45
-Jungkook, Jungkook!
Przekrzywiłem głowę, gdy ktoś próbował mnie obudzić. Ciągle mną potrząsał.
-Obudź się!
Poruszyłem ręką. To było takie irytujące.
-Co? - powiedziałem zaspanym głosem. Nie chciałem nawet otwierać oczu.
-Wstań.
Poczułem jak ciepłe ręce obejmują moje policzki. Leniwie otworzyłem oczy.
-T/I.. - powiedziałem wciąż niemrawo i powoli usiadłem. Dostrzegłem jej zmartwioną twarz - Coś się stało? - wyciągnąłem rękę i się przeciągnąłem.
-Szukaliśmy cię - jęknęła z niezadowolenia - Czemu tutaj spałeś? Jest zimno.
Czułem się źle ciesząc się z tego, że się o mnie martwiła. Uśmiechnąłem się nie mogąc się powstrzymać.
-Nie wiem.. po prostu byłem pijany - nie chciałem na razie mówić jej o tym, że ktoś w nocy chodził niedaleko namiotu. Nie chciałem jej straszyć, skoro nic złego się nie stało.
Syknąłem z bólu, gdy dotknęła moich ust. Dlaczego była tak bardzo poruszona i sprawdzała mnie?
-Masz rozciętą wargę.. - zwróciła mi uwagę i zabrała ręce - Jak się czujesz?
-Dlaczego tak bardzo się o mnie martwisz? Czuję się dobrze - jęknąłem pomimo, że się cieszyłem - Chodźmy, żeby już mnie nie szukali - zaproponowałem i wstałem.
-Jesteś bardzo zimny - wstała tak samo jak ja - nie boli cię głową?
-Jak tak o tym wspominasz to trochę mnie boli - przyznałem - chodźmy - ruszyłem przed siebie.
-To w drugą stronę - usłyszałem za sobą.
Zatrzymałem się i obróciłem o sto osiemdziesiąt stopni.
-Masz rację - odpowiedziałem z uśmiechem i poszedłem za nią.
Ukradkiem patrzyłem się na jej usta. Zastanawiałem się czy cokolwiek słyszała i czy naprawdę spała. Musiałaby uznać, że byłem żałosny gdyby usłyszała choć jedno z tych słów. Czy naprawdę powinienem ją o to zapytać?
Wątpiłem, że mogła mi to wybaczyć. Jednak musiałem spróbować i przełamać swoje lęki. Nie była mi obca, ale wciąż się bałem. Jej jedno słowo może wszystko przekreślić czy jestem w stanie to usłyszeć? Potrafiłbym pozwolić jej odejść?
-Wszystko w porządku? Jesteś blady - podniosła głowę i spotkała się z moimi oczami.
-To z zimna. Nie wiem jak mogłem tam zasnąć - wyjaśniłem.
Odwróciła wzrok, a ja spojrzałem na jej brzuch. Czy gdyby chciała odejść to właśnie wtedy powinienem posłużyć się dzieckiem? Pomiędzy nami było coś więcej niż uczucia. Czy nie byłbym świnią gdybym wykorzystał do tego dzieci?
Nie mogę stracić żadnego z nich. Co powiedziałbym Songju gdyby się obudził, a jej by nie było? Co jeśli by pytał o nią?
-O chłopaki już wrócili - wybudziła mnie z rozmyślań. Oboje stali na przeciwko siebie z nietęgimi minami.
-Jungkook gdzie byłeś? - jęknął niezadowolony Hobi i do mnie podszedł - wszystko w porządku? - zapytał z troski.
-Tak.. po prostu coś mi strzeliło do głowy żeby pójść na spacer. Zasnąłem tam - wymyśliłem szybko.
Podszedł i poklepał mnie po ramieniu.
-Dobrze, że nic ci nie jest. Powinienem się upewnić, że dotarłeś do namiotu. Jestem z was najstarszy.
Patrzyłem jak powoli zaczęła od nas odchodzić. Czułem, że powinienem porozmawiać z nią jak najszybciej. Miałem okazję do tego żeby nikt nam nie przeszkadzał.
-Nie czuj się odpowiedzialny tylko dlatego, że jesteś starszy - wróciłem do niego wzrokiem - Nic się nie stało.
-Wiem, ale wciąż nie mogę się powstrzymać - puścił mnie.
Widziałem za jego plecami Tae, który ciągle się jej przyglądał. Powinienem działać dopóki miałem na to odwagę.
-Przycumowaliście łódkę do brzegu, prawda? Widziałem jak ją ze sobą zabieraliście - pytałem będąc zniecierpliwionym.
-Tak, jest przy brzegu. Możesz ją wziąć kiedy zechcesz - słyszałem, że był ciekawy tego co planuję.
-Dzięki - odpowiedziałem i szybko od niego odszedłem.
Minąłem Taehyunga, którego przypadkiem uderzyłem ramieniem i podszedłem do niej. Stała odwrócona tyłem.
-T/I - złapałem ją za przedramię.
-Co? - Spojrzała na mnie dużymi oczami.
-Chodź ze mną nad jezioro - powiedziałem patrząc się w jej oczy. Wyglądała na przestraszoną - Chcę Ci tylko coś pokazać - wyjaśniłem.
-Co takiego? - pytała podejrzliwie.
-Nie mogę zrobić ci niespodzianki? - przekrzywiłem głowę - zaraz wrócimy. Zaufaj mi - puściłem jej przedramię.
Przyglądała mi się uważnie. Czy naprawdę mnie się bała? Kiedy udowodnię jej, że nie ma się czego bać? Mrugnęła kilka razy zanim dała mi odpowiedź.
-Dobrze - odpowiedziała słabym głosem i przełknęła ślinę.
Położyłem rękę na jej plecach dając jej znak, że możemy iść. Poszła przede mną, a moje ręce zaczynały się pocić. Co jeśli nie użyję właściwych słów i zamiast ją przeprosić, urażę?
-Nie boisz się wody, prawda? - zapytałem dla pewności.
-Pytasz dlatego, że tam idziemy? Nie boję się wody, ale nie wiem co planujesz i czy powinnam się tego bać - słyszałem zdenerwowanie w jej głosie. Dlaczego była zdenerowana gdy to ja miałem w większości mówić?
-Wszystko będzie dobrze - chciałem odpędzić złe myśli - Dobrze spałaś? - chciałem zająć czas.
-Było trochę zimno.. - patrzyłem na jej włosy. Powinienem wrócić na noc do namiotu - Jak udało Ci się zasnąć w lesie. Nie bałeś się? - była zdziwiona.
-Nawet o tym nie myślałem - wyznałem szczerze - byłem zmęczony i pijany.
-Pokłóciłeś się z Tae? Ma podbite oko - czułem jakby była detektywem, który ma dowieść prawdy. Czemu tak bardzo tym się interesowała? Wolałbym żeby tamtego wieczoru niczego nie usłyszała.
-Słyszałaś naszą kłótnię? - niepewnie zapytałem.
-Nie, po prostu widać że coś się wydarzyło pomiędzy wami. Tylko Hobi jest czysty.
-To nie było nic wielkiego.. - chciałem bezpiecznie ominąć temat. Las zaczynał się kończyć, co oznaczało że jesteśmy już prawie na miejscu - nie zawracaj sobie tym głowy.
-Wolę zapytać niż się domyślać. Czuję jakby wszystkie kłótnie były spowodowane moją obecnością.
Pokręciłem głową. Zatrzymaliśmy się przy brzegu. Stanąłem naprzeciwko niej. Nie wiedziałem, że za wszystko obwiniała siebie.
-T/I nie możesz zawsze obwiniać siebie. Nie każda kłótnia jest twoją winą. Nie czuj się źle dlatego, że ktoś się kłóci - próbowałem jej to wyjaśnić - To nie twoja wina - patrzyłem jej w oczy.
-Od wypadku, gdy ktoś z was się kłócił chodziło o mnie - powiedziała słabym głosem - wątpię żebyście pobili się z jakiegoś innego powodu - uciekła wzrokiem - Tak czy inaczej co chciałeś mi pokazać? - westchnęła.
Powędrowałem wzrokiem do łódki. Czemu musiałem skłamać? Nie chciałem żeby myślała o mnie źle.
-Widzisz tę łódkę? - wskazałem palcem - chciałem żebyśmy nią przepłynęli na drugi brzeg. Dlatego zapytałem się czy boisz się wody.
-Chciałeś mi coś tylko pokazać i zaraz mieliśmy wrócić.. - mruknęła pod nosem. Nie była zbyt szczęśliwa, że ją okłamałem.
-Wiem, ale wyglądałaś na przestraszoną. Chciałem żebyś ze mną tutaj przyszła - spokojnie wyjaśniłem - zrobisz to dla mnie? Chcę Ci coś powiedzieć.
-Nie powinieneś kłamać. Miałam cię za szczerą osobę - powiedziała ciężko - nie wiem co ostatnio się zmieniło, ale nie mam nic do stracenia. Po prostu nie przebywajmy tu zbyt długo. Dziwnie się czuję.
Pokiwałem głową w radości, że się zgodziła i poprowadziłem ją do łódki.
-Pomogę Ci wsiąść - złapałem ją za rękę, żeby się nie przewróciła. Powoli postawiła stopy na drewnie i usiadła po przeciwnej stronie. Dołączyłem do niej i złapałem za wiosła.
-Wiesz jak tym sterować, prawda? - wyglądała na przestraszoną.
-Tak, nie martw się. Nie zamierzam później wołać o pomoc - zacząłem wiosłować.
Gdy tylko zaczęliśmy płynąć zamilkła i uważnie przyglądała się wodzie. Zastanawiałem się od czego tak właściwie powinienem zacząć. Patrzyłem na nią bez końca. Tak naprawdę nie chciałem płynąć na drugi brzeg. Chciałem żebyśmy mogli być sami i żebym przypadkiem sam nie stchurzył. Nie chciałem tracić czasu i jak najszybciej wrócić do tego co było przed wypadkiem.
To nie było tak, że miałem coś zagwarantowane. Nie mogłem trzymać jej przy sobie na siłę. Wcześniej nie wiedziałem dlaczego pałała do mnie taką złością i strachem. Teraz mogę ją zrozumieć i dać jej o tym zdecydować. Wciąż miałem nadzieję, że da mi szansę pokazać lepszego mnie.
Pomimo, że była tak blisko mnie czułem jakby była daleko stąd. To tak jakbym chciał złapać jej rękę, ale nigdy nie mogłem jej dosięgnąć. Jednak jeśli odmówi czy jest sens mówienia jej o Songju? Co jeśli będę ją tylko unieszczęśliwiał?
Westchnąłem i wyjąłem wiosła z wody. Jej oczy od razu spotkały się z moimi.
-Czemu stoimy? - zapytała przestraszonym głosem.
Wziąłem głęboki oddech próbując zebrać się do kupy. Nie wiedziałem od czego zacząć. Musiałem ją jakoś przekonać, żeby mi wybaczyła i została. Nie mogę pozwolić na to żeby mieszkała z Tae i była z Jiminem. Czułem się bezsilny w tej sytuacji.
-T/I.. - szepnąłem i przybliżyłem się do niej, aż pod same nogi.
-Łódka się wywróci - mocno trzymała się krawędzi. Złapałem za jej zaciśnięte ręce i schowałem w swoich - Co robisz?
Patrzyłem się w jej oczy, a moje gardło coraz bardziej się zaciskało. Pojedyncze łzy zaczęły ściekać z moich oczu chociaż nie mogłem niczego z siebie wycisnąć. Wypuściłem nierówny oddech, próbując się uspokoić. Tak trudno było mi nawet o tym myśleć.
-Przepraszam - wyszlochałem - wybacz mi, proszę - zwiesiłem głowę w dół.
-Już mnie przeprosiłeś - od razu zaprzeczyłem głową.
-Przeprosiłem tylko za te słowa, których brzydzę się nawet wypowiedzieć - przełknąłem ślinę - nigdy nie przeprosiłem za to jak cię traktowałem i co ci zrobiłem. Nie sądzę, że kiedykolwiek będę w stanie zrozumieć siebie i wytłumaczyć. Nie potrafię tego wyjaśnić. Nie wiem dlaczego zrobiłem którąkolwiek z tych rzeczy. Nie zasługiwałaś na to.
Złapałem powietrze. Moje gardło mi nie odpuszczało. Otworzyłem usta, z których wydobył się jęk.
-Nie mogę przypomnieć sobie żadnej z tych rzeczy - przyznałem - ale chcę pokazać ci innego siebie. Nie jestem taki. Potrafię być lepszy i chcę Ci to udowodnić. Proszę daj mi szansę to naprawić.
Czułem jak moje ręce zaczynały się trząść. Nie mogłem znieść tej presji. Przygryzałem wargę zatrzymując w nich szloch. Nie wiedziałem czy to wystarczyło. Może na zbyt dużo się łudziłem.
-Jungkook.. - wyszeptała.
-Wiem, że może nie zasługuję na to. Nie powinienem o to prosić, ale tak bardzo mi zależy na tobie. Nie chcę żebyś odeszła - ścisnąłem jej ręce jeszcze bardziej. Nie chciałem usłyszeć sprzeciwu - Proszę wybacz mi choć raz. Obiecuję, że się poprawię. Nie popełnię tych samych błędów - zapewniałem ją jak tylko umiałem.
Poczułem jak uwalnia swoją rękę. Z moich oczu poleciały kolejne łzy. Wątpiłem, że mi wybaczy.
-T/I.. proszę.. - dławiłem się łzami. Nie mogłem nawet spojrzeć jej w twarz. Wstydziłem się.
Po chwili poczułem rękę na głowie. Przesunęła się ona w dół na mój policzek, a zatrzymała się na żuchwie. Zastygłem na moment próbując rozszyfrować to co próbowała mi przekazać.
-Nie chcę żebyś się tym aż tak zadręczał. Minęło już trochę czasu. Nie sądziłam, że będziesz mnie przepraszał - powiedziała cichym głosem. Ręką podniosła moją głowę. Spojrzałem na nią spod opadającej grzywki.
-Nie ważne ile czasu minie i tak nie będę w stanie poprawnie cię przeprosić. Słowa nie wystarczą, chociaż powinienem robić to codziennie...
-Jungkook, to nie jest klasztor żebyś musiał codziennie płacić za swoje czyny. Mam codziennie patrzeć na to jak płaczesz? - parsknęła chociaż w oczach miała łzy.
-Więc co mam zrobić? - powiedziałem z żalem.
-Już samo to że żałujesz jest dla mnie wielką zmianą. Nigdy nie rozmawialiśmy w taki sposób w jaki robimy to ostatnio. Wystarczy mi, że będziesz chciał się zmienić. Nie znam cię i nie jestem przyzwyczajona do tego, że jesteś miły. Jeszcze miesiąc temu byś mnie utopił gdybyśmy byli w takim miejscu jak to - słuchałem jej z uwagą. Nie mogłem siebie ocenić. Byłem szczęśliwy gdy mówiła o mnie w dobry sposób. Chciałem żeby powiedziała wyraźnie, że mi wybacza. Nie mogłem bez tego wrócić.
-Chcę wiedzieć wszystko. Dlaczego wciąż patrzysz na mnie z przerażeniem w oczach i inne rzeczy - wyznałem - Ty też się zmieniłaś. Nie chcę niczego już psuć przez nieprzemyślane zachowanie.
Jej spojrzenie oddaliło się na moment. Myślała, a ja tylko czekałem na jej wyjaśnienie. Zrobiłbym wszystko żeby przestała się tak czuć.
-Boję się gdy się złościsz - wyznała po cichu - boję się gdy nie wiem co planujesz. Boję się gdy dziwnie się zachowujesz. Nie wiem co możesz zrobić, wciąż się obawiam że stanie się coś złego, że wrócisz do tej osoby którą spotykałam wcześniej - patrzyłem jak łza spływa po jej policzku. Byłem winny temu, że się bała. Zacisnąłem zęby, bolało mnie to co mówiła.
-Sprawię, że zaufasz mi na nowo - powiedziałem z ogromnym bólem -
obiecuję, że nic złego już się nie stanie. Nigdy wcześniej nie musiałem cię prosić o drugą szansę. Nie zostawiłabyś mnie gdyby nie było tego wypadku - zacząłem wyjaśniać - Wiem, że to też moja wina. To ja to spieprzyłem, nie ty. Nie wiedziałaś nic. Potrzebowałaś kogoś kto ci pomoże tylko zamiast mnie zjawił się on - zgiąłem brwi - wybacz mi, daj mi szansę. Możemy być szczęśliwi, tak jak kiedyś - mocniej chwyciłem jej dłonie - odbudujemy wszystko razem.
-Ja też dałam się zwodzić, a teraz nie mogę przekonać się do zmiany. Nie wiem czy jest sens cokolwiek zaczynać. Co jeśli się nie uda? Nie mamy na to czasu - coraz więcej łez opuszczało jej oczy. Nie mogłem bezczynnie patrzeć. Powoli wstałem sprawiając, że cała łódka się zachwiała. Otuliłem ją w ramionach i usiadłem z boku. Ten bieg wydarzeń również ją przytłaczał. Położyłem głowę na jej ramieniu. Nie chciałem zadawać jej takiego cierpienia.
-Znajdziemy wyjście z tej sytuacji. Jeżeli nie podejmiesz ryzyka to nigdy nie dowiesz się co się stanie. T/I wszystko zależy od ciebie, a ja zrobię co w mojej mocy żebyś nie musiała już nigdy tak się czuć. Zaufaj mi choć raz. Dlaczego miałbym krzywdzić kogoś kogo kocham? Znajdę sprawcę wypadku i tego kto w tym namieszał. Zmienię się i ochronię cię przed wszystkimi - powiedziałem w jej ubranie.
Nasłuchiwałem jej nierównego oddechu. Moje ramię stawało się coraz bardziej mokre. Nie odzywała się, a ja czekałem na jej kolejny ruch.
Po kilku sekundach poruszyła rękami i powędrowała nimi do moich pleców. Nie wiedziałem co to oznaczało. Martwiłem się, że to mogło być zbyt dużo emocji dla niej. Nie wiedziałem co siedziało jej teraz w głowie. Widziałem tylko łzy które ciągle uciekały po jej policzkach. Nie mogłem nic zrobić żeby poczuła się lepiej.
-Kocham cię - szepnąłem. Jej ręce zacisnęły się na moim ubraniu, a ona za trzęsła się. Chciałem żeby przestała płakać.
Trzymałem ją w ramionach przez długi czas. Nie wiedziałem czy dostanę szansę zrobić to kolejny raz. Dlatego miałem nadzieję, że tego nie przerwie. Była słaba, a wszystko zdawało się ją przerastać. Chciałem być tu z nią i nigdy nie opuścić.
~*~
Miałam zrobić tu już akcję ale dam wam jeden rozdział na złapanie oddechu. Miłego dnia/nocki <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top