Prolog

- Chyba nie myślisz, że zostawię Cię z tym samego - Dung-In uniosła brew, krzyżując ręce na piersiach i kierując wzrok na przyjaciela z pracy.

- To nie takie proste, jak Ci się wydaje - Jun-Ho spojrzał na młodą kobietę. - Nie wiem, czy to po prostu zbieg okoliczności, czy coś poważniejszego. Nie chcę Cię narażać.

- Myślisz, że dlaczego pracuję w policji? - posłała mu uśmiech. - Właśnie po to, aby się narażać. Zwłaszcza żeby pomóc komuś, kto jest mi bliski - widząc, że chłopak chce znów zaprotestować, wyciągnęła dłoń w jego kierunku. - Nawet nie myśl, że uda Ci się mnie przekonać, żebym została. Więc? - położyła dłoń na biodrze. - Co masz zamiar zrobić i kiedy?

Uśmiechnął się do niej delikatnie, po czym nachylił się do jej ucha.

- Przyjdź dziś do mnie do domu - wyszeptał. - Zabierz broń i legitymację. Wtedy Ci wszystko wytłumaczę.

***

- Nie odbiera. Cholera... - westchnął Jun-Ho, kończąc połączenie z numerem znalezionym z tyłu dziwnej wizytówki, którą dostał jego brat.

Dung-In obracała prostokątny kartonik w palcach, co parę chwil zerkając na niego. Nadrukowane na środku obwody koła, trójkąta i kwadratu wzbudzały jej podejrzenia. Kto zostawia takie wizytówki, na dodatek nadrukowane na tle przypominającym prawdziwy karton?

Zerknęła przez okno i otworzyła szerzej oczy.

- Jun-Ho, zobacz - powiedziała, wskazując człowieka idącego chodnikiem. - To nie jest przypadkiem Seong Gi-Hun? Ten, który dziś zeznawał w sprawie tej rzekomej gry?

- Hm? - młody policjant zwolnił nieco, by bliżej przyjrzeć się mężczyźnie. To chyba jego szczęśliwy dzień...

Szybko zjechał na znajdujący się niedaleko parking, po czym wybiegł na zewnątrz, wcześniej zabierając z auta parasol. Dung-In została w samochodzie i patrzyła, jak jej przyjaciel rozmawia z mężczyzną. Jednak sądząc po minie Gi-Huna czuła, że rozmowa nie pójdzie tak, jak Hwang by chciał...

- Kurwa - przeklął młody mężczyzna, wchodząc do samochodu i opierając łokieć o okno, a lewy policzek o dłoń. - Nic się nie dowiedziałem. Stwierdził, że był pijany i wszystko zmyślił, a wizytówkę znalazł na ulicy.

- Wierzysz w to? - zapytała delikatnie Choi, kładąc dłoń na ramieniu policjanta.

- Szczerze? - spojrzał na nią. - Ani trochę. Nie czułem od niego alkoholu, więc jak mógł być pijany?

- Masz jakiś inny pomysł? Nie możemy tego tak zostawić - powiedziała, patrząc mu w oczy.

- Oczywiście, że nie. I tak, mam pewien pomysł - uśmiechnął się cwaniacko. - Zobaczysz, że rozwiążę tę sprawę i dowiem się, gdzie jest mój brat.

- Wiem - odwzajemniła uśmiech w ten sam sposób. - Znam Cię i wiem, że dasz radę.

- Damy - poprawił ją. - Skoro mamy działać razem, musimy współpracować. A póki co...

Zamilknął i zaczął śledzić Gi-Huna, który wsiadł w autobus i ruszył w miejsce spotkania z mężczyzną, który przyjechał busem, ubrany w czerwony kombinezon...

**********

Hejka kochani!

Dawno mnie tu nie było, ale wracam z nową historią!

Ostatnio obejrzałam "Squid Game" i pomyślałam, że ciekawym pomysłem było by opisanie całej historii z perspektywy Jun-Ho oraz jego wymyślonej przeze mnie przyjaciółki z pracy. Mam nadzieję, że opowieść się Wam spodoba. Nie widziałam jeszcze takiej na Wattpadzie, zobaczymy, czy się przyjmie!

Pozdrawiam, wera9737.

Enjoy! =^.^=

PS: W mediach: Squid Kids - "Red Light, Green Light"

("Mugunghwa kkoci pieot seumnida...")

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top