17
Pov T/I
Otworzyłam zmęczone oczy. Chciało mi się spać, nawet jeśli wiedziałam że nie zasnę. Nie kontaktowałam jeszcze ze światem. Leniwie przetarłam oczy i przeciągnęłam się.
Podparłam się na materacu i usiadłam. Dopiero wtedy zauważyłam czyjeś ciało leżące na podłodze. Pochyliłam się, żeby zobaczyć kto to.
-Co ty robisz?
Jungkook spał skulony na podłodze. Nie miał ani poduszki, ani koca. Zeszłam z łóżka, uważając żeby na niego nie wejść. Wyjęłam ubrania na dziś i ubrałam się w nie.
Byłam zaskoczona, że tu spał. Gdy byłam gotowa powoli podeszłam do niego i klęknęłam na podłodze. Coś wewnątrz mnie nie pozwoliło mi na zostawienie go w takim miejscu. Chwytając za rękaw od jego ubrania zaczęłam nim potrząsać, żeby się obudził.
-Jungkook, wstawaj..
Westchnął cicho i poruszył głową.
-Dlaczego śpisz na podłodze?
-Co? - był zaspany.
Puściłam go.
-Wstań - powtórzyłam.
Powoli zmienił pozycję z leżącej na siedzącą. Każdy z jego włosów stał w inną stronę. Otworzył delikatnie oczy, a później je przymrużył.
-Nie śpij na podłodze, masz przecież łóżko.
Patrzył się na mnie. Nie wiedziałam czy rozumie to co mówię do niego czy nie. Był dziwny.
-Co ci jest? - zapytałam po chwili ciszy.
Patrzył się tępo jeszcze przez jakiś czas. Pokręcił głową i zamrugał kilka razy.
-Nic..
Nie dopytywałam już. Wstałam z niewygodnej podłogi.
-Połóż się do łóżka.
Poszłam do drzwi. Nie sprawdziłam nawet która godzina. Na pewno ktoś był na dole.
-T/I? - powiedział ledwo słyszalnie.
Odwróciłam się do tyłu.
-Tak?
Wyglądał na wyjątkowo zamyślonego.
-Martwiłaś się o mnie?
Patrzył na mnie głębokim spojrzeniem. Nie miałam ochoty na kłamstwa.
-Nie - odpowiedziałam krótko.
Wyszłam stąd zanim zacząłby mówić coś więcej. Nie obchodziło mnie to co robił. Najważniejsze żeby robił to jak najdalej ode mnie.
Gdy tylko wyszłam natknęłam się na Tae i Hobiego. Zatrzymałam się. Taehyung nie wyglądał najlepiej.
-Dokąd idziecie? - byłam trochę zaniepokojona.
-Ciągnę go do lekarza - Hobi trzymał go za przedramię.
-Robisz z tego coś wielkiego. Zaraz mi przejdzie - wymamrotał.
Poczekałam, aż spokojnie zejdą po schodach. Hobi miał rację i dobrze że przyparł go do muru. Zawsze lepiej było zapobiegać niż później leczyć.
Zeszłam zaraz za nimi na dół.
-Pomóc wam w czymś? - zapytałam dla pewności.
-Nie, poradzimy sobie - Hobi posłał mi uśmiech, podczas gdy Tae miał smętną minę. Niepewnie wycofałam się. Musiało go bardzo boleć.
Z daleka obserwowałam ich jeszcze przez chwilę, dopóki nie wyszli.
-Nudzisz się?
Odwróciłam wzrok do osoby mówiącej. Jin skądś właśnie wrócił.
-Żyjesz? Czy jesteś duchem? - roześmiał się gdy zdejmował szal.
-Żyje - odpowiedziałam cicho.
-Niech zgadnę! - zdjął z siebie kurtkę - przyszłaś na śniadanie, prawda?
Skinęłam głową.
-Ha! - poszedł do kuchni - Dzisiaj głodujemy.
Poszłam za nim. W spokoju mył ręce.
-I właśnie ty jesteś głodna? - wytarł ręce i spojrzał na mnie poważnie.
Czułam, że w coś gra. Patrzyłam się na niego tak samo jak on na mnie.
-Nie, nie! Nie zabijaj mnie tym wzrokiem! Dam ci jeść! - zasłonił się rękami.
Parsknęłam śmiechem. Był zabawny.
-Ale wiesz o tym, że jest już pora obiadowa? - podszedł do jednej z szafek i wyciągnął z niej mąkę.
Zaprzeczyłam głową.
-Co będziesz robił? - stanęłam po drugiej stronie wyspy.
Odwrócił się na moje słowa. Jego oczy zabłyszczały.
-Chcesz mi pomóc?
Widziałam na jego twarzy ekscytację.
-Tak? - odpowiedziałam niepewnie.
Nie mieliśmy wcześniej zbyt wiele okazji, żeby się lepiej poznać. Nie wiedziałam w czym miałabym mu pomóc, ale cokolwiek by to było to chyba nie problem.
-Wow, jesteś taka odważna - powiedział z pełną powagą.
Nie mogłam rozróżnić czy żartował czy mówił poważnie.
Wyciągnął miskę i postawił ją na blacie.
-Ale najpierw twój brzuch musi być pełny. Zaserwuję Ci najlepszego omleta w twoim życiu.
Patrzyłam na to jak dodaje składniki do miski, a później je ze sobą miesza. Był bardzo pewny siebie, gdy mówił. Byłam tym onieśmielona. Nigdy nie spotkałam kogoś takiego.
Usiadłam na krześle, podczas gdy on działał w kuchni. Wszystko w jego wykonaniu wyglądało na łatwe i szybkie do zrobienia.
-Co robicie?
Wzięłam głęboki wdech. Momentami czułam się osaczona. Usiadł na krześle obok mnie.
-Najlepszy omlet twojego życia jest tutaj, Madam - postawił duży talerz przed moim nosem.
-Dziękuję - chwyciłam za widelca.
-A ty darmozjadzie czego tu? - zwrócił się do Jungkooka.
-Nie chcę jedzenia - od razu obronił się - napiję się wody i już mnie tu nie ma.
Jin spojrzał na niego przenikliwym wzrokiem. Wyciągnął szklankę i nalał do niej wody. Podsunął ją mu pod nos.
-Kac męczy, co? - dodał od siebie.
Przerwałam jedzenie, bo zaczęłam kaszleć.
-Powoli, jedzenie ci samo nie ucieknie z talerza.
Jin poratował mnie szklanką wody, gdy ją wypiłam od razu poczułam się lepiej.
Nie wiedziałam że Jungkook wczoraj był pijany.
-To dlatego spałeś na podłodze? - brakowało mi tchu.
Skinął głową. Jego wzrok był utkwiony w szklance. Wyglądał jakby coś go trapiło lub może tylko mi się tak zdawało. Tak czy inaczej wróciłam do omleta.
Podczas gdy jadłam, Jin zajął się czymś innym. Wyciągnął ogromną stolnicę i jeszcze kilka innych rzeczy. Zaczęło to wszystko zajmować sporo miejsca na blacie. Zastanawiałam się czy moja pomoc ma z tym wszystkim związek.
Jungkook poszedł sobie bez słowa zostawiając nas sam na sam. Dokończyłam posiłek i wstawiłam talerz do zmywarki.
-No, to teraz możesz pracować!
Nim się obejrzałam szedł do mnie z fartuchem. Stanął za mną i mi go zawiązał.
-Ja dokończę farsz, a ty wyrobisz ciasto, dobra?
Spojrzałam na stolnicę na której było już wszystko gotowe. Był naprawdę szybki.
-Dobrze - odpowiedziałam i podeszłam do wyznaczonego miejsca.
-Wymieszaj to z wodą!
Zrobiłam tak jak powiedział. Zmieszałam wodę z mąką i zaczęłam formować ciasto. To wszystko przypomniało mi moment, gdy gotowałam wraz z mamą Jimina. Była dla mnie bardzo miła w tamtym czasie.
-Gotowe! - postawił miskę obok reszty rzeczy - a ty? Jak tam ciasto? - dotknął palcem - No, no brawo. Możemy je już rozwałkować - chwycił nóż i podzielił ciasto na kilka części.
Czułam się jak uczennica a on był moim nauczycielem. Przesunęłam się, żeby zrobić mu więcej miejsca. Chwycił za wałek i zaczął rozprowadzać ciasto.
-Będziesz robić kółka, weź tą szklankę.
Chwyciłam za szklankę, która stała dość daleko. Obróciłam ją do dołu i czekałam aż ciasto będzie gotowe.
-To szklanka mojej babci.
Popatrzyłam się na niego.
-Naprawdę?
-Dostałem w spadku!
Z poważnej miny, jego usta zaczęły formować się w uśmiech.
-Przestań tak żartować! - uderzyłam go w ramię. Jego żarty nie miały końca.
Zaczął się śmiać. Nie mogłam się powstrzymać przed nieśmianiem się.
-Weź to wyciskaj czy cokolwiek - ciągle się śmiał.
Otarłam łzy i zaczęłam robić kółka. Moja twarz śmiała się nawet gdy próbowałam być cicho.
Zachowaliśmy milczenie o dziwo, aż do samego końca inaczej wykończyłby mnie.
Gdy on lepił pięć pierogów, ja starałam się skleić jednego. Za nic nie chciały mi wychodzić. Dlatego to on odwalił większość roboty.
-Hej, T/I rysowałaś kiedyś za pomocą mąki?
Spojrzałam w górę, żeby zobaczyć o czym mówi.
-Nie.
-Naprawdę? Pokażę Ci!
Przysunęłam się do niego. Chwycił całe opakowanie mąki i rozsypał część na stolnicę.
-Patrz, tak to się robi.
Wystawił palca wskazującego i zaczął robić nim kreski. Po kilku sekundach z kresek powstał domek. Dorysował do niego okna, drzwi i jeszcze kilka innych rzeczy. Nie było to dzieło sztuki, ale nie było to też najgorsze.
-Patrz, tu jest kaczka, wygląda tak prawda?
Wskazał palcem na małe okno, w którym coś było. Nie mogłam rozpoznać co to jest. Na kaczkę mi to nie wyglądało.
-Przyjrzyj się lepiej, na pewno tam jest.
Pochyliłam się bo naprawdę wierzyłam w to, że będzie tam kaczka
Zamiast tego po chwili kilo mąki przesypało się przez moje włosy i głowę. Zaskoczona wyprostowałam się.
-Co ty robisz? - próbowałam pozbyć się mąki z włosów.
-Patrz, tutaj też jest kaczka - wskazał na mnie.
Nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo mnie oszukał. Szybko nabrałam mąki w garść i w niego rzuciłam.
Jednak nie była to ta sama ilość którą on mnie obsypał. Zanim mogłam zrobić to lepiej, on chwycił za kolejną paczkę mąki.
-Nie, Jin! Przestań!
Wycofałam się, ale on zaczął mnie gonić.
-Jin!!
Uciekałam dookoła. Próbowałam złapać trochę mąki żeby też go obsypać, ale nie mogłam w niego trafić.
Nagle poślizgnęłam się na podłodze i upadłam. Jin upadł na mnie i mnie zgniótł. Kilo mąki rozsypało się na moją twarz przez co nie mogłam nic zobaczyć.
-Przepraszam!
Nie mogłam zobaczyć co się dzieje. Dłońmi próbowałam pozbyć się mąki z oczu. Miałam ją nawet w ustach co mnie obrzydzało. Ciężar zniknął a mi ulżyło.
-Nie szkodzi..
W końcu mogłam zobaczyć cokolwiek. Jego twarz była bardzo blisko mojej.
-Co ty wyprawiasz?!
Odrzucił Jina ode mnie. Nie chciałam, żeby coś mu się stało. Nie zrobił nic złego.
-Przestań.. - złapałam Jungkooka za rękę. Zbyt mocno na to reagował - on nie zrobił nic złego.
Chciałam obronić Jina.
-To on ci to zrobił?
-Przestań, to tylko mąka - kichnęłam.
Jin wstał z podłogi. Musiał nieźle uderzyć o podłogę.
-Nic ci nie jest? - próbowałam wstać z podłogi.
-Nie.. - odpowiedział niezręcznie.
-Dlaczego go odepchnąłeś? Mogła stać mu się krzywda!
-Przepraszam.. to po prostu wyglądało źle..
-Nie przepraszaj mnie, tylko jego! - bezpiecznie wstałam - Wyobrażasz sobie rzeczy których nie ma.
Byłam zła z powodu tego jak się zachował. Jin był jego przyjacielem, a potraktował go jak śmiecia.
-Przepraszam Jin.. - spojrzał na niego ze skruchą.
-Ee tam, jest w porządku!
Patrzyłam na Jina. Wybaczył mu bez zająknięcia. Bez wyrzutów, bez niczego. Podał mu rękę.
-Pomogę Ci posprzątać - przeszłam obok nich.
Chciałam zapomnieć o tym co tutaj zaszło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top