46
Trzymałem w ramionach drobniejsze ciało. Jedną ręką ściskałem jej dłoń, a drugą obejmowałem. Lekko opierałem głowę na tej jej. Nie mogłem być bardziej szczęśliwy niż w tym momencie.
Nie potwierdziła że mi wybacza, ale wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Wydawała się być pozbawiona energii i sił. Nie odzywała się i patrzyła w jeden punkt. Nie chciałem przeszkadzać jej w myśleniu.
Hobi i Tae zdawali się być czymś zajętymi na jakiś czas. Zastanawiałem się ile czasu minie zanim ktoś zniszczy nasz spokój. Do tego momentu cieszyłem się mogąc być tak blisko niej. Nie pokazywała tego, że jej się to nie podobało, więc uznałem że to w porządku, że ją przytulam. Była spokojna, tak jakby spała.
Patrzyłem ciągle w dół. Nie mogłem się powstrzymać. Powoli przesunąłem ręką po jej plecach. Nie chciałem żeby zaczęła coś podejrzewać. Uważnie obserwowałem jej twarz, żeby nie zwrócić jej uwagi. Prześlizgnąłem rękę na jej brzuch. Byłem bardzo ciekawy jak się czuje. Zacząłem poruszać palcami próbując coś wyczuć. Uśmiechnąłem się, gdy czułem ten okrągły kształt. Schowałem nos w jej włosy zaciągając się zapachem.
Nie mogłem uwierzyć, że zajęło mi to tak długo żeby się do niej zbliżyć. Przepełniała mnie radość, której nie potrafiłem ukryć. Potarłem dłonią po jej brzuchu. Nie mogłem się doczekać, aż mi powie. Chciałem wiedzieć czy wszystko w porządku. Jak duże już jest i kiedy się go spodziewać.
-Co robicie?
Podniosłem głowę i spotkałem się ze wzrokiem Taehyunga. Usiadł naprzeciwko nas. Wiedziałem, że będzie mi przeszkadzał.
-To co widzisz - odpowiedziałem niemiłym głosem. Nie zamierzałem mu niczego wyjaśniać.
-Pogodziliście się? - pytał ciekawsko. Milczała tak samo jak ja. Nie wiedziałem jeszcze o co mu chodzi, ale moje chęci przebywania z nim coraz bardziej się kurczyły.
Patrzył się raz na nią, a raz na mnie chociaż siedzieliśmy tak blisko siebie. Nie ruszała się, czułem tylko jak oddychała. Musiała być zmęczona albo smutna. Jednak nie mogłem być pewny swoich myśli, gdy ciągle miała ten sam wyraz twarzy.
-T/I wrócimy wcześniej do domu? - pochyliłem się. Nie spała, ale wyglądała na zmęczoną - Wieczorem zrobi się zimno. W nocy też było zimno. Lepiej gdybyśmy wrócili wcześniej - chciałem ją przekonać.
-Wyjdzie na to samo. Wrócicie może tylko dwie godziny przed nami. To nie robi dużej różnicy - kolejny raz usłyszałem jego głos. Mieszał się we wszystko, co mnie denerwowało.
Posłałem mu tylko spojrzenie. Nie chciałem się z nim sprzeczać, gdy obok była ona. Wiedziałem, że go ceniła i prawdopodobnie by go nawet broniła przede mną. Nie chciałem tak szybko stracić tego co zyskałem.
Moja cała uwaga wróciła do niej gdy zdjęła moje ręce. Patrzyłem na to jak wstaje z zamiarem odejścia.
-Dokąd idziesz? - byłem zaniepokojony tym, że chciała odejść.
-Zaraz wrócę - poprawiła kurtkę i poszła w stronę Hobiego. Odprowadziłem ją wzrokiem.
-Wiesz przez moment chciałem cię przeprosić za to co wczoraj powiedziałem, ale nagle mi się odechciało - powiedział sarkastycznie.
-Po co chcesz przepraszać, jeśli za moment zrobisz to samo? - powiedziałem tym samym tonem co on - nie wciskaj wszędzie swojego nosa.
-Chciałem Ci tylko przypomnieć, że czuła się niekomfortowo w twoich ramionach, gdy ty uśmiechałeś się od ucha do ucha. Powinieneś to zauważyć jako pierwszy.
-Gdyby coś było nie tak to by mi powiedziała - patrzyłem na to gdy coraz bardziej się rozsiadał - nie powinieneś martwić się aż tak o dziewczynę swojego kolegi - powiedziałem mu na złość.
-Gdyby była twoją dziewczyną to może przyznałbym Ci rację, ale tak nie jest.
-Wiesz o tym, że łączy mnie z nią coś więcej - powiedziałem ciszej.
-To nic nie znaczy - odparł dumnie - co jeśli to dziecko jest Jimina? - podniósł brew.
-To moje dziecko, a to co dzieje się pomiędzy nami nie powinno cię obchodzić.
-Nie masz dowodu, ona też Ci nie ufa - spojrzał w bok - Myślisz, że tak łatwo zapomni? Wskoczy ci w ramiona? - czułem, że ze mnie drwił.
-Powinieneś uważać na to co mówisz - wyprostowałem się - każdy ma jakieś sekrety, nawet ty. T/I zdecyduje kogo wybierze. Ciebie nawet nie bierze pod uwagę. To nawet zabawne - złączyłem ze sobą ręce.
Grymas pojawił się na jego twarzy. To były tylko drobne prowokacje. Nikt jednak nie posunął się dalej niż to. W końcu wszystko zaczynało się i kończyło na niej. Wolałem żeby wrócił do tego kim był wcześniej. Od jakiegoś czasu zaczynał być zbyt pewny siebie.
-Wybierze kogo będzie chciała - uciekł wzrokiem. Byłem ciekawy po co poszła.
Zacząłem uciekać oczami od Hobiego i dookoła obozowiska. Nagle zniknęła mi z oczu. Wstałem będąc zaniepokojonym i od razu poszedłem w kierunku przyjaciela.
-Gdzie ona jest? - od razu zapytałem.
-W namiocie - spokojnie odpowiedział. Od razu tam spojrzałem.
Zatrzymałem się pamiętając o tym, że wciąż się mnie obawiała. Chciałem dać jej trochę wolnej przestrzeni, ale nie mogłem zatrzymać tego że ciągle jej szukałem gdy znikała mi z oczu. Niepokoiłem się.
-Przestraszyłeś się? - zaśmiał się, chociaż dla mnie nie było to nic zabawnego - zaraz wróci - próbował mnie jakoś uspokoić.
Włożyłem ręce do kieszeni. Zrobiłem małe kółko wokół niego, gdy czekałem. Chciałem wrócić z nią do domu, gdzie moglibyśmy robić co tylko byśmy chcieli. Chciałem być z nią sam na sam. Móc pokazać jej więcej tego co było mi znane. Później jeśli to możliwe przeprowadzić się do naszego starego domu. Jednak te plany wydawały się teraz zbyt odległe. Nie zgodziłaby się gdybym teraz ją o to poprosił. Nie chciałem działać zbyt szybko, ale nie mogłem powstrzymać swoich myśli. Byłem szczęśliwy, że pozwoliła mi się przytulić.
-Polepszyło się między wami, prawda? Jesteś wesoły - powiedział cichym, ale ciepłym głosem. Chciał okazać mi troskę. Skinąłem nieśmiało głową - Cieszę się - poklepał mnie po ramieniu.
Hobi zawsze potrafił powiedzieć coś dobrego. Zawsze przypominał mi o tym co było dobre i dawał nadzieję, że wszystko się ułoży. Minęła tylko chwila gdy znowu wróciłem w stronę namiotu. Mój wzrok wyostrzył się gdy niewielka reklamówka pojawiła się przed nim. Szybko tam podszedłem i kucnąłem przed wejściem.
-Pomóc Ci? - zajrzałem do środka. Nie widziałem niczego innego niż jej plecy - szukasz czegoś? - zapytałem oczekując odpowiedzi.
-Nie - jej głos był przygłuszony - mam już wszystko - odwróciła się i wyszła ze środka.
Chwyciłem ją pod ramionami i pomogłem wstać. Jej włosy były w nieładzie, ale szybko naprawiła fryzurę za pomocą rąk. Złapałem za reklamówkę leżącą na ziemi.
-Dziękuję - była zdyszana. Wzięła ode mnie swoje rzeczy.
-Więc co myślisz o wcześniejszym powrocie? - wróciłem do poprzedniego tematu - Zgadzasz się? - patrzyłem na nią z oczami pełnymi nadziei.
-Tak, dlatego przyszłam po rzeczy - westchnęła - Może powinniśmy pomóc im to wszystko ogarnąć? Lub przynajmniej złożyć jeden z namiotów. Nikt nie będzie go już używał - obejrzała się za siebie.
-Poradzą sobie - zapewniłem ją przy okazji gryząc się w język. Nie powinna robić takich rzeczy w tym stanie. Nie chciałem żeby się poznała, że wiem. Często bawiło mnie to w jaki sposób to ukrywała, ale chciałem zaczekać aż się zdecyduje mi powiedzieć. Wtedy będę pewny, że chce tego co ja.
Niepewność pojawiła się na jej twarzy. Złapałem ją za rękę chcąc odgonić te myśli. Chciała zrobić więcej niż musiała.
-Chodźmy - skinąłem głową w bok dając jej znak.
Machnęła ręką na pożegnanie pomimo, że i tak zapewne ponownie zobaczy ich jeszcze tego samego dnia. Poprowadziłem ją za rękę do auta, które stało kawałek stąd. Puściłem ją, gdy byliśmy już przy nim. Wsiadłem za kierownicę, a ona usiadła obok mnie.
-Możemy ruszać? - Chciałem upewnić się, że wszystko w porządku i niczego nie zapomniała. Tak czy inaczej tamta dwójka zapewne zabrałaby ze sobą wszelkie zapomniane rzeczy.
-Tak - zapięła pas i zacisnęła na nim ręce. Nie wiedziałem skąd takie zachowanie. Odpaliłem auto i powoli ruszyliśmy.
-Boisz się ze mną jechać? - zapytałem podczas obracania kierownicą. Nie mogłem wpaść na nic lepszego.
-Dawno z tobą nie jechałam, a ostatni raz był dość stresujący - cicho odpowiedziała. Uważnie patrzyła się na drogę, po której jechaliśmy.
-Nie pamiętam nawet kiedy to było - uśmiechnąłem się nie chcąc przywoływać niemiłych wspomnień. Tylko takie miała związane ze mną, więc mogłem tylko przypuszczać jak musiała się czuć - nie cofajmy się wstecz - zasugerowałem.
-Nie dokończyliśmy tamtej rozmowy przy ognisku. Co było z tym wyjazdem? Jorin naprawdę była w szpitalu? - mówiła spokojnym głosem. Ciężko było mi pamiętać każdy możliwy detal z tamtego dnia. Nie mogłem podarować sobie, że dałem się tak oszukać.
-Nie wiem, nie zdążyłem jeszcze zadzwonić - przyznałem - Gdy tamtego dnia wróciłem do domu wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Nie spakowałaś nawet swoich rzeczy. Pisaliśmy ze sobą przez jakiś czas, ale wydawałaś się być bardzo zajęta. Nie chciałem też przeszkadzać, skoro pojechałaś w odwiedziny do szpitala. Nie bywałaś tam tak często odkąd.. - zatrzymałem swój język. Spojrzałem na nią kątem oka. Coraz częściej byłem bliski powiedzenia tego, czego nie powinienem. Przełknąłem ślinę zanim dokończyłem - się przeprowadziliśmy - wyjaśniłem, mając nadzieję, że nie zabrzmiałem dziwnie.
-Może porwano mnie z domu, co? - powiedziała sarkastycznie, ale wyglądała na zagubioną - to nie mógłby być Jimin. Nie uwierzę w to. Jeśli ktoś chciałby się mnie pozbyć, dlaczego od razu tego nie zrobił? Po co tak ryzykował?
-Nie mów tak. Cieszę się że skończyło się to tak, a nie inaczej. Zawsze mogło być gorzej. Nie wiem co by się ze mną stało, gdybyś naprawdę zginęła - nieprzyjemne uczucie pojawiało się wewnątrz mnie, gdy tylko o tym myślałem - Zbiorę ludzi i przejrzę całą dokumentacje szpitala. Oni też byli w to wciągnięci, dlatego otrzymałem późno ten telefon. Muszą wiedzieć kto to - powiedziałem już bardziej zdeterminowany.
-Jeśli ktoś ukrywał to przez tyle czasu, nagle nie zacznie mówić. Coraz dziwniej się czuję. Ciągle... jakby ktoś patrzył na to co robię - skrzywiła się na wspomnienie o tym - może nie chodziło o mój koniec, tylko o rozdzielenie nas?
-Łatwo jest skłócić ze sobą ludzi. Wtedy nie trzeba zbytnio brudzić sobie rąk. Wystarczy tylko iskierka, żeby zapalił się stos. Może było to zbyt trudne żeby nas poróżnić. Brakowało słabego punktu czy coś takiego - zacząłem snuć przypuszczenia. Jej słowa coraz bardziej mnie martwiły.
-Nie wiem.. - westchnęła ze zrezygnowaniem - niedługo będę bała się wychodzić na zewnątrz..
-Mogę załatwić ci dodatkową ochronę. Sam nie będę w stanie za tobą nadążyć, nawet teraz mi się to nie udaje - przyznałem. Chciałem zapewnić jej bezpieczeństwo, żeby nie wydarzyło się już nic złego.
-Kiedyś miałam ala "ochroniarza". Nie chcę kolejnego. Miałabym go później na sumieniu gdyby coś się wydarzyło - mruknęła.
-Jimin załatwił Ci ochroniarza? - nie dowierzałem w to co usłyszałem. On był już jak taki ochroniarz, który wszędzie za nią chodził. Nie rozumiałem jego intencji.
-Musiałam wrócić sama do Korei na jakiś czas. Wysłał ze mną jednego ochroniarza. Chociaż ciężko jest go nazwać ochroniarzem, bo dość szybko go się pozbyłam. Później zmarł.. - wyjaśniała ze smętną miną.
-Przykro mi.. - szepnąłem. Zakończyłem tutaj temat, nie chcąc wracać do tych nieprzyjemnych wydarzeń. Naprawdę doceniałem to, że zaczęła mi mówić o tym czasie, gdy byliśmy rozdzieleni.
Zielone światło rzuciło mi się w oczy. Zmieniłem bieg i dodałem gazu, chcąc zdążyć zanim przeskoczy na czerwone. Szybko mijała nam podróż gdy rozmawialiśmy.
Wyjechałem na skrzyżowanie. Moje oczy otworzyły się szerzej, gdy po tym samym pasie jechał z naprzeciwka samochód ciężarowy.
Odbiłem w prawo, próbując uciec z niebezpiecznej sytuacji. Uderzenie kolejnego pojazdu sprawiło, że samochód zaczął wirować.
Trzymałem mocno za kierownicę i obracałem chcąc zapanować nad autem. Zacisnąłem zęby, gdy zauważyłem, że zaraz uderzymy w budynek.
Nie mogłem tego powstrzymać. Spojrzałem na nią. Zasłoniła oczy z przerażenia. Mocne uderzenie sprawiło mi ból w ramieniu. Zatrzymaliśmy się.
Pośród dymu, spojrzałem na drogę chcąc zobaczyć co się właściwie stało. Wstrzymałem oddech, gdy rozpędzone auto osobowe zmierzało w naszą stronę.
-Schowaj się!! - osłoniłem ją rękami.
Ból przeszył moje ciało, a głośny dźwięk mnie ogłuszył. Mocno ją objąłem nie chcąc, żeby coś jej się stało. Z moich ust wydobył się jęk. Wszystko stało się czarne.
~*~
Chcecie malutki maraton? Dajcie mi znać. Czym szybciej ktoś odpowie tym szybciej pojawi się rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top