10
Schowałam się za plecami Taehyunga. W ciszy przyglądałam temu jak otwierał drzwi do rzekomo naszego domu. Wyglądał na wkurzonego, nawet jeśli nie znałam powodu jego złości to czułam, że jest ona wymierzona we mnie.
Wciąż w niezręcznej ciszy weszłam do środka zaraz za Taehyungiem. Nie chciałam zostawać sama, dlatego tak zawzięcie się go trzymałam.
-Nie musicie zdejmować butów, po prostu weźmy wszystko co potrzebne i tak jest tu brudno za tyle czasu - przyglądałam się temu jak kładzie klucze na półce - wyłączę wszystko, a wy możecie pójść po ubrania i resztę rzeczy.
-Okej, będziemy na górze - obejrzał się na mnie. Poszedł przodem.
Chciałam jak najszybciej przejść obok niego, ale nagle coś mnie zatrzymało.
-Zaczekaj - obejrzałam się na bok. Jego pierścionek zahaczył o moją kurtkę. Próbował wyciągnąć nitkę, jednak trzymała się zbyt mocno - chodź na chwilę.
Poprowadził mnie do kuchni. Było to dość niewygodne. Wysunął jedną z szuflad. Z przerażeniem patrzyłam się na to jak wyciągał nóż. Powoli zbliżył go do nitki i ją przeciął.
-Już, jesteś wolna - odłożył ostrze na blat.
Chciałam jak najszybciej odejść, ale znowu zatrzymał mnie chwytając za rękę.
-Znajdziesz dla mnie chwilkę? - prosił mnie wzrokiem.
Chciałam się nie zgodzić, ale bałam się że go rozzłoszczę. Skinęłam głową wbrew sobie. Chciałam żeby mnie zostawił w spokoju.
-Dziękuję.. - uśmiechnął się lekko - zaraz do was przyjdę - puścił mnie.
Zostawiłam go samego i poszłam na górę do Tae. Zostawił otwarte drzwi dzięki czemu od razu zauważyłam co robił.
-Spakujemy je w te torby? - powiedział gdy tylko weszłam. Uniósł w górę papierową torbę - chyba nie ma potrzeby otwierania walizki.
-Myślę, że tak - podeszłam do otwartej już szafy.
Patrzyłam na poszczególne ubrania. Wszystko było dla mnie takie obce, zupełnie nie pasujące do mnie. Chwyciłam za jeden z wieszaków. Wyciągnęłam zieloną sukienkę. Wyglądała na naprawdę małą, gdy patrzyłam na siebie. Nie mogłam wyobrazić siebie w niej. Może przytyłam, ale wydawała się za mała.
-Bierzesz to? - usłyszałam jego cichy głos.
-Nie - odwiesiłam ubranie.
Zastanawiałam się co mogę wziąć. Gdy patrzyłam na te ubrania, moje chęci automatycznie odlatywały. Czułam się zagubiona. Odczuwałam, że to wcale nie należy do mnie i czułam się z tym źle.
-Nad czym się zastanawiasz? - kolejny raz przerwał moje myśli.
-Nie wiem co zabrać.. - obejrzałam się na niego.
Stanął obok mnie.
-Często nosiłaś to - sięgnął po kolorową bluzkę.
-Więc możemy ją wziąć - zabrałam bluzkę z jego rąk i równo złożyłam. Zapakowałam ją do torby.
Podeszłam do komody i otworzyłam jedną z szuflad. Przed oczami pojawiły mi się kolejne ubrania, które musiałam wziąć ze sobą. Nie byłam pewna tego co robię. Czy postępuję dobrze. Może za bardzo zaufałam Taehyungowi. Może nie powinno mnie tu być.
Jak radzi sobie Jimin, co się z nim dzieje?
Chciałam znać odpowiedzi.
-Jak wam idzie?
Złapałam się za serce. Zaskoczył mnie swoim pojawianiem się. Namierzyłam go wzrokiem.
-Powoli, ale dobrze - odpowiedział za mnie.
Wróciłam wzrokiem do szuflady. Chwyciłam za kilka rzeczy, nie sprawdzając co to i włożyłam do torby. Chciałam jak najszybciej wrócić do tymczasowego domu. Tutaj czułam się jeszcze gorzej.
-T/I?
Chciałam zniknąć, zapaść się pod ziemię, żeby mnie nie zauważał. Przesunął pełną torbę w bok. Był zbyt blisko mnie.
-Jest jeszcze kilka rzeczy w łazience, powinnaś się rozejrzeć i coś sobie wziąć - stał przy mnie.
Skinęłam głową. Wzrok ciągle miałam w jednym miejscu.
-Pójdę jeszcze do garażu - położył rękę na moim ramieniu - a później porozmawiamy - zabrał rękę i odszedł.
Wciąż czułam jego dłoń na ramieniu. To uczucie było przeszkadzające. Chciałam się od niego uwolnić.
-TaeTae - mruknęłam. Był zajęty pakowaniem moich rzeczy. Odczepił się od nich na chwilę i podniósł głowę, zauważając mnie - Gdzie jest Jimin? - powiedziałam najciszej jak umiałam. Nie chciałam żeby Jungkook nas usłyszał.
Jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej poważny. Liczyłam na to że mi odpowie, bez omijania odpowiedzi.
-Jimin? - westchnął - Niedawno wyszedł ze szpitala - złożył kolejne ubranie.
Przełknęłam ślinę. Myślałam tylko o najgorszym.
-Ale wszystko już dobrze, prawda? - spojrzałam na niego ze zmartwieniem.
Zaczynało mi go brakować.
-Tak..
Patrzyłam na to jak wraca do swojego zajęcia.
Może się pokłócili?
Zastanawiałam się dlaczego mówił o nim z taką niechęcią. Chwyciłam jedne z ostatnich rzeczy z szuflady i zapakowałam. Przemknęłam do łazienki, którą już trochę poznałam.
Chcę cofnąć czas.
Stanęłam przy umywalce. Lustro było na wprost mnie, a pod nim półka. Leżały na niej jakieś kosmetyki, szczoteczka do zębów i jeszcze kilka innych rzeczy.
-T/I?
Proszę, odejdź.
Wstrzymałam oddech. Ciągle mnie nachodził. Byłam już tym zmęczona. Udawałam, że go nie słyszałam. Jednak nie mogłam się powstrzymać żeby nie patrzeć co robi.
Trzymał coś w ręce. Spotkałam się z jego odbitym wzrokiem i przez to się zdemaskowałam. Zaczął się do mnie zbliżać. Spanikowałam, byłam sama.
Wypatrzyłam wzrokiem perfumy. Szybko za nie chwyciłam. W lusterku przyglądałam się całej sytuacji, jednocześnie odliczając w myślach.
-Co—
Odwróciłam się i machnęłam ręką.
-Co ty wyprawiasz?
Wkurzył się. Trzymał za mój nadgarstek. Nie trafiłam.
Chciałam uwolnić rękę, ale za mocno ją trzymał.
-Mogłaś rozbić mi ją na głowie - zmarszczył czoło - daj mi to - zabrał mi szklane naczynie.
Potrzebowałam pomocy, potrzebowałam Taehyunga.
-Zaniosę to do samochodu - zajrzał do środka jak na zawołanie.
-Nie, ja to zrobię! - krzyknęłam bez większego namysłu. Chciałam się wydostać z potrzasku. Ruszyłam w kierunku drzwi.
-Zostaniesz tutaj - pociągnął mnie za nadgarstek. Wpadłam na ścianę.
Był zbyt blisko. Nie mogłam oddychać. Z oczu zaczęły cieknąć mi łzy. Byłam skończona.
Puścił mój nadgarstek. Pozostał tam tylko ból. Dławiłam się łzami. Nie mogłam tego znieść.
-Tak bardzo bolało? - podniósł rękę. Od razu się zasłoniłam.
-Nie b-bij mnie - wydukałam.
-Nigdy bym tego nie zrobił. Dlaczego w ogóle o tym myślisz? - zadał pytanie.
Przygryzłam wargę i zamknęłam oczy. Po chwili jego dłonie objęły mnie. Nie mogłam go nawet odepchnąć. Bolała mnie bezsilność.
-To on cię uderzył? - głaskał mnie po plecach.
To ty. To zawsze byłeś ty!
- Już nigdy więcej cię nie dotknie. Nie musisz się go obawiać.
Dlaczego on tak bardzo się mylił? Dlaczego obwiniał Jimina za coś co on zrobił?
~*~
Jeszcze dzisiaj pojawi się kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top