Część 17
> > H < <
Był sierpień. Harry nie zdawał sobie z tego sprawy, dopóki Olly nie wspomniał o nadchodzącym szkolnym semestrze. I potem zaczął się martwić.
Ponieważ wciąż nie miał planu. Na potem, kiedy jego czasu tutaj, na wyspie dobiegnie końca. I na to, kiedy wróci do domu. Nie wiedział co wtedy powinien zrobić.
Wszyscy jego przyjaciele, ci stąd i ci z domu, wszyscy pójdą do przodu, robiąc coś innego.
I Louis również wyjedzie. I pójdzie do przodu. I może któregoś dnia Louis znajdzie kogoś, kogo naprawdę będzie rozważał na poważnie, kogoś, kogo może poślubi, kogoś, kto był zebrany do kupy. Kogoś, kto nie był Harrym.
Harry przewrócił oczami i podjechał do stolika numer 5. - Dziękuje za oczekiwanie. – Powiedział, dostarczając rodzinie ich zamówienie składające się z hot dogów, burgerów i frytek. - Czy jest coś jeszcze, czego państwo by chcieli?
Większość stolika mu podziękowała i powiedziała nie. Ale nastolatek, siedzący po drugiej stronie stołu posyłał Harry'emu cały czas spojrzenia i prawdopodobnie mógłby wymyślić jedną rzecz lub dwie, które chciałby od Harry'ego.
Harry posłał mu grzeczny uśmiech. To się nie stanie. I jego wibrujący telefon w kieszeni był powodem dlaczego. Odjechał na swoich wrotkach, wyciągając go.
Dzisiaj kręgielnia, racja?
Szybko wpisał swoją odpowiedź.
Dobrze. Idę do ciebie.
I to było wystarczające, by dodać dodatkowy ślizg z każdym krokiem, który stawiał Harry w swoich wrotkach. Schował telefon, by dostarczyć kolejne zamówienie klientom. - Stolik 7? – Upewnił się u Billa, kucharza i otrzymał kiwnięcie głową.
Trochę później, kiedy wrócił do pustego stolika numer 5, znalazł numer telefonu od nastoletniego chłopaka, nagryzmolony na serwetce wsuniętej pod szklankę coli, co było głupie, bo wilgoć ze szklanki rozmazała pismo. Było zniekształcone, ale Harry nadal mógł odczytać numer i 'Ur hot xx' napisane niestarannym pismem.
Zaśmiał się, lekko mu to schlebiło.
- Co jest takiego zabawnego?
Harry szybko się obrócił i szeroko uśmiechnął na widok tej osoby, która szybko stała się jedną z jego ulubionych. - Cześć. – Powiedział. Tak bardzo chciał przycisnąć pocałunek do ust Louisa, ale nie ruszył się z miejsca. W zamian pokazał mu serwetkę. - Wygląda na to, że wciąż mam to coś.
Louis szybko przeczytał treść i ironicznie się uśmiechnął. - Masz 22 lata, Harry. Gwarantuję ci, że będziesz miał to jeszcze przez lata. W każdym razie, 'Ur hot'? Ile ta osoba ma lat? Pięć?
- Pięciolatek nie miałby telefonu, Lewis. Był nastolatkiem, tak myślę.
- Zasługujesz na kogoś, kto umie przeliterować 'you're'.* – Powiedział Louis z protekcjonalnym parsknięciem.
- Oh nie, panie Tomlinson. – Harry wystawił swoje biodro do boku. - Nie byłby pan zazdrosny, prawda?
- Dlaczego miałbym? Już się wymieniliśmy numerami. – Szczycił się Louis, oddając mu serwetkę. - Kiedy kończysz?
- Po siedemnastej. – Poinformował go smutno Harry.
Louis spojrzał na swój zegarek. - W porządku, Cóż, myślałem, że możemy zjeść obiad. Mogę ugotować-
- Nie! – Powiedział Harry zbyt stanowczo. Zapanował nad tym. - Nie, ja ugotuję.
Widzisz, Louis fantastycznie gotował. Robił proste dania, których nauczył się od swojej mamy, albo sióstr. I zawsze były smaczne i sycące. Ale Harry jeszcze nie pokazał Louisowi własnych umiejętności kulinarnych i jeśli chciał, by Louis rozważył zatrzymanie go, powinien to naprawić, prawda?
Louis spojrzał na niego podejrzliwie. - Jeśli nalegasz. Potem jest coś, co chcę ci pokazać.
- Więcej festiwali, o których nie wiem?
- Nie. – Powiedział ze śmiechem Louis. - Nie, to całkowicie coś innego. Wrócę o piątej.
Harry uśmiechnął się i na znak zrozumienia pokiwał głową. - Zatem do zobaczenia.
Louis zawahał się przez moment, jego ręce był skrzyżowane na piersi, a brwi zmarszczone.
- O co chodzi? – Spytał Harry.
- Nic. Tyko- – Louis rozejrzał się dokoła. - Chcę cię pocałować, to wszystko. Ale. – Wzruszył ramionami.
Harry podszedł bliżej i szybko go pocałował, tak szybko, jak to było możliwe i odsunął się.
- Jeśli ktoś widział, możesz im powiedzieć, że mnie zwolniłeś. – Powiedział z uśmiechem Harry. - Pa.
Po tym Louis nie mógł przestać się uśmiechać i Harry obserwował go jak wychodził i podskakiwał, gdy szedł. I potem Harry także nie mógł przestać się uśmiechać.
~~~
- Kto jeszcze jest tutaj? – Spytał Louis.
Harry zdjął swoje buty przy drzwiach. - Nie powinno być nikogo.
Louis odwrócił się i spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. - Jesteś pewien? – Cicho zapytał.
Harry mu nie odpowiedział. Uważniej się przysłuchał. W ciszy, która panowała w domku usłyszał jęk, po czym rytmiczne, głuche odgłosy, co Harry zgadywał było dźwiękiem uderzania zagłówka o ścianę.
Harry zakrył swoje usta dłonią. Nienawidził podsłuchiwać, gdy ktoś uprawiał seks, nie mówiąc o Liamie i kimkolwiek, kogo zabrał ze sobą do domu. Ale przez sekundę Harry po prostu tam zamarł.
Oczy Louisa był skierowane w dół. Na co, Harry nie wiedział. Podążył za jego wzrokiem i zauważył parę czarnych Tomsów leżących obok stołu, obok trampek Liama.
- Jestem całkiem pewny, że to Zayna. – Wybełkotał Louis.
W tym momencie Liam- zaryczał, zapłakał. - Zayn, kurwa-
Harry rozszerzył swoje oczy. - O mój Boże. – Powiedział, wycofując się.
- Myślę, że Liam bierze w tyłek, tak to brzmi. – Powiedział Louis, przysuwając się bliżej niego, by to wyszeptać, zaczynając się śmiać. - Kurwa mać.
- Na zewnątrz, na zewnątrz. Musimy iść. – Syknął Harry, pchając go w stronę drzwi, o drodze biorąc swoje buty. Czekał, dopóki nie byli na zewnątrz i zamknął dni tak cicho, jak umiał i ponownie sapnął. - O mój Boże.
Louis nie mógł przestać się śmiać, rękami oparł się o kolana. - Wyglądasz na przerażonego.
- Nigdy nie chciałem usłyszeć Liama uprawiającego seks. – Powiedział Harry, zakładając buty. Oparł się plecami o drzwi. - Boże.
- To znaczy, brzmiało na to, że dobrze się bawił. – Powiedział Louis ze wzruszeniem ramionami i ponownie zaczął się śmiać. Jest najśliczniejszy, kiedy się śmiał. Ale Harry był wciąż zbyt zszokowany, by to docenić.
Zakrył twarz swoją dłonią. - Zgaduję. –Wymamrotał.
- Po części było również gorące. – Dodał Louis, podchodząc odrobinę bliżej, dudniąc palcami o biodra Harry'ego.
Harry odsunął swoją dłoń od twarzy i jego wzrok padł na usta Louisa. - Odrobinkę...
Louis zaśmiał się, przyciskając pocałunek do obojczyka Harry'ego. - Zgaduję, że będziesz musiał zrobić swoje burgery u mnie.
Harry przytaknął. - Proszę. Chodźmy, zanim oni skończą.
~~~
Droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek, tak. Ale nikt nie mówił tam tego, że to również droga, która prowadzi do tego, że zostaniesz wylizany, podczas gdy jesteś przerzucony przez blat kuchenny.
Harry będzie robił burgery i fajitas i cokolwiek innego, czego będzie chciał Louisa do końca życia, jeśli stale będzie zdany na łaskę chętnego i wybitnie sprytnego języka Louisa.
Sięgnął chwiejną dłonią, by zakręcić kran, poddając się w swoich próbach pozmywania naczyń. Wydał z siebie drżący oddech, który pozostawił ślad na wypolerowanym, marmurowym blacie Louisa i wyciągnął swoją dłoń, by przejechać palcami po włosach Louisa.
To było zawstydzająco dobre. To był ten rodzaj, że w końcu nie możesz znieść więcej. Louis lizał go, jakby nie zjadł racjonalnego posiłku, mlaskając jakby był spragniony, kiedy właśnie wyczyścili dwie butelki wina.
- Zaraz- Kurwa, muszę dojść.
Usta Louisa znikły. - W ten sposób? Czy na moim kutasie?
Harry jęknął. Poważnie, pieprzyć tego faceta. Jak mógł oczekiwać odpowiedzi, kiedy Harry nawet nie czuł się, jakby tutaj był. Czuł się jakby unosił się do sufitu, do gwiazd, które zawsze zdawały się być magnetyczne na tej magicznej wyspie.
Louis klepnął go w tyłek, nie tak, żeby bolało, tylko żeby piekło, żeby wydostać go z jego oszołomienia.
Harry odwrócił swoją głowę, by na niego spojrzeć. - Kutas.
Louis pocałował go tam, gdzie spoczywała jego dłoń i żeby zneutralizować szczypanie, żartobliwie ugryzł go z pośladek. - Dobry wybór, kochanie. – Powiedział, wstając na nogi. - Chodź.
~~~
- Chcę jedną z takich wanien w domu. – Wymamrotał Harry, czując się śpiący i zaspokojony. Woda bulgotała wokół jego ramion. Była różowa i mętna i pachniała różami. Po powierzchni pływały płatki kwiatów, które musiały pojawić się tu, kiedy kula do kąpieli się rozpuściła. - Najlepsza wanna na świecie.
Włosy miał związane w koka i kilka kosmyków wydostało się z niego i przyczepiły się do jego szyi. Louis tylko patrzył się na niego, głowę miał opartą o wannę. To dobrze, że skóra Harry'ego była już zaczerwieniona od gorącej wody.
- Co? – Powiedział.
Louis potrząsnął głową.
- Gapisz się na mnie. – Skomentował Harry, łapiąc palcami płatek. Zdmuchnął go z powrotem do wody.
- Dobrze tak wyglądasz. – Powiedział Louis. - Zawsze wyglądasz dobrze. Po prostu lubię widzieć cię takiego rozpieszczonego i spokojnego... i dobrze wypieprzonego...
Harry zaczął się uśmiechać, przewracając oczami.
- Tak wyglądasz bardzo dobrze. – Powiedział Louis.
Harry zanurzył twarz w wodzie, by ukryć swój niedorzeczny uśmiech. I mówił to Louis. Wyglądał ślicznie z mokrymi włosami i lśniącą, opaloną skórą. Na jego szyi był siniak, którego zrobił tam Harry. W jego wzroku musiało być przyciąganie, kiedy patrzył na Louisa, coś, co zapraszało go bliżej, bo Louis odepchnął się ze swojego miejsca i usiadł między nogami Harry'ego.
- Przeszkadzasz w moim procesie duszenia. – Powiedział Harry.
Louis zaśmiał się. - Oh, to jest to, co robisz? Zamieniasz się w potrawkę?
- Obaj to robimy. Robimy potrawkę z Louisa i Harry'ego.
- Właściwie, to brzmi ohydnie. – Zaobserwował Louis.
Harry zaczął się śmiać, ale ten dźwięk został zagłuszony, kiedy Louis go pocałował. Harry rozwarł swoje wargi, wsuwając palce w mokre włosy Louisa, podczas gdy Louis wsunął język do jego buzi. Przyciągnął go bliżej, dopóki Louis nie wszedł na jego kolana, dłoń spoczywała na policzku Harry'ego.
- Czuję, jakby to było niemożliwe, by się tobą nacieszyć. – Wymamrotał Louis przy jego uchu, jakby to był sekret. - Nigdy nie mam dość. Zawsze chcę więcej.
I tak, pomyślał Harry, on czuł to samo. Nawet teraz z ich nagimi ciałami przyciśniętymi do siebie, Harry jedynie chciał być jeszcze bliżej.
- Hej, co powiesz na masaż? – Spytał.
Louis ożywił się, jego brew uniosła się do góry. - Teraz?
- Tak, czemu nie? – Powiedział Harry, klepiąc jego biodro. - No dalej.
Nie przyzna tego, ale miał tą rzecz, w szczególności jeśli chodziło o masowanie Louisa. Wydawał z siebie dźwięki, kiedy Harry odpowiednio go dotykał.
Również skóra Louisa była miękka i boleśnie gładka, jak zamsz pod jego palcami. I przez warstwę wody lśniła niczym złoty miód. Kto przegapiłby powód, by go dotykać?
- Hej. – Powiedział cicho Louis, podczas gdy Harry zaczął pracować nad jego ramionami.
Harry uniósł wzrok, odrywając oczy od pleców Louisa. - Hm?
- Co myślisz o pieprzeniu mnie?
Harry zadławił się powietrzem, jego usta otwierały się i zamykały dwa razy, zanim mógł się odezwać. - Uh. – Odetchnął. - Właściwie, dużo o tym myślę.
Louis odwrócił głowę i napotkał jego wzrok. - O byciu na górze?
- Albo za tobą. Albo wiesz, jak tylko byś chciał, tak. – Harry ścisnął jego ramię i odwrócił go, więc ponownie był odwrócony, dłonie przenosząc na jego łopatki.
- Co z tym, gdybym cię ujeżdżał?
Harry zacisnął swoje oczy. Jezu. Przetrwa tę rozmowę bez stania się twardym. Może być dorosły w tej sprawie. - To też, tak.
- Hm. Dobrze.
Harry zagryzł swoją dolną wargę, gdy myślał, ugniatając swoimi palcami dolną część pleców Louisa. - Czy ty- to jest coś, czego chcesz?
- Czy widziałeś ostatnio swojego kutasa, Harry?
Harry zacisnął swoje wargi, ale i tak się zaśmiał. - Dlaczego więc mnie po prostu nie spytałeś?
Louis wzruszył ramionami. - Nie wiedziałem czy to było coś, czego byś chciał. Czy masz jakieś preferencje, czy coś. Nie chciałem sprawiać, że byłoby ci niekomfortowo.
Harry przycisnął pocałunek do kręgosłupa Louisa, bo czuł się niedorzecznie szczęśliwy, by mieć kogoś tak uprzejmego i nawet nie był pewien, czy miał do tego prawo. Bo technicznie wcale nie miał Louisa. Louis nie był jego.
- Wdziałeś ostatnio swój tyłek, Louis?
- Trafne. – Zaśmiał się Louis.
Harry masował kciukami kość ogonową Louisa, wywołując jego jęk, powodując, że odrobinę się odsunął. - Myślę. – Powiedział Harry, masując mocniej. - Że powinniśmy popracować nad naprawieniem tego problemu.
- Kurwa, właśnie tutaj. – Wymamrotał Louis, jego głos był zdyszany. Harry kreślił kółka swoimi kciukami, palce masowały obszar jego dolnych pleców i Louis naprawdę zajęczał.
Tak, więc Harry był twardy. Ale nigdy nie obiecał, że to się nie stanie. Wciąż go masował. - Powinniśmy jakby... naprawić ten problem teraz.
- Kurwa, okej. – Louis dłużej nie czekał. Podniósł się, podtrzymując się po bokach wanny. Woda spływały z jego skóry, po jego tyłku i nogach. Harry musiał być w niebie. Tak musiało wyglądać niebo.
- Chodźmy. – Powiedział Louis, wychodząc z wanny. - Teraz, Harry. No dalej.
Harry obserwował jak odchodził. - Ale co z twoim masażem?
Louis zatrzymał się przy drzwiach i posłał mu spojrzenie. Harry wygramolił się i poszedł za nim. Prawdopodobnie nigdy nie był bardziej podekscytowany w swoim życiu.
~~~
*popularny błąd w angielskim, you're- jesteś, ur- twój, często mylone skróty
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top