5

Zielona kreska unosiła się, a sekundę później opadała. Regularne pipczenie roznosiło się po mojej głowie, zagłębiając mnie w swoim transie. Odwróciłem wzrok od monitora.

-Nic ci nie będzie.. - szepnąłem.

Poruszałem kciukiem po jej dłoni. Była ciepła, co było martwiące. Od wczorajszej nocy gorączka nie chciała spaść. Powoli stawało się to niebezpieczne, a ona nie chciała się obudzić.

-T/I.. wracaj tu..

Położyłem czoło na jej dłoni. Musiała to pokonać i wierzyłem że jej się to uda. Nie ważne co o mnie myślała, nie ważne jak bardzo by mnie nienawidziła. Nie mogłem jej zostawić. Była dla mnie całym światem. Gdyby kiedykolwiek coś by się jej stało to nie wiem co bym zrobił.

Pukanie oderwało mnie od myśli. Podniosłem twarz i spojrzałem na drzwi. Taehyung robił jakieś znaki machając przy tym rękami. Nie mogłem go zbytnio zrozumieć, więc machnąłem żeby wszedł do środka.

Wszedł na palcach i zamknął drzwi za sobą.

-Nadal śpi? - szeptał, co w jego wykonaniu było z lekka komiczne.

-Nie musisz szeptać, po prostu nie bądź zbyt głośny..

-Okej - wzruszył ramionami i podszedł do nas - co mówił lekarz?

-Potrzebuje trochę czasu na zbicie gorączki. Wyziębiła się dość mocno po tym jak wpadła do wody..

-Nie dobrze, że tak się stało - zamyślił się - rozmawiałeś z nią o tym? - posłał mi spojrzenie.

-Nie i wygląda na to że szybko to się nie stanie.

-Dlaczego?

-Chcę najpierw zacząć od nas, a później powiedzieć jej o tym.. Nie zamieniliśmy wczoraj ani słowa. Były tylko małe sprzeczki.

-Rozumiem.. - wplatał palce we włosy - Co do Jimina.. postaram się to wszystko naprawić. Jest tutaj w szpitalu, ale nic mu nie mówiłem o T/I.

-To dobrze, jeden problem z głowy - spojrzałem na jej twarz. Jej usta były lekko rozchylone, a oczy zamknięte. Wyglądała na spokojną.

-Może porozmawiasz z Jiminem? - spokojnie podsunął.

-Nie mamy o czym. Zachował się jak świnia.

-To prawda, jednak przyjaźnicie się długo. Każdy zasługuje na wybaczenie.

-Obawiam się że on tego nie chce - powiedziałem będąc poddenerwowanym. Na samą myśl o nim podnosiło mi się ciśnienie - Poza tym nie ma czego wybaczać, bo to co zrobił jest niewybaczalne.

-Mam nadzieję, że wkrótce zmienisz zdanie - powiedział z grymasem.

Nie rozumiałem jak oni mogą być tak spokojni. On okłamał mnie, tak samo jak każdego z nich. Dlaczego byli dla niego tacy pobłażliwi?

-Zapłaci za wszystko - burknąłem pod nosem.

-Co? Nie usłyszałem.

-Nic.

Wstałem z dość niewygodnego siedzenia. Od razu zauważyłem jego niezbyt szczęśliwą twarz. Nie zamierzałem się zmieniać i słuchać ich rad. Sięgnąłem ręką do jej czoła, na co przekrzywiła odrobinę głowę. Była gorąca jak węgielek.

Proszę, obudź się.

Odwróciłem się do tyłu, gdy tylko usłyszałem że ktoś wchodzi do środka. Taehyung zrobił to samo.

-Przyszłam zmienić kroplówkę - uśmiechnięta pielęgniarka podeszła do łóżka.

Przyglądałem się temu jak ściąga woreczek, jednak Taehyung nie pozwolił mi zobaczyć całego procesu. Uderzył mnie w plecy i złapał za szyję.

-Chodźmy się czegoś napić. Nie ma co tu tak sterczeć. Nie spałeś całą noc, kawa cię trochę pobudzi.

Jeszcze raz spojrzałem na T/I. Nie chciałem jej zostawiać nawet na sekundę. Czułem, że gdy wyjdę to już nigdy jej nie zobaczę. Nie mogłem pozbyć się niepokoju, który przez cały czas zaciskał mi brzuch.

-No chodź, pielęgniarka się nią zajmie.

Wciąż nie chciałem się stąd ruszać, ale uległem mu i poszedłem za nim.

-Na dole jest mała kafejka. Założę się że wszyscy tam teraz siedzą.

Wsiedliśmy do windy. Taehyung kliknął piętro, na którym była wspominana kafejka.

-Wszyscy przyszli? - zapytałem.

Mogłem sobie wyobrazić burdel jaki zrobili i to jak bardzo zakłócili funkcjonowanie tego miejsca.

-Tak, oprócz Yoongiego. Miał coś do zrobienia.

Po chwili winda zatrzymała się. Wysiedliśmy i od zauważyliśmy grupkę znajomych twarzy. Namjoon stał z mopem w ręce i wycierał podłogę.

-Co tu się stało? - zapytał zaskoczony Tae.

-Sprzątam jego brudy - Namjoon szurał mopem po podłodze. Nie mając z tego żadnej frajdy.

-Moje brudy? To ty mi przeszkodziłeś! - oburzył się Jin.

-To ty niosłeś tą kawę.

-Gdybyś uważał i nie stanął mi na drodze nic by się nie wydarzyło!

-Co tu się odjebało? - zwróciłem się do  Hobiego, który jako jedyny wydawał się być spokojny.

-Jin niósł naszą kawę, gdy Najmoon stanął mu na drodze. Zrobił to przypadkiem. Gdy Jin chciał go ominąć potknął się i wszystko upadło razem z nim.

-Mówiłem, żebyś zawiązał te sznurówki!

-Dobra, nie róbcie scenek to tylko kawa - nie chciało mi się słuchać ich kłótni. Chciałem tylko zdobyć kawę i wrócić jak najszybciej do T/I.

Namierzyłem wzrokiem automat. Szybko do niego podszedłem omijając całe pogorzelisko. Wyciągnąłem kilka monet z portfela i wrzuciłem.

-Odnieś to.

Obejrzałem się do tyłu. Namjoon próbował wcisnąć mopa dla Jina, który stanowczo się przed tym bronił. Ta dwójka musiała wstać dzisiaj lewą nogą.

Gdy wróciłem do maszyny gotowa kawa czekała na mnie. Szybko ją zabrałem i wróciłem do reszty.

-Będę już wracał do niej - zwróciłem się do Taehyunga.

-Tak szybko? Zostań jeszcze chwilę. Przynajmniej napij się z nami. Nic jej nie będzie - patrzył na mnie zmartwionym wzrokiem.

-Nie wiem, nie mogę myśleć o niczym innym.. - westchnąłem.

-Mogę do niej pójść - Hobi pojawił się z propozycją - Ze mną nic jej nie będzie - uderzył się dwa razy w pierś.

Próbował mnie podnieść na duchu, ale to nie dawało mi zbyt wiele.

-Okej, ale daj znać jeśli się obudzi. Będę pod telefonem.

Skinął głową i zniknął po chwili.

-Nie będziesz robić mi łaski!

-No bierz tego mopa skoro tak bardzo chciałeś go odnieść!

-Ale już nie chcę! Weź nie wpychaj go na mnie!

Kolejny problem był bardzo głośny i cały czas robił zamieszanie.

-Zamknijcie się, bo zaraz ochrona nas wywali - warknąłem. Miałem już tego dość.

-No mówiłem żebyś się zamknął i po prostu to zrobił!

Czułem jakbym mówił do dwóch ścian kłócących się o to, który róg należy do niej. Zrezygnowany usiadłem przy wolnym stoliku i zasłoniłem uszy, żeby chociaż na chwilę nie słyszeć ich kłótni.

Mój wzrok wciąż pozostał na nich. Taehyung zareagował i podszedł do nich mówiąc coś. Po chwili Jin chwycił za mopa i z nim wyszedł. Pozostała dwójka usiadła przy tym samym stoliku co ja. Dopiero wtedy zdjąłem ręce z uszu.

-Dogadaliście się?

-Nie - odpowiedział z nutką irytacji w głosie.

Wziąłem łyka kawy powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś nieodpowiedniego. Nagle zobaczyłem Hobiego idącego do nas. Od razu wstałem. Przeczuwałem, że stało się coś złego. Wyszedłem mu naprzód.

-Co ty tu robisz? Miałeś być z T/I - patrzyłem na niego będąc zaniepokojonym.

-Nie wiem jak to się stało, ale nie ma jej w sali..

-Co? - wytrzeszczyłem oczy - Jak to jej nie ma? To gdzie się podziała?

-Nie wiem, nie było jej na łóżku, ani nigdzie.

Nie mogłem uwierzyć, że to dzieje się ponownie. Tym razem wiedziałem kto za tym stoi i nie miałem wątpliwości.

-Zabiję go, no kurwa zabiję!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top