Część 16
- Przegapisz to.
Liam przestał zamiatać podłogę i głośno westchnął. - Dlaczego wciąż tu jesteś?
Zayn oparł się o blat, popijając swój drugi napój z lodami. Po jego lewej leżało niezjedzone brownie i Liam był całkiem pewny, że zamówił to tylko po to, by być utrapieniem.
- Mówiłem ci. Chcę, żebyś poszedł ze mną zobaczyć fajerwerki.
Większości ludzi schlebiałoby to, że ktoś taki jak Zayn zechciał pokazać im jakąkolwiek uwagę. Ale po pierwsze, Liam nie był nawet gejem. Nie bardzo. Po prostu- wiesz, Zayn prawdopodobnie był atrakcyjny dla każdego, geja, czy też nie. To był jedyny powód dlaczego Liam gapił się na jego usta, albo czuł się odrobinę słabo, kiedy Zayn robił tą rzecz ze swoimi oczami. Rzecz, kiedy patrzył wprost w jego duszę.
W każdym razie, po drugie, dla każdej postronnej osoby wyglądałoby to, jakby Liam i Zayn się nienawidzili. Bo Liam po części to robił. I Zayn- cóż, kto wie co do cholery planował Zayn.
- Nie mogę wyjść, dopóki nie zamknę sklepu. Powtarzam ci to od godziny.
Zayn głośno westchnął, poirytowany. - W porządku. – Powiedział, wstając ze stołka barowego. Przez sekundę Liam czuł się... zawiedziony.
I potem Zayn podszedł do lady. - Zatem zamknijmy ten sklep.
Liam obserwował jak podciągnął swoje rękawy do łokci. - Nie wolno ci tu być.
Zayn wziął od niego miotłę. - Skończę to. – Powiedział, ignorując go. - Ty zajmij się czymś innym.
Liam wciąż tam stał, ręce ułożył na swoich biodrach, a szczękę miał zaciśniętą. Rozważał kłótnię, ale musiałby być idiotą, żeby odrzucić darmową pomoc. Przeszedł obok niego i udał się w stronę drzwi na zaplecze.
- Co robisz?
Nie było mowy, że Zayn skończył zamiatać w ciągu 30 sekund, ile zajęło Liamowi rozłożenie węża ogrodowego. Liam będzie musiał tam wrócić i podwójnie sprawdzić wszystkie zakamarki i szczeliny.
- Czyszczę lodówki. – Wymamrotał.
- Kto ich używa? – Spytał Zayn.
- Wypożyczamy je rodzinom, żeby zabrali je na plażę. Więc mogą tam przechowywać swoje lody, czekoladę i takie rzeczy.
Zayn zmarszczył brwi. - Ale oni tylko wkładają tam lody, tak? To nie tak, że te lodówki naprawdę się brudzą.
- Tak, ale to niesanitarne.
- Nie... To tylko woda. – Powiedział Zayn. Wyciągnął głowę, zaglądając do lodówki. - I jak dla mnie wyglądają na czyste.
- Okej. Cóż, ja i tak je wyczyszczę.
- Dlaczego? To głupie. – Powiedział mu Zayn.
- Jezu, odwalisz się? – Warknął Liam. Stanął na swoje nogi. - Dlaczego tu jesteś? Nie pójdę z tobą na fajerwerki. Albo czegokolwiek innego, czego chcesz.
- Kto powiedział, że czegoś chcę? – Spytał z uśmiechem Zayn, opierając się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na klatce piersiowej.
- Louis powiedział Harry'emu, że prawdopodobnie chcesz tylko uprawiać ze mną seks, albo coś.
Zayn zaśmiał się. - Louis ma rację.
Liam poczuł jak jego twarz się pali. - Ty nie możesz po prostu... Nie mówisz ludziom takich rzeczy. To niegrzeczne.
- Zgaduję, że nie. Ale to prawda.
- Nawet nie jestem gejem.
Zayn uniósł brew. - Jesteś pewien?
Liam nie odpowiedział. Przeszedł obok niego i wiedział, że Zayn szedł za nim. Bo Zayn był cholernie irytujący. I Zayn tak zaszedł Liamowi za skórę, że to zaczynało doprowadzać go do szaleństwa.
Był jak swędzenie, gdy nie możesz się podrapać i jak pryszcz, którego nie możesz wycisnąć i był po prostu... był najgorszy. I Liam ciągle o nim myślał, zdawał się nie być w stanie przestać.
Liam odwrócił się. - Wiesz co?
Nie dokończył swojej myśli. Bo potknął się, gdy zbliżył się do Zayna, cały czerwony na twarzy i pełen wściekłości. Potknął się i wpadł wprost na ciało Zayna i rozsypali się niczym kulki do gry.
Nastała sekunda zdezorientowania, zanim Liam zorientował się, że na nim wylądował.
Przez moment po prostu na siebie patrzyli, ich klatki piersiowe się unosiły. Wzrok Liama przeniósł się na jego usta, szybko, jakby obawiał się bycia przyłapanym. I tak myślał, że Zayn o przyłapał.
Zayn zwęził swoje oczy. - Więc? – Powiedział.
- Kurwa. – Odetchnął Liam i złączył ze sobą ich usta, zamykając swoje oczy. Po części w sposób, w jaki wbiegłby do oceanu. Po prostu zanurzył się i całował go tak pewnie, jak tylko potrafił.
I Zayn wsunął swoją dłoń w ciemne włosy Liama, by zatrzymać go tam, gdzie był. Przechylił swoją głowę i dodał język.
Liam odpowiedział jęknięciem, wpinając się odrobinę bliżej, aż Zayn nie położył się na swoich plecach i mógł usiąść na jego wąskich biodrach. Oderwał się, by tylko na niego popatrzeć.
- Czy to w porządku? – Wybełkotał Liam.
Zayn uśmiechnął się, niemal jakby chciał się roześmiać. - Dla mnie to w porządku, tak. A dla ciebie?
Liam przytaknął. - Tak.
- Tak myślałem, że to był twój zamiar, byś wspiął się na moje kolana. – Droczył się Zayn. Położył swoje ciepłe dłonie na udach Liama. Liam ułożył swoje na podłodze, po obu stronach głowy Zayna. I pochylił się, ponownie go całując.
Było to czuć, jakby robili to przez godziny. I Liam nigdy nie miał dość. Zayn miał najmiększe usta. Tak kojąco ciepłe. I Liam nie mógł się nimi nacieszyć, czuł jakby miał ten ból w klatce piersiowej, którego musiał się pozbyć.
W większości było to nieszkodliwe. Dopóki Liam nie przesunął się w tył i jego tyłek otarł się o krocze Zayna.
I oh.
Spojrzeli na siebie. Uśmieszek Zayna zniknął. Wciąż wyglądał na nieco rozbawionego, ale w jego oczach był głód, że skóra Liama na nowo się zarumieniła.
Rzecz w tym, że Liam również był twardy. To dlatego się przesunął, bo jego kutas był ściśnięty pomiędzy nimi i to nie tylko było bolesne, ale też żenujące.
Ale teraz siedział, tuż nad twardą linią penisa Zayna i już nie czuł się zażenowany. Nie wiedział co czuł, z wyjątkiem tego, że nie chciał się ruszyć.
- To, co powiedziałeś o nas, o mnie? Nie sądzę, że to byłoby tak złe.
Zayn patrzył na niego zdezorientowany przez dłuższą chwilę, zanim to zrozumiał. - Więc chcesz?
- Tylko mówię. Mogłoby być miło, to wszystko.
- Miło? Jak dla mnie to niedopowiedzenie. – Powiedział Zayn, jego dłonie spoczęły na biodrach Liama. - Sądzę, że byłoby niesamowicie. Myślę, że zobaczyłbyś gwiazdy i inne gówno. – Zayn wsunął swoje dłonie pod koszulkę Liama. - Również mógłbyś zrobić to w sposób, w jaki tylko chcesz.
Liam wziął głęboki oddech, jego klatka piersiowa się uniosła. - Teraz?
Zayn uśmiechnął się, wyraźnie z siebie zadowolony. - Cóż, nie. – Uniósł swoje biodra, by przez moment wytworzyć tarcie, zanim Liam z niego zszedł, bardziej podirytowany, niż kiedykolwiek wcześniej. - Po fajerwerkach.
~~~
ŚRODA - 5 SIERPNIA
Oczywiście nic nie wydarzyło się po fajerwerkach. Jak i również następnego dnia. I Liam wrócił do nienawidzenia Zayna, nawet bardziej, niż wcześniej, bo na sekundę Zayn go przełamał.
Minął cały dzień i właśnie mijał drugi. Liam wrócił do domu z porannej zmiany w sklepie, pokryty mąką z piekarni i lepkim olejem i potem od gorącego słońca. Najpierw wziął prysznic, pozwalając by woda zmyła z niego wszystkie sprośne myśli, które wciąż tkwiły w jego głowie.
Czyścił swoją twarz, ręcznik był luźno owinięty wokół jego talii, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
Na początku to zignorował, bo miał na sobie ręcznik i wciąż nie pozbył się swojej stałej irytacji z dzisiejszego dnia i na pewno ktoś inny je otworzy.
Ale potem przypomniał sobie, że nikogo nie było. Harry wyszedł (pewnie z Louisem, nikogo nie oszukają). Olly wyszedł, robiąc... swoje rzeczy. Niall również wyszedł, najprawdopodobniej z dziewczyną, lub chłopakiem.
Więc Liam przejechał dłońmi po twarzy i bardzo powoli powłóczył się do drzwi.
Chciał połamać swoje knykcie o nieskazitelną szczękę Zayna. Nienawidził być agresywny. Nie sądził, że były ku temu jakieś powody. Ale nie czuł nic, prócz czystej furii, kiedy zobaczył Zayna, który jak gdyby nigdy nic opierał się o jego framugę z okularami przeciwsłonecznymi i uśmiechem.
- Cześć Liam. – Powiedział i przechylił swoją głowę i nawet jeśli Liam nie mógł zobaczyć jego oczu przez okulary, to było oczywiste, że go obczajał. Liama to nie obchodziło. Liamowi to nie pochlebiało. Liam tylko chciał, żeby poszedł.
- Co do kurwy tutaj robisz? –Powiedział otwarcie.
Zayn uniósł brwi i wystawały one znad jego oprawek. - Przyszedłem, by zobaczyć co u ciebie. Teraz widzę, że nie jestem tu chciany.
- Z całą pewnością nie. – Liam zaczął zamykać drzwi. Zayn wsunął swoją stopę i zablokował je i przez sekundę przepychali się przy drzwiach, starając się je zamknąć, albo otworzyć. Zayn był silniejszy, niż się wydawał, bo w końcu Liam się zmęczył i poddał się. Zayn wszedł do środka.
- To nielegalne, tak żebyś wiedział. – Poinformował go Liam.
- Cokolwiek. – Zayn opadł na kanapę, kładąc nogi na krzywym stoliku. - Jesteś sam, prawda?
Liam stał ze swoimi rękoma opartymi na biodrach, wyglądając jak bardzo niezadowolona matka. - Nie odpowiadam na twoje pytania.
Zayn zaśmiał się. - Okej.
Liam gniewnie na niego spojrzał i potem poszedł do swojego pokoju.
Ubrał się i położył na swoim łóżku, bardzo zdeterminowany, by nie wychodzić stąd, dopóki Zayn sobie nie pójdzie, albo ktoś inny wróci do domu. I potem drzwi od jego sypialni się otworzyły i Zayn wszedł z kubkiem w dłoni.
- Zrobiłem ci herbatę. – Powiedział.
Liam zwęził swoje oczy. - Z pewnością coś tam wsypałeś.
- Nie muszę ci nic dosypywać, Liam. Sam mogę cię dobrze uwieść. – Odpowiedział Zayn.
Liam wziął od niego kubek i postawił na stoliku nocnym. - Dzięki.
- Chcesz pójść ze mną pograć w FIFĘ?
Liam oparł głowę o swoją poduszkę, zamykając oczy. Nie modlił się tak często, jak chciałaby tego jego mama. Ale w tym momencie chciał się nawrócić. Cokolwiek zrobił Liam, by zasłużyć na tę torturę, przepraszał za to. Szczerze.
- Okej, przepraszam, jestem kutasem. – Powiedział Zayn. - I przepraszam, że nie zadzwoniłem. Tylko chodź, zagraj ze mną rundkę, tak?
Liam otworzył oczy i spojrzał na Zayna. I wiesz, on naprawdę go nie nienawidził. Po prostu chciał go nienawidzić. Podniósł się i przeszedł obok niego, udając się w kierunku salonu.
Zagrali dwie rundy we względnej ciszy, podczas gdy posyłali sobie nawzajem spojrzenia co kilka sekund. Zauważył, jak wzrok Zayna przejeżdżał po jego torsie więcej, niż raz. I podziwiał profil Zayna. Tak, podziwiał. Bo nieważne jak bardzo był irytujący, był cholernie piękny.
Jego skóra zdawała się lśnić. I jego broda była bardzo ładna, zawijając się w niektórych miejscach. I miał niezadowoloną minę i usta przypominające poduszkę, które po prostu czekały na bycie całowanymi. Jego rzęsy rozprzestrzeniały się nad jego policzkami i Liam był tak zajęty gapieniem się na nie, że nie zdał sobie sprawy jak Zayn odwrócił swoją głowę i wyłapał jego wzrok.
Liam odwrócił wzrok.
Zatrzymał grę i Zayn odłożył swój kontroler do gry. - Więc. Może chcesz się teraz pieprzyć?
Liam wziął głęboki wdech, jego usta otwierały się i zamykały jak u ryby. Wiedział, że zrobił się cały czerwony. Położył swój kontroler na kolanach.
Zayn odczytał jego reakcję jako obawę, a tak nie było. Liam był nerwowy, jasne. Ale chciał tego, cokolwiek chciał dać mu Zayn. - Moglibyśmy również po prostu... Nie wiem, obejrzeć film. – Powiedział Zayn, niezobowiązująco wzruszając ramionami.
Liam potrząsnął swoją głową, pocierając kciukiem swój kontroler. Mógł poczuć jak Zayn go obserwował. I potem poczuł jak Zayn się przysunął. Liam odłożył kontroler na bok i odwrócił się w jego stronę, w momencie, gdy Zayn przybliżył się, by go pocałować.
To było czuć zbyt dobrze. To było jak każdy, cholerny sen, jaki kiedykolwiek miał Liam i przez lata myślał, że takie coś zdarza się jedynie w snach, a nie w prawdziwym życiu. Ale Zayn wycałował z niego to niedowierzanie.
Zayn usadowił się na jego nogach, ale nie całkiem na jego kolanach, ale zmierzał tam. I to z taką śmiałością, która zawisła w powietrzu, że Liam wypchnął swoje biodra do góry i ocierał się o niego. Zayn przeklął, zamykając na chwilę oczy, jakby był przytłoczony. I tak kurwa, Liam to zrobił.
Dłoń Zayna szarpnęła w stronę jego penisa. - Czy to okej? – Cicho zapytał.
To było takie dziwne, słyszeć go w taki sposób, taki cichy i ostrożny. Kojarzył Zayna z byciem głośnym i irytującym. Nie wiedział jak miał to znieść.
- Tak. – Wymamrotał.
Zayn rozpiął jego rozporek. - Powiedz mi jeśli chcesz, żebym przestał.
Liam nawet nie mógł wyraźnie czegoś powiedzieć. Ale jasne, powie mu, jeśli będzie chciał przestać. Przez jego oddech przeszedł dreszcz, kiedy Zayn wsunął swoją dłoń pod jego bokserki, jego skóra paliła zaledwie od tego. Czuł na sobie jego wzrok, czuł jego dłoń wokół swojego penisa i ścisnął go.
Zaczął mu powoli obciągać, utrzymując wzrok na jego twarzy.
Było sucho, ale Liama to nie obchodziło. To dodawało szorstkości do sposobu, w jaki go dotykał. To pasowało do sposobu, w jaki się całowali i do nierównych oddechów Liama. Zayn złączył ze sobą ich czoła i potem pochylił się i również złączył ich usta.
Swoją wolną rękę owinął wokół szyi Liama, przejeżdżając palcami przez jego włosy. Jego dotyk był czuły, w sposób, w jaki Liam się tego nie spodziewał. Drżał za każdym razem, kiedy tarcie było zbyt dobre. To było jak fale, które go oblewały i były coraz wyższe i wyższe.
Zayn przesunął wargi do miejsca na szyi Liama. Zassał tak mocno, by go oznaczyć. Przesunął swoje usta w dół gardła Liama, tam również tworząc siniaka. - Kurwa, skłamałem.
- Co-? – Odetchnął Liam. Nie był nawet pewien, czy Zayn go usłyszał. Jego głos był zaledwie sapnięciem. Liam zaczął kołysać swoimi biodrami, dociskając się do pięści Zayna. Oparł swoją głowę o poduszkę, którą miesiąc temu kupił Harry.
- Skłamałem o tym, że cię nie lubię. Bardzo cię lubię. – Powiedział Zayn. - Nawet bardziej polubiłbym cię w swoim łóżku. Mogę się założyć, że również polubiłbyś mnie na swoim kutasie.
- Jezu, zamknij się. – Powiedział Liam. Ale w swoim uniesieniu, dodał. - Też cię lubię, kurwa, okej. Zejdź ze mnie. – Dłoń Zayna się nie poruszyła. - Nie, do sypialni. Wstań, proszę.
Zayn przesunął swoje usta na jego szyję i delikatnie ugryzł. - Nie mam nic przeciwko, że inni zobaczą.
- Cóż, powinni wkrótce wrócić. I Harry pewnie przyprowadzi ze sobą Louisa i nie wiem, ale sądzę... – Bez żadnych powodów, z wyjątkiem tego, że był wrzodem na dupie, Zayn otarł się o niego swoimi biodrami i całkowicie przerwał Liamowi.
- Dużo gadasz, stary. – Powiedział Zayn.
Liam przestał oszołomiony mrugać, patrząc się na sufit, by powiedzieć. - Mówię serio. Sypialnia. Teraz.
Zayn zszedł z niego, po drodze zdejmując swoją koszulkę. I Liam tym razem się nie zawahał, prawdopodobnie nigdy więcej się już nie zawaha. To było okej. Bardziej, niż okej. Tak powiedział mu Zayn, kiedy Liam rzucił go na materac. I potem, kiedy Zayn zrobił mu to samo.
Bardziej, niż okej.
- Uważam, że nie jesteś taki przebiegły, jak myślisz. – Powiedział mu Liam, kiedy później leżał na brzuchu i dźwięk oceanu z oddali usypiał go.
- Nie? – Cicho zaśmiał się Zayn. Dym z papierosa unosił się w stronę sufitu.
Liam odwrócił się, ignorując sposób, w jaki jego tyłek piekł. To był dobry rodzaj bólu. Jakby spędził zbyt dużo czasu na siłowni. Ale, no wiesz, lepszy.
Oparł swoją głowę o dłoń, łokieć ułożony był na poduszce i obserwował jak Zayn ponownie zaciągał się swoim papierosem. - Zaczynam domyślać się wielu rzeczy. Jak na przykład fakt, że jesteś dokuczliwy dlatego, bo chcesz uwagi. W szczególności mojej.
- Zgaduję, że mnie rozgryzłeś. – Zayn ponownie się zaśmiał. Przez chwilę był cicho. - Mogę dręczyć cię przez jakiś czas.
Liam głęboko odetchnął. - Już tak bardzo mnie nie dręczysz.
Kiedy Zayn się uśmiechnął, wyglądał niemal na nieśmiałego. Liam pomyślał, że ponownie dokonał świetnego wyczynu. Sięgnął i wyciągnął papierosa z pomiędzy warg Zayna i pocałował jego rozwarte usta, dołączając język. Wsadził papierosa do filiżanki po herbacie stojącej na stoliku nocnym, słysząc syknięcie, kiedy zetknął się z pozostałością po herbacie.
Liam przycisnął oba nadgarstki Zayna do materaca i złączył ich ciała. Teraz Zayn wyglądał na młodszego, niż kiedykolwiek wcześniej, szczerość i otwartość ukryta była pod jego rzęsami. Oplótł swoje nogi wokół talii Liama, by trzymać go blisko siebie.
- Tak naprawdę, wcale mnie nie dręczysz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top