Część 18

CZWARTEK - 6 SIERPNIA

Gdzieś pomiędzy obiadem, a ich oszałamiającym seksem, zapomnieli, że Louis miał coś pokazać Harry'emu. Przypomnieli sobie dopiero rano. Na szczęście dla nich, Harry miał dzień wolny. 

Więc zwlekli się z łóżka po kubek kawy i tosty, stojąc nago w kuchni, podczas gdy czekali, aż reszta ich ciała się obudzi. 

Odrobinę się zdekocentrowali, kiedy Louis wspomniał, że podobało mu się to, jaki był obolały i prawdopodobnie wciąż był wystarczająco rozciągnięty, by ponownie wziąć Harry'ego. Co wcale nie było odpowiednią rozmową przy śniadaniu. Ale nagle obaj byli przebudzeni. Louis wspiął się na blat kuchenny i przyciągnął Harry'ego między swoje nogi. 

To trochę odstawało od ich planu, ale hej, było tego warte pod względem porannych ćwiczeń. 

W końcu opuścili willę Louisa w wózku golfowym. 

- Nie powiedziałeś mi gdzie jedziemy. – Skomentował Harry. 

Louis posłał mu uśmiech. - Wiem. Ale niedługo się dowiesz. Prawie tam jesteśmy.

I oczywiście byli. Louis zaparkował po drugiej stronie ulicy obok kościoła, albo tego, co było kościołem, kiedy farba nie odchodziła i dach się nie rozpadał. Był tam koślawy krzyż, który ledwo tam wisiał.

- Louis... – Powiedział ze smutkiem Harry. - Wiem, że chcesz mnie poślubić. Ale tak właściwie to nie chce ślubu w kościele.

Louis oparł się o drzwi. - Oh naprawdę? To jaki ślub chcesz?

- Nie wiem. Jestem szczególnie zainteresowany tym, by wejść na szczyt wulkanu, lub coś podobnie radykalnego.

- Oh, zamknij się. Chodź. – Powiedział Louis, otwierając swoje drzwi. Wyszli z samochodu i Louis poprowadził ich na drugą stronę ulicy, tuż przed mały kościół.

- Myślę, że wiem co chcę zrobić. – Powiedział Louis, kiedy obaj tam stali z dłońmi w swoich kieszeniach. Louis był o głowę niższy od Harry'ego, ale wyglądał jakby był potężny i zdecydowany. - Mój tata zamierza kupić tę działkę i zburzyć kościół. Rodzina, która jest tego właścicielem sprzeda to, bo pieniądze z tego będą zbyt dobre, żeby odmówić. I kiedy to zrobią, chcę im pomóc to odbudować gdzie indziej. Będą mieć pieniądze i także nowy kościół.

- Słuchałem cię, wszystkich rzeczy, które mówiłeś o turystyce i wysiedlaniu lokalnych mieszkańców. Nie chcę tego robić. Myślę, że chcę wziąć wszystkie pieniądze, które mam i zacząć budować rzeczy, które pomagają ludziom. Domy i kościoły i szkoły. Nie wiem. I jeśli zatrudnię ludzi, mieszkających tutaj, również będę tworzył miejsca pracy, wiesz?

- Tak. Tak, wiem. – Powiedział stanowczo Harry. Miał gwiazdy w oczach. I kiedy mrugnął, pył gwiezdny musiał opaść z jego rzęs. Louis był  wystarczająco jasny, by oślepić wszystkich swoją bliskością, jego twarz rozświetliła się zapałem i pasją. - Louis, to jest fantastyczne.

- Tak myślisz? – Powiedział Louis, brzmiąc na niepewnego.

- Tak. Myślę- przed tobą dużo planowania. I dużo badań. Musisz upewnić się, że budujesz rzeczy, których ludzie tu faktycznie chcą. I musisz dostosować się do kultury, jeśli chodzi o architekturę i to wszystko.

- Tak. Tak, zrobię to. – Powiedział szczerze Louis.

- Uważam, że to niesamowity pomysł, Lou. Ty jakby przeciwdziałasz temu, co robi twój tata. Kocham to. – Tak jakby również kocham ciebie.  

Harry odwrócił wzrok od twarzy Louisa, nie chcąc powiedzieć czegoś głupiego. - Sądzę, że to świetne. – Powiedział, w zamian patrząc na zniszczony kościół. 

Nagle i wcale bez żadnego powodu, Louis wziął rękę Harry'ego i przycisnął pewny pocałunek do dłoni Harry'ego. Harry poczuł jak jego serce zwija się w kłębek i ukrywa w najdalszym kącie jego klatki piersiowej. 

- Dziękuję. – Powiedział Louis. 

- Nie ma za co. – Harry uśmiechnął się w sposób, w jaki miał nadzieje, że nie odzwierciedlał tego jak przerażony był. Kiedy Louis delikatnie uścisnął jego dłoń pomyślał, że zawalił.  

~~~

SOBOTA – 8 SIERPNIA

Po drodze do willi, Harry wstąpił do domu, by wziąć prysznic i zmienić ubrania. Louis mógł gadać ile chciał o tym, że nie miał nic przeciwko resztkom jedzenia na skórze Harry'ego, ale był kłamcą. 

Harry wszedł do domu i został powitany nie przez nikogo innego, jak Zayna Malika, bez koszulki i ze szczoteczką do zębów w ustach. Wyszedł z łazienki, mając na sobie tylko czarne bokserki, jego włosy były w całkowitym nieładzie. 

- Hej Haz. – Powiedział nieporuszony. 

Harry uśmiechnął się, zauważając malinki na jego klatce piersiowej i jedną na szyi. Czuł, jakby mógł się rumienić. I szczerze, kto by się nie rumienił po tym, co słyszał dwa dni temu. - Cześć. – Powiedział, machając dłonią.  

Liam wyszedł ze swojej sypialni, niosąc wielką walizkę, uderzając nią o ścianę. - Czy zamierzasz się w końcu ubrać? – Powiedział. I potem zauważył Harry'ego. - Oh.

Harry uniósł brwi. - Wybierasz się gdzieś?

Zayn odwrócił się i ponownie zniknął w łazience, drzwi się za nim zamknęły. Liam odłożył swoją walizkę. 

- Tak właściwie, to do Londynu. Z Zaynem.

Harry podszedł bliżej, by powiedzieć coś cicho, więc Zayn by nie usłyszał. - Poważnie? Jego kutas był aż tak dobry?

Jak się spodziewał, cała twarz Liama stała się czerwona. - To nie o to chodzi. To- Od jakiegoś czasu chciałem zobaczyć się z moją rodziną. I wiesz, skończyłem rozmawiając przez telefon z Trishą, jego mamą i chce, żebym ich odwiedził.

- Liam. Ty dosłownie dopiero go poznałeś.

- Cóż, ty dopiero poznałeś Louisa i jesteś w nim zakochany.

Harry rozszerzył oczy. - Nie jestem- Czy powiedziałem ci to, kiedy byłem pijany?

Liam nagle wyglądał na równie zszokowanego i potem smutnego. - Nie. Żartowałem... – Zawahał się. - Ale powinieneś powiedzieć Louisowi. Sądzę, że chciałby wiedzieć.

Harry zmienił swoje zdanie. Weźmie prysznic w willi i skończy z tym. - Lećcie bezpiecznie, tak? Daj mi znać, jak to wszystko poszło.

- Zrobię to.

Harry ciasno go przytulił, delikatnie klepiąc go po plecach. - Zobaczymy się, kiedy się zobaczymy. – Czy w Londynie, czy tu na Barbados. Zdawało się, że tak naprawdę nikt nie wiedział gdzie udać się następnie. 

Byli jak surferzy na fali. Pójdą gdziekolwiek ich ona zaprowadzi.

~~~

Jedyną rzeczą, która była bardziej szokująca od zobaczenia po części spakowanej torby w sypialni Louisa- pewny znak, że ich czas razem się kończył- była para czarnych, koronkowych majtek, które zobaczył Harry, wystające z tej torby. 

Nienawidził wtykać nosa w nie swoje sprawy. Ale siedział tam na łóżku Louisa, podczas gdy na końcu korytarza Louis kończył swoją rozmowę telefoniczną z Mallorym i jego wzrok ciągle wracał do koronki. Nie był w 100% pewny, że to damskie majtki. Ale to było powodem, że w końcu wstał i podszedł bliżej bagażu Louisa, zdeterminowany, by się tego dowiedzieć. 

Przez moment udawał, że po prostu tam stał, wyglądając przez szklane drzwi na plażę. I potem ponownie spojrzał na torbę i ruszył materiał swoją ręką. I tak, to z pewnością były damskie majtki. 

Harry zmarszczył brwi i ciasno skrzyżował ramiona na swojej klatce piersiowej, gapiąc się z zakłopotaniem na bieliznę. Oczywistym wytłumaczeniem było to, że Louis sypiał z kobietą. Ciężko było mu w to uwierzyć, ale ta myśl i tak bolała. Jego serce opadło, gdy odsunął się odrobinę od torby i potem z powrotem, patrząc się na sprośną część ubioru, jakby to była jego osobista obraza. Po części tak było. 

Być może to było jednej z pokojówek. Albo dziewczyny z kawiarni. Może to tak naprawdę dlatego Louis nie lubił tam chodzić. Bo pieprzył jedną z dziewczyn i ukradł jej majtki.

Harry schował swoją twarz w dłoniach. Był niedorzeczny. To był Louis. Louis nigdy nie zrobiły czegoś takiego. Nawet jeśli minął zaledwie ponad miesiąc jak go znał, Harry wiedział to.

Więc stał tam i myślał i myślał. I zanim mógł coś wymyślić, Louis wrócił do pokoju, trzymając drinka dla Harry'ego. - Co robisz?

Harry wziął drinka. - Masz damską bieliznę. – Powiedział wprost. Coś w naturze ich relacji, sposobu, w jaki się poznali i kontynuowali ją od tamtego czasu wymagało uczciwości i szczerości. Więc Harry zapytał go wprost.  

Louis natychmiast spojrzał na swoją torbę. - Oh. – Powiedział. Przygryzł wargę, gdy rumieniec zaczął pojawiać się na jego policzkach. - Tak, są moje.

- Dziewczyny, z którą ostatnio byłeś? – Spytał Harry, popijając swojego drinka, odwracając wzrok, więc ból nie był dostrzegalny w jego oczach. 

- Co? Nie... Harry, jestem gejem. –Powiedział Louis. 

- Cóż, tak myślałem. Ale masz damską bieliznę.

- Tak, ale to moje. Ja je noszę. Jestem jedynym, który kiedykolwiek je nosił.

Harry zamrugał, zwężają oczy. - Nosisz je.

Louis wzruszył ramionami, zaciskając szczękę. - Czasami. To po prostu taka rzecz. Są wygodne.

Harry poczuł uczucie pustki w swojej klatce piersiowej, po czym również zaczął odczuwać podniecenie. Ponieważ Louis wyglądał na zażenowanego. I Harry wcześniej tego nie doświadczył i nie podobało mu się to. - Hej. – Przysunął się bliżej. - To okej. To- kurwa, to naprawdę gorące.

Właściwie Harry już zaczął robić się twardy. Ponieważ był ciągle podniecony, kiedy był z Louisem i dlatego, że to była jak dotąd najbardziej atrakcyjna rzecz, którą doświadczył w ciągu 22 lat swojego życia. I nawet nie sądził, że to było możliwe, żeby Louis pociągał go jeszcze bardziej. Ale tak było. 

- Nakładałeś je ostatnio? – Spytał Harry.

Louis oparł swoją głowę o pierś Harry'ego. - Jasne. Kilka dni temu. Ale nigdy, gdy byłem z tobą.

Harry wydął wargi, jakby został pominięty. - Cóż... zrobiłbyś to?

Louis odsunął się i spojrzał na niego, naprawdę spojrzał, z ciekawością i całe gorąco zebrało się w dole brzucha Harry'ego. Przysnął się i przycisnął pocałunek do obojczyka Harry'ego. - Tak przypuszczam. Bo ładnie prosisz.

- Mogę błagać, jeśli to pomoże. – Powiedział Harry.

- Powinienem cię do tego zmusić, prawda? Bo nawet przez sekundę pomyślałeś, że sypiam z kobietą, kiedy mam ciebie. – Louis ugryzł jego obojczyk i Harry oczywiście zadrżał.

- Proszę? – Powiedział, kładąc dłoń na biodrze Louisa. - Czy mógłbyś je założyć, proszę? 

Louis naprawdę zachichotał, kiedy Harry upadł na swoje kolana. Harry sięgnął po koronkowe majtki i umieścił je między swoimi wargami. Udało mu się wyglądać jak smutny szczeniaczek. - Proszę? – Powtórzył, z wyjątkiem tego, że brzmiało to bardziej jak 'pfosfe'. 

- Jesteś niedorzeczny. – Louis wyciągnął majtki z jego ust. - Idź do łóżka.

Harry natychmiast to zrobił, niemal biegnąc, tak bardzo gotowy na striptiz, albo cokolwiek to będzie. 

Louis przejechał wzrokiem po ciele Harry'ego. - Co ty na to, że byłbyś przywiązany?

Harry uniósł obie brwi, jego usta wygięły się w uśmiechu, zanim nawet mógł odpowiedzieć. Co on na bycie związanym? Cóż, to zależy, prawda? Harry nie sądził, że bardzo by mu się to podobało, gdyby był to seryjny zabójca. 

Przez Louisa, cóż... Penis Harry'ego drgnął. - Sądzę- to brzmi jak zabawa.

- Dobrze. Tak będzie. – Powiedział Louis. - Rozbierz się. – I potem zniknął.

To była rzecz, którą Harry najbardziej kochał w Louisie (albo jedna z tych rzeczy, bo Harry robił sobie żarty, jeśli uważał, że mógłby wybrać tylko jedną), to ta, że Louis był przebiegłby w swoim uwodzeniu. 

Harry lubił myśleć, że też taki był. Ale nie tak jak Louis. Nigdy. Louis mógł uwieść kogokolwiek zaledwie mrugnięciem okiem i wykrzywieniem ust. To nigdy nie było dużo, ale działało niczym magia.  

Spędził wieczność w łazience, prawdopodobnie przygotowując się, albo zbierając swoje seks zabawki, albo cokolwiek, co planował. Harry nie wiedział. Ale stan niepewności rósł coraz bardziej i przez to oczekiwanie Harry musiał ścisnąć swojego penisa więcej niż raz.

I potem drzwi od łazienki otworzyły się i wyszedł Louis, mając na sobie czarny szlafrok, który czasami nakładał rano, ten z jedwabiu, luźno zawiązany. - Mam nadzieję, że do tej pory rozumiesz jak bardzo cię lubię.

Harry wziął głęboki wdech. - Zrobię to, kiedy zdejmiesz szlafrok.

Wargi Louisa drgnęły. I potem sięgnął do kokardy przy swoim szlafroku i rozwiązał ją. Harry obserwował, jego gardło się ścieśniło, jego serce waliło niezwykle szybko.

Louis zdjął szlafrok ze swoich ramion i pozwolił mu spaść przy swoich stopach. 

Na tym świecie było kilka rzeczy, które według Harry'ego nie powinny być oglądane przez śmiertelników. Czy to było coś nadprzyrodzonego, czy Louis Tomlinson w czarnej bieliźnie, która otulała jego idealne krągłe biodra, z linią jego twardego penisa, która odznaczała się na materiale. To z pewnością nie było przeznaczone do oglądania i przetrwania tego. To była rzecz, która śmiertelnie w kogoś uderzała.

- Oh, Boże. – Harry opuścił swoją głowę z powrotem na poduszkę, zamykają oczy, podczas gdy nierówne oddech wychodziły z pomiędzy jego warg. - Louis.

- Tak, Harry? – Powiedział Louis, jego głos był blisko. Harry otworzył swoje oczy w momencie, gdy Louis klęknął na łóżku i potem przełożył nogę przez Harry'ego, pewnie usadawiając się na jego kolanach. 

- Jesteś taki gorący, Louis. Kurwa, jesteś tak-

Louis uciszył go pocałunkiem, dołączając język i pozwalając Harry'emu na moment się dotknąć, by przejechał dłońmi po gładkim materiale zakrywającym jego śliczny tyłek.  

Louis odsunął się i rozciągnął swoje dwa krawaty. Harry nawet nie był pewien skąd one się wzięły. 

- Upewnimy się, że jesteś dobrze zabezpieczony. – Powiedział mu Louis. 

- Twoimi krawatami? – Harry wydał z siebie przytłoczony śmiech. - Jak stosownie, panie Tomlinsonie.

Louis uśmiechnął się, odkładając jeden na brzuch Harry'ego i sięgnął po jego rękę. Harry gapił się na krawat. 

- Burberry? – Zauważył. - Wiesz, jestem za Yves Saint Laurent.

Louis zatrzymał się. - Hm. Użyję ich następnym razem.

Harry jęknął. Kurwa, to takie gorące. Doceniał mężczyzn z dobrym wyczuciem stylu. I następnym razem? Tak. Tak, chciał następnego razu. 

Louis przywiązał nadgarstek Harry'ego do zagłówka. - Jak jest, kochanie? Dobrze? 

Harry przytaknął. - Dobrze. Pośpiesz się, Louis, Proszę.

Louis uszczypnął jego sutek, zachęcając oczy Harry'ego do zatrzepotania. - Bądź cierpliwy.

Zaczerwienionymi oczami Harry obserwował go, jak przywiązywał jego drugi nadgarstek. I potem usiadł na penisie Harry'ego i przez chwilę się o niego ocierał.

- Jak się czujesz?

- Tak dobrze. – Wymamrotał Harry. - Jesteś piękny.

- Podobają ci się? – Louis zerknął w dół na swoje koronkowe majtki. 

- Kocham je. Bardzo je kocham. Jesteś taki idealny.

- Czy chcesz, żebym cię ujeżdżał mając je na sobie?

- Tak, proszę... – Odetchnął Harry. - Ale nie chce ich zrujnować. 

- Tylko mnie, huh? Chcesz tylko mnie zrujnować. – Powiedział Louis, biorąc kutasa Harry'ego w swoją dłoń, powoli mu obciągając. Odsunął się odrobinę, by delikatnie objąć go ustami, nawilżając go śliną, zanim nałożył na niego prezerwatywę. 

To mogło być najbardziej niesamowite doświadczenie w życiu Harry'ego. Może. I dlatego że chciał, by trwało to wiecznie, stało się szybko.

Louis obniżył się na niego, odsuwając z jednej strony cienki materiał zasłaniający jego tyłek, by penis Harry'ego dostał się tam, gdzie tego chciał. 

- Użyłem czterech palców. Musiałem, żebym mógł wziąć twojego kutasa. –Powiedział mu Louis. - Jesteś taki duży. Również najlepszy, jakiegokolwiek miałem.

Nagle Harry poczuł się przerażony i przepełniony miłością. Patrzył na Louisa, kiedy mówił i poruszał się, zatracając się w tym mężczyźnie, mógłby robić to znowu i znowu tak długo, jak tylko by mógł. Louis był jaskrawy jak jedyne dzieło sztuki, które miało znaczenie, najwspanialszy portret i najbardziej godna uwagi książka i najbardziej zasobny film i Harry nigdy nie chciał przestawać doświadczać go.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top