47

Pov T/I

-Proszę poczekać, aż kroplówka się skończy. Po tym może Pani już wracać do domu - pielęgniarka posłała mi miły uśmiech i zostawiła mnie w sali.

Westchnęłam i umiejscowiłam oczy na drzwiach. Wszystko było ze mną w porządku, ale nie to teraz zawracało mi głowę. Czekałam, aż ktoś przyjdzie i powie że nic mu się nie stało, że wyszedł z tego bez szwanku.

Nie mogłam się powstrzymać. Ciągle się martwiłam. Widok jego bezwładnego ciała i zamkniętych oczu ciągle do mnie powracał. Zaprzątało mi to głowę przez cały czas. Byłam wtedy na śmierć przerażona. Mogłam szybciej zadziałać.

Do moich uszu dobiegło pukanie, które szarpnęło moje nerwy. Gdybym mogła, podbiegłabym do drzwi i je otworzyła, ale byłam przyczepiona do kroplówki. Czekałam, aż osoba ta wejdzie do środka. Po chwili zauważyłam Tae, który niepewnie wyłonił się zza drzwi.

-Mogę wejść? - zapytał zanim postawił krok dalej.

-Tak - odpowiedziałam mu. Podszedł do łóżka, na którym leżałam - Co z Jungkookiem? - od razu zapytałam.

-Nadal się nie obudził - usiadł obok mnie - wszystko w porządku? - przyglądał mi się.

-Tak, nic mi nie jest. Poobijałam się tylko trochę - wyjaśniłam - lekarz mówił coś? Coś mu dolega? - nie mogłam przestać pytać o niego.

-Nie mówił za dużo. Musimy czekać, aż się wybudzi.

-A jeśli się nie obudzi? Co wtedy? - łzy stanęły mi w oczach - Czemu musiał mnie osłonić? - usiadłam.

-T/I nic mu nie będzie - sięgnął ręką do mojej twarzy - jego stan jest stabilny. Nie może być inaczej - pochylił się, żeby spojrzeć mi w oczy - Chcesz żeby coś złego stało się tobie? Nie płacz, wszystko jest w porządku.

-Nie mogę siedzieć tu bezczynnie. Chcę wiedzieć, że wszystko jest w porządku. Dopiero wtedy przestanę się martwić. Chcę usłyszeć to od lekarza, albo go zobaczyć - wyznałam.

-Musisz też zadbać o siebie - otarł mi łzy - wyzdrowieje więc już się nie martw.

Przygryzłam wargę. Żadne jego słowa nie potrafiły mnie uspokoić. Odgłos otwierających się drzwi na chwilę oderwały mnie od niego. Namjoon wszedł do środka.

-Tak myślałem, że tutaj będziesz - zbliżył się do łóżka - T/I jak się czujesz?

-Kiedy Jungkook się obudzi? Namjoon, wiesz coś? - zaatakowałam go pytaniami.

-Lekarz powiedział, że z tego wyjdzie - oznajmił spokojnym głosem.

To była dobra wiadomość, ale wciąż się bałam.

-Nie kłamiesz, żeby mnie uspokoić? - patrzyłam na to jak podchodzi jeszcze bliżej. Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem - odpowiedz - przełknęłam ślinę.

-Gdyby było coś nie tak, czy siedziałbym tutaj tak spokojnie? - pochylił głowę na bok - powinnaś wrócić do domu i odpocząć.

-Nie mogę odpoczywać, gdy on leży tam nieprzytomny. Powrót do domu sprawi, że będę się jeszcze bardziej denerwować bo będę daleko stąd.

-Nie możesz cały dzień siedzieć przed jego salą. Lekarze na razie nie pozwalają nam wchodzić do niego, więc nie będziesz mogła go wcześniej zobaczyć. Wrócisz do domu, ochłoniesz. Gdy się obudzi, damy Ci znać.

-Nie bądź uparta - jęknął z żalem Taehyung - Chcemy dla ciebie jak najlepiej.

-Gdy Jungkook się obudzi, będzie chciał zobaczyć cię całą i zdrową - dogadywał Namjoon.

Przeskakiwałam wzrokiem z Tae na Namjoona i na odwrót. Mieli rację, powinnam myśleć też o sobie. Jednak ciężko było mi opuścić to miejsce, nawet jeśli dotychczas go nienawidziłam. Poczułam ciepło na plecach, gdy Namjoon zaczął poruszać ręką.

-Dobrze, wrócę - powiedziałam cicho - ale na pewno powiecie mi gdy się obudzi?

-Tak, od razu zadzwonię - zapewnił mnie Namjoon i puścił.

-Pójdę po pielęgniarkę - pełny energii Taehyung wstał i prawie biegiem opuścił salę.

~*~

Samochód zwalniał z każdym metrem przebytym. Uważnie patrzyłam się na jezdnię, gdy w głowie odtwarzał mi się ten sam moment. Zatrzymał się tuż przed bramą, która zaczęła się powoli otwierać.

-Co to, kurier? - Tae spojrzał w lusterko. Większy samochód stanął niedaleko nas, a ze środka wysiadł nieznany mi mężczyzna.

Gdy brama otworzyła się na tyle, żeby zmieścił się pojazd wjechał na pusty plac.

-Może ktoś coś zamawiał - mruknął pod nosem - zwykle dostarczali wszystko do wytwórni - zatrzymał auto i je zgasił. Ręką sięgnął do swojego podbródka i pomasował go palcami.

-Nie kupowałam niczego - od razu się wytłumaczyłam. Odpięłam pas i otworzyłam drzwi. Dopiero wtedy zobaczyłam w rękach mężczyzny kwiaty.

-Sprawdzę o co chodzi - oznajmił i szybko wysiadł.

Przyglądałam się temu jak idzie do nieznajomego. Nie czekając na jakiekolwiek znak wysiadłam. Stanęłam przy aucie i patrzyłam na ich rozmowę. Wkrótce wręczył kwiaty dla Taehyunga, a sam odszedł przy tym kłaniając się grzecznie. Z dziwną miną wrócił do mnie.

-Masz cichą wielbicielkę? - zapytałam z ciekawości. Nie wyglądał na szczęśliwego.

-Nie wiem, ale ty masz na pewno jednego. Te kwiaty są dla ciebie - wystawił do mnie bukiet czerwonych róż.

-Od kogo są? - byłam zaskoczona prezentem, ale zabrałam je od niego.

-Nie wiem, nie chciał powiedzieć - wzruszył ramionami - wstawmy je do wazonu zanim zwiędną, może później ktoś się przyzna.

Objął mnie ramieniem i poprowadził w kierunku budynku. Nie miałam żadnej wskazówki, kto mógłby być adresatem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top