Część 3
> > H < <
WTOREK – 30 CZERWCA
Na ogół Harry nie nienawidził ludzi. Nigdy nie znajdywał wystarczająco dobrych powodów, by to robić. Ale szczerze, Liam doprowadzał go do szaleństwa. I na wszystko nadejdzie ten pierwszy raz.
Czasami Liam był w porządku. Jak wtedy, gdy pozwalał Harry'emu zjeść resztki kokosowych lodów. Ale jeśli powie mu jeszcze raz, żeby wyczyścił zamrażarki, Harry może się wściec.
- Jedyną rzeczą, którą wkładamy do zamrażarek jest lód. – Powiedział Harry do Nialla. - I to rozpuszcza się i wypływa tym otworem. I potem voila, jak nowe!
Niall zaśmiał się przez oczywiste cierpienie Harry'ego. Harry zignorował go ze względu na zakończenie swoich argumentów.
- Marnujmy wodę i środki dezynfekujące przez mycie tych zamrażarek każdego wieczora. –Powiedział rzeczowo
- Masz na myśli, że ty to robisz. – Poprawił go Niall. Racja, ponieważ Harry był jedynym, który dostawał to zadanie. Mógł przeznaczyć ten cały czas, który spędził na czyszczeniu tych pięciu zamrażarek na ułożeniu łyżek i kubków. Właściwie, to mógłby skończyć, zanim zaszłoby słońce i nie musiałby zostać dłużej, niż inni, by pójść do domu. Zazwyczaj Niall na niego czekał. Ale wciąż.
- Dziękuję. – Powiedział z goryczą Harry, zamiatając miotłą zakurzony kąt sklepu.
Również Harry uważał, że Liam potrzebował wyluzować. Bardzo. Był tak spięty, że Harry całkowicie zrobiłby mu masaż, jeśli byłoby to właściwe. Co... nie było. I Harry masował tylko tych ludzi, których naprawdę lubił. (Robił to tak dobrze.)
I nie zniósłby tego, że Liam pomyślałby, że Harry się do niego przystawiał, czy coś. Mimo, że praktycznie wszyscy wiedzieli, że Harry był flirciarzem. Flirtował z Niallem i Ollym, kiedy po raz pierwszy tu przyszedł i nie zastanawiał się nad tym dwa razy. I może był także jeden, bardzo krótki moment, kiedy również flirtował z Liamem. Ale to nie była jego wina. To był pierwszy raz, kiedy Harry go spotkał i koleś zdjął swoją koszulkę, by popływać i ujawnił, że osiągnął najwyższy status mięśniaka.
Jak Harry miał się oprzeć?
Ale to było tylko jeden raz, rok temu. I od tego czasu, teraz, kiedy Harry dla niego pracował, jedynie myślał o tym, kiedy, albo gdzie w końcu się pobiją. Harry by przegrał. Prawdopodobnie mógłby go spoliczkować, może kogoś poddusić, jeśli byłoby to konieczne, ale się nie bił. Za bardzo lubił ludzi, by czuć potrzebę wyrządzenia im krzywdy.
Ale złamie tę zasadę dla Liama.
Wiedział, że powinien przestać się tym denerwować, bo to nie sprzyjało kondycji jego ciała i duszy, jak twierdził jego instruktor jogi. Ale coś było w tym szaleństwie. Albo unikaniu, naprawdę.
Jeśli wciąż będzie myślał o Liame, nie będzie musiał myśleć o Louisie Tomlinsonie.
Od razu poczuł jak jego twarz zrobiła się ciepła. Zaraz po tym poczuł skręcanie w swoim brzuchu. Nie ten rodzaj, kiedy ktoś ci się podoba. To nudności, to było to. Harry zostanie zwolniony, wiedział to.
Bo poważnie, jak inaczej to się ma skończyć, kiedy mniej więcej przyznał swojemu szefowi, że był dewiantem. I po tym, jak wylał na niego koktajl. I również marnował jego pieniądze. W tym momencie czekał tylko na słowo.
I może z tego powodu był bardziej niż chętny, by pobić się z Liamem. Jeśli ma odejść, zrobi to z rozmachem.
W każdym razie, miał dość tych cholernych zamrażarek. Miał dość patrzenia na lody, których nie mógł zjeść. Naprawdę chciałby gałkę lodów. I masaż stóp. I może jakąś odżywkę we włosach. Dzisiaj wieczorem nałoży odżywkę. Tak, to był plan. Przynajmniej może zagwarantować, że jego włosy będą jutro ponętne, kiedy w końcu uwolni się od tego wszystkiego.
Westchnął, opierając się o miotłę. Właśnie zaczynał rozumieć działanie maszyny do koktajli. Właściwie, ten truskawkowy shake, który rozlał na stopy Louisa był jego pierwszym dziełem. To był znak lub jakaś ukryta przepowiednia.
- Harry. – Zawołał Liam, wychylając się zza rogu. Harry zatrzymał się z miotłą w dłoni i uniósł głowę. Czy to było to? Nawet nie będzie miał ładnych włosów, kiedy to się stanie?
- Nie zapomnij wyczyścić zamrażarek. – Zakończył Liam.
Harry ścisnął mocniej rączkę od miotły. Przykleił uśmiech na swoją twarz. - Jakbym mógł zapomnieć? – Powiedział słodko.
Niall parsknął śmiechem. Liam zdezorientowany spojrzał na ich dwójkę. Ale potem olał to i uśmiechnął się. - Do zobaczenia rano! – Powiedział szczęśliwie i potem już go nie było.
~~~
PIĄTEK – 3 LIPCA
Nie został zwolniony następnego dnia. Ani kolejnego. Ani jeszcze kolejnego. Był piątek, kiedy niepokój i napięcie zaczęło opuszczać jego ciało. Przestał się garbić, albo zamierać, kiedy tylko zadźwięczał dzwonek wiszący nad drzwiami.
To nigdy nie był Louis.
W piątki robili inwentarz. Albo tak naprawdę Harry to robił. Siedział na podłodze przy szafce z zaopatrzeniem, licząc łyżki, kiedy usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Wszyscy byli na lunchu, z wyjątkiem jego i Olly'ego i pracownicy z kuchni wyjechali na jeden dzień. Myślał, że Olly mógł być na tyle, czyszcząc blachy do pieczenia w wielkim zlewie.
Jeszcze nie wiedział jak się wszystkim obsługiwać. W ciągu ostatniego miesiąca, kiedy przebywał w ośrodku, wykonywał wiele prac, czasami w piekarni, czasami wyprowadzał psy, albo pracował w kręgielni/lodowisku. Po prostu nie zostawał wystarczająco długo, by wszystkiego się nauczyć.
Ale starał się jak najlepiej mógł i starał się być przydatny, kiedy tylko mógł. Jego mama nie oczekiwała niczego innego.
Więc podniósł się i poszedł na przód, zachęcająco się uśmiechając. - Dzień dobry. – Zawołał. - Jak mogę- – Przerwał, jakby został wessany przez trąbę powietrzną.
Louis wyczekująco uniósł swoją brew. - Pomóc? – Zasugerował.
Harry chciał zakopać się pod lodami i użyć hipotermii jako swojej ucieczki do następnego życia. - Tak. – Powiedział cicho Harry. Odchrząknął i powiedział zdecydowanie. - Jak mogę panu pomóc, sir?
Louis zmarszczył nos. Co było... poniekąd urocze. I wcale nie był tak onieśmielający, jak spodziewał się tego Harry. - Proszę, nigdy nie musisz mówić do mnie sir.
- Zatem pan Tomlinson?
- Przypuszczam, że to w porządku. – Powiedział Louis. - I tak nie znajdziesz wielu okazji, żeby się do mnie zwracać. Nie zamierzam się tutaj kręcić. To po to mam Liama.
- Racja... – Zamilkł Harry. Więc co tutaj robił?
Harry wziął krok w tył, zamierzając nonszalancko wziąć swój fartuch z wieszaka na ścianie. Powinien mieć go na sobie przez cały czas, ale miał nadzieje, że Liam tego nie zauważył.
Ale kiedy się poruszył, potknął się. Spojrzał na ziemię w poszukiwaniu czegoś, o co mógł zaczepić. Ale nic tam nie było, nic a nic.
Usta jego młodego szefa lekko drgnęły. Ładne usta, mógł dodać Harry. Wąskie, ale nie mniej kuszące. Nie to, że kusiły Harry'ego. On tylko stwierdzał fakt.
- Um, więc szukasz Liama? – Spytał Harry, jego policzki stawały się ciepłe, albo z powodu potknięcia, albo dlatego, że mógł zostać przyłapany na gapieniu się na usta Louisa.
- Właściwie to nie. Przyszedłem po gałkę lodów. – Powiedział Louis, podchodząc bliżej lady. Harry również podszedł bliżej, fartuch został zapomniany.
- Oh. –Zawahał się, zanim powiedział następne słowo. To mogła być kolejna rzecz, przez którą może zostać zwolniony, ale nie miał wiele do stracenia. - Właściwie umiem tą rzecz. Jakby, umiem odgadnąć czyiś ulubiony smak lodów. Nigdy wcześniej się nie pomyliłem.
- Jesteś pewny siebie, prawda? – Louis oparł się o szkło. Liam nienawidził, kiedy ludzie to robili. - Zatem kontynuuj.
Harry uważnie na niego spojrzał. Miał piękne włosy, tak intensywnie brązowe i zawinięte jak te lody na patyku, które sprzedawali. Jego oczy były koloru tych jasnych, niebieskich plam na morzu karaibskim, nieziemskie i do jakiegoś stopnia magiczne. Miał wydęte, różane usta i odrobinę zarostu na szczęce i podbródku i uroczy nos. I okej, Harry prawdopodobnie za bardzo się teraz gapił.
- Miętowe z kawałkami czekolady. – Powiedział. - Ale mogę zobaczyć, że również smakują ci te z gorzkiej czekolady.
Louis uśmiechnął się. - Dziwne. – Powiedział.
- Mam rację?
Louis wyglądał, jakby nie chciał tego przyznać. - Nie powiedziałbym, że to moje ulubione.
- Masz ulubione? – Spytał Harry.
Louis spojrzał na lody. - Nie całkiem, nie. Nie w tym momencie.
Harry nie rozumiał dlaczego ta rozmowa zdawała się być tak głęboka, kiedy rozmawiali tylko o lodach. Jeśli coś było dziwne, to było to to. - Zatem...?
- Spróbuję gorzką czekoladę. –Powiedział Louis.
Harry zapomniał go spytać, czy chciał w kubeczku, czy w rożku. Po prostu sięgnął po rożek. Osobiście uważał, że w ten sposób lody wyglądały bardziej apetycznie. Louis go nie zatrzymał. Był teraz cicho. Harry'emu zdawało się, że czuł jego wzrok na sobie, kiedy nakładał gałkę lodów.
- Czy mam wziąć od pana zapłatę? – Spytał Harry, po tym jak podał mu lody.
Louis złośliwie się uśmiechnął. - Myślałem, że wynagradzasz mi kąpiel mojej stopy w koktajlu. Życie na krawędzi, prawda?
Harry naprawdę powinien po prostu zanurzyć swoją głowę w lodach i skończyć z tym. Zaczął przepraszać, albo coś. Uważał, że powinien.
- Żartuję. – Powiedział Louis. Wyciągnął pęczek banknotów ze swojej kieszeni. Włożył kilka dolarów barbadosu do słoiczka z napiwkami.
- Jeśli płacę za rzeczy w resorcie, część pieniędzy z powrotem wraca do mojej kieszeni. W ten sposób zostaną z tobą. – Powiedział.
Jak troskliwie. Harry przejechał wzrokiem po jego twarzy, a następnie w dół do jego obojczyków. Były całkiem urocze. Mógł zobaczyć tam kawałek tatuażu - co wyglądało na pochyle napisaną literę.
To nie tak, że wcześniej nie zauważył jak był atrakcyjny. Ciężko było to przegapić. Ale to było bardziej w sensie fizycznym. Teraz czuł inny rodzaj przyciągania. To przez łatwy, melodyjny sposób, w jaki mówił Louis. Ostrość jego wzroku. Lekko chropowaty szept, albo śmiech, kiedy był rozbawiony. To przez nieme rzeczy, te, które za pierwszym razem były niezauważalne.
- Dziękuję. – Powiedział mu Harry.
- Nie ma za co. – Powiedział Louis. To przez jego uśmiech. Niepełny uśmiech. Harry tak bardzo chciałby zobaczyć jak szeroko się uśmiecha. Ale ten teraz również był atrakcyjny.
- Cóż, więc życzę dobrego dnia. – Powiedział Harry. - Panie Tomlinson.
- Tobie również. – Odpowiedział Louis i zaczął się odwracać. Harry pozwolił, by jego wzrok powędrował na jego tyłek. Potem spojrzał na własne sznurówki, by tylko sprawdzić czy były zawiązane. Były.
Poważnie, kto do cholery potyka się o powietrze?
Harry. On.
- Hej.
Harry ponownie uniósł wzrok i Louis wciąż tam stał, wyglądając na zamyślonego.
- Zmieniłem zdanie. – Powiedział. - Po prostu Louis jest w porządku.
To było czuć jakby było ważniejsze, niż naprawdę było. Jakby kamień milowy dla Harry'ego, z którego nie zdawał sobie sprawy, że chciał osiągnąć. I teraz, kiedy to zrobił, wywołało to głupkowaty uśmiech na jego twarzy. - Zapamiętam to. – Powiedział i potem zmarszczył brwi. - Mimo, że nie będę cię zbyt często widywał...
Louis wzruszył ramionami, z powrotem wkładając okulary przeciwsłoneczne, gdy otworzył drzwi, opierając się o nie. - Możesz. – Powiedział i potem już go nie było.
Harry poczuł coś dziwnego w klatce piersiowej, kiedy Louis wyszedł przez drzwi. Wiedział co to było, ale wiedząc jak niepraktycznie było mieć swojego szefa jako crusha, przewrócił oczami i powiedział do siebie, żeby był realistą.
Tak po prostu się stało, że Louis był w typie Harry'ego. Wiedział to, teraz, kiedy nie był rozproszony przez zażenowanie 'koktajlową kąpielą'. Ale musiał być rozsądny.
Z cichym westchnięciem, wrócił się do szafki i zaczął pracować.
~~~
Olly poważnie był bestią w karaoke. Harry brzmiał okej, kiedy śpiewał. Ludzie mówili mu, że brzmiał niesamowicie. Drobna przesada, ale robił to pod prysznicem, albo kiedy trochę przesadził z alkoholem.
Ale Olly był fantastyczny. Jakby, naprawdę, prawdziwie fantastyczny, do tego stopnia, że Harry zastanawiał się co on robił na wyspach, zamiast prowadzić muzyczną karierę.
Piątkowe wieczory przeznaczone były na karaoke. Cała załoga po godzinach zbierała się w Island Breeze Bar. Było już po północy i Niall z Irene kołysali się blisko sceny do anielskiego śpiewu Olyy'ego, XO od Beyonce. Harry obserwował ich z zadowolonym uśmiechem na twarzy, popijając swojego Jacka z colą. Żył dla piątkowych wieczorów.
Odesłał smsa Gemmie i wszedł na Twittera. Bez żadnych powodów wyszukał 'Louis Tomlinson'. (Myślał, że to dlatego, że po części był kotem i wiecie co mówią o ciekawości i kotach. W każdym razie...) (tłum. Wydaje mi się, że chodzi o powiedzenie curiosity killed the cat, co znaczy tyle co ciekawość to pierwszy stopień do piekła.)
Konto Louisa wyskoczyło jako pierwsze. Może dlatego, że miał ponad pół miliona followersów. Pisało, że spotykał się kilka lat temu z Nickiem Grimshawem, kiedy był młodszy i Nick był w najlepszym okresie swojegoshow w radiu. To przez to mógł stać się taki popularny.
Ale również to mogło być dlatego, bo był młody. I bogaty. I naprawdę gorący. I mimo, że był szefem Harry'ego, całkiem miło się z nim rozmawiało.
Taka osoba z pewnością musiała mieć wielkie grono przyjaciół.
Harry przewijał Twittera Louisa. Głownie tweetował o meczach, albo o serialach, które oglądał. Ale było tam również wiele rozmów. Dla przykładu, dużo pisał z Lucy Tomlinson.
Lucy Tomlinson (@IlluminatedLucy): @Le_Tommo co powiesz na tego?
Dołączyła zdjęcie pudla. Przez sekundę Harry podziwiał jego puszyste uszy, zanim przewinął do odpowiedzi Louisa.
Louis Tomlinson (@Le_Tommo): @IlluminatedLucy Nie ma mowy.
Więc albo Louis nie był miłośnikiem psów, albo pudle nie były jego rzeczą.
Była kolejna kobieta o imieniu Charlotte Tomlinson, do której często tweetował Louis. I również Jay Tomlinson. Harry był całkiem pewny, że ta ostatnia była jego mamą i pozostałe dwie siostrami, albo kuzynkami. Czuł się jak psychol za to, co zrobił jako następne, otwierając Google i wpisując 'Louis Tomlinson'. Drugie zdjęcie przedstawiało Louisa, trzy kobiety i starszego mężczyznę. Wyglądało na to, że była to cała rodzina. Było ich całkiem sporo i na tym zdjęciu Louis wyglądał na o wiele młodszego, być może wciąż studiował.
- Haz! – Niall rzucił się na ramiona Harry'ego. Harry natychmiastowo odwrócił swój telefon, jego policzki zapłonęły na myśl o byciu przyłapanym. - Co robisz? Chodź ze mną zatańczyć.
- Widzisz, z tym jest problem, Niall. Nie tańczę z innymi ludźmi. Sposób w jaki tańczę, mogę to robić tylko sam. – Poinformował go Harry.
Niall zadrwił. - Okej, więc nie tańcz ze mną. Chodź potańczyć obok mnie.
Harry zrobił minę. Tak naprawdę nie chciał. Był zmęczony i pod paznokciami miał zaschnięte lody i mógłby wziąć krótką kąpiel przed snem. Ale nie widział, żeby tak się miało stać. Więc wstał od baru i spędził drugą godzinę na tańczeniu obok Nialla.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top