21

-Jak się czujesz?

Nagłe pytanie zatrzymało pracę mojego mózgu. Dopiero co wyszłam z łazienki. Powiedział mi to samo co wczoraj Jorin, że ktoś bardzo chce się ze mną spotkać. Dlatego przyszykowałam się na spotkanie.

-Lepiej - odpowiedziałam chociaż czułam się inaczej. To wszystko nie potrafiło mnie opuścić. Starałam się dać radę i nie użalać się nad sobą, ale było to przytłaczające.

-Podrzucę cię na miejsce spotkania, później przyjadę. Nie przeszkadza Ci to?

-Chcesz mnie zostawić?

Wypsnęło mi się. Nigdy wcześniej tego nie zrobił. Zawsze był obok, cokolwiek robiłam, z kimkolwiek rozmawiałam. Dlatego tak bardzo mnie zaskoczył.

-Pojadę do domu dziecka, a później wrócę po ciebie - wyjaśnił.

Skinęłam głową.

Przeszłam obok niego, wędrując do torebki.

-Mam coś dla ciebie - usłyszałam przy uchu. Jego ręka znalazła się przed moimi oczami.

Patrzyłam się na smartfon.

-Kupiłeś go?

Znowu mnie zaskoczył.

-Nie, ale udało się go naprawić. Myślę, że może Ci to pomóc przypomnieć sobie coś, albo zrozumieć.

Co znaczyło, że go naprawił? Co to za telefon..

Wzięłam go od niego.

-Zdjąłem blokadę - odsunął się ode mnie.

Nacisnęłam przycisk i przesunęłam palcem. Zatrzymałam wzrok na tapecie. Była to pierwsza rzecz, która przykuła moją uwagę.

Na zdjęciu obejmowałam go za szyję i śmiałam się w jego policzek. On natomiast patrzył w aparat z uśmiechem.

Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Wyłączyłam telefon, nie miałam teraz na to sił.

-Kiedy jest to spotkanie?

Pomimo, że to ja miałam się spotkać z tajemniczą osobą nie wiedziałam kiedy i gdzie ma do tego dojść. Nie chciał również powiedzieć mi kim jest ta osoba.

-Za jakąś godzinkę.

Godzina.. Hmm..

Usiadłam na brzegu łóżka i opadłam na plecy. Byłam niewyspana. Nie miałam nawet siły na myślenie. Położyłam telefon z boku i zakryłam twarz ramionami. Zamknęłam oczy znajdując w tym spokój.

Chciał mi pomóc sobie coś przypomnieć, chociaż ja nie moglam zrobić tego samego dla niego. Może naprawdę nic nie pamięta, ale jak to może usprawiedliwić to co zrobił?

Westchnęłam.

Czułam się jak w labiryncie, z którego musiałam znaleźć wyjście. Na końcu niego zawsze był zły wybór. Nie wiedziałam czego mam już słuchać. Siebie czy innych. Może swojego sumienia lub serca. Ale mój rozum ciągle podpowiadał mi co innego. Nie potrafiłam zmienić wszystkiego z dnia na dzień. To było dla mnie za szybkie i przerastające moje możliwości.

Poczułam nagłe ciepło narastające wewnątrz mnie. Wręcz palące. Było mi strasznie gorąco. Chciałam przekręcić się na bok, ale wtedy zorientowałam się że nie mogę.

Otworzyłam oczy i wtedy zamarłam. Był blisko, zbyt blisko mnie. Jego usta prawie dotykały moich, a oddech rozpływał się na mojej twarzy. Bałam się cokolwiek zrobić, jakkolwiek się poruszyć.

-Ładnie wyglądasz.

Czemu tak nagle mi to powiedział? Mój oddech stał się płytszy, gdy był tak blisko mnie. Chciałam, żeby się odsunął, ale nie potrafiłam tego powiedzieć.

-Jesteś najpiękniejsza na świecie.

Nie odpowiadałam mu. Z przerażeniem patrzyłam się mu w oczy, tak samo jak on w moje.

-Tęskniłem za tobą.

Uśmiechnął się jednak w kącikach jego oczu zauważyłam zbierające się łzy. Uniósł się wyżej na rękach, a zaraz po tym położył się obok mnie. W końcu złapałam oddech.

-Mam nadzieję, że kiedyś przestaniesz być na mnie zła i się bać.

Oddychałam głęboko. Co chciał tym wskórać?

-Mogę potrzymać cię za rękę? Tylko przez chwilę, proszę..

Wydawał się być naprawdę smutny. To była tylko ręka, a wciąż wydawało mi się, że dla niego znaczy to o wiele więcej. Miałam nadzieję, że nie odbierze tego jak jakiś znak, że ma szansę. Nie chciałam mu dawać nadziei. Przesunęłam dłonią w bok, natrafiając na niego. Złapał za opuszki moich palców, tak jakby bał się chwycić za całą dłoń. To było trochę interesujące.

-Dziękuję za to, że zgodziłaś się na wyjazd i za całą resztę..

Nie zgodziłam się dla niego. Milczałam, czekając aż powie coś jeszcze. Czułam się dziwnie gdy był teraz obok mnie. Po kilku sekundach poczułam jak puszcza moją dłoń. Wydawało mi się, że minęło już sporo czasu. Usiadłam przerywając panujący spokój.

-Która godzina? Nie powinniśmy już wyjeżdżać?

Poszukiwałam wzrokiem telefonu.

-Powinniśmy.. - powiedział na ciężkim wydechu.

Chwyciłam za telefon. Mimo wszystko wolałam mieć go przy sobie. Wstałam z łóżka, z którego on nawet się nie ruszył. Założyłam ciepłą kurtkę i stanęłam przy drzwiach. Jungkook ociągał się z jakiegoś powodu.

Włożyłam ręce do kieszeni i czekałam. Miałam nadzieję, że to spotkanie da mi kilka informacji i naprowadzi na właściwą drogę. Minęło trochę czasu, a ja wciąż nie mogłam dowiedzieć się dlaczego tak bardzo go bronią.

Po kilku minutach przyszedł i się ubrał. Wyszliśmy z pokoju i szybko znaleźliśmy się w windzie. Kolejny raz chwyciłam się barierki. Dziwne uczucie ogarnęło mój brzuch.

-Na pewno dobrze się czujesz?

Skinęłam głową. Nagle stał się taki przewrażliwiony. Wydawał się być swoim własnym przeciwieństwem. Całkiem dziwne.

Po kilku sekundach siedzieliśmy już w aucie. Ciągle myślałam nad tym kim jest ta osoba. Na pewno to wiedział, tylko nie chciał powiedzieć.

-Jak dobrze zna mnie ta osoba?

Chciałam podstępem dowiedzieć się czegoś więcej.

-Hmm.. na pewno wie rzeczy, o których ja nie wiem.

Nie sądziłam, że istnieje taka osoba. Może był to ważny przyjaciel, albo przyjaciółka? Jimin powiedział mi, że nie znał moich przyjaciół, więc Jungkook ich zna?

-Ta osoba wie, że jej nie pamiętam?

Chciałam się obeznać w sytuacji.

-Chyba tak.. - był zamyślony.

Jego odpowiedź nie była dla mnie satysfakcjonująca. Zamilkłam, bo czułam że i tak więcej mi nie powie. Nie wiedziałam dlaczego robił z tego taki sekret. Może był to ktoś wyjątkowy..

Po kilku minutach wysiadłam z auta, a on odjechał. Zaraz obok mnie było wejście do kawiarni, przypuszczałam że to było miejscem spotkania. Otworzyłam drzwi do lokalu i zajęłam wolne miejsce.

W mgnieniu oka podeszła do mnie kelnerka. Wzięłam tylko herbatę. Gdy tak patrzyłam na ludzi do głowy zaczynały wpływać mi pomysły.

Może powinnam podjąć się jakiejś pracy i stać się niezależna. Nie widziałam przyszłości w mieszkaniu z resztą zespołu. Może to była właśnie ta szansa na zmianę życia.

Nie miałam chwili do głębszego przemyślenia tego pomysłu, bo nagle ktoś złapał mnie od tyłu za szyję. Zauważyłam mniejsze dłonie, a po chwili poczułam ciepły oddech na szyi.

-T/I! - śmiech dotarł do moich uszu - czekałem na ciebie!

Dłoń przesunęła się po mojej szyi, a moim oczom ukazał się ciemnoskóry chłopak z uśmiechem na twarzy.

-Ty jesteś.. - wymruczałam. Nie spodziewałam się kolejnego dziecka - przyszedłeś sam? - rozejrzałam się na boki.

-Tak!

Wyraźnie rzucał się innym w oczy. Chwycił za krzesło, które stało zaraz obok i przesunął je aż do moich stóp. Energicznie na nim usiadł.

-Mama z tatą powiedzieli mi kilka tygodni temu o adopcji. Nie wiedziałem, że to dla mnie zrobiłaś. Dziękuję, że dałaś mi tak dobrą rodzinę.

Chłopak odwrócił się i ściągnął mały plecak. Patrzyłam na to jak go otwierał. W głowie zaczęłam łączyć fakty. Było jedno dziecko, o którym tyle słyszałam. Może to właśnie on.

-Chciałem Ci ją oddać - wyciągnął szmacianą lalkę - zawsze mi pomagała, gdy się bałem i przypominała mi o tobie. Teraz mam więcej zabawek i się już nie boję - położył zabawkę na moich kolanach - zatrzymaj ją.

Chwyciłam za lalkę i zaczęłam się jej przyglądać. Wydawała mi się być znajoma. Mimo wszystko wyglądało na to, że nie wiedział o tym, że straciłam pamięć.

-Dziękuję.. - mruknęłam. Wyglądało na to, że to na mnie spadł ten obowiązek - Więc jesteś szczęśliwy? - spotkałam się z jego wzrokiem. To było teraz najważniejsze.

-Tak! Nie mogłem trafić lepiej! - mówił z podekscytowaniem.

Uśmiechnęłam się, wyglądało na to że naprawdę był zadowolony.

-A jak w szkole?

-Fajnie! Zawsze bawię się z Mino! Polubiłabyś go!

-Bardzo go lubisz?

Pokiwał stanowczo głową.

-Tylko go lubię inni są dziwni.

-Dlaczego?

-Oni dziwnie na mnie patrzą i nie chcą się bawić.

Zmarszczyłam brwi, czułam że to nie jest coś o czym chciałby rozmawiać. Zebrałam się w sobie, chcąc napomknąć o tym.

-Jak masz na imię? - mruknęłam.

-Co? Chcesz sobie zażartować? T/I wyrosłem z tego!

Pokręciłam głową.

-Miałam wypadek i niczego nie pamiętam - nie chciałam go wystraszyć.

Jego uśmiech lekko opadł, a jego ekspresja twarzy zmieniła się na bardziej poważną.

-T/I nie żartuj ze mnie!

Czym dłużej na mnie patrzył tym większe zwątpienie widziałam na jego twarzy.

-Jak masz na imię? - ponowiłam pytanie.

-Jestem Robin.. - odpowiedział cicho.

-Robin? - uśmiechnęłam się - miło mi cię poznać.

Wyglądał na naprawdę smutnego.

-Ale jak to nie pamiętasz... to niemożliwe.

-Możemy się poznać.. - chciałam podnieść go na duchu - i stworzyć nowe wspomnienia. Ile masz lat?

-Osiem - mruknął pod nosem - ale nie pamiętasz nawet tej lalki czy tylko mnie?

-Wszystkiego.. - odpowiedziałam szczerze.

W ciszy złapał za moje dłonie i je podniósł.

-Jadą Smerfy na rowerze.. - zaczął śpiewać, jednocześnie uderzał w moje dłonie - a Gargamel na Klakierze. Smerfy pojechały w las..

Widząc, że tylko się patrzę przestał klaskać i dokończył ze smętną miną.

-A Gargamel w błoto wlazł.. - spojrzał na mnie - tego też nie pamiętasz?

Zaprzeczyłam głową. Łamało mi to serce, gdy ciągle go rozczarowywałam. On wciąż miał nadzieję, że cokolwiek pamiętam.

Nagle usłyszałam pukanie w okno. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę. Zauważyłam kobietę z siatką zakupów w ręce.

-Mama już przyszła - powiedział ze smutkiem.

Wstał z krzesła i spojrzał na mnie.

-Myślałem, że będzie dłużej w sklepie.. - podszedł do mnie i objął mnie za szyję - kocham cię T/I. Nie zapomnij o mnie - powiedział do mojego ucha.

-Nie zapomnę - również go przytuliłam.

-Proszę przyjedź jeszcze kiedyś, chcę pokazać ci tyle rzeczy - odkleił się ode mnie.

Kolejny raz usłyszałam pukanie w okno.

-Muszę iść, pa - cmoknął mnie w policzek i odbiegł.

Westchnęłam cicho. Myślałam, że to potrwa dłużej. Spojrzałam na herbatę, która stała przede mną. Nie zauważyłam kiedy przyniósł mi ją kelner.

Podniosłam lalkę, która została na moich nogach. Zamiast oczu miała guziki, a na resztę ciała miała założone coś w stylu płaszcza. Jej wygląd wiercił dziurę wewnątrz mnie, ale nie rozumiałam dlaczego.

Przestraszyłam się gdy nagle mój telefon się odezwał. Wyciągnęłam go i kliknęłam w wiadomość.

"Niedługo przyjadę. Napisz gdy skończysz wcześniej"

Przeczytałam ostatnią wiadomość, ale zauważyłam ich więcej. Zaczęłam je czytać.

"Czemu się nie odzywasz? Wszystko w porządku?"

"Co to był za hałas?"

"Odpowiedz, martwię się"

"T/I jestem w drodze"

"Będę za godzinkę w Dormie, przyjdziesz? Manager jeszcze chwilę będzie nas trzymał, ale ja nie mogę się doczekać, żeby cię zobaczyć ❤. Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku. W końcu nie pisaliśmy parę godzin, przepraszam za to, ale miałem urwanie głowy! I jak tam mały? Jego stan jest nadal taki sam? Odwiedzasz go? Obiecuję, że jutro pójdziemy do niego razem. Kocham Cię słońce ❤"

"Jak się czujesz? "

"Już za kilka godzin się spotkamy"

"Uważaj na siebie Kochanie"

"Zaraz zaczynamy koncert, chciałbym żebyś tutaj była"

Czemu się tak do mnie odzywał.. jeśli mnie nienawidził to czemu to robił?

Nie rozumiałam siebie, ani jego. To wcale nie wyglądało źle, więc czemu to co później się stało tak bardzo różniło się od tego kim był?

Przesunęłam wiadomości jeszcze dalej.

"Lekarz powiedział że nic złego się nie dzieje"

"Zaraz będę w domu i cię wyściskam"

"Czemu masz takie złe myśli? Wszystko się ułoży"

"Zielone, niebieskie czy czarne?"

Spojrzałam na zdjęcie niżej. Były na nim skarpetki dla dzieci.

Ale czemu miałby je kupować?

Kolejny raz usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wróciłam na sam dół.

"Jestem już w drodze"

Wyłączyłam telefon i schowałam go. Zostawiłam pieniądze na stole i wyszłam. Sierociniec był niedaleko stąd. Przypadkowo zapamiętałam drogę. Chciałam się przejść w ciszy.

Czekałam obok wejścia do kawiarni. Nie było sensu mówić mu, żeby nie jechał jeśli był już w drodze. Po kilku minutach zauważyłam jak idzie w moim kierunku.

-I jak było? - wydawał się być pełny energii.

-W porządku.. - schowałam rękę do kieszeni.

-Co to za lalka? To prezent?

Pokręciłam głową.

-Robin mi ją oddał, należy do mnie. Nie kojarzysz jej?

Zaprzeczył głową.

-Taehyung powinien wiedzieć, później będziesz mogła go o to zapytać. Chodź do auta, zimno tutaj - potarł dłonie.

-Chciałam się przejść..

-Zimno jest i Jorin na nas czeka. Dzieciaki poszły do szkoły.

-Więc idź do auta, a ja przejdę się sama - postawiłam na swoim i przeszłam obok niego.

Stawiałam kroki wzdłuż chodnika nie oglądając się za siebie.

-Nie jest Ci zimno?

Dorównał mi kroku.

-Nie.

-Czytałaś nasze wiadomości?

-Czytałam - mruknęłam.

-Ale nie jesteś zła? Ta kłótnia... Wyjaśniłem Ci o co chodziło z tymi perfumami. Mogę Ci to jeszcze raz wyjaśnić. Nie były one dla jakiejś specjalnej osoby.

Wydawał się być spięty.

-Nie przeczytałam żadnej kłótni. Nie musisz mi wyjaśniać.

-Naprawdę? To dobrze, lepiej jej nie czytaj. Była bezsensowna.

Był zabawny gdy panikował. Mimo wszystko na moją twarz wkradł się mały uśmiech.

-Nigdy więcej takich kłótni.

Milczałam, gdy on sobie coś obiecywał. Był całkiem inny niż na co dzień. Widziałam w nim pewną zmianę, której do końca nie potrafiłam rozszyfrować. To tak jakby miał w sobie trzy różne osoby.

-Jungkook.. - mruknęłam. Od razu zwrócił na mnie uwagę.

-Co?

-Pewnego razu zapytałeś mnie kim jestem, T/I czy Kim SooYui. Nie odpowiedziałam Ci wtedy bo wszystko działo się tak szybko.. - przełknęłam ślinę - powiedziałeś mi, że jestem kopią i tylko dlatego Jimin tak bardzo chciał być ze mną.

-Wiedziałem, że to Ty? - niepewnie zapytał.

-Nie wiem. Następnego dnia nic nie pamiętałeś - spojrzałam na witrynę pobliskiego sklepu z ubraniami - ale nigdy nie byłam Soo dla niego, zawsze byłam przestawiana jako Soo dla ciebie. To była wymyślona postać, żebyś uwierzył. Jednak to co czuła Soo czułam i ja - wróciłam wzrokiem do jego twarzy - więc nawet jeśli teraz jestem T/I, wspomnienia Soo są również moimi. Chcę żebyś to rozumiał.

Jego mina pokazywała mi to, że nie do końca zrozumiał.

-Ale pomijając wszystko.. - powiedziałam po chwili - Chcę wiedzieć kim jesteś Ty.

-Nie jestem potworem. Nie jestem tym, o którym mówił ci Jimin.

-Ale czy wiesz co mówił mi Jimin? - wtrąciłam się.

-Czy zawsze musimy mówić o nim? Po prostu widziałem jak się zachowywałaś i mogłem sam to wywnioskować, że powiedział ci o mnie wiele złych rzeczy żebyś się mnie bała.

-Nie bałam się ciebie z powodu tego co mówił, bo nie potrafiłam w to uwierzyć. Nie pamiętasz gdy rozmawialiśmy? Gdy mieliśmy się spotkać?

-To była tylko fanka.

-To nie była fanka! - powiedziałam głośniej niż zamierzałam - nie spotkaliśmy się bo Jimin mnie stamtąd zabrał.

-Co za drań - powiedział pod nosem.

-Dopiero po tym powiedział mi kim jesteś. To nie zmienia tego co już się wydarzyło. Zrobiłeś już kilka rzeczy, przez które się bałam zanim powiedział mi, że to byłeś ty - wzięłam oddech - ale chcę wiedzieć jedną rzecz.

Jego oczy przeskakiwały z jednej strony mojej twarzy na drugą.

-Jaką?

-Czy zachowywałeś się przed wypadkiem tak samo jak po?

-Co masz na myśli?

Westchnęłam cicho.

-Czy mnie uderzyłeś albo krzywdziłeś w inny sposób..

-Co? T/I o czym ty mówisz? Nigdy cię nie uderzyłem. Myślisz, że zgodziłabyś być moją narzeczoną jeśli bym cię krzywdził? Nie mógłbym sobie wybaczyć gdybym to zrobił. Przed wypadkiem cię kochałem i po wypadku nadal tak jest. Czemu powiedział ci takie bzdury? Nic się nie zmieniło z mojej strony.

-Ale co jeśli kłamiesz..? - spojrzałam na niego kątem oka.

-Dlaczego miałbym cię okłamywać?

-Żebym została i żebym Ci zaufała.

-Ale jesteś tutaj ze mną, czy to nie znaczy, że mi zaufałaś? Nie mam nic do ukrycia.

Może miał rację, ale to były słowa przeciwko czynom. Mogłam się pomylić w każdym momencie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

-Jesteśmy już blisko, przejdźmy na drugą stronę.

Przerwał ciszę, która nastała. Chciałam żeby ktoś mi powiedział coś o nim, ale żaden z jego przyjaciół. Chciałam neutralną osobę. Kogoś kto stałby po mojej stronie gdyby była taka potrzeba.

-Zaczekaj, jest czerwone - zatrzymał mnie zanim weszłam na jezdnię.

Myślałam i nie zwracałam uwagi na to co się dzieje wokół mnie. Jednak wciąż jedyna osoba, o której mogłam to powiedzieć była Jorin. Musiała coś wiedzieć, co mogłoby mi pomóc przestać się zastanawiać.

-T/I, chodź - chwycił mnie za rękę i pociągnął lekko za sobą.

Jeszcze miesiąc temu wepchnąłby mnie pod auto, a teraz samodzielnie mnie strzeże.

Patrzyłam na jego plecy, gdy przebierałam nogami. Był spokojny, bardzo spokojny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top