23

...

....

.....

Hmm?

Głośny trzask otworzył mi oczy. Obudziłam się z niepokojem i usiadłam. Zaczęłam się rozglądać szukając źródła hałasu.

Zauważyłam że nie było już go na łóżku. Wstałam, bo nie mogłam zatrzymać złych myśli. Szybko się ubrałam. Usłyszałam odgłos szkła. Otworzyłam drzwi na korytarz. Zastałam tam Jungkooka na podłodze.

-Nie zbieraj tego na kolanach, bo jeszcze szkło ci się wbije - ostrzegłam go.

Podniósł głowę do góry, podczas gdy jego oczy były zasłonięte przez kosmyki włosów. Wyglądał na zaskoczonego.

-Obudziłem cię?

Wydawał się zapomnieć to co powiedziałam przed chwilą. Podeszłam do niego omijając szkło.

-Wstań, bo zaraz coś sobie zrobisz.

-Nie chciałem cię obudzić.. - podniósł się z podłogi.

-Co zbiłeś?

-Szklankę.. przepraszam.

Nie rozumiałam za co mnie przeprasza. Wiedziałam tylko to, że trzeba to posprzątać.

-Gdzie jest odkurzacz?

-W schowku, zaraz przyniosę. Wróć do pokoju.

-Ale po co?

Nie odpowiedział mi tylko czym prędzej pobiegł na dół. Dookoła było mokro.

-Weź też coś do wytarcia tego! - krzyknęłam mając nadzieję, że usłyszy.

Stałam i czekałam aż wróci. Zastanawiające było to jak mógł zbić szklankę jeśli niósł tylko ją.

-Już idę!

Usłyszałam jego donośny głos. Dobrze słyszałam tupanie jego stóp. Trzymał odkurzacz w jednej ręce a w drugiej mopa. Wszedł po schodach ledwo mieszcząc się pomiędzy ścianą a barierką, odstawił odkurzacz na podłogę.

-Gdzieś tutaj jest gniazdko? - rozglądałam się na boki. Chciałam mu pomóc.

-Sam się tym zajmę, ty wracaj do środka - wyciągnął z odkurzacza długi kabel.

-Dlaczego? Chciałam pójść coś zjeść..

-NIE! - krzyknął jak poparzony - znaczy.. wróć do pokoju. Jin ma dzisiaj strajk.

Zachowywał się dziwnie. Chwyciłam za rurę od odkurzacza i przesunęłam w bok.

-Podłącz go - czekałam na niego.

Włożył wtyczkę w pobliskie gniazdko, a ja zaczęłam odkurzać.

-T/I ja to zrobię! - mówił głośno żeby przekrzyczeć odkurzacz. Nie rozumiałam po co tak się upierał.

Kontynuowałam to co robiłam, a on stał obok ze spuszczoną głową. Gdy tylko wyłączyłam maszynę zapanowała cisza. Chwyciłam za mopa, który był przy ścianie i wytarłam resztę kałuży.

-T/I..

Usłyszałam jego cichy głos.

-Co?

Chwyciłam za odkurzacz w celu odniesienia go, ale wtedy stanął mi na drodze.

-Zaczekaj.. - chwycił za uchwyt i postawił go z powrotem na podłodze.

-Co ty robisz? - nie rozumiałam czego ode mnie chciał.

-Chodź ze mną do pokoju, proszę - zbliżył się do mnie. Spojrzałam na drzwi.

-Po co? Dopiero stamtąd wyszłam.

-No chodź - nalegał jak dziecko.

Stał blokując mi przejście. Czułam, że się go nie pozbędę dopóki tam nie pójdę. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do pokoju.

-Czego chcesz?

Zamknął za sobą drzwi. Wyglądał dziwnie. Jego ręce wydawały się pocić ze stresu, usta przybrały mały uśmiech, a w oczach widziałam smutek. Coraz bardziej obawiałam się być razem z nim w jednym pomieszczeniu.

-Dobrze się czujesz? - zapytałam dla pewności.

-Tak - odetchnął z uśmiechem - Czemu pytasz?

-Jesteś dziwny - złapałam za swoje przedramię.

-Jestem? Och.. - spuścił wzrok - zrobisz coś dla mnie?

Mówił tak cicho, że ledwo co słyszałam.

-Co takiego? - dopytywałam.

Ponownie podniósł wzrok.

-Zamknij oczy.

Spojrzałam na niego z lekkim wytrzeszczem.

-Dlaczego? - mruknęłam.

Odepchnął się od drzwi i stanął wyprostowany. Był o wiele wyższy, dlatego musiałam podnieść głowę.

-Nie pytaj, nie musisz wiedzieć.

Powiedział z uśmieszkiem. Odpowiedział mi moimi słowami. Wyglądał tak jakby robił to specjalnie. Wkrótce podszedł bliżej.

-Zamknij oczy - powtórzył.

Nie miałam żadnych argumentów, dlatego to zrobiłam.

-Ale nie zrób niczego głupiego - ostrzegłam go.

Usłyszałam parsknięcie, a później kroki które się przybliżały i oddalały. Denerwowałam się wewnątrz siebie. Złączyłam ręce ze sobą czekając na moment gdy znowu będę mogła otworzyć oczy.

Coś zimnego znalazło się na mojej szyi. Wzdrygnęłam się gdy poczułam również jego oddech.

-Nie bój się - wyszeptał.

Nie wiedziałam co robił, ale chciałam już to zobaczyć.

-Mogę już otworzyć oczy?

-Nie - usłyszałam przy uchu.

Westchnęłam, gdy wszystko się przedłużało. Jego ręka przesunęła się po moim ramieniu, przez co przeszedł mnie dreszcz.

-Co robisz? - niecierpliwiłam się.

-Zaczekaj tutaj.

Otworzyłam oczy, gdy nagle poczułam jego usta na swoim policzku. W sekundę uciekł do drzwi i zamknął je za sobą. Stałam osłupiona i wpatrywałam się przed siebie.

Co to miało znaczyć?

Nie rozumiałam co zrobił dopóki przypadkiem nie dotknęłam swojej szyi. Gdy spojrzałam w dół zauważyłam złoty łańcuszek. Patrzyłam się na niego przez dłuższą chwilę, nie rozumiejąc dlaczego to zrobił. Nie potrzebowałam żadnych prezentów, zwłaszcza od niego. Nie zaczekał nawet, aż to zauważę. Uciekł jak tchórz, tak jakbym miała go za to zbesztać.

Otrząsnęłam się z myśli i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i weszłam na korytarz, który był już pusty. Wyglądało na to że zabrał wszystkie rzeczy ze sobą. 

Moje serce podskoczyło gdy usłyszałam kolejny hałas. Przestraszona zbiegłam na dół prosto do kuchni gdzie zauważyłam małe zgromadzenie.

-Co się stało?

Jungkook z Namjoonem stali przy zlewie, z którego lała się woda. Czubek głowy Jina wystawał zza blatu. Dookoła było mnóstwo porozlewanej wody. Nie wiedziałam, w którą stronę mam się patrzeć.

 -Czemu tutaj przyszłaś?

Jungkook wyrwał się z rąk Namjoona, chcąc do mnie podejść. Szybko go powstrzymał.

-Dokąd idziesz? Stój tu. Przyniosę ci jakiś bandaż.

Pogroził mu palcem zanim go puścił. Jin wstał z podłogi i postawił czajnik na blat. Jego ubrania były przemoczone.

-Jaki bandaż, lepsza będzie maść. Mam taką jedną dobrą, przyniosę - czym prędzej poszedł dalej.

-Bandaż też się przyda - powiedział do nas i również wyszedł.

Zauważyłam jak oparł swoje czoło o szafkę. Znowu coś zbroił, ale miałam nadzieję że nic mu się nie stało. Obeszłam wyspę od drugiej strony, na której nie było tak dużo wody. Spojrzałam na jego rękę która była czerwona.

-Bardzo cię boli?

Oparłam się o blat obok niego. Ciągle polewał dłoń wodą.

-Nie - powiedział ze łzami w oczach.

Udawał twardego, przynajmniej tak myślałam. Nie miał innego powodu żeby płakać.

-Dziękuję za wisiorek.. - chciałam jakoś odwrócić jego uwagę od bólu.

Na jego ustach pojawił się mały uśmiech.

-Przepraszam, że musisz patrzeć na to jaką niezdarą jestem..

Gdy chciałam mu odpowiedzieć, nagle pojawił się Suga.

-Gdzie jedzenie dla Tae? - rozejrzał się po blacie.

-Jin wstawił naleśniki do górnej szafki - powiedział pociągając nosem.

Otworzył szafkę, stając na palcach i wyciągnął talerz pełny jedzenia.

-Mogę mu to zanieść - zaproponowałam.

Bez sprzeciwu podał mi talerz.

-Kookie znalazłem tą maść! - usłyszałam donośny głos Jina.

Zaczynało robić się tłoczno, dlatego czym prędzej się ulotniłam. Minęłam Jina w drzwiach i weszłam po schodach na górę. Tae musiał być w swoim pokoju. Byłam ciekawa jak się czuje. Nie miałam okazji sprawdzić jak się ma wcześniej. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Nie czekałam na odpowiedź tylko od razu weszłam.

Leżał na łóżku z telefonem w ręku. Trochę zaskoczony spojrzał na mnie i odłożył go na bok.

-T/I?

Chciał usiąść, ale szybko powstrzymałam go ruchem ręki.

-Nie wstawaj, przecież to tylko ja.

Opadł na plecy i wlepił we mnie wzrok. Postawiłam talerz na szafce niedaleko łóżka i usiadłam obok niego. Jego dłoń złapała moją, przez co mnie zaskoczył.

-Przyszłaś.. myślałem, że tego nie zrobisz.

-Powinnam bardziej uważać wtedy w ogrodzie.. przepraszam, że jeszcze później nakrzyczałam na ciebie. Po prostu się wkurzyłam.. - chciałam sprostować sytuację. Jego stan naprawdę mnie martwił.

-To ja wlazłem na tą drabinę - parsknął śmiechem - T/I, położysz się obok mnie?

Spojrzałam na miejsce obok. Czułam się trochę z tym nieswojo.

-Przesunę się.. - chciał się poruszyć, ale znowu go powstrzymałam.

-Zmieszczę się - puściłam jego dłoń i wstałam.

Stanęłam z drugiej strony łóżka i omijając jego nogi dotarłam do poduszki. Wskoczyłam do niego pod koc i położyłam się na boku. Zmienił swoją pozycję tak samo jak ja. Nie zwlekał zbyt długo, bo po sekundzie objął mnie swoimi ramionami.

-Cieszę się, że już wróciłaś.

Byłam przyczepiona do niego. Patrzyłam się na to co mogłam, czyli jego klatkę piersiową. Pomimo jego 'choroby' miał mnóstwo siły.

-Jak się czujesz? Co powiedział lekarz? - dopytywałam.

-Dobrze, muszę tylko poleżeć kilka dni w łóżku. Na szczęście nic poważnego mi się nie stało.

-Cieszę się..

-A ty? Jak było u Jorin? - dotknął dłonią mojego policzka.

-Skąd wiesz, że tam byliśmy?

-Ja wiem wszystko - uśmiechnął się - co robiłaś?

-Pierwszego dnia bawiliśmy się trochę z dziećmi. Rozdaliśmy im prezenty, a później pojechaliśmy do hotelu.

-Czyj to był pomysł?

-Jungkooka, powiedział mi o tym pod pretekstem niespodzianki - westchnęłam - ale powiedział mi gdzie jedziemy gdy na nim to wymusiłam.

-Chciał cię zaskoczyć - poruszył kciukiem po moim policzku.

-Spotkałam się też z Robinem - wróciłam do tematu.

-Nie pytał o wujka Tae? - powiedział pół żartem.

-Nie.

-A to niewdzięczne dziecko - roześmiał się.

-Oddał mi lalkę..

-Po co? - wciąż się śmiał.

-Nie wiem..

-Wróciła do Pana Lwa - dalej żartował - powinien gdzieś tutaj być.

-Mogę go poszukać - zaproponowałam.

-Nie, zostańmy tak. Nudziłem się sam.

-Miałeś zjeść śniadanie - nawinęłam przypominając sobie powód dla którego tutaj przyszłam.

-Zjem, ale za momencik.

Pochylił głowę do dołu. Zamknął oczy gdy spotkał się z moim czołem. Wydawał się być zmęczonym lub po prostu o czymś myślał. Pozostaliśmy w ciszy jeszcze przez jakiś czas.















A może Tae zrobiłby jakieś zamieszanie?

Dam wam chwilę oddechu, a później będę was wkurzać 👀

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top