66

Wyszliśmy przed szpital. Zapadł już zmrok i latarnie zaczęły się świecić. Włożyłam ręce do kieszeni czując zimno.

-Nie chciałem cię tym zasmucić, obawiałem się że później będziesz przygnębiona. Zrobię wszystko, żeby wyzdrowiał - usłyszałam za sobą.

Ścisnęłam suche powieki. Wiedziałam, że jest bezsilny tak samo jak ja.

-Nie przejmuj się mną - mruknęłam - nic mi nie będzie.

Wodziłam oczami po autach stojących trochę dalej na parkingu. Szukałam Taehyunga, który zniknął bez słowa. Może wrócił już do domu..

-Dokąd pójdziemy? Chyba zostaliśmy sami - stanął za moimi plecami.

Patrzyłam się przed siebie w ciszy, próbując wrócić do tego czego jeszcze nie dowiedziałam się od niego. Musiałam znaleźć odpowiedź na leki, które wtedy zażył.

-To wszystko co przede mną ukrywałeś, czy jest jeszcze coś? Chcę wiedzieć wszystko - powiedziałam cichym głosem.

-Jeśli powiem, że jest jeszcze coś co ukryłem to bardzo będziesz zła? - zapytał niewinnie.

-Jeśli powiesz mi to jeszcze dzisiaj to nie. Nie chcę żebyś coś przede mną ukrywał.

-Okej - wyjął moją rękę z kieszeni i delikatnie pociągnął mnie, żebym za nim poszła.

Zeszliśmy bezpiecznie ze schodów. Zauważyłam, że na jego twarzy pojawia się mały uśmiech. Robił to pomimo tego spotkania. Musiał przyzwyczaić się już do tej myśli dlatego nie wywierało to na nim tak silnych emocji jak na mnie. Mógł mieć również inny powód. Nie mogłam go rozgryźć.

-Dokąd jedziemy? - zapytałam się gdy otworzył mi drzwi od auta.

-To tajemnica - położył palec na swoich ustach. Lekko skrzywiłam się na tą odpowiedź, ale usiadłam na siedzeniu.

Zamknął drzwi i szybko znalazł się na siedzeniu obok mnie. Westchnęłam, gdy zaczęliśmy opuszczać parking, a szpital zaczął znikać sprzed moich oczu.

Zastanawiałam się jak sobie radził z tą myślą, że jego syn jest chory beze mnie. Wszystko było tak świeże i ciągle pojawiały się nowe sekrety. Byłam ciekawa co tym razem chciał mi pokazać. Byłam trochę tym przytłoczona, ale wolałam wszystko wziąć na siebie jednego dnia. Skoro chciał być ze mną szczery..

Automatycznie spojrzałam na niego myśląc o sobie. Jak przyjąłby wiadomość ode mnie? Kiedy powinnam mu to powiedzieć? Czy to nie będzie już zbyt dużo?

Co jeśli straci mnie i jego i..

-Byłeś już kiedyś zakochany? Zanim ja się pojawiłam? - wypaplałam długo nad tym nie myśląc.

Mrugnął oczami w zaskoczeniu wciąż nie odrywając wzroku od drogi. Nie spodziewał się takiego pytania.

-Nie.. - odpowiedział niepewnie.

Znowu wyjrzałam za szybę. Zaczynałam zachowywać się jak swatka, chociaż nadal tutaj byłam, a on wciąż o mnie zabiegał. Nachodziły mnie głupie pomysły, za które karciłam siebie w myślach.

-Jak się czujesz? Jakie masz przemyślenia na temat Songju? - pytał z ciekawości.

Chciałam zebrać ze sobą myśli żeby sensownie mu odpowiedzieć. Nie potrafiłam określić tego inaczej niż żal. Nie mogłam powiedzieć że jestem szczęśliwa, gdy nie wiedziałam ile będzie jeszcze żył na tym świecie. Myślenie o tym sprawiało, że moje oczy zachodziły łzami. Dlaczego on? To moja wina? Zakryłam usta dłonią podczas rozmyślania.

-Znowu cię zasmuciłem.. - wymamrotał, gdy mu nie odpowiadałam.

Zaprzeczyłam głową.

-Nie zasmuciłeś mnie. Po prostu przykro mi, że go to spotkało - odpowiedziałam cicho.

-Może to tylko chwilowe wydarzenia przez które wszyscy musimy przejść. Przecież wciąż jest nadzieja. Nawet nie będzie o tym pamiętał, gdy dorośnie - myślał pozytywnie. Przełknęłam ślinę i skinęłam głową, choć było to ciężkie.

Patrzyłam na sklepy i bloki mieszkalne, które mijaliśmy. Miałam Deja Vu chociaż nie potrafiłam cofnąć się wstecz do tego samego momentu.

Zwolnił na chwilę, a później skręcił i zatrzymał się przed zamkniętą bramą. Wyglądało na to że jesteśmy przed naszym starym domem. Bywałam tu bardzo rzadko i najczęściej nie były to dobre okoliczności. Wysiedliśmy z auta i przeszliśmy przez bramkę. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, które zaczął otwierać.

-Co chcesz mi pokazać? - trochę się niecierpliwiłam.

-To nie jest nic wielkiego, zaraz zobaczysz - przekręcił zamek i otworzył nam drzwi - nie rozbieraj się. W środku jest pewnie pełno kurzu i jest zimno - ostrzegł mnie.

Weszłam jako pierwsza chociaż nie wiedziałam dokąd się kierować. Dopiero po chwili wskazał, że idziemy na górę. Po kilku sekundach dotarliśmy do sypialni, którą już znałam.

Rozglądałam się po wnętrzu. Okno było w połowie zasłonięte roletą przez co było ciemno. Łóżko zaścielone, zupełnie jakby ktoś go jeszcze używał. Z boku szafki nocne, zegarek, lampa. Obserwowałam każdy detal wystroju.

Zmrużyłam oczy gdy jasne światło z żarówki oświetliło pomieszczenie. Odwróciłam się do Jungkooka, który cicho do mnie poszedł.

-Nie chciałabyś tutaj wrócić? Nie przypominasz sobie niczego? - patrzył na mnie z nadzieją wypisaną na twarzy.

-Nie pamiętam - powiedziałam cicho. Tego też mi było żal. Nie mogłam spełnić jego oczekiwań.

Patrzył się na mnie jeszcze przez kilka sekund, aż w końcu podszedł do ściany przy której stała szafa. Ostrożnie ją trzymając przesunął ją na bok, co nie było aż tak trudne bo była na kółkach. Zza szafy ukazały się drzwi.

-Czy to jakaś sztuczka magiczna? - rzuciłam sarkazmem i podeszłam bliżej będąc ciekawą. Na klamce był zawieszony klucz.

-Chciałbym, ale nie potrafię czarować - uśmiechnął się pod nosem i włożył klucz do zamka.

Usłyszałam tylko krótki dźwięk. Nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Weszliśmy do następnego ciemnego pokoju. Znalazł włącznik światła dzięki czemu już po chwili w moje oczy wbijał się niebieski kolor ścian.

-To nie jest taki duży sekret.. - wymamrotał i stanął obok mnie.

Był to zwykły dziecięcy pokój, w którym były wszystkie potrzebne rzeczy dla dziecka. Patrzyłam z politowaniem na każdą zabawkę i łóżeczko stojące nie tak daleko od nas.

-Czemu zamknąłeś te drzwi? Nie musiałeś ukrywać ich przede mną i tak bym tu nie zajrzała - byłam zmieszana.

-Zamknąłem je już dawno temu, gdy Songju trafił do szpitala. Widok tych wszystkich rzeczy był przytłaczający. Mieliśmy otworzyć go dopiero, gdy będzie już zdrowy i będzie mógł wrócić do domu. Jednak wyszło na to że otwieram go dla ciebie - wytłumaczył mi wszystko

Westchnęłam ciężko i poszłam usiąść na pobliskim fotelu. Oparłam rękę i przyłożyłam dłoń do twarzy. Gdybym wiedziała wcześniej..

-Kiedy zabrałeś mnie tu po raz pierwszy, siedziałam przerażona na podłodze i płakałam modląc się w duchu, żeby przeżyć tą jedną noc. Gdybyście tego nie odkładali, gdybyście po prostu wyjaśnili mi to.. - nie potrafiłam dokończyć przez zaciśnięte gardło. Nieustannie wracałam myślami do tamtego momentu.

-Wierzyłaś w jego słowa i nie zastanawiałaś się nad tym czy masz rację czy nie. Nie chcieliśmy cię tym przytłaczać - wyjaśniał z bólem w głosie.

-Chciałam po prostu wiedzieć dlaczego i.. - przygryzłam wargę gdy mój głos się złamał.

Podszedł do fotela, na którym siedziałam i przyłożył swoją rękę do mojego policzka. Przechylił moją głowę w jego kierunku i przyłożył do swojego brzucha.

-Powiedziałam Ci tyle przykrych rzeczy, przepraszam - słone łzy spłynęły po moich policzkach.

-To nie ma znaczenia - gładził mnie po włosach - teraz już wiesz o wszystkim.

Oddychałam ciężko powstrzymując szloch. Mogłam to sobie tylko wyobrażać jak ciężko było mu znosić moje odrzucenie i wszystkie kłótnie, które za tym się ciągnęły. Jednak wciąż jedna sprawa spowodowała u mnie zatrzymanie się łez.

-Co z twoją pamięcią? Musisz mi pokazać to co wczoraj zażyłeś i od jak dawna to bierzesz - przełknęłam ślinę i stałam się poważna.

-Ciężko stwierdzić od jak dawna. Mówiłem, że to leki przeciwbólowe..

-Pokaż mi je - byłam tym poważnie zmartwiona.

-Mam je w aucie, zaraz przyniosę - niechętnie mnie puścił.

Patrzyłam na to jak wychodzi. Zostałam sama w tym malutkim pokoju. W kącie stał jeszcze wózek, a na szafie były naklejone naklejki. Chciałam zobaczyć jakieś jego zdjęcia sprzed śpiączki, ale żadno nie stało na wierzchu.

Westchnęłam i otarłam łzy. Prawie przez cały dzień płakałam przez co moje nerwy były zszargane i na wszystko reagowałam bardziej emocjonalnie.

Usłyszałam tupanie jego butów gdy wchodził na górę. Cierpliwie czekałam aż pojawi się przy mnie. Chciałam już rozwiązać ten problem i móc żyć w spokoju. Podszedł do mnie z wystawioną ręka, w której trzymał białe pudełko. Widziałam je już kilka razy i wciąż budziło we mnie niepokój.

-Taehyung powiedział, że gdy sobie poszłam znowu brałeś te tabletki - wzięłam od niego pudełko i łatwo je otworzyłam - pamiętasz to? Czy Twoja pamięć przestała już działać po dwóch tabletkach? - wyjęłam białą pigułkę.

-Nie pamiętam, żebyś sobie ode mnie poszła.. Graliśmy w grę to chyba ostatnia rzecz którą pamiętam - zamyślił się.

-Nie pamiętasz żadnych pocałunków, ani podobnych sytuacji? - zapytałam dla pewności.

-Całowaliśmy się? - był zdziwiony.

-Nie powiedziałam tego - mruknęłam i zaczęłam oglądać tabletkę. Była sporych rozmiarów.

Spojrzałam na niego kątem oka, wtedy zauważyłam że się we mnie wpatrywał. Przypuszczałam, że teraz o tym rozmyśla. Jednak nie miałam mu za złe tego, że zapomniał.

Na tabletce nie było nawet napisane ile zawiera gram. Pudełko pachło jakimiś ziołami. Zaczęłam je dokładnie oglądać.

-Lekarz przepisał ci te leki czy kupiłeś w aptece bez recepty?

Byłam skupiona na pudełku i nawet mu się nie przyglądałam. Nie było na nim żadnej etykiety, nazwy. Nawet informacji sposobu użycia w środku. Po prostu zwykłe pudełko z tabletkami w środku.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że mi nie odpowiedział. Spojrzałam w górę, prosto na niego. Wydawał się być poddenerwowany.

-Skąd masz te leki? - zapytałam ponownie. Przygryzł wargę, a ja coraz bardziej się niepokoiłam - Jungkook - ponagliłam go.

-Od przyjaciela - wymamrotał.

Rozszerzyłam oczy na jego odpowiedź.

-To na pewno lek? - zapytałam - nie ma żadnej etykiety na opakowaniu, ani niczego - byłam coraz bardziej zdenerwowana - co jeśli wlepił Ci jakieś narkotyki?

-Nie, to niemożliwe - pokręcił głową - to pomaga mi tylko na ból głowy, nic więcej.

-Skąd te bóle? - podniosłam brwi.

-Wiesz, że jestem czasami porywczy i szybko się złoszczę.. Gdy zaginęłaś ciągle miałem jakieś migreny i inne bóle. Dlatego przyjaciel dał mi spróbować tych tabletek, bo chciał mi pomóc. To wszystko z nerwów..

-Wiesz przynajmniej co jest w tych tabletkach? - byłam załamana.

-Nie pytałem - wzruszył ramionami - najważniejsze, że mi pomaga. Większość leków na mnie nie działa - wytłumaczył, a ja byłam na niego zła.

-Ale przez to nie pamiętasz co się dzieje, a nawet masz napady agresji. W dodatku wczoraj przedawkowałeś - mówiłam w napięciu. Chciałam go uświadomić.

-To niemożliwe - powiedział w grymasie.

-Nadal masz te bóle głowy? - patrzyłam na niego z żalem.

-Czasami mam, a czasami nie. Wolę wziąć zapobiegawczo. Jednak ostatnio jest trochę lepiej..

Westchnęłam ciężko.

-Co to znaczy, że bierzesz zapobiegawczo? Uzależniłeś się? Nie chcę żebyś brał leki, których nawet nie znasz. Niech lekarz przepisze ci leki, a nie przyjaciel - złościłam się na jego zachowanie.

-Jesteś pewna, że nie przesadzasz? Może to być coś innego.

Wstałam z fotela będąc złą. Przeszłam obok niego, a on uważnie mi się przyglądał. Przeszłam przez sypialnię i wyszłam na korytarz. Szedł za mną, gdy schodziłam ze schodów. Zamknęłam pudełko, które wciąż trzymałam w ręce i mocno ścisnęłam.

-Dokąd idziesz?

Przemilczałam jego pytanie i wyszłam z domu. Przeszłam przez bramkę i stanęłam na chodniku. On stanął obok mnie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni, chcąc znaleźć jeden z numerów kontaktowych.

-Co robisz?

Spojrzałam na niego kątem oka. Widząc jego spanikowany wyraz twarzy stanęłam naprzeciwko niego.

-Odchodzę - wepchnęłam mu pudełko do ręki.

Patrzył na mnie w zdziwieniu.

-Co ty mówisz.. - mówił jakbym miała żartować sobie z niego.

-Jeśli twój przyjaciel i twoje leki są ważniejsze ode mnie to nie widzę nas razem - byłam stanowcza.

-Nie to miałem na myśli. Jesteś dla mnie najważniejsza - próbował dosięgnąć mnie ręką, ale się odsunęłam.

-Nie Jungkook. Nie zostanę z tobą jeśli wszystko ma być po staremu. Skąd mogę mieć gwarancję, że nic mi nie zrobisz? Nie możesz zmienić leków? Chcesz żebym znów się ciebie bała? Nie kontrolujesz tego.

-Nie chciałem tego, wiesz o tym.

-Czy to znaczy, że już nigdy tego nie zrobisz?

Odwrócił ode mnie wzrok. Nie rozumiałam dlaczego nie chciał tego zrobić. Odwróciłam się na pięcie z zamiarem odejścia.

-Nie dzwoń do mnie, bo będę zbyt przerażona żeby nawet odebrać - poszłam przed siebie.

-T/I.. Dokąd idziesz?

Szedł za mną, chociaż nie widziałam w tym sensu. Włożyłam ręce do kieszeni będąc zmęczoną. Gdyby nie szedł za mną zapewne nie poszłabym tak daleko sama. Było ciemno i minęliśmy już kilka latarni.

-Jeśli rzucę te leki w cholere to zamieszkamy razem? Wrócisz do mnie?

-Targujesz się ze mną? - spuściłam głowę w dół.

Czy to był jedyny możliwe sposób żeby go przekonać? Byłam zaintrygowana przyjacielem, o którym wspomniał ponieważ go bronił. Jednocześnie załamana, że musiałam stosować takie chwyty.

-Nie chcę żebyś odeszła.. Poza tym powiedziałaś mi że się całowaliśmy. Na pewno coś do mnie czujesz. Zapomnisz o tym tak nagle?

Zatrzymałam się czując jak moje serce przyspiesza. Jak na zemstę drążył ten temat. Odwróciłam się do niego.

-Nie powiedziałam, że się całowaliśmy. Tylko się zapytałam czy pamiętasz coś takiego - poprawiłam go.

-Zdenerwowałaś się i wydajesz się coraz bardziej rumienić. Traktuje to jako potwierdzenie - spojrzał na mnie niewinnym spojrzeniem chociaż wiedziałam, że miał ochotę się uśmiechnąć.

-Zmyślasz - przewróciłam oczami.

Zbliżył się do mnie na dość niebezpieczną odległość.

-Nie czujesz tego?

Szepnął i objął moje policzki swoimi chłodnymi dłońmi.

-Czuję jakby moje serce miało mi wyskoczyć. Bije szybko jakby miało to sprawiać mi ból, ale zamiast tego czuję przypływ ciepła, ogarniający całe moje ciało. Zupełnie jakbym miał zaraz zemdleć, ale tak się nie dzieje.

Jego oczy lśniły w świetle latarni. Patrzyłam w jego tęczówki nie potrafiąc mu odpowiedzieć. Zastygłam w bezruchu nie potrafiąc się odsunąć ani przysunąć bliżej niego.

Patrzyliśmy się tak dopóki nie przysunął swoich warg bliżej moich. Nasze usta złączyły się w krótkim pocałunku.

-Zostaniesz, prawda? - zapytał tak cicho, że ledwo mogłam usłyszeć.

Przytaknęłam czując się bezsilna i złączyłam nasze usta po raz kolejny w słodkim pocałunku. Przyciągnął mnie bliżej siebie, a ja objęłam go w pasie. To było silniejsze ode mnie.








//niesprawdzany

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top