18

Szłam oświetlonym korytarzem. Mój żołądek skręcał się ze stresu. To było spotkanie tylko z Yoongim, ale mimo to wywoływało to u mnie zmartwienie.

-W prawo i trzecie drzwi - mruknęłam.

Powtarzałam sobie trasę żeby przypadkiem nie zapomnieć. Chciał chyba tylko pogadać. Nie wiem dokładnie dlaczego mnie szukał i chciał żebym do niego przyszła. Nie odzywał się do mnie przez wiele dni, a teraz nagle to.

-Prawo.. - szepnęłam do siebie. Skręciłam we właściwy korytarz - raz.. dwa.. - liczyłam po kolei drzwi - trzy.. - popatrzyłam na czarne drzwi. Wisiała na nich kartka, którą od razu przeczytałam.

"Jeśli czegoś chcesz, to zadzwoń"

Spojrzałam w bok. Na ścianie wisiał zamek. Potrzebowałam kodu, ale go nie znałam. Uderzyłam kilka razy w drzwi, mając nadzieję że usłyszy.

-Yoongi, to ja - powiedziałam w nadziei, że mnie usłyszy.

Po chwili usłyszałam pipczenie. Otworzył mi drzwi sekundę później.

-Wejdź.

Zaprosił mnie do środka. Czułam się dziwnie, gdy był obok. Usiadłam na małej kanapie, a on natomiast na obracanym fotelu.

-Czemu chciałeś, żebym przyszła? - zapytałam od razu.

Odwrócił się do komputera i zaczął coś w nim robić. Chyba mnie zignorował.

Patrzyłam się na niego w oczekiwaniu, że jednak powie mi o co mu chodzi. Westchnęłam cicho będąc zmęczoną jego zachowaniem. Ostatnio przyszedł mi ubliżać, a teraz ignoruje po tym jak sam chciał się ze mną spotkać. Nie rozumiałam jego zachowania.

Nagle obrócił się. Myślałam, że w końcu coś powie, ale podjechał tylko do keyboardu, nacisnął dwa klawisze i wrócił do komputera.

-Nie mam całego dnia, powiesz mi w końcu o co chodzi?

Byłam zirytowana.

-Naprawdę? Myślałem że się nudzisz. Chciałem to jeszcze chwilkę przedłużyć - odwrócił się do mnie.

-Odpowiesz mi?

Zdjął z kolan jakieś urządzenie. Nie wiedziałam nawet co to jest. Oparł się wygodnie i zaczął mówić.

-Jungkook wczoraj do mnie przyszedł. Wypytywał o ciebie.

Dlaczego miałby przyjść akurat do Yoongiego? Tae musiał mu coś powiedzieć.

-Nie powiedziałem mu nic, bo uważam że powinnaś mu samodzielnie wyjaśnić co gdzie i jak zaszło. Nie chcę być waszą pieprzoną sekretarką. Mam już wystarczająco dużo zmartwień, rozumiesz?

-Nie prosiłam żebyś cokolwiek robił..

-Powiedziałem mu wczoraj to samo, dlatego mówię to również tobie. Przestańcie od siebie uciekać. Jesteście już dorośli.

Miał rację, ale jednocześnie było to trudne. Schowałam twarz w dłoniach. To wszystko przerastało mnie. Dlaczego musiałam tego słuchać? Dlaczego musiałam tu być?

Usłyszałam silne szarpnięcie za drzwi.

-Dlaczego ona płacze?

To znowu był on. Podniosłam głowę, żeby zapobiec sytuacji takiej jaka wczoraj spotkała Jina. Spojrzałam na niego i wymusiłam uśmiech.

-Nie płaczę.

-Szukałem cię, T/I.

Wszyscy nagle mnie szukają. Zaskakujące.

-Czemu?

To wcale nie tak, że zawsze był gdzieś w pobliżu. Byłam już tym zmęczona.

Spojrzał najpierw na mnie później na Suge.

-Możemy porozmawiać sam na sam?

Nie byłam pewna czy tego chciałam. Skinęłam głową i wyszłam na korytarz razem z nim. Oddaliliśmy się trochę od drzwi.

-T/I - miał dziwny uśmiech na twarzy - mam dla ciebie niespodziankę.

Byłam zaskoczona. To był pierwszy raz gdy miał dla mnie jakąś niespodziankę.

-Jaką? - nie byłam przekonana czy chcę wiedzieć co to. Miałam obawy wewnątrz siebie.

-Nie mogę Ci powiedzieć. Ubierz się ładnie, zaczekam na ciebie.

Nie potrafiłam tak mu uwierzyć na słowo. Było coś w tym dziwnego.

-Jedziemy gdzieś?

Musiałam wiedzieć na co się zgadzam.

-Nie zgaduj tak, po prostu to niespodzianka.

-Nie pójdę z tobą nigdzie, dopóki nie dowiem się dokąd.

Jego uśmiech zaczął blednąć. Byłam zaniepokojona tym pomysłem.

-Zabiorę cię w specjalne miejsce.

Specjalne miejsce, istniało takie? Wzbudził we mnie ciekawość ale wciąż chciałam się dowiedzieć dokąd naprawdę jedziemy.

-Co to za miejsce?

-Zobaczysz.

-Chcę wiedzieć teraz - nalegałam.

-To ma być niespodzianka, nie mogę Ci powiedzieć.

-Nie chcę żadnej niespodzianki skoro nie wiem dokąd jedziemy.

Nie miałam do niego żadnego zaufania. Westchnął cicho.

-No dobrze, pojedziemy do domu dziecka. Tam gdzie dorastałaś. Zgadzasz się?

Dom dziecka? Skąd ten pomysł..

-T/I?

-Nie wiem..

Może to była szansa na dowiedzenie się czegoś nowego. Jednocześnie czułabym się tam obca po takim czasie. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze będę miała okazję tam pojechać. Nie wiem nawet gdzie to jest..

-Czego nie wiesz? To twoja rodzina. Na pewno chcą cię zobaczyć.

Spotkałam tą kobietę wcześniej. Była miła i mnie znała. Jednak jechanie tam z Jungkookiem wydawało mi się ryzykowne. Nie wiedziałam czy nic mi nie zrobi, co może się stać.

Ale nie mogłam fatygować Tae żeby z nami pojechał. Źle się czuł, powinien zostać w domu.

Podniosłam wzrok ku górze spotykając się z jego. Nie wiem czy powinnam być taka naiwna.

-Wszystko będzie dobrze.

To może być moja jedyna szansa na poznanie mi bliskich osób.

Skinęłam niepewnie głową.

Odetchnął i szeroko się uśmiechnął.

-Będę czekał w samochodzie.

Zostawił mnie samą. Wyglądał na szczęśliwego. Chyba nigdy nie widziałam na jego twarzy takiego uśmiechu.

Obejrzałam się za siebie. Nie było najmniejszego sensu wracać do Yoongiego. Chyba powiedział mi wszystko co chciał.

Wróciłam tą samą drogą, którą tu przyszłam. Ten dom miał naprawdę wiele sekretów, o których nie miałam pojęcia. Szybko znalazłam się w pokoju.

Nie wiedziałam jak mam się ubrać. Bardziej elegancko, czy tak zwyczajnie. Wyciągnęłam z szafy spódniczkę i jakąś bluzkę.

-Powinno być w porządku.. - powiedziałam sama do siebie.

Szybko przebrałam się i poszłam się pomalować.

-T/I, Co robisz?

Usłyszałam pukanie. Szybko przyszedł, a miał czekać przy samochodzie.

-Możesz wejść! - krzyknęłam będąc zajętą.

W lusterku widziałam jak wchodzi, a następnie się rozgląda. Zupełnie jakby czegoś szukał.

-Bierzesz tą torebkę? - wskazał na jedną stojącą na komodzie.

-Tak.

Odwróciłam się, żeby mieć na niego oko. Chwycił za torebkę i odsunął suwak.

-Co ty robisz?

Nagle zaczął w niej grzebać.

-Nic.. po prostu..

-Zostaw to!

Podeszłam do niego i ją mu wyrwałam.

-Nawet w torebce będziesz mi grzebał żeby mnie kontrolować? Nie ma w niej nic takiego - byłam zła na to jak się zachował.

-Nie, po prostu chciałem twój portfel.. - wyjaśnił.

-Po co? Mogłeś powiedzieć.

-Chciałem oddać ci twoje dokumenty.

-Mam swoje dokumenty.

Patrzył na mnie. Chciał żebym mu je pokazała. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam portfel.

-Proszę - podałam mu go.

Wyjął mój dowód osobisty i jeszcze kilka rzeczy.

-One nie są prawdziwe. To ja mam te prawdziwe. Potrzymaj.

Oddał mi portfel i sięgnął do swojej kieszeni. Wyciągnął stamtąd swój.

-To są Twoje dokumenty. Zachowaj je - podał mi je.

Nie wiedziałam, że Jimin wszystko podrobił. Gdyby ktoś to zauważył mogło się to skończyć źle.

Schowałam je do portfela i włożyłam go z powrotem do torebki.

-Jesteś już gotowa, czy zaczekać?

Rozejrzałam się. Chyba już zrobiłam wszystko. Wyjęłam perfumy i się nimi spryskałam.

-Możemy iść - oznajmiłam.

Otworzył mi drzwi, a ja poszłam przodem. Wydawało mi się że nic złego się nie stanie. W mgnieniu oka ubrałam ciepłą kurtkę i wyszłam na zimne powietrze.

Zauważyłam otwarty bagażnik. Był wypełniony dużymi pudłami. Zastanawiałam się po co mu one.

-Możesz wsiadać, jest otwarty.

Wsiadłam tak jak mi doradził. Po chwili usłyszałam trzask, co oznaczało że zamknął bagażnik. Zaraz po tym wsiadł do środka.

Może robię błąd. Nie mogłam pozbyć się tych myśli. Gdy ruszyliśmy nie mogłam już się wycofać. W głębi serca bałam się, że może wydarzyć się coś czemu mogłam zapobiec.

-Nie pamiętasz tamtych ludzi?

Nie chciałam z nim rozmawiać. Chciałam posiedzieć w ciszy i zapomnieć, że jestem w jednym aucie razem z nim. Przypuszczałam, że chodziło mu o opiekunów z domu dziecka i inne dzieci. Jak mogłabym coś z tego pamiętać?

-Hmm? - mruknął próbując zwrócić moją uwagę.

-Nie - odpowiedziałam cicho.

-Jorin powiedziała mi, że widziała cię wcześniej. To prawda?

Jorin? Miał na myśli tą kobietę, która sprzedawała pierniki?

-Tak..

Ale on nie wydawał się być wkurzony. Czyżby nie powiedziała mu nic o Jiminie? Byliśmy wtedy razem..

-Dowiedziałem się o tym za późno. Może wszystko byłoby rozwiązane wcześniej.

Mówił o tym będąc dość szczęśliwym gdy dla mnie było to najgorszą rzeczą. Nie chciałam tego wspominać. Nie wiem czy tego nie wyczuł, czy po prostu to zignorował. Wcześniej byłam o wiele bardziej szczęśliwa.

-Nie zapytałem o to wcześniej, ale gdy przyszedłem wtedy do mieszkania Jimina..

Nie mogłam tego słuchać.

-Widziałem wasze zdjęcia.

Oparłam głowę o szybę. Chciałam żeby zamilkł, żeby dał mi już spokój.

-Pobraliście się?

Nawet jeśli nie wiedział jak było to brnął w swojej walce o mnie. Czy gdybym skłamała i powiedziała tak, zmieniłoby się coś?

-Kocham go, nie ciebie. Odpowiedz sobie sam.

Zamilkł po moich słowach. Ranił mnie tyle razy, ja też mogę go zranić.

-Chcę wierzyć, że do tego nie doszło.

-A jeśli doszło, jakie masz do mnie prawo? Czemu muszę z wami mieszkać, a ty czemu nie możesz odpuścić? Nie wiesz nic, a próbujesz mną sterować. Chcę pieprzonej wolności. Czemu każdy z was mi ją odbiera?

-Nie pamiętasz wielu rzeczy, a dookoła jest mnóstwo ludzi którzy chcą to wykorzystać. Boję się za każdym razem gdy znikasz. Nie wiesz co czai się za rogiem.

-Co ma czaić się za rogiem? Cały ten świat jest zły! To moje życie, pozwól mi nim żyć. Chcę popełniać błędy, ale chcę mieć też szansę na dokonywanie właściwych wyborów.

Nagle zwolniliśmy. Myślałam że coś się stało, może złapaliśmy gumę. Jednak okazało się, że skręciliśmy gdzieś. Przed moimi oczami pokazał się duży napis.

-Czemu zawiozłeś nas do szpitala?

Nie rozumiałam po co tu przyjechaliśmy. Musiał kogoś odwiedzić? Czy miał inny powód? Zatrzymał samochód.

Patrzyłam uważnie na to jak odpina pas i otwiera drzwi.

-Zaczekaj na mnie, zaraz wrócę.

Wysiadł i szybko pobiegł w stronę wejścia. Nie zgasił nawet samochodu.

Może ktoś z jego rodziny był chory.. ale po co mnie brał ze sobą w takim razie? Przynajmniej teraz mogłam posiedzieć w ciszy do czasu aż wróci.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top