64
Gęsia skórka pojawiła się na moim ciele. Instynktownie przytuliłam się do pleców chłopaka, żeby się ogrzać. Jednak nawet i to nie dawało mi wystarczająco dużo ciepła.
Próbowałam znaleźć dobrą pozycję, żeby móc przespać się jeszcze przez chwilkę. Jednak nawet fakt, że leżał na brzegu łóżka nie pomagał mi przestać odczuwać zimna.
-Daj mi trochę kołdry - wymruczałam w grymasie i pociągnęłam za róg.
Jego ręka poruszyła się i wciągnęła kołdrę z powrotem na łóżko. Dostałam ciepłą część przez co schowałam nos pod spód. Mój nos i uszy właśnie odmarzały.
-Już wstaję - powiedział w poduszkę. Nie miałam zamiaru go wyganiać.
-Śpij - mruknęłam w jego plecy.
-Nie, już czas wstać - obrócił się na plecy, żeby się rozciągnąć. Jego szerokie ramię znalazło się nad moją głową.
-Która godzina? - nie chciałam zbyt wcześnie wstawać.
Poruszył się przez co rozkrył nas. Zimne powietrze sprawiło, że się skuliłam.
-Dwunasta - ziewnął.
-Trzeba wstawać - powtórzyłam jego słowa i otworzyłam zmęczone oczy. Zdecydowanie potrzebowały one odpoczynku, ale nie mogłam przespać całego dnia.
Usiadł, a mi znowu zrobiło się zimno. Szybko wstał żeby nie zabierać mi ciepła i opatulił mnie kołdrą. Miałam ochotę jeszcze trochę tak poleżeć.
-Zobaczę co robi reszta, będę na dole w kuchni gdybyś mnie szukała - oznajmił.
-Zaraz przyjdę - machnęłam mu ręką zanim zamknęłam oczy na nowo.
Słyszałam szmery, gdy się ubierał. Po chwili również i drzwi otworzyły się i zamknęły dając mi znak, że zostałam sama.
Leżałam skulona, chcąc jak najdłużej pozostać w przyjemnym cieple. Jednak musiałam wstać i pójść po ubrania, które były kilka pokoi dalej. Myślenie o tym powodowało zmartwienia. Nie wiedziałam jak powinnam się zachować.
Nie byłam na niego zła. Wręcz przeciwnie czułam potrzebę wsparcia go, pomocy. Jeśli moje przypuszczenia były słuszne, nie miał on wpływu na to co wtedy zrobił, a raczej próbował.
Intuicja kazała mi go bronić. Jednak musiałam to z nim przedyskutować. Nie mogłam pozwolić, żeby to się powtarzało bez końca. Nie wiedziałam od czego zacząć.
Musiało być coś co powodowało u niego ten stan. Mogłam dowiedzieć się tego tylko od niego. Westchnęłam i usiadłam czując ból pleców.
Przetarłam oczy, żeby się rozbudzić i powoli wstałam z wygodnego łóżka. Nałożyłam pierwsze lepsze klapki, chociaż nie wiedziałam skąd się tutaj wzięły. Poprawiając fryzurę wyszłam z pokoju żeby pójść do tego, w którym spał Jungkook.
Weszłam po cichu i zbliżyłam się do szafy. Zdawało się, że jeszcze spał, bo nawet się nie poruszył. Wyciągnęłam wygodne ubrania i od razu je założyłam.
Nie chciałam go obudzić mimo wszystko. Miałam czas zastanowić się nad tym co stało się wczoraj, gdy spał. Czy będzie pamiętał to co się wydarzyło? Ciągle zadawałam sobie to pytanie.
Nie zdając sobie sprawy przyłapałam siebie na cichym wpatrywanie się w to jak śpi. Opuściłam pokój, zanim kompletnie utonęłam wśród pytań.
Moja dłoń zjeżdżała po lśniącej barierce, gdy schodziłam po schodach. Zanim dotarłam na sam dół, usłyszałam dzwonek od drzwi.
-Otworzę! - powiedziałam głośno zanim ktoś by mnie uprzedził.
Poszłam szybko do drzwi, żeby druga osoba nie musiała zbyt długo czekać. Gdy tylko otworzyłam je przed moimi oczami ukazał się znany już mi dostawca kwiatów.
-Dzień dobry, Pani T/I? - zapytał pomimo tego, że mnie rozpoznał.
-Tak, to ja - potwierdziłam i od razu wystawiłam ręce.
-To dla Pani - podał mi bukiet kwiatów, który od niego zabrałam - poproszę jeszcze o podpis.
Bez wahania podpisałam odbiór. Mężczyzna szybko odszedł życząc mi miłego dnia. Zamknęłam drzwi będąc obładowana wielkim bukietem róż.
-Kto to był? - usłyszałam stłumiony głos Taehyunga. Brzmiał jakby właśnie coś przeżuwał.
Poszłam do kuchni, żeby nie robić więcej hałasu. W środku pachniało przyprawami, co sprawiło że zgłodniałam.
-Dostałam kwiaty - oznajmiłam widząc obok niego Suge.
-Znowu? - powiedział zajadając się grzanką.
Podeszłam do blatu, na którym stały trzy wazony kwiatów. Przesunęłam jeden z bukietów, żeby zrobić miejsce dla kolejnego. Kwiaty nie zdołały nawet zwiędnąć, zanim dostałam kolejne.
-Pomogę Ci - Taehyung podbiegł do mnie.
Nim mogłam jakkolwiek na to zareagować wepchnął mi do ust kawałek pieczywa i zabrał bukiet z moich rąk. Wyprzedzając mnie włożył bukiet do wazonu i spojrzał na mnie z zadowoleniem.
Zjadłam grzankę i pochyliłam się nad bukietem. Jego zachowanie było dla mnie podejrzane. Większość z kwiatów była odbierana przez nich, bo byli częściej w domu ode mnie. Przyglądałam się dokładnie każdej łodydze i pąkowi, widząc jak zerka na mnie.
-Coś ukrywasz, prawda? - zapytałam podejrzliwie.
Po kilkunastu sekundach zauważyłam coś dziwnego w jednym z kwiatków. Sięgnęłam do pąka i znalazłam tam karteczkę.
-Było ich więcej? - podniosłam na niego brew.
-Nie wiem - przełknął ślinę.
Złapałam za czerwoną kartkę, która bardzo dobrze wpasowała się w czerwone róże. Jednak gdy chciałam ją stamtąd zabrać coś mnie przed tym powstrzymywało.
-Jest zaczepiona? - rozchyliłam płatki szukając tego co ją trzymało.
Pod palcem poczułam nitkę. Nie rozumiałam dlaczego ktoś miałby ją przywiązywać w ten sposób.
Odsunęłam szufladę, z której wyciągnęłam nóż. Odcięłam przeszkadzającą nitkę, licząc na to że będę mogła spokojnie wyjąć kartkę ze środka. Jednak gdy pociągnęłam ją nadal czułam, że coś ją trzyma.
Przecięłam pozostałe nitki przy tym niszcząc część płatków. Udało mi się dotrzeć do igły, która była przebita przez kartkę i łodygę. Ktoś musiał bardzo się napracować przy zabezpieczeniu jej, ale po co?
-Daj mi spojrzeć - Taehyung wyrwał się i sprzątnął mi karteczkę sprzed nosa. Odłożyłam nóż na bok gdy nie był mi już potrzebny.
-Co tam pisze? - przyglądałam się jak czyta zawartość.
Po chwili spojrzał na mnie i zgniótł kartkę w ręce.
-Nie powinnaś tego widzieć - powiedział w grymasie.
Przewróciłam oczami na jego słowa.
-Pokaż mi to - złapałam za jego pięść, w której trzymał karteczkę. Niechętnie otworzył ją, a ja w końcu mogłam zobaczyć co jest w środku.
"Spotkajmy się dzisiaj o 15 w miejscu, w którym ostatni raz dobrze się bawiliśmy. Chcę powiedzieć ci coś ważnego"
-T/I.. - jęknął prosząc mnie żebym przestała.
-Wiedziałeś, że to od niego prawda? - powiedziałam cicho. Mogłabym wszędzie rozpoznać to pismo.
-Proszę nie zaczynaj - zgniotłam kartkę i schowałam do kieszeni spodni. Spojrzałam na niego będąc trochę złą.
-To, że coś mnie z nim łączyło nie oznacza, że pobiegnę do niego przez jedną wiadomość. Miej do mnie trochę zaufania - wytknęłam mu to.
-Więc nie pójdziesz się z nim spotkać? - niepewnie zapytał.
-Pójdę, ale tylko dlatego, że to coś ważnego. Muszę mu też powiedzieć, żeby przestał wysyłać mi te kwiaty - wytłumaczyłam w złości.
-T/I, przecież mu ulegniesz.
-Nie ulegnę - odpowiedziałam wyższym tonem - wszyscy traktujecie go jak chodzącego przestępcę. Jestem świadoma tego co się dzieje. Nie dopuszczę, żeby wydarzyło się coś złego - schowałam ręce do kieszeni i poszłam usiąść przy stole.
Yoongi siedział spokojnie i pił wodę. Nie odzywał się do nas ani słowem.
-To i tak mnie nie uspokaja - usiadł naprzeciwko mnie.
-On nigdy nie miał nic przeciwko tobie. Czy nie byliście przyjaciółmi?
-Byliśmy, ale to nie zmienia faktu, że tobą manipulował. Nawet teraz bronisz go jak szalona.
-Spędziłam z nim dużo czasu. Myślę, że go znam, a przynajmniej jego charakter - skrzyżowałam ręce na piersi - Zresztą nieważne. Czemu musimy o tym rozmawiać? Nie zdołam Ci tego wyjaśnić.
-Jak chcesz - wymamrotał i wziął kolejną grzankę, żeby się zapchać.
Westchnęłam ciężko. Zawsze kłóciliśmy się o to samo.
Po kilku minutach ciszy do moich uszu dotarł odgłos kroków. Powoli się zbliżał, a ja czekałam aż ktoś do nas dołączy. Po kilku sekundach poczułam dwie ręce na ramionach, które delikatnie zaczęły mnie masować.
-Czemu masz tak zepsuty humor? Pokłóciliście się? - zapytał cicho Jungkook.
-Nic się nie stało. Po prostu źle spałam - mruknęłam.
-Mogłaś przyjść do mnie - delikatnie objął mnie za szyję.
-Racja - przytaknęłam mu z małym uśmiechem.
Puścił mnie jedną ręką po to żeby dosięgnąć stołu. Zabrał stamtąd grzankę, którą przyłożył do moich ust.
-Musisz dużo jeść - pochylił się żeby mi się przyjrzeć. Otworzyłam usta, a on włożył mi jedzenie. Zabrałam od niego pozostałą część pieczywa.
-T/I przyszykuj się. Wybierzemy się tam gdzie ci mówiłem - Tae nagle odezwał się.
-Gdzie? - Jungkook wyprzedził mnie w pytaniu. Nie wiedziałam o czym mówił.
-Tak jak ustaliliśmy pomożesz mi wybrać nowe posłanie dla Yeontana - wstał od stołu.
Potwierdziłam jego słowa skinieniem, chociaż wiedziałam, że chciał przekazać mi coś innego.
-Pójdę po ciepłą bluzę - oznajmiłam z zamiarem wstania, jednak ręka Jungkooka powstrzymała mnie.
-Siedź, przyniosę ją dla ciebie. To taka czarna, prawda? - zaproponował.
-Tak, powinna być gdzieś na wierzchu - powiedziałam z pamięci. W mgnieniu oka zostawił nas samych.
Spojrzałam na Taehyunga, oczekując wyjaśnień.
-Co to znaczy? Dokąd jedziemy? - chciałam się dowiedzieć.
-Powiem Ci, gdy już stąd wyjdziemy. Zjedz jeśli jesteś głodna. Nigdzie nam się nie spieszy.
-Nie jestem - powiedziałam pod nosem i spojrzałam w kierunku Yoongiego. Podpierał się na ręce i o czymś myślał. Wkrótce nie będziemy mu przeszkadzać.
-Nie jesteś dlatego, że cię zdenerwowałem?
-Nie zaczynaj - wymamrotałam.
-No dobra, idę do auta. Przyjdź gdy będziesz gotowa - powoli wyszedł.
Nie chcąc zbyt długo zwlekać również wstałam z krzesła i poszłam do salonu skąd było najbliżej do schodów. Drzwi z góry zamknęły się, co musiało oznaczać, że zaraz do mnie zejdzie.
Nie myliłam się i po sekundzie widziałam go już na schodach.
-Taehyung już poszedł? - zapytał widząc mnie samą.
-Tak, czeka przy aucie - wyjaśniłam, gdy on zatrzymał się przy mnie.
-Naprawdę jedziecie po te posłanie? Mógłby kupić je sam.
-Chce żebym to ja je wybrała - skłamałam, żeby nie zadawał więcej pytań.
Wzięłam od niego bluzę i naciągnęłam ją na siebie. Duży kaptur zasłaniał mi widok, gdy ja poprawiałam dół.
-Uważaj na siebie, proszę - zdjął z mojej głowy kaptur. Jego zachowanie jeszcze bardziej mieszało moje uczucia. Uśmiechałam się do złej gry, nie chcąc go ranić.
-Będę z Tae, nie musisz się martwić - zapewniłam go.
-Nawet gdy zapomniałaś zabrać ze sobą telefon? - wyciągnął urządzenie z kieszeni i mi je podał - Nic nie mogę poradzić na to, że siedzę jak na szpilkach gdy gdzieś wychodzisz.
-Ale zwykle wracam w jednym kawałku - zabrałam od niego moją własność - muszę już iść - czułam, że jeśli się to przeciągnie to nigdzie nie wyjdę.
-Zaczekaj, jeszcze jedna rzecz - przykucnął na podłodze i przybliżył się do mojego brzucha. Patrzyłam na to z zaciekawieniem.
-Zastanów się co mu powiesz - ostrzegłam go.
Uśmiechnął się niewinnie i przyłożył głowę do brzucha.
-Jesteś tam? - wyszeptał.
Przygryzałam usta, żeby się nie zaśmiać. Jednak on na całego wczuwał się w swoją rolę.
-Posłuchaj, jesteś tu chłopakiem, więc musisz bronić tutaj swojej mamy i pilnować. Gdyby zapominała o tobie albo robiła jakieś dziwne rzeczy to ją tak kopnij dla przypomnienia. Niech sobie nie myśli, że może robić co chce. Ty jedyny możesz ją powstrzymać siedząc w jej brzuchu.
Spojrzałam na niego rozczulając się. Gdybyśmy mogli tylko usunąć wczorajszy dzień. Położyłam rękę na jego głowie i wplątałam palce w jego włosy. Głaskałam go małymi ruchami.
-Pamiętaj, twój kopniak może zdziałać wszystko. Uderzaj w strategiczne miejsca, tylko tak żeby nie zemdlała bo będzie kiszka.
Jego usta po chwili znalazły się na moim brzuchu składając niewielki pocałunek. Po krótkotrwałym głaskaniu na pożegnanie wstał i z powrotem znalazł się na tej samej wysokości co ja.
-Mam nadzieję, że w przyszłości tak ci na kopie, że odda ci wszystkie moje bóle - powiedziałam z uśmiechem.
-Oby miał litość dla starego ojca.
-Nie będziesz aż taki stary.
-Może - wzruszył ramionami.
-Idę, bo Taehyung zapuści tam korzenie - oznajmiłam i ruszyłam do wyjścia.
Założyłam kurtkę i buty w dość szybkim tempie, ale nie potrafiłam ukryć tego, że się tym zmęczyłam. Otwierając drzwi wyszłam na świeże powietrze. Jednak Taehyung zdawał się siedzieć w środku auta, które było zaparkowane zaraz przy drzwiach. Musiał tu podjechać.
Podeszłam do auta i wsiadłam do środka powodując mały hałas. Siedział prosto i patrzył się przez szybę.
-Czemu udawałaś, że wszystko jest w porządku? - jego nagłe pytanie zaskoczyło mnie.
Powoli chwyciłam za pas i zapiekłam się wciąż myśląc nad odpowiedzą. Nie mogłam odgadnąć czy jest zły, smutny czy zawiedziony.
-On nic nie pamięta - powiedziałam cicho.
Przekręcił klucz i odpalił auto. Zaczął jechać przed siebie, ruszając w trasę. Nie wiedziałam dokąd mnie nawet zabiera.
-Właśnie przez to, że nic nie pamięta, nie powinna byłaś pozwolić mu na takie traktowanie cię. To nie jest w porządku. Nie powinnaś mu tego puścić płazem.
-Już raz żałował i jestem pewna, że żałowałby również tego gdyby wiedział co się stało.
-Więc pozwól mu żałować. Jak chcesz mu pomóc bez mówienia mu prawdy?
-Powiem mu o tym, ale później. Na razie nawet nie wiem dokąd mnie zabierasz.
Odwrócił wzrok na bok, jakby unikał odpowiedzi. Przemilczał moje pytanie.
Westchnęłam.
-Chcę znaleźć powód jego amoku. Chcę wiedzieć dlaczego najpierw zachowuje się jak szaleniec, a później wszystkiego zapomina - wyjaśniłam.
-Masz jakiś trop? - odchrząknął.
-Jedyna rzecz jaka przychodzi mi do głowy z wczoraj to leki, które brał na ból głowy. Muszę zapytać się go o to.
-Też widziałem jak je bierze, gdy sobie poszłaś - przygryzł wargę.
-Po tym jak sobie poszłam? To znaczy, że znowu je brał? - patrzyłam na niego z zaskoczeniem.
-Jeśli brał je wcześniej to tak. Nie interesowało mnie za bardzo co robił. Najważniejsze jest to, że przyszedłem w dobrym momencie.
Spojrzałam za szybę, układając wszystkie moje myśli. Musiał przedawkować leki, ale czy wywołałoby to taki skutek uboczny?
-Pewnie zaraz do ciebie zadzwoni - odezwał się przerywając ciszę.
-Czemu miałby? - nie wiedziałam co miał na myśli.
-Ktoś na pewno się mu wygada. Dołączy do nas.
-Powiesz dokąd jedziemy? I czy to daleko.
-Jedziemy do szpitala - oparł rękę na kierownicy.
-Idziesz do jakiegoś lekarza czy.. - przerwałam próbując wymyślić powód.
-Przedstawię Ci kogoś lub może zrobi to Jungkook jeśli się ocknie - wyjaśnił na spokojnie.
-Powodujesz, że mam coraz więcej pytań - mruknęłam wiedząc, że specjalnie będzie trzymał mnie w niepewności.
Posłał mi tajemnicze spojrzenie. Poczułam jak telefon wibruje w mojej kieszeni. Wyciągnęłam go znajdując na wyświetlaczu numer Jungkooka.
-To on - mruknęłam zanim odebrałam.
Przyłożyłam telefon do ucha i od razu usłyszałam dyszenie.
-Gdzie jesteś? Dokąd pojechaliście?
Brzmiał jakby właśnie biegł.
-Jesteśmy w drodze do szpitala - wyjaśniłam.
-Zaczekaj na mnie, nigdzie nie idź. Niedługo będę.
-Coś się stało? - zapytałam bo był spanikowany.
-Na pewno wiesz co się stało, lepiej ode mnie. Czemu nic mi nie powiedziałaś? Przepraszam za wszystko co się wczoraj stało.
Westchnęłam cicho, będąc zakłopotaną.
-Porozmawiajmy o tym, gdy się spotkamy - nie chciałam rozmawiać o tym przez telefon.
-W porządku, jestem już w drodze. Do zobaczenia.
Rozłączyłam się wiedząc, że prowadzi. Skręciliśmy w bramę, za którą mieścił się duży budynek. Przypuszczałam, że to tutaj.
Zgasił silnik i odpiął pas. Spojrzał na mnie z poważną miną.
-Jesteś gotowa?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top