Część 6
> > H < <
CZWARTEK - 16 LIPCA
Harry nie wiedział dlaczego to się ciągle zdarzało. Nie mógł sobie wyobrazić, że Louis robił to celowo. Ale ponownie w czwartek zobaczył go na plaży.
Skończył swoją zmianę na kręgielni dość wcześnie. Więc udał się w stronę wybrzeża, tylko ze swoimi okularami i książką, by spędzić resztę popołudnia. Nie spodziewał się, że zobaczy Louisa. Nigdy się nie spodziewał. Ale dwadzieścia minut później, kiedy odłożył swoją książkę, był tam Louis, stojąc nad nim.
- Cześć. – Powiedział Harry, czując jak w jego brzuchu coś wirowało. Przypomniał sobie wtorek na kręgielni, sposób, w jaki Louis przejechał wzrokiem po jego nogach, sposób, jaki potem na niego patrzył. Powiedział mu, że wyglądał dobrze. Naprawdę mu to powiedział. Harry'emu.
Poczuł jak jego twarz robi się gorąca na tę myśl, ale jeśli Louis by zauważył, powiedziałby, że to od słońca.
- Cześć. – Odpowiedział Louis.
Harry nie wiedział czego tym razem miał się spodziewać. Czekał, książkę oparł o swoją klatkę piersiową. Louis usiadł na piasku obok niego. I Harry usiadł.
- Nie pracujesz dzisiaj? – Spytał Louis.
- Już skończyłem. – Powiedział mu Harry. - I... Ubrałem nowe spodenki.
Wzrok Louisa przeskoczył na niego. Jego uszy zabarwiły się jasnoróżowym kolorem. Dla Harry'go było to urocze. Jego uszy były poniekąd urocze. To mogłoby być trochę dziwne, ale... chciałby po prostu, jakby, lekko ugryźć ucho Louisa.
Przewrócił oczami na samego siebie i pozbył się piasku ze swoich włosów.
- Dobrze wiedzieć. – Powiedział Louis.
Byli przez chwilę cicho. Harry nie wiedział co to było. Nie wiedział co miał powiedzieć, czy powinien pozostać cicho. Obserwował jak Louis gapił się na ocean i zastanawiał się nad powrotem do swojej książki.
Ale potem Louis zapytał. - Tak przy okazji, jak masz na nazwisko?
Dziwne.
- Styles.
- Harold Styles. Brzmi jak imię wielkiej gwiazdy. – Skomentował Louis.
- Po prostu Harry. Nie Harold.
- Huh. – Burknął Louis, wyglądając na dziwnie niezadowolonego tym odkryciem. Ponownie przez chwilę milczał. - Co czytasz?
Harry odwrócił okładkę książki w jego stronę. Pisało tam 'Gra o tron'. Louis zaczął się uśmiechać. Harry dodał. - Moja siostra, jakby zmusiła mnie to przeczytania tego.
- Widziałeś serial? Kocham go. – Powiedział Louis, w jego głosie słychać było nutkę ekscytacji.
Harry'emu było przykro go zawieść. - Nigdy nie oglądałem.
Louis wydał z siebie pełen niegodny podziwu dźwięk. - Mam ostatnie pięć sezonów na DVD, jeśli chciałbyś je kiedyś pożyczyć. Co powinieneś zrobić. – Powiedział.
Harry uśmiechnął się. Cóż, teraz to zrobi. Jeśli tylko miałby mieć więcej powodów do rozmawiania z nim. Zamknął książkę i odłożył ją na bok. - Mogę zadać ci pytanie?
- Właśnie to zrobiłeś. – Powiedział mu Louis ze złośliwym uśmieszkiem.
Harry posłał mu śmiertelnie poważne spojrzenie. Jeśli byliby przyjaciółmi, uderzyłby go również w ramię.
- Śmiało. – Powiedział Louis. Patrzył na niego wyczekująco.
Czy kiedykolwiek spałeś z pracownikiem? Może rozważałeś, nie wiem, przespanie się ze mną? Mogę chociaż possać twojego kutasa? Albo możemy po prostu obściskiwać się pod tamtą palmą?
- Czy kiedykolwiek znudziło ci się bycie tutaj? Jakby, kiedy przyjeżdżasz tu w sprawach biznesowych, czy wyspa traci swój urok?
- Nie, nigdy. – Odpowiedział od razu Louis. - Bycie tutaj jest o wiele lepsze, niż przebywanie w domu.
Harry był faktycznie geniuszem. Stworzył możliwość do zadania większej ilości pytań i oczywiście wykorzystał to. - W domu nie jest przyjemnie?
- Dom jest... Cóż, w domu jestem tylko ja, sam. I moja rybka. I czasami moja młodsza siostra przyjdzie na trochę. Ale tutaj jest o wiele więcej rzeczy do zrobienia. – Wyjaśnił Louis. I potem uśmiechnął się. - Dlaczego pytasz? Już ci się tutaj nudzi?
- Nie. – Powiedział Harry. - Nie jestem, przysięgam. Praca jest... monotonna, zgaduję. Ale lubię to. – Prawdopodobnie nie powinien tego mówić. Ale Louis sprawiał, że chciał być szczery. Coś w jego oczach powstrzymywało Harry'ego.
- Wracasz do domu pod koniec lata? – Spytał Louis.
- Tak przypuszczam. W końcu będę musiał zacząć przygotowywać się do mojego dyplomu ukończenia studiów. Ale nie śpieszy mi się.
- Nie powinno. – Powiedział mu Louis.
- Co z tobą? Po tym jak skończysz to tutaj, co potem?
Louis westchnął. - Sydney. Nasz hotel tam się buduje. I powinienem to nadzorować.
- I potem?
Louis spojrzał na niego, podpierając się rękoma o kolana. - I potem nic. Szukam psa do adopcji.
Harry uśmiechnął się. Chciał się zaśmiał, ale jakoś zdołał tego nie zrobić. - Brzmi jak plan.
- Czy wyczuwam sarkazm? – Louis groźnie na niego spojrzał. I okej, to gorące.
- Wcale nie. –Powiedział łagodnie Harry, przyodziewając swój najlepszy, anielski uśmiech. Nawet przekręcił swoją głowę wiedząc, że to sprawi, że jego loki się poruszą. Był czarusiem, co mógł powiedzieć.
Louis patrzył się na niego przez dłuższą chwilę, po czym ponownie spojrzał na ocean. - Myślenie o tym, co ma być potem przyprawia mnie o ból głowy. Właściwie, mam skłonności do bólu głowy. Ale wtedy nawet jeszcze bardziej, więc...
- Prawdopodobnie jesteś spięty. – Powiedział Harry. - Mógłbym zrobić ci masaż. Jestem w tym naprawdę dobry.
Nawet nie wiedział skąd to się wzięło. Nie chciał tego powiedzieć. Cóż, może chciał. Ale jeśli pomyślałby trochę więcej przed powiedzeniem tego, wiedziałby, by tego nie robić. Ponieważ to było niestosowne.
Spodziewał się, że Louis spojrzy na niego jakby był szalony, że wstanie, pójdzie sobie, powie Liamowi, żeby jutro z rana go zwolnić za narzucanie się swojemu szefowi. Co robił. No wiesz, podświadomie.
- Zaczynam myśleć, że jesteś dobry we wszystkim. – W zamian powiedział Louis.
Umysł Harry'ego kierował się w stronę sprośnego południa. Jeśli Louis by wiedział.
Uważnie patrzył na Louisa, skubiąc swoją dolną wargę.
- Nie we wszystkim... – Zdecydował się powiedzieć. Usiadł na swoich kolanach i przysunął się trochę bliżej. - Zrobię ci masaż. To pomoże. Z uwagi na fakt, że to jedna z moich prac.
On właściwie kurwa negocjował się z nim. Jak bezczelnie.
Louis się zawahał. Jak prawdopodobnie powinien. Jeśli to wybrzeże byłoby krainą stosowności, Harry byłby głęboko pod wodą. Bez wspomnienia o tym, że byli na plaży, gdzie każdy mógł ich zobaczyć.
Odpowiedź Louisowi zajęła dwie, niezręczne sekundy i westchnął. - W porządku, więc... – Powiedział. - Ale tylko dlatego, że będę mógł sam ocenić twoje umiejętności. Wiesz, jako twój pracodawca.
To było niebezpieczne. Jeśli Harry powiedziałby mu, że był całkiem świetny w ssaniu penisa, czy Louis także chciałby to ocenić? Harry zanotował to, by przetestować to później.
Na tę chwilę, sięgnął i położył swoje dłonie na ramionach Louisa, przysuwając się na piasku, więc mógł usadowić się tuż za nim. Może usiadł trochę bliżej, niż to konieczne. Ale okej, nie był profesjonalnym masażystą. I być może nigdy nie nadarzy mu się znowu taka okazja.
Louis ładnie pachniał. Jak mydło. I pot przez to, że cały dzień przebywał na słońcu. Jego szyja była opalona i trochę zaczerwieniona, bo musiał nie nałożyć tutaj kremu ochronnego. Harry chciał przycisnąć pocałunek do jego skóry, by uśmierzyć ból. Również, Harry był niedorzeczny.
- Uh. – Powiedział cicho. - Okej, ja tylko...
Przerwał. Nie był przyzwyczajony do tego uczucia. Przebiegle flirtuje przez większość czasu, może mieć kobietę i mężczyznę owiniętego wokół swojego palca w ciągu kilku sekund. Lubił flirtować. Dla niego była to dobra zabawa.
To nie było flirtowanie. To nie była dobra zabawa. To było wykańczające nerwowo. I napięte jak ramiona Louisa. Ale mimo to, Harry wciąż chciał przysunąć się jeszcze bliżej, dopasować swoją klatkę piersiową do smukłych pleców Louisa.
Przycisnął obie dłonie do ramion Louisa. - Jestem zaskoczony, że nie masz jednego z tych krzeseł do masażu... – Powiedział. - Wiesz, takie duże, skórzane z tymi szalonymi funkcjami.
- Dlaczego miałbym mieć? – Spytał Louis ze śmiechem.
Harry wzruszył ramionami mimo, że Louis nie mógł go zobaczyć. - Myślę, że wszyscy bogaci ludzie mają.
- To nie jest interesujące spostrzeżenie. Właściwie... – Głos Louis stał się cichy, gdy Harry mocno pocierał swoimi palcami jego szyję. Przerwał na moment i potem powiedział. - Moi rodzice to mają. I rozważałem zakup tego, kiedy pierwszy raz wprowadziłem się do swojego własnego mieszkania.
- Widzisz, wiedziałem to. –Powiedział zadowolony z siebie Harry. Zjechał dłońmi pomiędzy łopatki Louisa, odrobinę naciskając tam swoimi palcami.
- Czy nie dostane jakiegoś uznania za fakt, że tego nie kupiłem? – Spytał Louis.
Harry uśmiechnął się. - Nope. Myślę, że w końcu to kupisz. Szczególnie po tym. Będziesz chciał masażu każdego dnia. – Powiedział bez cienia wstydu.
- Jesteś tak dobry, huh? – Wymamrotał Louis, po czym jęknął, kiedy Harry potarł palcem w konkretne miejsce. To sprawiło, że oddech Harry'ego stanął na sekundę. Gorąco napłynęło nisko do jego brzucha. Zignorował to.
- Ty mi powiedz. – Powiedział, przejeżdżając dłońmi po kręgosłupie Louisa. Zabawną rzeczą było to, że Louis mógł z łatwością dostać porządny masaż tu w resorcie. Ktoś ze spa mógłby przyjść do jego wilii, gdyby tylko zadzwonił. Ale był tu na plaży, otrzymując masaż od Harry'ego.
Może to porównanie było tym, co sprawiło, że to było takie niestosowne. Albo może dlatego, że oddech Harry'ego zrobił się płytki i pochylał się tak blisko w stronę Louisa, że kosmyki włosów zwisały z jego czoła i dotykały tyłu szyi Louisa. Był tak blisko i wdychał go i skóra Louisa była gorąca, nawet przez warstwę jego bawełnianego tank topu.
Jeśli Louis byłby jego, to byłby moment, kiedy położyłby go na plaży i usiadłby okrakiem na jego wąskich biodrach. Piasek byłby ich łóżkiem. Szumiące fale byłyby ich podkładem muzycznym. Harry użyłby każdego odpływu i przypływu i rozbicia fal jako wzór tego, jakby poruszał swoimi biodrami naprzeciw jego.
Harry nie był ekshibicjonistą. Nie bardzo. Ale miałby Louisa tu i w tym momencie, gdyby mógł. I nie mógł. Naprawdę nie mógł.
Odsunął swoje dłonie. Louis odwrócił swoją głowę i złapał jego spojrzenie.
- Przepraszam. – Harry przełknął gule w swoim gardle. - Następne byłyby pośladki. – Powiedział z nieprzekonującym śmiechem. - Ale nie sądzę, że chciałbyś, bym to zrobił...
Louis po prostu na niego patrzył, jego brwi były zmarszczone. Wokół nich było różowo i pomarańcz wraz z niebieskim znikała. Zachód słońca był najbardziej magiczną chwilą podczas dnia i Harry właśnie poczuł tego urok, który przeszedł przez jego ciało. Albo może to był tylko Louis.
Pozwolił, by jego wzrok powędrował na sekundę do ust Louisa. Jeśli byłby jego, w tym momencie by się pocałowali. Wiedział, że usta Louisa były ciepłe, że jego wargi były miękkie i jego język był gładki. Wiedział, że to byłby najlepszy pocałunek. Zaczął pochylać się do przodu i zatrzymał się.
- Powinienem iść. – Powiedział.
Louis przytaknął i nagle obaj wstali, otrzepując się z piasku. Harry podniósł swoją książkę. Kiedy czar prysł, nie mógł uwierzyć, że ostatnie kilka minut naprawdę się wydarzyło. Nie mógł uwierzyć, że w ogóle jakiś czar był rzucony, albo że tak szybko się mu poddał.
- Dobranoc. – Powiedział mu Harry. Louis powiedział to samo. I z podobnym pośpiechem, poszli w inne strony.
~~~
PIĄTEK - 17 LIPCA
Harry zanurzył kolejnego precla w maśle orzechowym i ostrożnie przeżuł do końca, również przechylając swój podbródek w odpowiedni sposób, żeby żadne okruchy nie utknęły w jego maseczce z awokado. Nie był ekspertem, ale to było prawdopodobnie dobre dla jego porów.
Usłyszał szuranie i dźwięk klapków, zanim Niall pojawił się na korytarzu, po czym nastąpił jęk. - Jezu, Haz. Załóż kurwa jakieś ubrania.
Tak, Harry by to zrobił. Z wyjątkiem tego, że było mu zbyt wygodnie, leżąc tu nago ze swoją odżywką we włosach, która łaskotała go w czaszkę i ze swoją maseczką na twarzy, która oczyszczała jego pory i jego świeżo umytą skórę. To wszystko było częścią odprężania się po tygodniu ciężkiej pracy i nawet cięższych testów samokontroli. Jeśli teraz nałoży ubrania, to wszystko zrujnuje.
- Po prostu zamknij drzwi. – Powiedział mu.
Zamiast tego, Niall zamknął drzwi od swojego pokoju. Harry wzruszył ramionami, z powrotem oglądając telewizję. Wrogie nastawienie nie popsuje jego wieczora.
Przyjemny wiaterek wiał przez otwarte drzwi od jego pokoju. W telewizji leciał film 'Pod słońcem Toskanii'. Harry kochał ten film. Lubił udawać, że był bohaterką, Francescą i to, że czarujący Włoch chciał rzucić się razem z nim do łóżka. Chociaż to nie skończyło się dobrze dla Francescy. Facet z Włoch złamał jej serce. I może tam również była metafora jego własnego życia.
Zmarszczył brwi, jedząc kolejnego precla. Dźwięk jego własnego chrupania był zbyt głośny w jego uszach. Więc nie był pewien czy mu się wydawało, że ktoś pukał do drzwi.
Wyciszył telewizor. - Ktoś puka? – Krzyknął.
- Załóż jakieś ubrania i idź zobacz. – Odkrzyknął Niall.
Harry głośno westchnął. Olly'ego nie było w domu. Wolał spędzać piątkowe wieczory w barze na mieście. Harry zrobiłby to samo, ale jego plecy były obolałe i naprawdę po prostu chciał poleżeć w łóżku tego wieczora.
Usłyszał dźwięk prysznica co oznaczało, że Niall nie otworzy drzwi. Zaczął podnosić się z łóżka, kiedy zobaczył ruch w swoich drzwiach.
- Jezu, kurwa-
Harry wydał z siebie ten naprawdę dziwny dźwięk. Jak cierpiąca, mała koza i spadł ze swojego łóżka, poszukując ręcznika na podłodze.
- Tak bardzo przepraszam. – Powiedział Louis.
Harry wystawił głowę zza łóżka i zobaczył, że Louis odwrócił się tyłem. Dłoń przycisnął do swojej twarzy. Harry owinął ręcznik wokół swoich bioder i stanął na nogi.
- Wrócę z powrotem do frontowych drzwi. – Powiedział Louis. - Po prostu - Poczekam tam. – Harry'emu zdawało się, że jeszcze raz na niego zerknął. Nie dał Harry'emu szansy na odezwanie się, bo już zniknął.
Harry nie martwił się zmyciem swojej maseczki. Nie było czasu i Niall zajął łazienkę. Włożył bokserki i czystą koszulkę oraz jakieś shorty, które właściwie mogły należeć do Olly'ego i pośpieszył w stronę drzwi.
Louis stał tam ze schyloną głową i skrzyżowanymi rękoma. Trzymał coś w swojej lewej dłoni.
- Ja- Westchnął. - Bardzo za to przepraszam. Pukałem i potem zobaczyłem zapalone światło i pomyślałem, że może nie używacie zbyt często waszych drzwi wejściowych. Gdybym wiedział, że to twój pokój ja bym nigdy-
- Jest w porządku. – Powiedział Harry.
Twarz Louisa była czerwona jak burak. I nie nawiązywał kontaktu wzrokowego. - To nie jest zbyt stosowne, żebym tu przebywał, więc. Tylko przyszedłem, żeby ci to dać.
Wyciągnął swoją dłoń z tą rzeczą. Gra o tron na DVD. Harry wziął to.
- Jeśli nie byłoby cię w domu, zostawiłbym to po prostu w twojej skrzynce na listy. Powinienem był to zrobić, będąc szczerym.
- Nie. Dziękuję, że przyszedłeś. To... dobrze cię widzieć. Dziękuję. – Paplał Harry. Wszystko, o czym mógł myśleć to to, że Louis zobaczył go nagiego. I okej, dużo ludzi widziało nagiego Harry'ego. Ale Louis był inny. Harry bardzo chciałby być ponownie nagi dla Louisa. Na przykład w łóżku. Jego łóżku.
- To nie problem. – Powiedział Louis. Jego oczy zamigotały. Na twarzy widniał napięty uśmiech. - Niezła twarz.
Harry zmrużył swoje oczy i wydął wargi. - Teraz się śmiejesz, ale rano moja skóra będzie lśnić.
- Nie wątpię w to. – Powiedział Louis, kąciki jego oczu się zmarszczyły. W następnej sekundzie jego uśmiech zniknął. - Naprawdę przepraszam.
Harry przewrócił oczami. - Jest w porządku. Poważnie. Teraz możemy być kwita, racja? Moja kąpiel w koktajlu w zamian tego, że przyłapałeś mnie nago.
Louis wyglądał na sceptycznego. - Osobiście uważam, że to co zrobiłem jest gorsze.
- Cóż, nie zgadzam się. I wybaczam ci. I na tym koniec. – Powiedział Harry z uśmiechem. Usta Louisa ponownie drgnęły i potem westchnął i zaśmiał się w tym samym czasie. To był przyjemny dźwięk.
- Zatem w porządku. – Powiedział.
Harry uniósł płyty. - Jeszcze raz dziękuję za to. Jak mam ci to oddać, kiedy skończę?
Louis myślał o tym przez chwilę. - Um. – Sięgnął do swojej tylniej kieszeni. - Dlaczego po prostu nie wymienimy się numerami?
Harry gapił się na niego. - Naprawdę?
- Dlaczego nie? Nie oczekuję, że będziesz wysyłał mi coś dziwnego. – Powiedział Louis. Jak nagie zdjęcia? - Tylko po to, żebyś oddał mi płyty, tak?
- Tak... – Powiedział Harry, jego serce waliło z podekscytowania. Kazał mu się zachowywać. I potem dał Louisowi swój numer.
- Wyślę ci smsa, żebyś miał mój numer. – Powiedział Louis, chowając swój telefon. - Pójdę już. Pozwolę ci, żebyś wrócił do roztapiania swojej twarzy.
- Hej. – Narzekał Harry. - Nie mów tak, dopóki nie spróbujesz.
Louis ponownie się zaśmiał. To naprawdę był doskonały śmiech. Udał się w stronę schodów, z dala od drzwi wejściowych. - Do zobaczenia. – Zawołał. Przy ulicy stał zaparkowany wózek golfowy. Wspiął się do niego i odpalił go.
Harry pomachał. Ale po części pragnął, żeby wsiadł tam razem z nim i Louis zabrałby go z powrotem do swojej willi. Albo gdziekolwiek, gdzie jechał. Harry zanurzył swoją twarz w dłoniach, za późno sobie przypomniał, że miał maseczkę. Jęknął i wszedł z powrotem do środka, by się umyć.
> > L < <
Jak się okazało, Harry był genialny. W każdym sensie tego słowa, tak. Ale w tej konkretnej sprawie, Louis miał na myśli intelektualnie.
To wzięło go z zaskoczenia. Nie to, że uważał Harry'ego za głupca. Ale zakres jego inteligencji był nieoczekiwany. Nie tylko był mądry w sposób, w jaki inni ludzie. Był niewyróżniającym się geniuszem.
I w końcu osiągnął odpowiedni poziom komfortu, jeśli chodziło o Louisa, gdzie przestał to ukrywać, zaczął wyrzucać z siebie tą wiedzę, w każdej chwili, gdziekolwiek, nie ważne o czym rozmawiali.
Zaczął swoją wielką gadkę o SeaWorld, jak zatruwają bezpieczeństwo życia morskiego. Znał również pewne fakty, które w jakiś sposób zapamiętał i przedstawił je Louisowi tak dokładnie, że do czasu gdy skończył, Louis miał swój własny, osobisty sposób zemsty na tej korporacji.
Harry rozmawiał z nim o handlu ludźmi i niewolnictwie w dzisiejszych czasach. - Dzisiaj mamy więcej niewolników na świecie, niż kiedykolwiek w całej historii. Pomyśl o horrorze ludzi z Afryki i wyobraź to sobie jak to, jakby, rozrasta się na światową skalę. – Gestykulował dłońmi, gdy mówił, wyciągając swoje ręce, by zademonstrować ogrom tej planety. - I najgorszą rzeczą jest to, że to jest ukrywane, wiesz? Handel niewolnikami w Afryce był jawnie ukazany dla każdego. Ale to gówno, które się dzisiaj dzieje jest ukryte. Zdarza się wszędzie, a my tego nawet nie zauważamy.
Louis go słuchał. Czasami próbował wtrącić trochę swojej wiedzy. Ale zazwyczaj nie miał nic do zaoferowania. Ale Harry nigdy nie sprawiał, że czuł się głupi. Również słuchał Louisa, jego oczy były jasne i zdeterminowane i skupione całkowicie na Louisie, kiedy mówił. I najbardziej osłabiającą rzeczą był sposób, w jaki utrzymywał kontakt wzrokowy.
Odpowiadał na pytania Louisa, kiedy tylko jakieś miał. I zawsze dodał 'no wiesz?' na końcu wypowiedzi, więc Louis mógł to skomentować.
Kiedy tylko Louis wyobrażał sobie abstrakcyjną reprezentację umysłu Harry'ego, widział mgławicę. Widział jasne, obracające się plamy pyłu kosmicznego, drgającego przez międzygwiezdną energię jak synapsy w jego umyśle.
W tej chwili, wracali ze żłobka, gdzie Harry właśnie skończył pracę i Louis znów zabierał go na herbatę.
Harry miał kwiaty w swoich włosach, którymi obdarowały go dzieci, jak wróżki swoim pyłem. Małe czerwone i żółte płatki pokrywały jego loki i przez cały czas mówił o ubóstwie i problemie z elitami - bez obrazy dla Louisa, dodał.
- To dlatego, że 80-90% majątku na świecie należy do bogaczy. I nie powinno tak być. Nie musi tak być. – Powiedział Harry. - Jest więcej, niż wystarczająco dla wszystkich na tym świecie. Nie sądzę, że Bóg to zmieni...
Często otwarcie mówił o rzeczach, o których inni bali się mówić. Na przykład o Bogu. Louis sam nigdy nie był bardzo religijny. Modlił się kilka razy w ciągu roku, przeważnie o siłę dla swojego umysłu.
Ale krzyż zwisał z szyi Harry'ego i wydawało się, że nigdy go nie zdejmował. I Louisowi podobało się to, że to nie było tylko na pokaz. Podobało mu się to, że nic w Harrym nie było udawane. Z pasją mówił o rzeczach, bo się nimi pasjonował. Mówił to, co miał na myśli. I robił to, co chciał zrobić. I nie był zawstydzony z tego powodu.
I nie powinien być, pomyślał Louis.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top