22

Otworzył drzwi i mnie przepuścił. Ściągnęłam z siebie kurtkę tak samo jak on. Zaczekałam na niego, gdy męczył się z drugim butem. Nie chciałam iść dalej sama. Rozplątał sznurówkę i dopiero wtedy poszliśmy do kuchni.

-Gdzie ona jest? - zapytałam, gdy pomieszczenie było puste.

-Pewnie usypia malucha, musimy chwilkę zaczekać.

Odsunął dwa krzesła i usiadł na jednym z nich. Zajęłam miejsce obok niego. Siedzieliśmy w ciszy, a tykające wskazówki zegara działały na mnie usypiająco.

Po kilku minutach usłyszałam zamykające się drzwi.

-Witajcie - położyła ręce na naszych głowach, a po sekundzie siedziała już naprzeciwko nas.

Poczułam nagły spokój, gdy tutaj przyszła.

-Wyglądasz dzisiaj o wiele lepiej niż wczoraj - powiedziała z uśmiechem.

Zrozumiałam co miała na myśli, ale dla mnie nie zmieniło się zbyt wiele.

-Napijecie się czegoś?

Zaprzeczyłam głową. On również zrobił to samo.

Przysunęła się bliżej stołu i położyła na nim ręce. Uważnie się nam przyglądała.

-Przepraszam za wczoraj, mogłaś poczuć się nieswojo. Jungkook powiedział mi, że straciłaś pamięć dopiero dzisiaj.

-Wszystko było w porządku. Nie ma Pani za co przepraszać.

Najpierw Robin, teraz ona. Nie rozumiałam dlaczego nie powiedział im o tym wcześniej. Wydawało mi się to podstawową informacją.

-Myślę że domyślasz się o czym chciałabym porozmawiać.

Jej wzrok poleciał w kierunku Jungkooka.

-Co on powiedział?

Nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać i po co przyszedł z tym do niej.

-Wyjaśnił mi wasze nieporozumienia. Nie powinnam się mieszać w wasze sprawy, ale poprosił mnie o pomoc..

-Nie pamiętasz tego co działo się wcześniej. Ona nie ma powodu żeby cię okłamywać - wtrącił się - możesz zapytać o cokolwiek chcesz.

Zostawił mi otwartą drogę do zadawania pytań, ale nie przychodziły mi teraz konkretne pytania do głowy. Wolałam również rozmawiać bez jego towarzystwa. Czułam, że oceniał wszystko co mówiłam.

-Możesz śmiało mówić - próbowała na mnie wpłynąć.

Odwróciłam głowę w bok i spotkałam się z jego oczami. Nie spuszczał ze mnie wzroku nawet na moment.

-Kim on jest? - zapytałam patrząc się w jego oczy.

-Chcesz wiedzieć jak się poznaliście? - dopytywała.

-Chcę wiedzieć wszystko od początku do końca - wyjaśniłam.

-Nie znam szczegółów, ale z grubsza mogę Ci opowiedzieć.

-Możesz zapytać również mnie - wtrącił się.

Oboje nagle oferowali mi pomoc, dlatego wydawało mi się to dziwne.
Skinęłam głową dając znak, że może mówić.

-Chodziliście do tej samej szkoły, tylko Jungkook był o dwie klasy wyżej od ciebie.

-Ile masz lat? - zapytałam z ciekawości. Tak właściwie to nigdy się tego nie dowiedziałam.

-Dwadzieścia dwa. Jestem starszy od ciebie o trzy lata.

-To niewiele - mruknęłam.

-Poznaliśmy się lepiej gdy zerwałaś z Jiminem - zaczął mówić - pod koniec mojego ostatniego roku zostałaś moją dziewczyną.

-To było już po tym jak Taehyung cię zaadoptował - dodała.

-Jak to się udało?

-Adopcja? - dopytała.

Skinęłam głową.

-Jorin nie próżnuje gdy czegoś chce. Tak zakręciła wszystkim, że musiało się udać - jego kącik ust uniósł się.

-Zostało ci wtedy trzy lata do pełnoletniości, ale nie było sensu żebyś nadal musiała tutaj się kisić. Zwłaszcza po tym jak odrzuciłaś propozycję rodziców Robina. Czułam, że nie pójdziesz stąd z nikim innym niż Tae. Od dłuższego czasu chciał to zrobić. Nie miałam powodu żeby mu to utrudniać.

Położył dłoń na brzegu stołu, tym samym zwracają moją uwagę.

-Kilka miesięcy później zamieszkaliśmy razem - odchrząknął - nie zawsze był czas na to żeby się spotkać. Później zespół się rozwinął, ale dawaliśmy sobie radę.

-A teraz? - przerwałam mu.

-Teraz.. mamy przerwę - niezręcznie o tym powiedział.

-Byliście szczęśliwą rodziną - dodała.

Zauważyłam, że intensywnie się w nią wpatrywał.

-On nic nie zrobił? - szepnęłam. Miałam potrzebę o to zapytać.

-Zwykle gdy działo się coś złego przychodziłaś do mnie i mi o tym mówiłaś lub gdy nie było mnie wtedy Tae ci pomagał.

-Nie przyszłaś bo nie miałaś powodu.. - ugiął brwi.

-Równie dobrze mogłeś mi na to nie pozwolić..

-Czemu myślisz o mnie w taki sposób? Nic nie zrobiłem, żebyś chciała mnie zostawić.

-Jungkookie może..

-Nie - przerwał jej - on nie może być kluczem do rozwiązania tego - zwrócił się do niej. Nie miałam pojęcia o czym mówił - kto ma ci to jeszcze potwierdzić? Kogo chcesz? - patrzył na mnie oczekując odpowiedzi - Kto sprawi, że mi uwierzysz? Co mogę jeszcze zrobić dla ciebie?

-Nie wiem..

Oparł się na krześle i wypuścił powietrze.

-Łatwiej jest zepsuć niż później wszystko naprawić. Oboje potrzebujecie czasu i siły na odbudowanie tego co było. Jednak najpierw musicie chcieć dać drugiej osobie szansę. Trudno jest coś naprawiać gdy wokół jest nieporządek. Każdy kryzys da się przezwyciężyć gdy obie strony tego chcą, ale jest to jednocześnie warunkiem który musicie spełnić.

-Próbuję przez ten cały czas posprzątać bałagan, który się tu zrobił - powiedział na wydechu.

-Nie zrobisz tego sam. Ona cię nie zna, musisz być wyrozumiały. Mur nie buduje się od razu. Potrzeba robotników którzy zrobią zaprawę i cegły dla której jest przygotowana zaprawa. Nie pojawi się to znikąd.

-On nią sterował przez ten cały czas. Omamił i nagadał kłamstw.

-Ale jest tutaj z tobą, sama. Nawet jeśli może się bać. To krok do przodu.

-Nie wiem czy to krok do przodu czy do tyłu, a może jeszcze w bok - uniósł się z krzesła - jak długo będzie się to jeszcze ciągnąć?

Rzucił zdenerwowane spojrzenie. Nie chciałam go zdenerwować. W ciszy opuścił pomieszczenia, zostawiając nas same.

-Wkurzył się..

Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.

Może powinnam za nim pójść. Nigdy nie robił mądrych rzeczy, gdy był wkurzony. Jeszcze wpakuje się w coś..

Odsunęłam krzesło do tyłu.

-Dokąd idziesz?

-Pójdę za nim - wyjaśniłam.

-Zostań, musi sam sobie to przemyśleć. Mężczyźni są uparci.

Przysunęłam się do stołu.

-Ale jak zrobi coś głupiego..

-Nie zrobi - była pewna swoich słów.

-Zezłościł się na mnie..

-Nie zrobiłaś nic złego. Niektórzy ludzie tak reagują, gdy czują się bezsilni. Nie przejmuj się tym.

Skinęłam głową.

Zastanowiłam się chwilę, zanim zadałam kolejne pytanie.

-Czemu rozstałam się z Jiminem? - wróciłam do zadawania pytań. Teraz miałam większą swobodę.

-Nie znam ostatecznego powodu, ale często bywał zazdrosny co powodowało kłótnie między wami. Na pewno cię kochał, ale zazdrość wszystko niszczyła.

Moje myśli oczyściły się nieco.

-Był zazdrosny, widziałam to kilka razy, ale nie kłóciliśmy się o to za bardzo..

-Kto wie, może się zmienił - westchnęła - To co zrobił nie było dobre, nie miał do tego prawa. Ludzie z miłości potrafią zrobić wiele rzeczy, on wybrał to.

Przygryzłam wargę myśląc ponownie o tym co się działo. Nie musiałam jej okłamywać.

-Jimin na początku zamykał przede mną drzwi, żebym nie mogła wyjść.. - wracałam myślami wstecz - ale gdy wróciłam do Jungkooka było to samo. Nie miałam wyboru czy chcę tu być czy nie. Musiało tak po prostu być.

Zmarszczyła czoło na moje słowa.

-Jimin był dzisiaj u mnie. Pytał o ciebie, wyglądał jakby się spieszył.

-Był? - nie mogłam uwierzyć - zadzwoniłam po niego wczoraj wieczorem.

-Dlaczego?

-Nie chciałam pójść z Jungkookiem do hotelu. Chciałam żeby przyjechał - wyjaśniłam.

-Nie wiem skąd bierze ci się ten strach, ale jesteś z nim bezpieczna. Myślę, że sama się o tym z czasem przekonasz. Mam nadzieję, że Twoja pamięć również wkrótce wróci.

-Śniła mi się kiedyś Pani.. - mruknęłam.

-Mów do mnie po prostu ciociu, nie jesteśmy sobie obce - uśmiechnęła się - co ci się śniło? - zaciekawiła się.

-Była grupka dzieci, siedzieliśmy na dywanie. Dostaliśmy jakieś zabawki i chcieliśmy się nimi pobawić.

Wyglądała na bardzo skupioną. Wzięłam oddech i kontynuowałam.

-Jedno z nas zaczęło drażnić się z psem, a on wtedy mnie ugryzł. Człowiek o imieniu Eun odgonił go. Później się obudziłam.

-To było bardziej wspomnienie niż sen. Eun to mój zmarły mąż.

-Och przykro mi..

-Minęło już kilka lat.. jest teraz w lepszym miejscu.

Pogrążyłyśmy się w ciszy. Wspomnienie o zmarłej osobie musiało przywołać przykre wydarzenia. Patrzyła na swoje ręce, pogrążając się we wspomnieniach.

-Wracają jakieś wspomnienia do ciebie? Albo już jakieś powróciły? Musi być ciężko wracać do czegoś czego nie znasz - przerwała ciszę.

-Przez jakiś czas miałam dziwne sny lub widzenia, ale później to ustało.

-Niedobrze, że nie możesz sobie nic przypomnieć.

-Może tak musi być.. - mruknęłam - wspomnienia nie zwrócą mi zbyt wiele z życia. Chcę żeby teraz było dobrze.

Posłała mi lekki uśmiech. Odwróciłam się za siebie i spojrzała na zegarek na ścianie.

-Jest już późno, muszę odebrać dzieci ze szkoły.

-Prowadzisz to sama? - wypsnęło mi się.

-Nie, jest jeszcze jedna kobieta tylko akurat teraz jej nie ma.

-Rozumiem..

Odsunęłam krzesło i wstałam.

-Będę już szła.

-Możesz zaczekać na mnie jeśli chcesz. Zajmie mi to piętnaście minut.

Pokręciłam głową. Byliśmy tu wystarczająco długo.

-Pójdę do Jungkooka.

Skinęła głową. Poszłam do drzwi, przy których był wieszak i się ubrałam. Była zaraz za mną. Wyszłam z budynku na świeże powietrze. Słońce wyszło zza chmur i zaczęło mnie oślepiać.

Zeszłam ze schodów i dopiero wtedy zauważyłam go stojącego przy płocie. Miał ręce włożone do kieszeni i patrzył gdzie w dal.

-Bezpiecznie wróćcie do domu - usłyszałam za sobą.

-Dziękujemy - odpowiedziałam jej.

Poszła czym prędzej. Ja również udałam się w swoją stronę.

-Jungkook.. - zbliżyłam się do niego - nie bądź zły..

-Nie jestem.. - powiedział pół szeptem. Odwrócił się do mnie. Jego mina wyrażała smutek - Uwierz we mnie, proszę. Daj mi szansę na poprawę. Zależy mi na tobie..

Wbijał we mnie wzrok.

-Wróćmy stąd razem. Trudno jest mi się powstrzymywać. Wiele razy chcę cię dotknąć, przytulić, pocałować ale nie mogę. Liczysz się dla mnie i nie zrobię niczego wbrew tobie - wyciągnął ręce z kieszeni.

Wiatr już dawno rozwiał jego włosy i stworzył swój własny ład. Część grzywki nachodziła mu na oczy, a jego uszy były czerwone od zimna.
Co mogłam mu teraz powiedzieć.. wątpiłam czy cokolwiek z tego może się udać i czy ja w ogóle tego chce. Miałam już swój świat, swoje miejsce. Było gdzie indziej. To on chciał żebym została, ale czy to miało sens?

-Czy muszę teraz decydować? - szepnęłam.

Podszedł bliżej mnie i spojrzał w dół.

-Nie.. nie musisz - szepnął - Jednak to nie oznacza, że przestanę o ciebie walczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top