Część 14

NIEDZIELA - 2 SIERPNIA

'zjedz ze mną obiad?'

Louis siedział po środku swojego ogromnego łóżka z telefonem w dłoni i sercem w gardle. Była szansa, że to nie zadziała. Właściwie, to prawdopodobnie nie zadziała.

Nie po wczorajszym dniu, kiedy Louis pozwolił Harry'emu wyjść z Maxem i jego krzywym wiankiem. Nie kiedy Louis nie zrobił nic, by zapewnić Harry'ego, że chociaż widział światło i Harry miał rację we wszystkim i Louis również tego chciał, cokolwiek to było.

Jego telefon zawibrował i nagle imię Harry'ego pojawiło się na jego ekranie, niczym jakiś znak.

'Wciąż pracuję :('

Louis zmarszczył swój nos, gdy odpisywał, opierając się o poduszki.

'twój szef daje ci wolny wieczór.'

'Louis...'

Louis nie mógł stwierdzić, czy to było dobre 'Louis', czy złe. Jego kciuk szybko poruszał się po ekranie.

'Jest również wino. Naprawdę dobre wino.'

Zawahał się przez sekundę, zanim wysłał kolejną wiadomość.

'Po protu chcę cię zobaczyć.'

Harry pozornie przez sekundę się zawahał, zanim odpisał. 'Co powinienem powiedzieć innym?'

'Zajmę się tym.' Co znaczyło, że Louis wyśle dyskretną wiadomość do Liama, informując go, że Harry zostanie przydzielony gdzieś indziej na dzisiejszy wieczór.

'Najpierw muszę pójść do domu wziąć prysznic.'

'albo możesz wziąć go tutaj?'

'wydaje się to trochę niestosowne, prawda proszę pana?'

Ciepło rozeszło się powoli po brzuchu Louisa, kiedy Harry zrobił się wstydliwy. Tęsknił za tym. I to, że to powróciło sprawiło, że stał się śmielszy, niż zazwyczaj.

'nie ma sensu, żebyś szedł do domu i zakładał ładne ubrania.'

Harry natychmiast odpisał. 'dlaczego?'

Louis oblizał swoje usta, wpisał szybko swoją odpowiedź i wysłał ją jeszcze szybciej. Nie było czasu, by nad tym rozmyślać. Grał vabank.

'bo planuję je wszystkie zdjąć w pewnym momencie.'

Miał nadzieje- naprawdę miał nadzieję, że Harry'emu zajęło niemal pięć minut by odpowiedzieć, bo był sfrustrowany. Nie dlatego, że miał wątpliwości. Louis myślał, że pierwsza opcja była prawdopodobnie prawdą, szczególnie po wczoraj, kiedy Harry próbował wycałować całe powietrze z płuc Louisa.

Wciąż, głośno odetchnął z ulgą, kiedy Harry odpisał.

'będę za pięć minut.'

I oczywiście był. Tuż na progu drzwi Louisa w swoim granatowym mundurku i spodniach khaki, z szerokimi oczami i zapartym oddechem.

Louis odszedł od drzwi i machnął dłonią, by wszedł. Dał mu dwie lub trzy sekundy, by się rozejrzał, zanim przyciągnął go, przypierając do kamiennego filara w przedpokoju.

- Tym razem zdecydowanie miałeś to na myśli? – Spytał Harry.

Louis wślizgnął swój palec za skórzany pasek Harry'ego i wyciągnął go ze szlufek.

Przesuwał powoli dłońmi pod granatową koszulką polo Harry'ego, przez minutę po prostu podziwiając ciepło i gładkość jego skóry. Harry pozwolił mu całkowicie zdjąć koszulkę przez jego głowę. Louis upuścił ją na podłogę tam, gdzie wcześniej pasek.

Pochylił się i przycisnął pocałunek do gardła Harry'ego. - Czy już odpowiedziałem na twoje pytanie? – Spytał, podczas gdy sięgnął do guzika od jego spodenek i odpiął go.

- Myślę- – Harry zająknął się, kiedy Louis zsunął jego spodnie i bokserki w dół, podobnie jak zrobił to kilka nocy temu w toalecie. Chociaż tym razem nie zwracał uwagi na penisa Harry'ego. (Cóż, może trochę, bo Harry był już twardy. Ale nie dotknął go. Jeszcze nie.) Harry przełknął, kiedy Louis ponownie wstał. - Tak, myślę, że odpowiedziałeś.

Louis ciepło się uśmiechnął. - Dobrze. – Powiedział, łapiąc Harry'ego za dłoń. - Chodź ze mną.

Harry wydawał się już być w stanie, jego oczy były przymknięte, mina potulna i z łatwością poszedł za Louisem, nie zadawał pytań, kiedy został wprowadzony pod prysznic.

- Proszę bardzo. – Powiedział Louis, puszczając jego dłoń. - Obiad i twoje ubrania będą gotowe, gdy skończysz.

Harry zaczął marszczyć brwi, jego wzrok przeskakiwał pomiędzy Louise, i prysznicem. - Nie chcesz wejść ze mną?

- Nie mogę, kochanie. Nie chciałbym, żeby impreza zaczęła się na pusty brzuch.

- Jesteś niedorzeczny. – Powiedział mu Harry.

- I kochasz to. Miłego prysznica. – Louis odsunął się od niego i zdołał zrobić to tak, by wyglądało to łatwo, chociaż wcale tak nie było.

Kilka sekund później usłyszał dźwięk prysznica. Podniósł ciuchy Harry'ego i wrzucił je do prania. W zamian naszykował jakieś ubrania dla Harry'ego, które ten założy do obiadu.

Wrócił do kuchni by upewnić się, że jego makaron był wciąż ciepły i zrobił ostatnie poprawki, zanim nałożył wszystko na jedno z ozdobnych naczyń swojej mamy. Na balkonie, gdzie ostrożnie rozłożył stół, nalał kieliszki swojego najlepszego wina. W tle przez głośniki cicho leciała piosenka z jednej z jego playlist.

Potem po prostu czekał, z jedną nogą skrzyżowaną na drugiej i ramionami oparł się o oparcie krzesła, dłonie splótł i położył na kolanach. Harry wyszedł z sypialni na balkon, natychmiast złapali ze sobą kontakt wzrokowy.

- Wybrałeś dla mnie ładny strój. – Zauważył.

Louis przejechał wzorkiem po szlafroku Harry'ego, uśmiech wkroczył na jego usta. - Mam gust do takich rzeczy. Wyglądasz olśniewająco.

- Dziękuję. – Harry usiadł naprzeciwko Louisa. - Więc, faktycznie zrobiłeś obiad.

Louis zmarszczył brwi. - Oczywiście?

- Myślałem, że to była wymówka. –Harry uniósł swój widelec, nabijając makaron. Powoli go przeżuwał.

- Myślałeś, że zwabiłbym cię tutaj z obietnicą obiadu i go nie zapewnił? – Doprecyzował Louis.

Harry wzruszył ramionami. - Cóż... rozebrałeś mnie na korytarzu. Myślałem, że chciałeś przejść prosto do tego.

- W przeciwieństwie do tego, co możesz myśleć, lubię cię z powodów, które nie mają nic wspólnego z seksem. – Powiedział Louis. - Nie miej niskiego mniemania o sobie.

Harry przeżuwał odrobinę wolniej, jego uśmiech urósł. Wskazał widelcem na makaron. - To jest dobre.

- Przepis mojej siostry.

- Dobre. – Powiedział ponownie Harry.

Louis oblizał swoją dolną wargę, kiedy zachciało mu się śmiać. Nie mógł dokładnie określić co było tak zabawne. Po prostu to. Ich głupia pogawędka, podczas gdy Harry siedział nagi w szlafroku na wyciągnięcie ręki.

- Gdzie jest Zayn?

- Nie jestem pewien. Ale nie wróci dzisiaj. – Powiedział Louis, unosząc kieliszek wina do swoich ust.

- Oh. Pycha. – Harry odłożył swój widelec, odsunął krzesło i wstał.

Louis wciąż trzymał swój kieliszek przy ustach, ciemnoczerwony płyn unosił się po powierzchni. Obserwował jak Harry pokonał mały dystans, który ich dzielił. Wziął od niego kieliszek i napił się.

- Wino jest również dobre. – Zasądził Harry.

Louis gapił się na niego z czymś podobnym do zdumienia. - Jak obiecałem.

- Obiecałeś coś jeszcze, prawda? – Powiedział Harry, gdy usiadł na kolanach Louisa, rękoma obejmując jego twarz, usta przyciskając do tych Louisa, bez ani sekundy zawahania.

Louis powtarzał sobie, by zachować zimną krew, by kontrolować to, jak to wszystko się rozegra. Ale od tej sekundy, czuł się niemal oszalały, ta potrzeba w jego klatce piersiowej stała się gorączkowa i dzika. Odwiązał prostą kokardę, którą zrobił Harry przy swoim szlafroku i rozpiął go.

Delikatne linie mięśni Harry'ego zadrżały przez jego gwałtowny oddech, który wydostał się z jego ust, kiedy Louis go dotknął, kiedy Louis złapał za jego biodra i odsunął od niego swoje usta, by polizać sutek Harry'ego.

Louis usłyszał jak sapnął i bardziej wygłodniale zassał go, delikatnie przygryzając, zanim zajął się drugim. Harry pozwolił mu to robić przez kilka długich minut, zanim zawał się dłużej tego nie wytrzymywać i przyciągnął usta Louisa z powrotem do swoich.

- Łóżko. – Zażądał, kiedy ponownie się odsunął, jego usta był czerwone i wilgotne.

- Tak. – Louis głupio wymamrotał, przyciągając biodra Harry'ego odrobinę niżej, by otrzeć o siebie ich krocza.

- Kurwa. Nie, łóżko. – Nalegał Harry.

- Tak, racja. Musisz najpierw ze mnie zejść, kochanie.

Harry ponownie go pocałował, wyczerpująco przygryzając jego dolną wargę, gdy się odsunął. Louis nie wiedział co zrobił, że to na zasłużył. Ale chciał jeszcze raz. Harry zszedł z kolan Louisa, dopijając swój kieliszek wina. Louis wziął całą butelkę i również się napił.

Pospiesznie szedł za nim do sypialni. Ale może to było dlatego, że nogi Harry'ego były dłuższe, że wyprzedził go i był nagi na łóżku w momencie, gdy Louis wszedł do środka.

- Jesteś tak cholernie piękny. – Powiedział mu Louis, zmniejszając odległość między nimi po tym, jak zamknął drzwi.

- Ty również. To niesprawiedliwe, że szefowie wyglądają tak jak ty.

- Mogę powiedzieć to samo o pracownikach... – Wymamrotał Louis, zanim wepchnął język do jego ust.

Czuł jakby mógł zliczyć ile czasu minęło przez to, kiedy się całowali, a kiedy nie. Ale kochał to. Bo kochał całować Harry'ego. Czasami sobie wyobrażał, że został stworzony do całowania Harry'ego. Ich usta po prostu do siebie pasowały i ich języki droczył się i tańczyły i grały w tę grę, która ich obu doprowadzała do szaleństwa i to było jasne, że obaj to kochali.

Ponownie przejechał ustami po klatce piersiowej Harry'ego, bo okej, Harry miał fantastyczne sutki i niezwykle reagował, gdy się nimi zabawiano. Jak teraz, kiedy lamentował i unosił swoje biodra i jeśli Louis byłby bardziej zdeterminowany, przedłużałby to. Sprawiłby, że Harry szukałby tarcia tak długo, jak byłoby to dla niego konieczne.

Ale był już tak zdesperowany. Przylegał swoimi biodrami do jego. To było sprośne i dzikie i Harry owinął nogi wokół talii Louisa, przejeżdżając paznokciami po jego plecach, gotowy by dojść, zanim oni tak naprawdę w ogóle zaczęli. Skandował tak, tak, tak i bredził przez to, jak Louis się o niego ocierał.

I Louis pomyślał nie. Nie, chciał więcej, niż ocieranie, nieważne jak gorące to było. Odsunął swoje biodra, zostawiając Harry'ego, który podążał za tarciem z jękami, które wydostawały się z jego rozwartych warg, Złapał nadgarstki Harry'ego, mocno przycisnął do materaca i pocałował go, bo nie mógł temu zaradzić, kiedy tak wyglądał.

I potem cofnął się. - Czego chcesz?

Harry zmarszczył brwi, jego oczy były nieskupione. - Ciebie, Louis. Już ci to mówiłem.

- Mam na myśli, w tej chwili. Co chcesz, żebym ci zrobił?

Harry zamrugał i wziął wdech, chociaż sprawiło mu to trudność. - Cokolwiek. Chcę wszystkiego. Wszystko.

Louis ciasno ścisnął jego nadgarstki, obserwując jak Harry zatrzepotał oczami. - Bądź konkretny.

Harry oblizał swoje usta, jego oczy krążyły po twarzy Louisa. - Pieprz mnie.

Louis nagrodził go za tę odpowiedź kolejnym, sprośnym tarciem.

Jakkolwiek małomówny zdawał się być Harry kilka sekund temu, to od razu się zmieniło. - Kurwa- – Zajęczał. - Proszę, Lou. Pieprz mnie, proszę.

Louis całkowicie się odsunął, pozostawiając dyszącego Harry'ego, ale nie na długo, tylko po to, by wziąć prezerwatywy i lubrykant spod swojej poduszki i rzucił je na łóżko. I potem znowu go całował, gryząc jego wilgotne wargi. Przesunął swoje usta na szyję Harry'ego i mocno zassał wiedząc, że gdy skończy pozostanie tam siniak, wiedząc, że pracownicy mogą mu przez to dokuczać. Ale nie obchodziło go to.

- Proszę. – Harry ponownie odetchnął.

- Kocham, kiedy błagasz. – Powiedział mu Louis, siadając. - Brzmisz jak ślicznie, kiedy błagasz.

- Wciąż będę to robił, jeśli będzie trzeba. – Powiedział Harry.

- Dam ci to, czego chcesz, kochanie. Nie trzeba.

Harry uśmiechnął się, wyszarpując swój nadgarstek z uścisku Louisa, by sięgnąć po lubrykant. Louis byłby urażony tym, jak szybko był w stanie to zrobić, z wyjątkiem tego, że potem Harry otworzył buteleczkę i Louis musiał docenić jego pośpiech.

Harry zaczął nawilżać swoje własne palce, ale Louis wydał z siebie oburzony dźwięk. - Nie jesteś poważny.

- Chcesz-? – Harry zaczął pytać.

- Oczywiście, że chcę. Nie przegapiłbym tego za nic... – Louis przerwał, gdy wylał lubrykant na swoje palce, rozgrzewając go.

- W świecie. – Dokończył Harry, jego wzrok spoczywał na palcach Louisa.

- Tak, to. – Zgodził się Louis, przyciskając pocałunek do jego ust. Przejechał swoim palcem wskazującym po dziurce Harry'ego, czując przyjemność z dreszczy, które przeszły przez ciało chłopaka. - Harry.

- Tak? – Jęknął Harry, kiedy Louis wsunął w niego koniuszek swojego palca.

- Zamierzam cię kurwa zrujnować. – Powiedział mu Louis wprost do ucha.

Nie był arogancki, ani nic z tych rzeczy, tak szczerze, Wiedział, że był dobry w łóżku, tak. Ale to było inne. To była po prostu prawda.

Nigdy nie czuł się przez kogoś w ten sposób, ale w jakiś sposób wiedział co to było. Harry sprawiał, że Louis czuł się jakby płonął, każdy jego nerw, jego krew i rdzeń były jak bezpiecznik, który był na skraju przepalenia się. I jedynym sposobem do odpalenia tego płomienia było zrobienie Harry'emu tego samego.

Więc zamierzał go pieprzyć, jakby od tego zależało jego życie. Bo w sumie zależało.

I zamierzał go zrujnować. To tylko szczera prawda.

Wsunął już w niego dwa palce, zmienił pozę, więc jego twarz była między nogami Harry'ego. - Po tym, co ty na to, żebym cię wylizał?

- Boże, Louis. Zamknij się i po prostu mnie pieprz. – Wyjęczał Harry.

Louis się zaśmiał. Zrobiłby to. Zmierza tam, ale jeszcze nie. Niepewnie polizał dziurkę Harry'ego, kiedy wsadził trzeci palec, by dołączył do reszty. I lubrykant śmiesznie smakował, ale to było tego warte przez sposób, w jaki Harry sapał i przeklinał. Louis położył dłoń na brzuchu chłopaka, próbując go powstrzymać od wiercenia się. I ponownie polizał tam, gdzie były jego trzy palce. Harry przeklął głośniej, nabijając się na palce Louisa.

- Zaczynam myśleć, że bardzo ci się to podoba. – Wymamrotał Louis.

- Jesteś taki gadatliwy. – Wyjęczał Harry. Louis ponownie się zaśmiał, jego oddech wylądował na mokrej skórze Harry'ego.

- Co z tobą, huh? – Kontynuował Harry. - Co ty na to, że zrobiłbym tobie to samo?

- Mmm. – Zamruczał Louis, ssąc wewnętrzną część uda Harry'ego, by powstał siniak, wciąż poruszając palcami wewnątrz niego. - Mogłoby mi się to spodobać.

Louis gadał bzdury. Pokochałby to. Harry musiałby powiedzieć tylko kiedy i Louis rzuciłby wszystko i pozwoliłby mu to robić przez godziny, dni. Tak długo, jak chciałby tego Harry.

Ale nie powiedział tego. Ponieważ w tym momencie miał zajęte usta, kiedy wygłodniale ssał jądra Harry'ego przez tę myśl. Chciałby spędzić resztę tej nocy pokrywając każdy cal ciała Harry'ego swoimi ustami. Od głowy po palce u stóp. Nie mógł pomyśleć o czym innym, niż spędzeniu swoejgo czasu na to.

Ale to nie była prawda. Ponieważ Harry był na niego gotowy i Louis dokładnie wiedział jak teraz chciał spędzić swój czas.

W rekordowym czasie nałożył prezerwatywę i użył lubrykantu. Zasługiwał na nagrodę, naprawdę. I natychmiast sobie przypomniał, że zaraz ją dostanie. Harry rozstawił swoje nogi odrobinę szerzej, zaczepiając swoje ręce pod kolanami. Całe jego ciało było opalone i zarumienione i odrobinę błyszczące od potu. To jedyna nagroda, jakiej chciał Louis.

- Gotowy? – Spytał.

Harry wyglądał, jakby dzieliły go sekundy od skopania go z łóżka. - Od dawna byłem gotowy.

> > H < <

Louis był rozżarzonym do białości płomieniem, który zmienił kolor na niebieski, a jego brzegi były czerwone i pomarańczowe. Był kolorowy i jasny i wszystko, czego dotykał, każda część skóry Harry'ego była całkowicie pochłonięta. Harry desperacko pragnął pozostać w tym momencie. Chciałby, by ogień nigdy nie zgasł, albo żeby Louis nigdy nie przestał patrzeć na niego w ten sposób jak teraz, ze zdumieniem i czcią i wydyszanymi cichymi słowami po każdym pchnięciu. Idealnie. Niesamowicie. Pięknie. Tak pięknie.

Harry czuł to wszystko. Głównie dlatego, bo Louis powiedział, że to prawda. Również dlatego, że Louis pieprzył go, jakby chciał obdarzyć Harry'ego pierwszorzędną nagrodą, jakby nie chciał szczędzić mu dobrych rzeczy, na szczycie ze wspaniałymi rzeczami. 

- Nie mogę uwierzyć- czuć cię tak dobrze. – Powiedział mu Louis. - Boże, kochanie, czuć cię tak dobrze. – Mięśnie na jego plecach poruszały się i napinały, kiedy się poruszał. Harry czuł je w miejscu, gdzie jego dłoń była przyciśnięta blisko krzywizny tyłka Louisa. 

Mówiono mu, że miał nieziemskie skłonności do utrzymywania kontaktu wzrokowego. Niemal wampiryczne w sposób, w jaki skupiał się wyłącznie na jednej osobie. Jego mama nazywała to 'laserowymi oczami'. Uważał, że przesadzała i wszyscy ci, co się z nią zgadzali.

Ale wiedział, że do pewnego stopnia była to prawda. Ponieważ nie mógł oderwać wzroku od Louisa. Czuł, jakby wcale nie mrugał. Po prostu obserwował się jakby poruszał się i poruszał, obserwował jego zadziwiające usta i zmarszczenie brwi. Czasami Harry przewracał oczami, albo zamykał je, bo Louis wykonał szczególnie oszałamiające pchnięcie, ale przez większość czasu Harry po prostu chciał ciągle na niego patrzeć.

Aczkolwiek w końcu nie mógł skupić się na niczym.

- Louis... – Wyjęczał, długo i przeciągle jakby śpiewał. Louis był szybki i przeniósł swoją dłoń na penisa Harry'ego, wiedząc, że potrzebował tego przez jakieś boskie metody.  

I było to tak czuć, kiedy Harry w końcu doszedł- czuł jakby Louis wylał zimną wodę na przypaloną skórę. Czuł jakby uwolnił go z płomieni. Harry spostrzegł, że zaczął się śmiać i potem Louis również. Tuż przed tym jak doszedł, Louis uśmiechnął się i odrzucił swoją głowę do tyłu. - Kurwa mać. – Powiedział do Harry'ego i do wszechświata i do zupełnie nikogo. 

Harry dyszał, jakby ukończył maraton, jego palce przeczesywały włosy Louisa.  

- Naprawdę nie mogłem się doczekać, aż spróbujesz mojego makaronu. – Wymamrotał Louis.

Harry zaśmiał się, odwracając w stronę Louisa, dopasowując do siebie ich ciała. - Chodźmy zjeść go teraz.

Louis uniósł swoją głowę z klatki piersiowej Harry'ego, kosmyki jego włosów odstawały w różne strony. - Czy już ci mówiłem, że uważam, że jesteś genialny?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top