknęłaś i szukają cię.

-Obiecaj mi, że będę mogła się z nim jeszcze spotkać - nalegałam.

-Jeśli wszystko się ustabilizuje, to na pewno.

-Obiecujesz? - wystawiłam małego palca.

Popatrzył na niego i lekko westchnął.

-Obiecuję - złączył nasze palce - a teraz chodź.

Pociągnął mnie za rękę. Właśnie wtedy przypomniałam sobie o jednej rzeczy.

-Taehyung - zatrzymałam go - Nie chcę być dłużej w szpitalu, czy mogę się stąd wypisać?

-Dlaczego nie chcesz tutaj być? Powinnaś najpierw wyzdrowieć - był trochę zaskoczony.

-Mam złe wspomnienia, zrobisz to dla mnie? Nie czuję się już aż tak źle jak wcześniej - wytłumaczyłam.

-Dowiem się od lekarza i jeśli oceni dobrze sytuację to poproszę o wypis.

-Dziękuję.. jesteś najlepszy - uśmiechnęłam się do niego.

Jednak po chwili mój uśmiech zbladł. Jungkook uprzedził nas otwierając drzwi. Wyglądał na wściekłego. Schowałam się za plecami Taehyunga, chcąc uniknąć jego surowego wzroku.

-Gdzie byłaś, to znowu Jimin cię—

-Nie - przerwał mu - poszła tylko do łazienki.

Byłam wdzięczna, że mnie krył. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, gdy weszliśmy do środka sali. Czułam napiętą atmosferę.

-Widzę, że energii i pomysłów Panience nie brakuje - powiedział sarkastycznie lekarz - Szkoda tylko, że ucieczka się nie udała.

-Nie chciała uciec, po prostu poszła do łazienki - wtrącił się Jungkook.

-Hmm no tak.. - czułam że wcale nie wierzy w to co zostało powiedziane.

-Doktorze, czy byłaby możliwość wypisania jej? Jeśli wszystko jest w porządku?

-Co to za pomysł? - Jungkook nie mógł się powstrzymać. Bałam się patrzeć na to co działo się przede mną.

-Może zacznijmy najpierw od zmierzenia temperatury, a później pójdziemy i porozmawiamy. Proszę usiąść na łóżku.

Niechętnie puściłam dłoń Taehyunga i przemknęłam do łóżka. Przez cały czas się na mnie patrzył. Nie mogłam tego wytrzymać.

-Dlaczego jest Pani taka spięta? Proszę się rozluźnić - przyłożył mi do czoła termometr.

Zza białego fartucha lekarza zauważyłam, że ta dwójka zaczęła prowadzić rozmowę. Nie słyszałam, bo lekarz cały czas mówił coś do mnie i mi przeszkadzał w zrozumieniu ich.

-Hmm, więc który z panów idzie ze mną na pogadankę? - odwrócił się do nich.

-Ja pójdę - zgłosił się Taehyung. Byłam pewna, że uda mu się to.

Wyszedł razem z lekarzem, a ja zostałam sama z Jungkookiem. Wpatrywał się we mnie, a ja nie wiedziałam co zrobić.

-Czujesz się lepiej? Cieszę się że do nas wróciłaś.

Na jego twarzy pojawił się uśmiech, co mnie zaniepokoiło. Podszedł do taboretu i przysunął go do łóżka. Usiadł obok mnie.

-Taehyung powiedział mi, że chcesz zamieszkać z pozostałymi członkami. Jak to widzisz?

Czekał na moją odpowiedź, ale nie otworzyłam nawet ust przez co zapanowała cisza.

-Nie będę kłamał, wolałbym żebyśmy mieszkali tak jak wcześniej. To znaczy we dwójkę. Wiem, że to byłoby trudne na początku ale później byś się przyzwyczaiła..

Skanował mnie wzrokiem.
Nie ważne co powiedział, nie potrafiłam być z nim sam na sam.

-Oczywiście rozumiem, że chcesz zamieszkać w dormie.. Zrobimy jak zechcesz. Pewnie mnie nie znasz, dlatego chcę żebyśmy mieli szansę poznać się na nowo. Jednocześnie nie chcę, żeby ktoś mi cię wykradał. Chciałbym wrócić do tego co było przed wypadkiem. Chcę żebyś sobie chociaż trochę przypomniała o nas. Trudno jest zaczynać od zera - mówił spokojnie.

-Znam cię - powiedziałam cicho.

-Naprawdę? - ucieszył się - Mam tylko nadzieję, że nie masz na myśli wszystkich kłamst, które powiedział ci Jimin.

-To nie były kłamstwa - zwróciłam mu uwagę.

Pokazałeś mi to.

-Powiesz mi, co o mnie wiesz? Jestem ciekawy.

-Nie - powstrzymywałam się przed myśleniem od wszystkich zdarzeniach - Nie mogę Ci powiedzieć - spuściłam wzrok.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top