69
Ściskałam ręce ze zdenerwowania, a mój kciuk intensywnie zdrapywał naskórek z sąsiadującego palca. Próbowałam przeklinać go w myślach, ale były one w zbyt dużym nieładzie. Bałam się tego co wymyślił. Nie odzywał się do mnie przez cały dzień przez co się złościłam.
Dusiłam całe zdenerwowanie w sobie nie mogąc go uwolnić. Niespokojnie chodziłam po salonie czekając, aż przyjedzie. Dochodziła godzina spotkania dlatego byłam pewna, że się zjawi. To miała być nasza pierwsza wspólna kolacja. Nie wiedziałam czego się po nim spodziewać.
-Pan Jeon już przyjechał - oznajmiła kobieta z kuchni.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Stać, czekać aż wejdzie czy wyjść od razu i nie zwlekać.
Nie mogąc wytrzymać stresu szybko wyszłam mu naprzeciw. Stanęłam jak wryta i pchnęłam drzwi za sobą. Moje oczy zatrzymały się na nim, gdy poprawiał zegarek na ręce.
Ale czemu założył garnitur?
Obawiałam się że może zadać mi niewygodne pytanie. Po chwili podniósł wzrok i spotkaliśmy się oczami. Jego zamyślenie zniknęło, a w zamian kącik jego ust uniósł się formując niewielki uśmiech. Rozłożył lekko ręce chcąc mnie przytulić. Jednak ja wystawiłam swoją na wprost siebie i zatrzymałam go.
-Myślisz, że to w porządku pojawiać się przede mną po całym dniu ignorowania moich telefonów? - trzymałam rękę na jego klatce piersiowej.
-Przepraszam, nie zauważyłem - jego spojrzenie złagodniało. Chwycił za moją dłoń i schował ją w swojej powoli opuszczając ją w dół.
Jednak to nie powstrzymało mnie przed uderzeniem go w ramię. Nie potrafił pohamować swojego śmiechu.
-Myślisz, że to zabawne? - patrzyłam w górę, prosto na jego wesołą twarz.
-Nie - odpowiedział cicho, żeby uśpić moją czujność.
W sekundę przyciągnął mnie do siebie, a jego usta znalazły się na mojej skroni. Westchnęłam na jego zachowanie i również go przytuliłam.
-Czekałam na ciebie cały dzień - powiedziałam w żalu.
-Nie powiedziała ci o tym, że miałem spotkanie? - mruknął w odpowiedzi.
-Powiedziała, ale to nie wystarczyło..
Jego ręka potarła moje plecy zanim mnie puścił. Chwycił moją rękę i lekko się pochylił.
-Chodźmy - złapał ze mną kontakt wzrokowy zanim pociągnął mnie za sobą.
Nie mogłam nic na to poradzić, że mnie oczarowywał takim zachowaniem. Dopiero po chwili zauważyłam, że przyjechał innym autem. Otworzyłam szeroko oczy.
-Zaczekaj - zatrzymałam się. Spojrzał na mnie nie rozumiejąc dlaczego stanęliśmy - Oszalałeś.. - przygryzłam wargę - Nie musiałeś wynajmować limuzyny tylko po to żeby zabrać mnie na randkę! - nie mogłam się powstrzymać.
-Nie bądź zła - jęknął prosząc żebym przestała - chciałem zrobić ci niespodziankę - przechylił głowę na bok chcąc mnie przekonać.
Otworzył drzwi chcąc żebym wsiadła do środka. Posłałam mu spojrzenie i usiadłam na siedzeniu. Wiedziałam że starał się być jak najlepszym, ale to sprawiało że ja coraz bardziej byłam zestresowana.
Kolorowe ledy oświetlały wnętrze co ładnie wyglądało. Jednak przez to czułam się jak w jakimś pudle. Jungkook usiadł obok mnie, co wcale nie polepszyło sytuacji. Jego ręka znalazła się na moim ramieniu przez co utknęłam blisko niego, a on bez zwlekania przytulił mnie do siebie. Dopiero wtedy samochód ruszył.
-Jungkook.. - szepnęłam chcąc żeby zwrócił na mnie swoją uwagę.
-Mów do mnie Kookie, proszę - spojrzał na mnie. Skinęłam głową na potwierdzenie.
-Nie wiem czy to dobrze, że ta kobieta została sama w naszym domu.. - napomknęłam nie będąc do niej przekonaną.
-Nigdy niczego nie ukradła jeśli to masz na myśli - był gotowy ją bronić.
-To znaczy, że bywała u nas już wcześniej? - myśląc o tym, nie zadawała mi dużo pytań tylko wykonywała sprawnie swoją pracę.
-Tak i szczerze zastanawiałem się czy nie powinna zostać na stałe. Co o tym myślisz? Pomagała by Ci, zwłaszcza teraz byłoby ci lżej. Nie powinnaś się przemęczać. Nawet lekarz tak powiedział.
Słuchałam go nie wiedząc co o tym myśleć. Nie spodziewałam się takiej propozycji. Myśląc głębiej może miał trochę racji.
-Mogłeś powiedzieć mi, że jest w domu zanim wyszedłeś. Teraz nie wiem co ci powiedzieć. Nigdy wcześniej nie miałam nikogo kto by mi pomagał w ten sposób - wyjaśniłam.
-Czyli dasz jej szansę? - ucieszył się z tego, że mu nie odmówiłam.
-Skoro jej ufasz to ja też spróbuję.
Jego ręka prześlizgnęła się po moją. Splótł nasze palce ze sobą i w geście podziękowania ucałował ją. Nie potrafiłam się dłużej na niego złościć.
-Chciałem obudzić się obok ciebie i zobaczyć twój uśmiech jako pierwszy. Przepraszam, że zostawiłem cię samą. Pewnie inaczej to sobie wyobrażałaś.
-To musiało być coś ważnego skoro wyszedłeś tak wcześnie - stwierdziłam.
Potwierdził głową, a samochód zatrzymał się.
-Jesteśmy na miejscu - wyjrzał przez okno zanim mnie puścił.
Wysiadł jako pierwszy i podał mi rękę gdy robiłam to samo. Odgrywał rolę dżentelmena najlepiej jak umiał.
-Powiedz mi, że limuzyna to był twój najlepszy i najdroższy pomysł na ten wieczór - patrzyłam na duży budynek restauracji.
-Nie mogę cię okłamać - szepnął mi do ucha przez co przeszły mnie ciarki.
Miał ze mnie ubaw, gdy ja nie czułam się z tym zbyt dobrze. Nie chcąc już dłużej narzekać poszłam w kierunku drzwi, które od razu mi otworzył. Gdy tylko postawiłam swoje stopy w środku od razu chciałam stamtąd wyjść.
-Czemu kazałeś to zrobić służbie? - odwróciłam się do niego.
-Żeby było romantycznie - uśmiechnął się niewinnie - idź tą drogą, będę za tobą.
Odwróciłam się jeszcze raz. Moje oczy skanowały ścieżkę wysypaną płatkami róż. Poszedł na całość, a była to nasza pierwsza oficjalna randka. To sprawiło że obawiałam się co wymyśli na kolejne.
Moje oczy wybadały kelnerów przyglądających się nam. Skinęli głowami gdy zauważyli, że się na nich patrzę. Powoli poszłam usypaną ścieżką. Zdawało się że byliśmy jedynymi klientami.
-Nie zrobiłeś tego o czym myślę, prawda? - zapytałam bojąc się pozytywnej odpowiedzi. Stanęłam na pierwszym schodku i kontynuowałam przechadzkę.
-To znaczy? - podążał za mną krok w krok.
-Zarezerwowałeś całą restaurację na dzisiejszy wieczór - skręciło mnie w żołądku gdy powiedziałam to na głos.
-Wiesz.. nie mogę zaprzeczyć, ale po prostu nie chciałem żeby ktokolwiek nam przeszkadzał - wytłumaczył.
-Nie rób tego nigdy więcej, dobrze? Nie mogę sobie nawet wyobrazić ile pieniędzy na to wydałeś..
-Nie licz wszystkiego w pieniądzach. Po prostu chciałem spędzić z tobą miły wieczór. Nieważne ile będzie mnie to kosztować nic nie jest warte tyle co ty.
Jego słowa wywołały niewielki uśmiech na mojej twarzy. Schlebiał mi, a ja nie mogłam powstrzymać się przed zarumienieniem.
-Naprawdę oszalałeś - rzuciłam nie chcąc żeby odkrył moje zawstydzenie.
Droga poprowadziła nas na duży balkon. Stało tu dużo różnorodnych lamp, które na razie były wyłączone ponieważ słońce jeszcze nie zaszło. Natomiast bliżej balustrad stał dwuosobowy stolik. Zrozumiałam że było to miejsce gdzie będziemy siedzieć.
-Idź się rozejrzeć, ja zaraz wrócę - szepnął i dał mi szybkiego całusa w policzek. Nim mogłam cokolwiek zrobić już go nie było.
Byłam zaskoczona i jednocześnie zmieszana. Powoli podeszłam do balustrady omijając po drodze ozdobiony stolik. Dotknęłam zimnej powierzchni, gdy moje oczy badały każdy kolor pojawiający się na niebie. Zrobiło się bardzo ładnie, bo słońce miało zaraz zajść.
Nie była to najcieplejsza pora roku. Jednak było mi ciepło i miałam nadzieję że będzie tak przez długi czas. Wzięłam głęboki oddech bo zmęczyłam się samym wchodzeniem tutaj. Coraz częściej się męczyłam najprostszymi czynnościami.
-T/I..
Usłyszałam jego cichy głos, więc od razu na niego spojrzałam. Myślałam, że zniknie na dłużej, ale nie minęła nawet minuta gdy był z powrotem.
-To dla ciebie - wyciągnął zza pleców bukiet róż.
Patrzyłam na niego przez moment. Jego oczy wręcz tryskały szczęściem. Wzięłam od niego bukiet i od razu powąchałam.
-Dziękuję, są piękne - powiedziałam z uśmiechem.
Ten miły moment został przerwany, gdy jasne światło flesza oślepiło moje oczy. Spojrzałam za jego plecy, zauważając tam fotografa.
-Po co nam fotograf? - zapytałam będąc trochę skrępowaną.
-Będziemy mieli pamiątkę - oznajmił - zamówiłem też jedzenie, więc niedługo powinni je podać. Mam nadzieję, że jesteś głodna.
-Nie mogłam nic przełknąć bo się denerwowałam - odsunęłam bukiet od twarzy.
Uśmiechnął się lekko i zatopił spojrzenie w moich oczach. Zamyślił się na dłuższą chwilę przez co na mojej twarzy kolejny już raz pojawił się rumieniec.
-Więc co zamówiłeś? - przerwałam panującą ciszę. Jakby się obudził zamrugał, a w jego oczach pojawiły się znikome łzy.
-Zwykłą zupę.. - wodził spojrzeniem po mojej twarzy - pomyślałem o tym żeby zrobić ci taką 'wycieczkę' po naszych ulubionych daniach. Dlatego każde danie będzie niespodzianką.
-Skąd ty masz takie pomysły? - byłam zdziwiona na to jak był przygotowany.
-Po prostu chcę, żebyś dobrze zapamiętała ten wieczór. Podoba Ci się tu?
Skinęłam głową. Zza niego zauważyłam kelnera, który szedł z pierwszym daniem.
-Chodź, bo wystygnie - złapałam go za rękę i pociągnęłam w kierunku stolika.
Usłyszałam ciche 'Smacznego' od kelnera, który zniknął tak szybko jak się pojawił. Jungkook odsunął mi krzesło i gdy na nim usiadłam, przysunął.
-Możesz włożyć kwiaty tutaj - zabrał ze stolika wazon i mi go podsunął. Zostawiłam w nim bukiet, a on postawił go na stoliku. Dopiero wtedy usiadł naprzeciwko mnie.
-Smacznego - powiedzieliśmy do siebie nawzajem.
Przyjrzałam się zupie, która miała zielony odcień. Wzięłam trochę na spróbowanie i nie była wcale taka zła.
Jednak nie mogłam skupić się na zupie, bo usłyszałam jak jego telefon się odzywa. On zdawał się nie zwracać na to uwagi.
-Ktoś do ciebie dzwoni - poinformowałam go.
Sięgnął ręką do kieszeni marynarki i wyciągnął urządzenie. Spojrzał na ekran i ostatecznie z powrotem go schował.
-Nie odbierzesz? - zapytałam i kontynuowałam jedzenie posiłku.
-To nic ważnego - westchnął i wrócił do jedzenia.
Jednak znowu słyszałam ten sam dźwięk. Starał się nie zwracać na to uwagi, a mi wciąż to przeszkadzało przez co nie mogłam jeść.
-Idź i odbierz, zaczekam - dałam mu znak, że to będzie w porządku.
Skinął głową i wstał od stolika. Wszedł do środka budynku zostawiając mnie na chwilę samą. Jednak mój telefon również zaczął dzwonić. Korzystając z wolnej chwili wyciągnęłam go, żeby odebrać.
Był to numer którego nie miałam zapisanego. Mimo to nacisnęłam zieloną słuchawkę, myśląc że może być to ktoś znajomy.
-Halo? - odezwałam się jako pierwsza.
Oczekiwałam, że ktoś mi odpowie jednak słyszałam tylko ciszę.
-Jest tam ktoś? - zapytałam będąc zaniepokojoną.
Czekałam do samego końca, aż ktoś zamieni głos. Usłyszałam jeden sygnał, a później już nic. Gdy odsunęłam telefon od ucha, było już po rozmowie.
Odłożyłam go na stolik czując niepokój. Zaczęłam tłumaczyć sobie, że to musiała być pomyłka. Rozglądałam się po otoczeniu chcąc uspokoić siebie, a zarazem znaleźć sensowne rozwiązanie na to co się stało.
Minęło kilka minut zanim zobaczyłam Jungkooka wychodzącego ze środka. Od razu schował telefon do marynarki i usiadł naprzeciwko mnie.
-Przepraszam - odchrząknął i chwycił za łyżkę, chcąc kontynuować posiłek. Zrobiłam to samo co on.
-Kto dzwonił? - zapytałam bez namysłu.
-Z firmy - odpowiedział krótko, nie chcąc ujawniać niczego więcej.
Przełknęłam zupę i zaakceptowałam to. W ciszy spożywaliśmy posiłek. Mój dobry humor zdawał się ulatniać, a zamiast niego pojawiało się zamyślenie.
Po chwili do moich uszu dobiegł dźwięk spokojnej muzyki. Miało być romantycznie, ale chwilowo wydarzenie z wcześniej gdzieś to przyćmiło.
Odłożyłam łyżkę i oparłam się chcąc się rozluźnić. Jednak miałam wrażenie, że moje ciało było jeszcze bardziej spięte. Złączyłam ręce ze sobą próbując znaleźć temat do rozmowy. Jednak moja uwaga co chwilę była przyciągana przez muzykę.
-Podoba Ci się tu? - przerwał spokojną atmosferę.
-Tak, jest bardzo ładnie - rozglądałam się. Słońce zdawało się już praktycznie zajść, a jasne lampy zostały zapalone. Świeca stojąca na stoliku również była zapalona - postarałeś się.. - dodałam po chwili.
Niewielki uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Przyszedł kelner, który zabrał puste już talerze. Natomiast w naszych lampkach pojawił się napój.
-Daj rękę - nagle położył swoją na stoliku. Przyglądając się mu uważnie zrobiłam to samo. Delikatnie ujął ją w swoją dłoń.
-Coś nie tak? - zapytałam widząc, że przygląda mi się w ciszy.
-Czegoś tu brakuje - zamyślił się.
Jego ręka uciekła do marynarki, którą miał na sobie. Przeszukał kieszenie, aż w końcu wyciągnął małe pudełko.
-To będzie pasować - stwierdził z uśmiechem i otworzył pudełko. Wyjął pierścionek i ponownie wziął moją dłoń.
W osłupieniu patrzyłam na to jak zakłada go na mojego palca. Później również dołączył drugą rękę i opatulił moją dłoń.
-Jestem taki szczęśliwy.. - westchnął - czuję się jakbym odzyskał oddech i grunt pod nogami..
Widziałam na jego twarzy wzruszenie. Musiał dusić w sobie wiele uczuć i słów. Jednak ja wciąż nie rozumiałam znaczenia tego pierścionka. Jak powinnam to zrozumieć?
-Nie myślałem o tym, że chwila taka jak ta jeszcze nastąpi. Za każdym razem gdy chciałem cię przeprosić zadawałem sobie pytanie 'Co jeśli mi nie wybaczy i odejdzie?'. Jestem tak wdzięczny za to, że możemy być tutaj razem - przygryzł wargę - to jak spełnienie marzeń. Począwszy od tego, że cię odnalazłem aż do teraz gdy jesteśmy razem.
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Jego oczy były zaszklone. Wiedziałam czym to grozi. Wstałam od stolika i podeszłam do niego. Odsunął krzesło dzięki temu miałam do niego lepszy dostęp.
-Nie płacz - objęłam jego policzki. Jednak to sprawiło, że z jego oczu pociekły łzy.
Pocałowałam go w policzek, a on od razu szeroko się uśmiechnął.
-Nie płaczę.. po prostu nie potrafię się powstrzymać - przyciągnął mnie do siebie - usiądź - chciał żebym usiadła na jego kolanach.
Powoli to zrobiłam, a on wygodnie objął mnie ramionami pilnując żebym nie spadła. Będąc blisko jego twarzy, otarłam łzy, które pozostały na jego policzkach.
-Ulżyło Ci, prawda? - zapytałam cichym głosem - stąd te łzy..
Skinął głową na potwierdzenie. Objęłam go za szyję i spotkałam się z jego oczami. Nasze twarze były wystarczająco blisko, żebym mogła poczuć jego oddech.
-Nie wspominajmy tego co złe, zgoda? - szepnęłam - Teraźniejszość może wyglądać lepiej niż przeszłość. Nie zadręczaj się tym już nigdy więcej, dobrze?
Przylgnęłam do jego ust składając tam pocałunek. Wślizgnęłam palce w jego włosy i jeszcze raz spojrzałam na jego twarz. Jego oczy wciąż pozostawały mokre, chociaż się cieszył. W odpowiedzi jego usta spotkały moje. Jego ręka znajdująca się na moich plecach przyciągnęła mnie do niego. Mogłam poczuć napięcie z jakim mnie całował. Nie pozostawałam mu dłużna i ciągałam kosmyki jego włosów.
-O-obiecuję - powiedział robiąc przerwę na oddech. Nasze nosy stykały się razem będąc obok siebie, zupełnie jakby nie chciały nam przeszkadzać.
Spojrzałam w jego oczy tylko na moment. Od razu je zamknęłam i nieśmiało się uśmiechnęłam. Odebrał mi mój uśmiech kolejnym pocałunkiem, który mu oddałam. Tempo zdawało się narastać z każdym kolejnym, a on przyciągał mnie jeszcze bliżej siebie. Nie zwracałam uwagi na to co się dzieje wokół nas, aż do pewnego momentu.
-Życzę smacznego.
Jakby wracając do zmysłów, wzięłam głęboki oddech i przerwałam pocałunek. Puściłam jego włosy, a sama schowałam się w zagłębieniu jego szyi. Patrzyłam na jego twarz zza kosmyków włosów, które mi przeszkadzały.
Czekałam na jego reakcję. Uśmiechnął się niepozornie. Kelner zdawał się już sobie pójść po wypowiedzeniu dwóch słów. Po chwili wybuchł śmiechem co spowodowało, że ja też zaczęłam się cicho śmiać. Było mi głupio, że tak zareagowałam, ale się po prostu przestraszyłam.
-Jesteś taka urocza, gdy się wstydzisz - wymruczał, gdy już uspokoił swój śmiech.
Jego ręka znalazła się na moim policzku i powoli przesunęła się po mojej żuchwie, aż do podbródka. Delikatnie uniósł go palcami, chcąc żebym na niego spojrzała. Przez jego słowa czułam jak się rumienię.
-Kocham cię za wszystko - mruknął zanim złożył krótki pocałunek na moich ustach.
-Ja ciebie też - szepnęłam po czym zdjęłam z niego rękę, żeby przyjrzeć się pierścionkowi, który znajdował się na moim palcu.
Był on niewielki, srebrny i miał małe serce na wierzchu. Przyglądałam mu się przez moment, wracając do myśli sprzed kilku minut. Zapomniałam mu nawet podziękować.
-Co oznacza ten pierścionek? - spojrzałam mu w oczy czekając na odpowiedź.
-A co może oznaczać? - uśmiechnął się jak królik. Próbował się ze mną droczyć - Powiedz że ci się podoba.
-Podoba mi się ale.. - zmarszczyłam czoło mając nadzieję, że zrozumie co mam na myśli.
-Nie oznacza to nic innego niż to, że cię kocham i chciałem ci podarować coś ładnego. Skoro nie jesteś moją narzeczoną i nie nosisz pierścionka, który niegdyś ci podarowałem to przynajmniej chciałem, żebyś nosiła ten - puścił mój podbródek, a w zamian ujął moją dłoń w swoją - Jeśli chcesz możesz udawać przed innymi, że jesteś zaręczona. Jednak obiecuję, że ten w przyszłości będzie jeszcze ładniejszy, a ja zorganizuję to lepiej niż naszą pierwszą randkę. Chciałbym, żeby ten moment nigdy nie został przez ciebie zapomniany.
Jego delikatny głos przyśpieszył bicie mojego serca. Pocałował wierzch mojej dłoni, a później położył ją na moich kolanach. Patrzył na mnie przez długi czas, aż w końcu odwrócił się w stronę stołu.
-Jedzenie zaraz całkowicie nam wystygnie - spojrzałam tam gdzie on - Jestem głodny - powiedział nieśmiało.
Skinęłam głową i wstałam z jego kolan. Spędziliśmy tak sporo czasu, chociaż tego nie planowaliśmy. Czas zdawał się mijać szybciej niż przypuszczałam. Usiadłam z powrotem przy stoliku i widząc tteokbokki szybko zaczęłam je jeść. Tak jak powiedział, były już prawie zimne. Jednak wciąż ich smak był wystarczający, żebym zjadła je z apetytem.
Po dziesięciu minutach nasze talerze były już puste. Siedziałam spokojnie relaksując się po dobrym posiłku. Jednak moje ramiona czuły zimno, które narastało, a ja zaczęłam się trząść. Po dobrych kilku sekundach Jungkook nagle wstał i podszedł do mnie.
-Chodź, zrobimy coś fajnego - wystawił do mnie obie ręce. Posłałam mu ciekawskie spojrzenie i podając mu obie dłonie, wstałam.
-Co takiego? - prowadził mnie w kierunku balustrady.
-Coś małego.. - próbował wytłumaczyć bez zdradzania mi wszystkiego - zresztą, sama zaraz zobaczysz.
Objął mnie ramieniem i zatrzymaliśmy się kilka centymetrów od metalowych prętów. Było ciemno i spokojnie przez co nie mogłam doczekać się aż coś się wydarzy. Patrzył przed siebie, gdzieś w kierunku dużych wieżowców i morza.
Jego ręką w pewnym momencie puściła mnie, a on odwrócił się do tyłu. Zauważyłam kelnera, który mu coś podał, ale przez panującą ciemność nie mogłam rozpoznać co takiego.
-Zaczekaj - odezwał się nagle do kelnera. Oddał mu to co trzymał i zdjął z siebie marynarkę. W ciszy patrzyłam na to jak zarzuca ją na moje plecy.
Będąc skupioną na marynarce nie zwracałam uwagi co robił za moimi plecami. Poprawiłam ją na swoich ramionach żeby lepiej się trzymała. Końce ścisnęłam w jednej ręce zabezpieczając ją przed zsunięciem się. Teraz czułam tylko zapach jego perfum.
-Potrzymaj - nagle podał mi jakby.. kija który się palił. Ostrożnie go wzięłam. On również trzymał jednego w swojej ręce.
Byłam zdziwiona tym nagłym pomysłem. Stojąc za mną objął mnie w talii. Przyległ do moich pleców, a jego głowa znalazła się zaraz obok mojej przez co mogłam poczuć jego oddech na mojej szyi.
Wystawił przedmiot przed siebie, zaraz obok mojej ręki. Dopiero wtedy zorientowałam się co trzymałam.
-Dlaczego zimne ognie? - zapytałam szukając powodu tej niespodzianki.
-Nie wiem.. - zamyślił się - jakoś przywołują mi dobre wspomnienia..
Patrzyłam się na bryzgające światełka. Jego ręka była zaraz obok mojej, co oświetlało nasze twarze jeszcze jaśniej. Ogień przygasł, aż w końcu został tylko dym. Sekundę później i jego ogień zgasł.
Zabrał ode mnie to co zostało i podał kelnerowi, który czekał na to aż skończymy.
Pocałował moje zakryte ramię. Było mi już o wiele cieplej, gdy mnie przytulał. Zamknęłam oczy, chcąc nacieszyć się miłą chwilą.
Jak dużo musieliśmy przejść żeby dotrzeć do tego momentu..
Odpłynęłam myślami. Byłam przy nim spokojna. Wszystkie zmartwienia zdawały się mnie zostawić, gdy trzymał mnie w swoich ramionach. Poczułam kolejny pocałunek, tym razem na szyi.
-Mój kochany zmarzluch.. - mruknął w moją szyję.
Uśmiechnęłam się do siebie, jednocześnie czując jak serce zaczyna mi szybko bić.
-Jesteś zmęczona? - szeptał niskim głosem wprost do mojego ucha.
-Może.. tylko troszeczkę.. - cicho odpowiedziałam.
-Powiem im, żeby podali deser. Może to zająć chwilkę. Nie chcę żebyś się męczyła - przytulił swoją twarz do mojego policzka.
Położyłam dłoń na jego ręce znajdującej się powyżej mojego brzucha. Był taki ciepły, że nie miałam ochoty od niego odejść. Jednak musiałam.
-Pójdę do łazienki - szepnęłam i otworzyłam oczy.
Powoli puścił mnie, a ja odwróciłam się do niego. Zdjęłam z siebie jego marynarkę, bo wiedziałam że będzie mi tam tylko przeszkadzać i mu ją oddałam.
-Zaraz wrócę - powiedziałam zanim zostawiłam go tam samego.
Światła zapaliły się, gdy tylko weszłam do środka. Poszłam w kierunku schodów, pamiętając że łazienka jest gdzieś na dole. Patrzyłam na jasne oznaczenia i dzięki nim znalazłam miejsce, którego szukałam.
Nie było tu nikogo poza mną. Było tak cicho, że mogłam usłyszeć prąd płynący do lamp znajdujących się na suficie. Weszłam do kabiny i usiadłam. Patrzyłam się na zamknięte drzwi, gdy nagle zgasło światło.
Wszystkie moje zmysły zdawały się działać o wiele intensywniej niż zazwyczaj. Myślałam, że wysiadł prąd i tym również uspokajałam samą siebie. Jednak gdy tylko wstałam moje buty zaczęły się ślizgać, a ja złapałam się ściany jako najbliższego ratunku. Poprawiłam sukienkę, żeby móc wydostać się ze środka. Jednak szybko chwyciłam za klamkę, gdy poczułam ogromny ból przedzierający się po mojej kostce.
Otworzyłam drzwi, mając nadzieję że po drugiej stronie będzie już lepiej. Chciałam cokolwiek zobaczyć. W ciemnościach zauważyłam lustro. Wiedziałam że to tam są umywalki, których mogłam się złapać. Czując, że wciąż się ślizgam ostrożnie próbowałam się do nich zbliżyć. Nie wiedząc kiedy moje nogi zachwiały się, a ja upadłam na twarde płytki.
Jęknęłam z bólu. Czułam rany, które mnie szczypały. Moje ręce były mokre i nie wiedziałam od czego. Podniosłam ociężale głowę, później oparłam się na rękach żeby wstać. Miałam wrażenie jakby całe moje ciało ważyło tonę. Pobite kolana sprawiały ból, gdy próbowałam się podnieść. Zacisnęłam zęby myśląc, że to moja wina.
Sięgnęłam ręką do umywalki, gdy byłam już w stanie do niej się zbliżyć. Przetarłam lustro, które zdawało się zaparować. Chciałam się przejrzeć, ale było zbyt ciemno żeby to zrobić. Wtedy jedno światło zapaliło się.
Spojrzałam w górę ze strachem. Moje serce waliło jak szalone. Nie mogłam zrozumieć co się dzieje.
Spojrzałam w lustro i dotknęłam swojej twarzy. Wszystko było czerwone. Moja twarz, ręka, sukienka. Czułam zapach świeżej krwi, co budziło moje przerażenie.
Nagle mignęło mi coś przed oczami.
Odwróciłam się do tyłu. Cała na chwilę zastygłam.
Podłoga była w czerwonym kolorze, a po drugiej stronie stał silnie zbudowany mężczyzna. Był ubrany na czarno i miał na twarzy kominiarkę. Spotkałam się z jego zielonymi oczami i od razu uciekłam nimi w kierunku drzwi. Musiałam zrobić to szybko.
Zacisnęłam rękę na brzegu umywalki. Próbowałam tym dodać sobie otuchy i odepchnąć się w odpowiednim momencie. Ostatni raz rzuciłam okiem na mężczyznę, zanim zaczęłam biec.
Od razu zrobił to samo. Wystawiłam ręce w kierunku drzwi, żeby szybko je otworzyć. Jednak podłoga była tak śliska, że upadłam na plecy. Mocne uderzenie w tył głowy, sprawiło że całe otoczenie wirowało w moich oczach. Zamrugałam kilka razy chcąc wrócić do siebie. Przewróciłam się na bok, chcąc jak najszybciej wstać.
Wtedy poczułam mocny ucisk na lewej ręce.
-ZOSTAW MNIE!!!
Unieruchomił moje nogi, gdy znalazł się nade mną. Nie mogłam go ani zepchnąć, ani uderzyć, bo mocno mnie trzymał.
-POMOCY!!!
Nie mogłam przestać płakać. W jego ręce pojawiła się jakaś szmatka, którą przybliżał do mojej twarzy.
-Nie, błagam przestań.
Patrzyłam w jego oczy dopóki mój obraz nie został zamazany przez łzy. Poczułam dziwny zapach, po którym nie czułam już nic.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top