41

-Dlaczego nas zamykasz na klucz?
-Bo się boję..
-Czego?
-Tego, że możesz wyjść i nie wrócić..
-Dlaczego miałabym nie wrócić? Wydajesz się być dobrym człowiekiem i jesteśmy małżeństwem, prawda?
-Problemu nie stanowisz ty czy małżeństwo, ale inni ludzie.
-Inni ludzie? Zabiłam kogoś czy jak?
-Nie głuptasku - zaśmiał się - to po prostu skomplikowane.

Szłam w ciszy po plaży. Samoistnie skończyłam w tym miejscu. Patrzyłam się pod nogi, gdy stawiałam kolejne kroki. Cofałam się myślami wstecz. Nie chciałam zapomnieć nawet najmniejszego szczegółu.

Czy naprawdę myślał tylko o sobie? Próbowałam się o tym przekonać. Nigdy wcześniej się do niczego nie przyznał, chociaż wiele razy pytałam.

-Mam dosyć tego więzienia. Nie rozumiesz jak to jest siedzieć cały czas w czterech ścianach. Mam uciec od ciebie? Zabrać ci klucze i wyjść sobie i nie wrócić? Ja czasami naprawdę wątpię w.. - nie dokończyłam
-W?
-W nas. Że w ogóle jesteśmy parą, a co mówić o małżeństwie. Normalni ludzie nie są swoimi więźniami.

Nie chciał żebym go spotkała, czy to był jedyny powód żeby mnie więzić? Porzucił przyjaźń i zespół, chciał zrobić dla mnie wszystko nawet jeśli ja tego nie chciałam. Dlaczego tak bardzo chciał, żebym z nim była? Mówiłam, że go nie kocham. Próbowałam od niego uciec, ale on wciąż wracał po mnie. Tak jakby był głuchy na to co mówiłam. Nie mógł być szczęśliwy z powodu tego co mówiłam, więc czemu to ciągnął? Czemu nigdy się nie zatrzymał?

-Mam ciebie dość, wiesz? - chciałam przekroczyć próg drzwi, ale on mnie zatrzymał. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Syknęłam z bólu - puść mnie, nie jestem twoim więźniem. Nie masz prawa mnie tu przetrzymywać - powiedziałam z zaciśniętymi zębami.

Niewielki kamień obił się o mojego buta. Jimin nigdy mnie nie słuchał. Zawsze zbywał temat lub robił coś czego nie chciałam. Wkrótce przestałam go powstrzymywać.

Przyklęknął przede mną na dwa kolana.
-Cieszę się, że jesteś przy mnie - patrzyliśmy sobie w oczy.
-N-nie wygłupiaj się, w-wstań - zająknęłam się. On tylko złapał moją drugą rękę i złożył na nich pocałunek. Chciałam, żeby wstał bo czułam się głupio tak stojąc nad nim. Nie sądziłam, że może tak mnie kochać.
Uniósł moje ręce do swojego czoła i przyłożył je. Trząsł się. Nie wiedziałam co się dzieje, więc przyklęknęłam tak jak on. Schyliłam się jeszcze niżej i zauważyłam łzy, które spływały po jego policzkach. Zabrałam swoje ręce, a on zasłonił sobie twarz swoimi.
-Jimin nie płacz. Co się stało? - bez słowa położył twarz na moich udach. Zaczęłam głaskać go po włosach. Było mi go żal.
-Przepraszam - powiedział połykając łzy - jestem egoistą - dodał - tak bardzo przepraszam - objął mnie, a swoją twarz wtulił w mój brzuch.
-Nie jesteś.
-Nie wybaczysz mi. Przepraszam - mówił przez łzy.
-Wybaczę ci wszystko. Proszę nie płacz. Co się stało?

On zawsze płakał z jakiegoś powodu. Nigdy nie chciał mi tego wyjaśnić. Żałował tego co robił? Czy przepraszał mnie za przeszłość? Od samego początku to robił. Wiedział że było to złe, że nie powinien tak postępować. Dlaczego płakał, gdy próbował być ze mną szczęśliwy? Czy czuł się źle dlatego że mnie porwał?

Czułam się sfrustrowana, bo mogłam się tylko domyślać. Gdyby nie kłamał, gdyby nie unikał tematu mogłabym go zrozumieć. Kopnęłam piach, który od razu wpadł mi do buta.

-Skąd wiedziałeś, że dzwoniłam?
-Znam go.
-Kogo?
-Tego, który szuka ciebie.
-I nic mi nie powiedziałeś?
-Bo on jest złym człowiekiem. Nie chcę żeby coś ci się stało, więc wolałem to ukrywać.
-Chciałabym się z nim spotkać.
-Nie możesz

Zawsze próbował trzymać mnie z daleka od Jungkooka. Próbowałam nie wierzyć w to co mówił. Nie potrafiłam zrozumieć jak mógłby być taki zły. Teraz też nie mogę uwierzyć, że Jimin mógłby być tym złym, a nie on. Zawsze stawiał krok przede mną, chcąc mnie chronić.

-Dlaczego płaczesz?
-Po prostu..
-Po prostu..? - powtórzyłam.
-Boję się..
-Czego..?
-O ciebie.. - dokończył
-O mnie? Ze mną wszystko w porządku. Nie musisz się o mnie bać.
-Nie chodzi o to...
-To o co?
Zamilkł. Nie rozumiem dlaczego wciąż to powtarza. Dlaczego się o mnie boi?

Zaczynałam wątpić w to, że jedynym powodem dlaczego się o mnie bał był Jungkook. Jeśli był on niewinny, nic nigdy mi nie zrobił to nie powinien się o to bać. Mógł bać się tylko tego, że jego kłamstwa wyjdą na jaw. Jednak zawsze mówił to w taki w sposób jakby było to coś większego. Czego tak się obawiał? Tego że odejdę? Pokręciłam głową, przecież miał pełną kontrolę nad wszystkim.

-Ja.. przepraszam bardzo! - ukłoniłam się przepraszająco.
-Uważaj jak chodzisz - powiedział ze złością.
-Przepraszam, uciekł mi.. - starałam się chociaż trochę złagodzić sytuację.
-Pilnuj go lepiej! Od czego tu jesteś?!

Jeśli tak bardzo bałby się o to że Jungkook mnie skrzywdzi, odkryje że to ja, czy nie zostawiłby mnie w Korei? Czy nie próbowałby trzymać mnie jak najdalej od niego. To było nie uniknione, gdy polecieliśmy w podróż. Nie był głupi i wiedział o tym co robi. Czemu mnie nie zostawił? Byłabym tam bezpieczniejsza, przynajmniej tak myślę.

-Nie potrzebuje twojej pomocy, najlepiej w ogóle nie zaglądaj do mnie. Nie mam ochoty cię widzieć - mówił odwrócony plecami.

Z mijającym czasem stosunek Jungkooka do mnie zdawał się pogarszać. Dlaczego tego nie zatrzymał? Wystarczyło kilka słów, a wróciłabym szybciej do kraju. Jednak nawet gdy musiałam wrócić z powodu operacji, nie zostawił mnie samej i wysłał ze mną Marka. Nie kontrolował mnie wtedy w żaden sposób i wydawało się jakby nawet nie chciał tego robić. Po prostu dopilnował żebym nie była sama. Chciał żebym wróciła do niego i tak się stało. Nawet jeśli wyniknęło z tego o wiele więcej kłopotów. Po co była mi jakakolwiek ochrona?

-Zostawiłeś telefon - wyciągnęłam urządzenie w jego stronę.
-Nie potrzebuję go, możesz go wziąć - chciał odejść, ale złapałam go za rękę.
Spojrzał drugi raz na mnie.
-Ja też go nie potrzebuje. Może tamta osoba jeszcze zadzwoni? Może będzie miała jakieś wieści.. - wystawiłam jeszcze bliżej rękę z urządzeniem - nie trać nadziei..

Skakałam myślami od jednego wspomnienia do drugiego. Jungkook był jak huśtawka emocji. Raz złościł się z byle powodu, następnym razem był już spokojny i potrafił rozmawiać bez złości. Całkiem tak jak teraz. Byłam pod jego nosem, widziałam go tyle razy ale ani razu się nie zorientował. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidził?

-Nie skorzystam z tych usług. Zwróć mi starego Jimina.
-Chcesz starego mnie? Uhm.. tamten też był niczego sobie, ale go nie polubiłaś.

Zatrzymałam się na chwilę i spojrzałam w kierunku wody. Czy Jimin powiedziałby mi o tym wszystkim gdyby nie został zmuszony? Czy kiedykolwiek był ze mną szczery? Schowałam ręce do kieszeni kurtki.


-Jeśli nie chcesz jej zakładać, to zrozumiem. Suknia jest twoja, miała być ona na nasz ślub, ale ostatecznie nigdy cię w niej nie zobaczyłem..
-Dlaczego..?
-Mieliśmy problemy, a później ten wypadek..

Naciągał prawdę prawie przez cały czas. Wierzyłam mu w to co mówił, albo puszczałam płazem. Może chciałam okłamać siebie, że wszystko jest w porządku. Może to ja chciałam tak bardzo mu ufać, że z czasem zaczęłam odrzucać wszystko i akceptować kłamstwa. Nauczyłam się tego i też kłamałam, żeby go nie skrzywdzić tak samo jak on zrobił to teraz. Nie mówił za wiele o sobie. Zawsze skupiał się tylko na mnie, chcąc dla mnie jak najlepiej. Jednak i on nazywał siebie czasami egoistą. Miał wyrzuty sumienia?

-Nie zostawiaj mnie - powiedziałam w jego koszulkę.
-Nie zostawię cię, obiecuję - pocałował moją głowę.

Zawsze był tutaj by dać mi wsparcie. Nieważne czy było źle czy dobrze, zawsze się o mnie troszczył. Czasami bywał zazdrosny. Zawsze przepraszał za swoje błędy. Przygryzłam wargę. Czułam jak wszystko mnie opuszcza, a ciało staje się lekkie.

-I tak nie uciekniesz od tego - nie był zadowolony z mojej odpowiedzi.
-Nawet jeśli się dowie to nie będę z nim - powiedziałam pewnie - nie zrezygnuje z Jimina.
-Jungkook nie zrezygnuje z ciebie.
-To będzie musiał.
-A może to ty zrezygnujesz?

Wypuściłam powietrze i zamknęłam na chwilę oczy, żeby wsłuchać się w szum wody. Nikt z niczego nie rezygnował, co było jeszcze większym kłopotem.

-N-naprawdę mnie kochasz..? - zapytał nadal nie wierząc w moje słowa.
-Naprawdę - uśmiechnęłam się.

Ponownie spojrzałam na horyzont i zgięłam brwi.

-Ale czy da się zbudować dobry związek na kłamstwach? - powiedziałam do siebie - Ja też zaczęłam kłamać przez to wszystko. Jak długo będę ich okłamywać i mówić, że wszystko w porządku gdy wszystko skręca się we mnie w środku. Jak mogłabym przekazać to że niedługo umrę? Prawie nie ma już nadziei że będzie inaczej - pociągnęłam nosem.

Jimin nie chciał niczego zmieniać, nawet po tym co niedawno powiedział. Udowodnił mi, że nie obchodzą go moje uczucia, najważniejsze dla niego było to żebym z nim mieszkała. Dlaczego myślał że to będzie w porządku?

Mój oddech został nagle ucięty. Silny ucisk na gardle nie pozwolił mi na wzięcie oddechu. Moje ręce spanikowane uciekły do mojej szyi, za którą byłam duszona.

-PUŚĆ!!! - byłam szarpana.

Złapałam za sznur, który był na moim gardle. Próbowałam się uwolnić, nie chcąc utracić tchu.

-Zamknij się! - usłyszałam piskliwy głos, równie podobny do mojego.

Z całych sił próbowałam się uwolnić, ale nie byłam w stanie. Mocne uderzenie w tył głowy sprawiło, że zakręciło mi się w głowie. Obraz stał się niewyraźny, a ja nie mogłam złapać już kolejnego oddechu.

Upadłam na piach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top