14
Pov Jungkook
Siedziała obok mnie. Obraziła się na mnie. Ciągle patrzyła za okno. Nie przewidziałem tego, że się zjawi. Gdybym wiedział to zostałbym z nią i nigdzie nie jechał.
Znów cofam się do punktu początkowego. Kiedy się do mnie przekona? Ciągle ją tracę. To nie miało tak wyglądać.
-T/I..
Próbowałem odciągnąć ją od wgapiania się w szybę przez którą i tak nie było nic widać. Co chwilę niebo tryskało jasnym światłem. Widziałem jej dłonie zaciśnięte na materiale spodni.
Bała się, ale wciąż zawzięcie patrzyła w pochmurne niebo. Przysunąłem dłoń blisko jej. Chciałem potrzymać ją chociaż przez moment bez żadnego sprzeciwu.
-Zostaw mnie - burknęła.
Zabrałem dłoń, tak jak prosiła. Chciałbym żeby wszystko było łatwiejsze.
Po kilku minutach samochód zatrzymał się. Bez słowa szybko wysiadła i pobiegła do dormu unikając zmoknięcia.
Podążyłem za nią. Nie chciałem, żeby to się tak skończyło. Nie mogłem tego tak zostawić. Zamknąłem za sobą drzwi budynku. Usłyszałem tylko trzask. Dawno już sobie poszła.
Zdjąłem z siebie przemoczone ubranie i powiesiłem na wieszaku. Westchnąłem zastanawiając się co mogę jej powiedzieć.
Traktowała mnie jak największego wroga.
-Obiecałem, że mama wróci.. - spojrzałem na schody - na pewno wróci - szepnąłem.
Wszedłem po schodach na górę. Nie chciałem się z nią kłócić. To nie jej wina, że nie rozumiała. Tak bardzo jak chciałem powiedzieć jej wszystko, w tym samym momencie nie mogłem. Nie chciałem, żeby na nowo przeżywała krzywdę, której doświadczyła. Chciałbym tego uniknąć.
Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi. Gdy tylko spojrzałem zauważyłem jej wzrok wlepiony we mnie.
-Czego znów chcesz? Przecież robię co mówisz..
Nie chcę żebyś się mnie słuchała. Chcę tylko żebyś odróżniała dobro od zła.
-Chcę się pogodzić.. - podszedłem trochę bliżej.
-Możesz już mnie zostawić..
Patrzyłem na jej zaciśnięte wargi. Była na mnie zła. Chciałem ją tylko chronić, a wszystko obróciło się przeciwko mnie.
-Nie zostawię - odpowiedziałem cicho - nie mogę cię zostawić..
-Dlaczego nie możesz szanować moich decyzji? Nie jestem twoja, nic nas nie łączy.
Wszystko jest takie skomplikowane..
Usiadłem na brzegu łóżka. Obserwowała mnie, próbując to ukryć. Wziąłem oddech zanim jej odpowiedziałem.
-Możesz zrobić wszystko, pójść gdziekolwiek chcesz tylko błagam, nie zbliżaj się do niego. Nie chcę, żeby coś ci się stało.. - zmarszczyłem brwi.
Patrzyła w bok z coraz smutniejszą miną. Uniosła wzrok, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy. Nie chciałem doprowadzić jej do płaczu.
-Przepraszam T/I.. - chciałem załagodzić sytuacje.
Może powiedziałem coś złego..
Zeszła z łóżka, prosto na podłogę.
-Jesteście tacy sami - spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
Co ja znowu zrobiłem?
Wytarła łzy i wyszła z pokoju.
-Dokąd idziesz?
Nie mogłem siedzieć bezczynnie, poszedłem za nią.
-T/I.. - zszedłem po schodach. Znowu spieprzyłem.
-Jak najdalej stąd! - wyszła trzaskając drzwiami.
Musiałem za nią pójść, po prostu musiałem..
-Proszę zatrzymaj się! - była przy bramie.
Nie słuchała tego co mówiłem. Czułem się bezradny.
-T/I.. - starałem się ją dogonić.
-Nie idź za mną, nie potrzebuję cię!
Ale ja cię potrzebuję..
Kolejny raz na niebie błysnęło. Popatrzyła w górę.
-Wiem, że się boisz. Wracajmy.. - podążałem za nią. Nie wzięła nawet kurtki, a było zimno - Znowu się rozchorujesz..
-To nie twoja sprawa!
Nie mogłem tego znieść. Kochałem ją najbardziej na świecie, ale ona tego nie widziała. Pojedyncza łza opuściła moje oko. Tak wiele dla mnie znaczyła.
Podbiegłem do niej i szybko złapałem w ramiona. Schowałem zapłakaną twarz w jej kark.
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Nie potrafię bez ciebie żyć - moje gardło było zaciśnięte - nie szukałem cię tak długo, żeby teraz pozwolić ci odejść. Proszę, daj mi szansę naprawić wszystko - pociągnąłem nosem - nie odtrącaj mnie..
Stała w bezruchu. Łzy nawilżały moje policzki. Nie mogłem zrobić nic więcej niż ją poprosić.
-Mówisz to każdej swojej ofierze? - przerwała ciszę - dla każdej mówisz że ją kochasz, a później wykorzystujesz? Jak wiele ich było? Każdą tak samo traktujesz? - mówiła drżącym głosem - nie dam ci się nabrać.
-O czym mówisz, jakie ofiary? - byłem zaskoczonym tym co powiedziała.
-Chciałam wierzyć, że jesteś inny ale za każdym razem udowadniałeś mi to że się myliłam - kontynuowała. Jej głos drżał - było za dużo szans. Żałuję że ci zaufałam, że na cokolwiek się zgodziłam. Jesteś najgorszą częścią mojego życia.
Nie mogłem przetrawić tego co powiedziała. Nie docierało to do mnie. Mówiła o czymś o czym nie miałem zielonego pojęcia. Dlaczego wierzyła w te bzdury?
Wyswobodziła się z moich ramion i zostawiła je puste. Skąd to wszystko się wzięło..
-Więc powiedz mi - odwróciła się do mnie - dlaczego miałabym zostać? Podaj mi chociaż jeden powód dla którego miałabym Ci to wybaczyć?
Co wybaczyć? Co zrobiłem?
Co mogę Ci powiedzieć?
-Kocham cię, czy to nie jest wystarczający powód? - patrzyłem w jej oczy.
-Nie
Przepraszam, nie mogę powiedzieć ci jeszcze o Songju..
-Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła.. - nie mogłem się poddać.
-Więc nagle wiesz co zrobiłeś, co się wydarzyło?
-Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć.. - oznajmiłem.
Nagle jakiś samochód zatrzymał się niedaleko nas.
-Czemu udajesz?
-Naprawdę nie wiem o czym mówisz.. - zmarszczyłem czoło.
Drzwi auta otworzyły się, a ze środka wysiadł Taehyung.
Teraz niczego się nie dowiem.
-To wszystko już dawno się zakończyło, więc nie próbuj - posłała mi ostatnie spojrzenie zanim poszła do Taehyunga.
Dlaczego pozwalała mu się przytulać? Dlaczego zawsze z nim rozmawiała, a ze mną nie chciała. Czemu to on był jej bliższy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top