33
Pov Jungkook
Przekręciłem kluczyk i zapanowała cisza. Zaciągnąłem ręczny i odpiąłem pas. Siedziałem tak chwilę próbując sobie przypomnieć co miałem zrobić.
Zacząłem szukać w kieszeniach kurtki. Nie mogłem tego zapomnieć. Dotykałem sam siebie, mając nadzieję że to znajdę, ale wyciągnąłem tylko telefon.
-Nie - rozejrzałem się - musiałem to gdzieś odłożyć.
Otworzyłem schowek. Ręką grzebałem pośród wszystkich rzeczy. Wydawało mi się że to tu wkładałem. Moja ręka w końcu natknęła się na twarde białe pudełko. Otworzyłem je i wyciągnąłem tabletkę. Chwyciłem za butelkę wody i popiłem. Chciałem spróbować zadzwonić jeszcze raz, ale wątpiłem że odbierze.
Wysiadłem z auta i je zamknąłem. Chyba wieki tu nie byłem. Włożyłem ręce do kieszeni. Wszedłem do środka ze spuszczoną głową. Nie potrzebowałem mieć widowni.
Stanąłem w tej przeklętej windzie. Zrobiło mi się niedobrze, gdy znowu miałem zobaczyć jego twarz. Musiałem zdusić w sobie nienawiść. Stałem przy ścianie, nikogo więcej tu nie było. Byłem tak zdenerwowany, że wszystkie żyły były widoczne na moich rękach. W końcu wyszedłem z windy i stanąłem przed jego drzwiami. Uderzyłem w nie kilka razy. Musiałem się do niego dobić.
Klamka poruszyła się dość w szybkim tempie. Otworzył drzwi, w których był nikt inny niż Jimin. Nawet on nie wyglądał tak dobrze jak zwykle.
-Co tutaj robisz? Czego chcesz? Nie ma u mnie T/I jeśli jej szukasz.
Chciał zamknąć drzwi, ale powstrzymałem go przed tym.
-Szukałem ciebie. Musimy pogadać.
Nie wierzyłem w to co mówię. Nagle jakby się obudził i spojrzał na mnie większymi oczami. Przesunął się na bok.
-Wejdź - nadal trzymał drzwi.
Wszedłem do środka. Znowu tu trafiłem. Całe to wnętrze podnosiło mi cieśnienie. Nadal się nie wstydził tego co zrobił? Nie mogło dać mi to spokoju.
-Jak ma się T/I?
Spojrzałem na niego, działał mi na nerwy. Zamknął drzwi.
-Jeszcze o nią pytasz? - warknąłem.
-Skoro tutaj jesteś to mi odpowiedz - również uniósł głos.
Patrzyliśmy na siebie ze złością. Minęło kilka sekund, zanim pomyślałem nad odpowiedzią. Nie powinna go interesować.
-Nie wiem, nie widziałem się z nią od jakiegoś czasu.
Wyminął mnie i poprowadził w głąb mieszkania. Nic się nie zmieniło.
-O czym chcesz pogadać? - zatrzymał się na środku salonu. Skrzyżował ramiona i spojrzał na mnie z wyższością.
Przysięgam, że go kiedyś zabiję.
-Powiedz mi co zaszło pomiędzy mną, a T/I. Czemu mnie nienawidzi?
Przyglądał mi się w ciszy. Myślał nad moimi słowami. Czułem, że nie będzie łatwo.
-Czemu miałbym ci to powiedzieć? - westchnął.
Wiedziałem do czego zmierza. Był taki chciwy.
-Co chcesz w zamian? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Powiesz mi gdzie ona jest - od razu odpowiedział.
Zacisnąłem rękę w pięść. Czego innego mógłbym się spodziewać? Gdyby nie ona to nawet by mnie tu nie było. Był jedyną osobą, która mogła mi to teraz powiedzieć.
-W porządku, ale opowiesz mi wszystko - przełknąłem ślinę.
Wystawił do mnie rękę, którą uścisnąłem.
Pov T/I
Szliśmy za rękę po chodniku. Rozmawialiśmy o mało ważnych rzeczach. Nie potrafiłam poruszyć z nim tego tematu. Wrócił do domu gdy było już późno, więc wczoraj również nie próbowałam.
-Hobi ma dzisiaj urodziny - napomknął - robimy przyjęcie niespodziankę. Możemy pójść razem.
-Dzisiaj? - powtórzyłam - nie mam dla niego żadnego prezentu. Gdzie to ma się odbyć?
-W Dormie. Nie przejmuj się tym. Hobi będzie szczęśliwszy jeśli przyjdziesz.
Przygryzłam wargę. Nie chciałam tam iść po ostatniej akcji, ale również nie chciałam tego ominąć.
-Może spotkam się z nim któregoś dnia i wręczę prezent.. nie chcę go zawieść. Napiszę mu życzenia.
-Wspomnę mu o tym - uśmiechnął się.
Moje oczy zatrzymały się na dużym napisie. Słyszałam już o tym miejscu.
-Chez l'oncle - przeczytałam na głos. Zatrzymałam się.
-Przypomniało Ci się coś? - stał obok mnie.
-Kiedyś miałam się tu spotkać z Hobim.. - powędrowałam wzrokiem do środka. Byłam ciekawa wnętrza.
-To znaczy? - dopytywał.
-Gdy byłam jeszcze z Jiminem - odpowiedziałam mu.
Patrzyłam na ludzi siedzących w środku. Mój wzrok na nagle się zatrzymał. Zacisnęłam rękę mocniej na tej Taehyunga. Znajoma mi osoba siedziała z kimś przy stoliku. Nie mogłam w to uwierzyć.
-To Jimin? - odwróciłam się do niego. Chciałam żeby to potwierdził.
Przybliżył się do szyby i się przyjrzał.
-To on - pokiwał głową.
Serce szybciej mi zabiło, ale nie był sam. Szatynka siedziała naprzeciwko niego z uśmiechem na twarzy, chociaż nie mogłam dostrzec tego samego na tej jego. Może był na randce? Zapomniał o mnie? Białe pudełko było na stoliku. Żadnej herbaty, żadnego ciasta, tylko to.
-Jest zajęty.. - mruknęłam z żalem.
-Nie patrz na to - poruszył moją ręką. Chciał odwrócić moją uwagę - a właśnie, co powiedział lekarz? Nic mi nie mówiłaś.
Odkleiłam wzrok od szyby i popatrzyłam na niego. Miałam nadzieję, że o tym zapomni. Do mojej głowy wróciła rzecz, o której zapomniałam. Puściłam jego dłoń.
-Zapomniałam o recepcie! - krzyknęłam i w pośpiechu poszłam w kierunku, z którego szliśmy. Mijaliśmy wcześniej aptekę dlatego dobrze wiedziałam dokąd iść.
Szybko weszłam do budynku i podałam receptę. Miałam szczęście że Taehyung nie poszedł za mną, a w środku nie było kolejki. Pani podała mi wszystko co było na liście, a ja zapłaciłam i wyszłam. Wiedziałam gdzie zostawiliśmy auto, więc bez problemu kierowałam się w stronę parkingu.
Zwolniłam tempo, gdy znowu miałam przejść obok kawiarni. Czułam się oszukana, ale z drugiej strony ile będzie na mnie czekał? Może sam stracił już nadzieję. Może zakochał się w kimś innym.
Moje oczy tym razem nie znalazły go, ani dziewczyny. Czyżby już sobie poszli? Patrzyłam się dość długo w okno, ale naprawdę ich nie było. Otrząsnęłam się gdy przechodnie zaczęli się na mnie dziwnie gapić.
-Czemu go szukam, pewnie już o mnie zapomniał - powiedziałam sama do siebie.
Odwróciłam wzrok i spojrzałam na chodnik. Tae musiał być już w aucie. Nie chciałam żeby zbyt długo czekał dlatego poszłam dalej. Widziałam zielone światło na pasach. Przyśpieszyłam, żeby zdążyć. Musiałam się zatrzymać prawie na samym krawężniku bo światło zmieniło się na czerwone.
Złapałam mocniej za siatkę, którą trzymałam w ręku. W ciszy czekałam aż światło się zmieni. Przejście było puste, bo ludzie już sobie poszli. Telefon zabuczał w kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam go i zobaczyłam Tae.
-Nie teraz - mruknęłam.
Mocne uderzenie pchnęło mnie na jezdnię. Przewróciłam się na kolana. Głośne pipczenie zmroziło mi krew w żyłach.
-NIEEE!!
Zasłoniłam się rękami i zamknęłam oczy będąc gotową na uderzenie. Odgłos zwalniał i zwalniał. Nie potrafiłam się ruszyć. Gdy otworzyłam oczy zderzak był tuż przy mojej twarzy. Popatrzyłam się na ogromnego tira i rzeczy które mi powypadały.
-Nic ci nie jest? - usłyszałam przejęty głos. Zaraz po tym zgrabne ręce pomogły mi wstać.
Moje nogi były jak z waty.
-Nie - mój głos złamał się, a z oczu popłynęły łzy.
Złapała za rzeczy porozrzucane na jezdni i powkładała do siatki. Dopiero wtedy zeszłyśmy na chodnik. Całe moje ciało się trzęsło, a oczy dopiero wtedy spotkały się z tymi dziewczyny. To była ta sama szatynka z kawiarni.
-Uważaj na siebie - uśmiechnęła się i sobie poszła.
Telefon znowu zabuczał. Wyciągnęłam go i odebrałam.
-Taehyung - powiedziałam trzęsącym się głosem - Proszę przyjdź po mnie. Boję się - patrzyłam się na pędzące samochody. Miałam gęsią skórkę na całym ciele.
-Już idę - powiedział od razu - gdzie jesteś?
-Stoję przy przejściu dla pieszych - przełknęłam ślinę.
Plecy bolały mnie, tak jakby ktoś w nie mocno uderzył. Było to przypadkiem? Może ktoś biegł i mnie potrącił. Rozejrzałam się na boki. Ludzie znowu się zebrali. Rozłączyłam się żeby nie wisieć na lini. Zielone światło znowu pokazało się. Nie miałam odwagi żeby tędy przejść.
Zauważyłam Taehyunga po drugiej stronie. Machnął do mnie ręką. Przeszedł przez jezdnię zanim było za późno.
-Co się stało? - zapytał będąc zmartwionym.
-Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej - objęłam go jak najmocniej mogłam.
Nie protestował w tym żeby zrobić to samo.
-Ktoś się ciebie czepiał? Powiedz mi kto, od razu go zmiotę z powierzchni ziemi.
Zaśmiałam się na jego słowa mimo, że ledwo co stałam.
-Nie, ale prawie mnie przejechała ciężarówka - powiedziałam w jego ubranie - boję się przejść przez ulicę - puściłam go.
-Nie bój się, jestem tutaj - objął mnie ramieniem - chodźmy. Jesteś bezpieczna - poprowadził mnie z powrotem do przejścia.
Nie mogłam nic na to poradzić, że zaczęłam się bać. Przynajmniej nie byłam sama. Spokojnie przeszliśmy na drugą stronę i znaleźliśmy jego auto. Od razu do niego wsiadłam. W środku czułam się o wiele lepiej.
-Tak bardzo się boisz? - usiadł obok mnie.
-Zderzak był przed samą moją twarzą - powiedziałam z przerażeniem w głosie.
-Jak to? Przewróciłaś się na jezdnię? - próbował zrozumieć.
-Stałam i nagle poczułam uderzenie na plecach. Przewróciłam się, a było czerwone światło.
-Dobrze że nic ci się nie stało - powiedział z ulgą - Do końca życia bym się obwiniał, że za tobą nie poszedłem.
Odetchnęłam, a on zajął się jazdą. Moje serce wciąż szybko biło. Te same momenty wracały do mnie w kółko. Nieprzyjemne dreszcze krążyły po moim ciele. Droga skracała się samoistnie. Chciałam już być na miejscu i nie martwić się o rzeczy wokół mnie.
-Mam nie iść na przyjęcie i zostać z tobą? Jeśli się boisz, nie ma problemu - nagle się odezwał.
-N-nie, w domu poczuję się lepiej - powiedziałam z małym zająknięciem - Kiedy będziesz miał czas? Chciałabym żebyś pomógł mi wybrać dla niego prezent, bo nie mam żadnego pomysłu.
-Wiem co by mu się spodobało - dumnie powiedział - możemy jutro po to pojechać.
Uśmiechnęłam się do niego. Cieszyłam się, że mogłam na niego liczyć. Zaparkował auto, gdy byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy siatki pełne zakupów. W sumie większości on je niósł bo nie pozwolił mi nosić ciężkich siatek.
-Idę się od razu szykować. Pewnie przyda im się pomoc. Lepiej żebym był tam wcześniej.
Skinęłam do niego głową. Odstawił siatki w kuchni i od razu poszedł pod prysznic. Ten wieczór również miałam spędzić w samotności.
Zabrałam się za rozpakowywanie produktów. Nie lubiłam, gdy zajmowały więcej miejsca niż potrzebowały. Było tyle produktów jakbyśmy szykowali się na wojnę. Zajęło mi to trochę czasu zanim wszystko poodkładałam na miejsce. W niektórych szafkach ledwo co miejsca zostało, a niektórych nie dało się do końca zamknąć.
Sygnał telefonu odwrócił moją uwagę. Od razu zajrzałam kto to.
"Przepraszam.. "
Zamrugałam kilka razy. Nie rozumiałam po co mi to napisał. Nie chciałam już niczego od niego słyszeć. Jednak zanim zamknęłam okno czatu zdjęcie pojawiło się przed moimi oczami.
-CO TO JEST?!
Telefon wypadł mi z ręki. Szybko go podniosłam. Na zdjęciu były jego stopy stojące na krawędzi jakiegoś budynku. Szybko do niego zadzwoniłam. Co on sobie myślał, że nagle ucieknie od odpowiedzialności?!
Na szczęście od razu odebrał.
-Jungkook, gdzie jesteś? Nie rób tego. Upadłeś na głowę?! - krzyczałam. Musiałam go jakoś powstrzymać.
Słyszałam tylko szum wiatru, który był bardzo głośny. Milczał.
-Słyszysz mnie? - powtórzyłam - Zejdź stamtąd!! - moje serce waliło tysiąc razy mocniej niż zwykle - ŻYJESZ?! - wykrzyczałam jeszcze głośniej. Nie odzywał się ani jednym słowem, a ja nie mogłam tego znieść.
-Nie popełniaj tego błędu!! Odezwij się choć słowem! Chcesz żebym zawału dostała przez ciebie?! Nie wybaczę sobie jeśli coś Ci się stanie!!
Usłyszałam pociągnięcie nosem. Odetchnęłam na moment.
-Gdzie jesteś? Powiedz mi to, a przyjdę - chciałam go przekonać czymkolwiek.
Usłyszałam stłumiony szloch. Nie mogłam się powstrzymać i też zaczęłam płakać.
-Czemu chcesz to zrobić? Proszę, przestań.. - jęknęłam będąc bezsilną.
-Co się dzieje? - Tae wszedł do kuchni będąc nie w pełni ubranym. Woda skapywała z jego kosmyków włosów.
-Pomóż mi go przekonać - od razu do niego podeszłam - On chce skoczyć - podałam mu telefon.
Zmarszczył czoło, ale go ode mnie wziął. Położył dłonie na ustach dając znak żebym była cicho. Przyłożył telefon do ucha i poszedł w przeciwnym kierunku. Poszłam za nim, ale wszedł do pokoju i się zamknął.
Nie mogłam wytrzymać zdenerwowania. Czułam jakby wszystko chciało mnie dzisiaj nabawić zawału serca. Stałam pod drzwiami jego sypialni. To wszystko była moja wina.
Chodziłam w kółko nie mogąc się uspokoić. Przecież on mógł zrobić wszystko. Nie chciałam żeby coś mu się stało. Szybciej niż myślałam klamka poruszyła się, a w drzwiach pojawił się Tae.
-Nic mu nie jest - powiedział od razu i podał mi telefon.
-Na pewno? - martwiłam się.
-Tak, on po prostu chciał zwrócić na siebie twoją uwagę. Myślał, że naprawdę tak bardzo go nienawidzisz, że się tym nie przejmiesz. Pewnie zrobił zdjęcie żeby cię nastraszyć, a później zszedł - wyjaśnił.
Złapałam się za serce i odetchnęłam. Jak dobrze, że to tylko wybryk.
-Spokojnie. Nie powinnaś się tak denerwować.
Wiedziałam, że powiedział to dla mojego zdrowia, ale jak mogłam inaczej zareagować? Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Miałam dość stresu na dziś.
W krótkim odstępie czasu przyszedł do mnie z kilkoma wieszakami w ręku. Różnego koloru koszule wisiały na nich, a on wydawał się potrzebować pomocy.
-Którą założyć? - czekał na moje wskazówki.
Byłam wykończona, ale to była ostatnia rzecz, którą potrzebowałam zrobić na dziś. Moje oczy patrzyły się na zieloną, niebieską, fioletową, czerwoną, różową i jeszcze wiele innych kolorów koszul.
-W każdej będziesz dobrze wyglądał - powiedziałam ciężko. Wiedziałam że nie takiej odpowiedzi oczekiwał, dlatego nie mogłam na tym się zatrzymać - myślę że niebieska byłaby klasykiem, ale jeśli chcesz się wyróżniać to możesz założyć różową albo czerwoną. Obie są ładne - podparłam się na ręce.
-To wezmę czerwoną - powiedział po namyśle - wziąć do niej krawat, albo muszkę?
-Jesteś człowiekiem, który w najgorszym łachu wyglądałby jak milion dolarów, więc proszę zdecyduj sam jak jest Ci wygodnie - zgięłam brwi. Nigdy wcześniej mu nie doradzałam.
Uśmiechnął się szeroko na komplement. Chyba pogłaskałam jego ego i wydawał się to lubić. Szybko założył wspomnianą wcześniej koszulę i zapiął guziki.
-I jak, pasuje? - obrócił się wokół własnej osi.
-Jesteś przystojny - parsknęłam śmiechem - będą tam jakieś Panie, że tak się stroisz?
-Miałaś być ty - powiedział z uśmiechem - następnym razem pójdziesz ze mną, dobrze? Wtedy jeszcze lepiej się ubiorę.
Westchnęłam i pokręciłam głową. Wydawało mi się jakby robił do mnie jakieś podchody, ale mogłam się mylić. Równie dobrze mogliśmy mieć wcześniej tak bliskie relacje. Wciąż jego sposób bycia był dla mnie zagadką i to jak się zachowywał przy mnie.
Wstałam z kanapy i podeszłam do niego. Owinęłam ręce wokół jego szyi i lekko ucałowałam go w policzek. Odsunęłam się od razu po tym.
-Dużo będziecie pić? Nie chcę żebyś w nocy do mnie wydzwaniał i plótł głupoty. Chcę się wyspać.
-Pewnie trochę wypiję, ale nie wiem czy wrócę w nocy czy nad ranem - podrapał się po karku - będę czuwał, więc dzwoń o każdej porze.
Skinęłam do niego głową. Czas wydawał się szybko mijać. Wkrótce zaczął się zbierać, a ja poszłam go odprowadzić.
-Nie otwieraj obcym - pogroził mi palcem - i uważaj na siebie. Jeśli coś się stanie, jeśli chociażby byś się bała to dzwoń.
-Dobrze, będę pamiętać - pożegnałam go z uśmiechem - Dobrej zabawy.
Pomachał mi zanim wyszedł, a ja zamknęłam drzwi. Gdy zrobiło się cicho, wszystkie nieprzyjemne myśli zadawały się wracać. Nie chciałam myśleć o niczym złym, albo o tym co działo się ostatnio. Chciałam mieć spokój.
Nie zdążyłam odejść od drzwi, gdy usłyszałam dzwonek. Przypuszczałam, że Tae mógł czegoś zapomnieć, więc od razu otworzyłam. Jednak zamiast niego pojawił się ktoś inny.
Przełknęłam ślinę, gdy jego oczy patrzyły się na mnie. Dlaczego tutaj przyszedł..
-Jimin?
Zapytałam niepewnie. Na jego twarzy pojawiły się łzy razem z uśmiechem. Byłam zaskoczona jego widokiem.
~*~
Jestem ciekawa czy ktoś z was pamięta jak wyglądał Prolog?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top