31
Mijały dni, tygodnie, miesiące, a ich przyjaźń wydawała się tylko kwitnąć. Każdego dnia spotykali się w tym samym miejscu. Bawili się w stare zabawy i wymyślali nowe. Wydawało się, że do ich szczęścia wystarczali tylko oni.
Pewnego dnia chłopiec przyszedł na plac zabaw. Było tak jak zawsze. Czekał na dziewczynkę, która również miała niedługo przyjść. Siedział na huśtawce i machał nogami, które były jeszcze za krótkie by dotknąć ziemi.
Siedział tak cały dzień, nawet jeśli mu się nudziło. Był naprawdę smutny, że się nie zjawiła. Wrócił do domu ze spuszczoną głową i zawiedzeniem.
Następnego dnia znowu przyszedł na plac zabaw. Usiadł w piaskownicy i kopał dołek pod sobą. Patrzył na inne dzieci, które bawiły się ze sobą. Był on zbyt nieśmiały, żeby do nich dołączyć. Dlatego czekał tylko na pojawienie się dziewczynki. Jednak dzisiaj również jej nie było.
Chłopiec codziennie przychodził w to samo miejsce i czekał. Dni mijały w ten sam sposób, a gdy codziennie działo się to samo, poddał się.
Zamknął się w domu, tak jak bywało to zanim dziewczynka pojawiła się na jego drodze. Siedział przed oknem całymi dniami i wypatrywał tego co zmusiło go do opuszczenia domu tamtego dnia. Był smutny i czuł się porzucony.
Nie umknęło to uwadze jego mamie. Chłopiec nie chciał z nią rozmawiać. Wydawało się, że już dawno stracili ze sobą kontakt. Jednak poza rozmową, była matczyna miłość i troska.
Pewnego dość późnego wieczora, zaraz po pracy wróciła do domu. Jej synek znowu siedział sam w ciemności. Wyciągnęła go z domu pomimo niezbyt dobrego humoru.
"Pamiętasz ten wóz strażacki, który ostatnio widziałeś w sklepie? Możemy go kupić"
Jego oczy powiększyły się. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to zapamiętała.
"Tak, proszę, proszę, proszę!"
Był bardzo podekscytowany. Ciągnął mamę za rękę, wiedząc gdzie jest sklep i jego zabawka. W podskokach wbiegł do środka i pomiędzy półkami szukał miejsca, które zapamiętał. Jednak, gdy dotarł do półki z zabawkami nigdzie nie było wozu strażackiego.
"Mamo, gdzie on jest? Obiecałaś mi"
Jego oczy zaszkliły się, a smutek powrócił. Patrzył na mamę, która nie była pewna co teraz zrobić.
"Wyprzedali?"
Kucnęła do syna.
"Przepraszam, przyszliśmy za późno"
Smutek ogarnął również ją. Kolejny raz zawiodła swoje dziecko, które nie mogło mieć tego co inne dzieci.
"Możesz wziąć coś innego? Patrz jak dużo jest tu zabawek. Weź to co Ci się spodoba"
Chłopiec patrzył na wysokie półki, a łzy spływały po jego policzkach. Był zawiedziony, że nie mógł dostać tego co chciał. Jednak pomimo smutku postanowił się posłuchać. Zaczął chodzić najpierw po jednej stronie, później po drugiej. Wśród nie fajnych dla niego rzeczy zauważył wiaderko, a w nim przedmioty idealne do zabawy w piaskownicy. Przypomniały mu one o dziewczynce, której już dawno nie widział. Podszedł do półki i zdjął z niej zabawki.
"Chcę to"
Wystawił do niej wiaderko. Pogłaskała go po głowie i wspólnie poszli do kasy. Szczęśliwy chłopiec wyszedł ze sklepu.
"Pójdźmy przez plac zabaw!"
Krzyknął wesoło. Ten widok bardzo ją ucieszył. Było bardzo ciemno dlatego nie było żadnych dzieci bawiących i krzyczących dookoła. Jednak kobieta usłyszała coś dziwnego.
"Ktoś płacze?"
Zatrzymali się. Oboje próbowali znaleźć osobę, która płakała.
"Tam jest!"
Chłopiec głośno krzyknął. Pobiegł w kierunku piaskownicy i zobaczył w niej małą osóbkę.
-To byłaś ty - kącik jego ust podniósł się.
-Czemu płakałam? - zapytałam. Wciągnęłam się w tą historię.
-Bo uciekłaś z domu i nie miałaś dokąd pójść. Wróciłaś ze mną i moją mamą.
-Ale czemu - dopytywałam.
-To zabrzmi dziwnie i trochę strasznie ale - nabrał powietrza - Twój tato zabił się.. a ty przestraszyłaś się i uciekłaś..
-Widziałam jego śmierć?! - przeraziłam się.
-Nie, to nie było tak.. - plątał się w słowach - on wisiał i ty weszłaś.. - niepewnie o tym mówił.
-A mama? Gdzie była wtedy mama? - trudno było mi w to uwierzyć.
-Twoja mama zmarła z powodu problemów z sercem. Twój tato nie potrafił tego udźwignąć..
-Zostawił mnie? - patrzyłam na jego boczny profil.
-On próbował żyć dalej, ale było to dla niego zbyt trudne. Zaczął trochę pić, wywalili go z pracy.. - przygryzł wargę - kochał cię, proszę nie myśl inaczej. Byłaś ich jedynym dzieckiem.
Położyłam dłonie na kolanach. Wydawało się to nierealne.
-Więc po to zabrałeś nas na plac zabaw? Żeby mi o tym powiedzieć?
-Jest tu tak klimatycznie, zwłaszcza że to ta sama huśtawka z opowieści - westchnął - zawsze gdy opowiadałaś mi o swojej rodzinie mówiłaś o niej dobrze. Musieli cię naprawdę kochać, skoro zapamiętałaś ich w ten sposób jako dziecko.
-Nie wiem.. - wstałam z huśtawki - a ty? Jak ich pamiętasz?
Wstał również i zawołał psa.
-Znałem tylko twojego ojca. Mamy nigdy nie widziałem na oczy.. - zapiął smycz dla Yeontana - Twój tato był tym, który często miał na nas oko. Gdy byliśmy głodni i całkowicie zapominaliśmy o posiłkach podczas zabawy, on zawsze przynosił nam coś dobrego. Bardzo go lubiłem bo traktował mnie tak samo jak ciebie. Jak jego własne dziecko - rozmarzył się na moment. Zaczęliśmy iść ścieżką.
-A twoi rodzice? Gdzie byli, gdzie mieszkali? - byłam ciekawa.
-Tato zajmował się gospodarstwem. Mieszkał razem z dziadkami na wsi. Natomiast mama pracowała i mieszkała ze mną w mieście ze względu na szkołę do której miałem niedługo pójść.
-Pamiętasz adres? Chciałabym zobaczyć gdzie mieszkałeś i jeśli jest to możliwe mój dom też - złożyłam ze sobą ręce.
-Nikt tam nie mieszkał, gdy ostatni raz go widziałem. Możliwe że dom zamienił się w ruderę.
-Chcę tam pójść i sobie coś przypomnieć. Wejść do środka gdyby była taka możliwość. Może bym coś znalazła..
-T/I to nie jest bezpieczne wchodzić do starych domów..
-Chcę rzucić na niego okiem, proszę..
Zatrzymaliśmy się, a on myślał. Miałam nadzieję że się zgodzi.
-Dobrze, ale nie dziś.
-Dlaczego? - jęknęłam niezadowolona.
Telefon w mojej kieszeni zabuczał. Wyciągnęłam go. Szybko odebrałam.
-Dzień dobry z tej strony doktor Kim Jaehun, czy rozmawiam z Panią T/I?
Przewróciłam oczami na jego wierszyk. Tae popatrzył się na mnie ciekawsko.
-Tak, to ja - odpowiedziałam krótko.
-Analizowałem ostatnie wyniki badań i potrzebuję żeby Pani jeszcze raz do nas przyszła. Proszę nic nie jeść przed wizytą w odstępie kilku godzin. Zrobimy kilka dodatkowych badań i dopiero wtedy postawimy diagnozę czy ma Pani jutro czas?
-Tak, zjawię się. Jakaś konkretna godzina?
-Nie, nie. Będę jutro cały dzień. Proszę przyjść gdy będzie miała Pani więcej czasu wolnego. To może chwilę potrwać.
-Dobrze, dziękuję.
-Do widzenia.
Szybko się rozłączył.
-Kto to? - przechylił głowę na bok.
-Lekarz - odpowiedziałam krótko.
-Czego chciał?
-Mam przyjść jutro jeszcze na jakieś badania - westchnęłam.
-Jutro? Namjoon chciał żebym przyjechał. Chciałbym pójść z tobą.
-Po tym wszystkim? - uniosłam brwi - Poradzę sobie sama, ale nie chcę żeby znowu coś ci się stało.
-Nie jestem dzieckiem, o którego ciągle musiałabyś się martwić - parsknął - Namjoon nic mi nie zrobił. Nie wiem czego chce.
-Masz rację - mruknęłam - Chodźmy, zimno się zrobiło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top