Rozdział 7

Luhan

— Jesteś pewien, że musisz iść do szkoły? — mruknął Sehun, pocierając twarz dłońmi, po czym położył je na tyle głowy i spojrzał na mnie. Marudził od samego rana, starając się mnie przekonać, bym nie szedł na lekcje. Nie, żebym miał coś przeciwko. Uważałem to za słodkie, jak zdeterminowany był. Zachowywał się jak stary on i za nic nie mogłem tego zniszczyć. Figlarnie przewróciłem oczami, rzucając mu rozdrażnione spojrzenie.

— Tak, Sehun. Muszę iść do szkoły.

— Ale jest piątek — jęknął, wyrzucając ręce w powietrze i pozwolił, by jego głowa opadła na miękkie poduszki.

— No i?

— No i powinniśmy robić normalne, zabawne, przygotowujące do weekendu rzeczy. Nie chodzić do szkoły.

— Sehun. — Zaśmiałem się, rzucając mu zdziwione spojrzenie. — Co w ciebie wstąpiło?

— Co? — wzruszył ramionami, drapiąc się po piersi. — Czy chłopak nie może chcieć spędzić dnia ze swoim ukochanym?

— No cóż, tak, ale...

— No więc powinniśmy. — Wstał i ruszył w moim kierunku. — Odpuść sobie raz lekcje. — Owinął ramiona wokół mojej talii i posłał mi pełen nadziei uśmiech. Przygryzłem wnętrze policzka, myśląc o tej propozycji. Moi rodzice zabiliby mnie, gdyby tylko się dowiedzieli.

— Tylko jeden dzień? — upewniłem się, nie będąc pewien, na czym stoję.

— Tylko jeden dzień. Plus weekend.

— Okej. Niech będzie. — Pokiwałem głową, a starszy odsunął się na odległość ramion i zdziwiony wpatrywał się w moją twarz.

— Naprawdę? — jego brwi uniosły się w zdziwieniu, najwidoczniej nie będąc w stanie uwierzyć, że się zgodziłem. Zaśmiałem się, powoli kiwając głową.

— Tak, to przecież tylko jeden dzień. Ile szkód może wnieść? Poza tym, po prostu spytam Baekhyuna o notatki, kiedy wrócimy ze... skądkolwiek — przerwałem i położyłem dłonie na tych jego, zamykając je w ciepłym uścisku — Gdzie dokładniej jedziemy?

— To niespodzianka, kochanie. — Chłopak wyciągnął dłonie spod moich i odszedł, po czym wyciągnął z szafy pierwsze lepsze ubranie i wsunął je na siebie.

— Wiesz, jak bardzo nienawidzę niespodzianek.

— Tak, i to jeden z powodów, dla których je robię. Poza tym, czy kiedykolwiek cię zawiodłem robiąc niespodzianki? — odwrócił głowę, a jego brwi uniosły się ku górze.

— Nie... — mruknąłem niechętnie — Nie zawiodłeś.

— Więc nie masz się o co martwić. — Jasnowłosy powiedział z uśmiechem, ruszając w moją stronę i delikatnie musnął moje usta.

— Pozwolę sobie być innego zdania, kochanie — odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy jego własnym tekstem, którego zdołał używać przeciwko mnie — zawsze muszę się martwić, jeśli chodzi o ciebie, ponieważ tylko Bóg wie, co zaplanowałeś.

— Trochę we mnie uwierz, skarbie. Musisz mi ufać. Pokochasz to, co zaplanowałem. — Chłopak znacząco poruszył brwiami i zaśmiał się, robiąc unik przed moją dłonią, która chciała go uderzyć.

— Kiedy jedziemy?

— Jak najszybciej. Musimy wyjechać, zanim zacznie się ruch.

— Dlaczego mam wrażenie, że to będzie długa droga? — rzuciłem mu rozdrażnione spojrzenie, widząc przed oczami długi dzień, jaki będzie nas czekał.

— Ponieważ tak będzie. — Zaśmiał się. — Idź się spakować kochanie, wyjeżdżamy za godzinę.

— Spakować? Za godzinę? — spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

— Hm? — mruknął, a kiedy na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech, uświadomiłem sobie, że to część jego planu.

— Planowałeś to od dawna, czyż nie?

— Trochę. — Wzruszył ramionami, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. — Miałem nadzieję, że najpierw się zgodzisz.

— Co mam spakować? — spytałem, kiwając ochoczo głową.

— Będziemy tylko ty i ja, użyj wyobraźni. — Chłopak posłał mi oczko, zadowolony z siebie. Ciężko odetchnąłem, złapałem pierwszą lepszą rzecz znajdującą się najbliżej mnie, którą okazała się koszulka i rzuciłem nią w kierunku wyższego. Jasnowłosy zrobił unik i uniósł dłonie w ruchu obronnym, odsuwając się w kierunku drzwi. — To była tylko sugestia!

— Tak, okropna. — Westchnąłem, opierając ciężar ciała na jednej nodze. — A tak na poważnie, co powinienem spakować?

— Cokolwiek chcesz. W ten weekend chodzi tylko o ciebie, kochanie. Chcę, żebyś czuł się komfortowo. — Chłopak powiedział serdecznie, a lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Przygryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się na jego słowa jak kompletny idiota.

— Naprawdę? — spytałem, gdy starszy szeroko się uśmiechając, pokiwał głową.

— Naprawdę. A teraz rusz swój słodki, malutki tyłek do szafy i wybierz co tylko chcesz. Będę czekał na dole.

— Okej. Ale... Poczekaj sekundę... — przerwałem zdezorientowany — a co z tobą? Nie powinieneś się również pakować? — spytałem, marszcząc brwi.

— Co mogę powiedzieć? Jestem o krok do przodu. — Sehun zatrzymał się przy drzwiach i spojrzał na mnie, znacząco się uśmiechając.

— Dupek — mruknąłem, a gdy mężczyzna wyszedł, usłyszałem głośne "też cię kocham". Przewracając oczami, zacząłem wybierać ubrania, próbując sobie wyobrazić miejsca, do których mnie zabierze.

_

Ciągnąc na dół drugą torbę pełną rzeczy, które najbardziej potrzebne były mi na te małej wycieczce, wypuściłem głęboki oddech, prostując obolałe plecy.

— Okej. — Klasnąłem w dłonie. — Jestem gotowy — powiedziałem pełen dumy. Jasnowłosy chłopak, odwracając się, szeroko otworzył oczy.

— Na co się spakowałeś? Nie będzie nas tylko trzy dni, jeśli liczyć dzisiaj. — Zważył torby, podnosząc każdą po kolei.

— No cóż, przepraszam, ale skąd miałem wiedzieć, gdzie mnie zabierasz? Mogę potrzebować kilku zestawów ubrań. Poza tym jestem Xiao Luhan. Czego oczekujesz? Dla ciebie jest łatwiej. Jedyne czego potrzebujesz to koszulka, spodnie oraz bokserki i jesteś gotowy do wyjazdu — odsapnąłem, wiercąc wzrokiem dziurę w jego twarzy. Większy wybuchnął śmiechem i przyciągnął mnie do swojego boku, całując mnie w czubek głowy.

— Jesteś za słodki, skarbie. — Zaśmiał się, a gdy chwilę później uderzyłem go łokciem w bok, chłopak syknął zdziwiony. — Za co to było? — unosząc brwi, stanąłem naprzeciwko niego, dłonie opierając na biodrach.

— Myślisz, że jestem słodki? — podkreśliłem przekornie, a mój głos brzmiał dobitniej, niż chciałem.

— No cóż... tak? O co ci... och... Seksowny, chciałem powiedzieć, że jesteś seksowny. — Pochylając się nieco, przyłożył usta do moich, zamykając je w słodkim pocałunku. — Zapomniałem, że nie jesteś słodki.

— Teraz dobrze. — Zachichotałem, kiwając głową. Przypomnienie sobie starych wspomnień pomiędzy nami wywołało w moim brzuchu stado motyli. Było niesamowicie znowu zachowywać się jak starzy my, zamiast dyskutować o różnicach i problemach.

— Macie ze sobą poważne problemy — zawołał Jongin zza nas z preclem w jednej dłoni i kawałkiem wiszącym z buzi. Wyciągając środkowego palca w górę, Sehun przyciągnął mnie bliżej, inicjując namiętny pocałunek. Uśmiechając się, schowałem jego policzek w dłoni i przekręciłem głowę na bok, byśmy mieli lepsze pole do popisu.

— Co do kurwy nędzy? Próbuję tu jeść! — Jongin pomachał rękoma w powietrzu, a okruszki z precla latały po pomieszczeniu wokół niego. Zaciskając zęby na mojej dolnej wardze, Sehun uśmiechnął się dumny, kiedy głośno jęknąłem. Wkręcając się w grę, zarzuciłem ramiona na jego szyi i stanąłem na opuszkach palców, by pogłębić kontakt między nami. — Serio? Dalej będziecie ssać swoje twarze, kiedy ja jestem blisko zwrócenia śniadania? — wydukał z niedowierzaniem. Zaśmiałem się i lekko odsunąłem, kiedy wyższy zacisnął palce na moich udach, po czym podniósł mnie tak, by objęły go w pasie.

— Chce show? To mu je damy. — Przyciskając usta do najbardziej czułego miejsca na mojej szyi, zaczął ją ssać, a w odpowiedzi dostał głośny jęk, który dało się usłyszeć w całym domu.

— Okej, okej! Poddaję się! Wygrywacie! Wygrywacie, tylko przestańcie! — błagał, zmuszając nas do wybuchu śmiechu. Sehun postawił mnie na nogach i nieco się odsunął.

— To po prostu obrzydliwe. — Jongin niezadowolony pokręcił głową i usiadł na kanapie.

— Nikt nie kazał ci oglądać — stwierdził Sehun, obejmując mnie ręką w talii.

— No cóż, nikt też nie kazał wam napalać się na siebie na środku salonu! — odpowiedział w odwecie, wygodnie rozsiadając się na sofie. — Poza tym, nie jedziecie gdzieś? Nie mogliście powstrzymać obściskiwania się do czasu, aż będziecie sami?

— Nie, ponieważ pieprzenie z tobą jest o wiele lepsze. — Sehun dźwięcznie się zaśmiał, a jego twarz świeciła z ogromnej radości. Rzucając się na kanapę naprzeciwko Jongina, starszy pociągnął mnie na swoje kolana.

— O czym pierdolicie? — Yixing wszedł do salonu, a Dahye zaraz za nim.

— Sehun postanowił wsadzić język w gardło Luhana, kiedy ja próbowałem jeść, nic wielkiego — wysyczał Jongin z sarkazmem i lekceważąco machnął ręką.

— Tak jakbyś ty się kurwa nie lizał ze swoją dziewczyną, kiedy tylko jest w pobliżu — mruknął Sehun, przewracając oczami.

— Chodzi mi tylko o to, że jeśli chciałbym pooglądać pornosy, sam bym sobie poradził. Dziękuję bardzo. — Jongin zaśmiał się, a ja słysząc te słowa, odwróciłem się, by na niego spojrzeć.

— Nawet z dziewczyną u boku jesteś sztywnym, przestrzegającym zasad dupkiem. — Sehun zaśmiał się, przygryzając dolną wargę. — Może powinieneś zadzwonić do Krystal, żeby się z tobą przespała, bo zachowujesz się teraz jak cholerny świętoszek, a obydwoje wiemy, że nim nie jesteś.

Jongdae wszedł do pokoju śmiejąc się, a krzywy uśmiech malował się na jego twarzy. — Stary, właśnie mu dowaliłeś.

— Zamknij się — wysyczał poirytowany Jongin.

— Aw. — Westchnąłem. — Jesteście dla niego tacy wredni.

— Dziękuję Luhan! — Jongin wyrzucił dłoń w moim kierunku. — Przynajmniej ktoś przejmuje się moimi uczuciami.

— Jestem po twojej stronie, Kai. — Przyłożyłem zaciśniętą pięść do piersi, a następnie dwa opuszki palców do ust i pokazałem w jego kierunku znak pokoju. Śmiejąc się, Jongin pokręcił głową.

— Jesteś zwariowany.

— Powiedz mi coś, czego nie wiem. — Śmiejąc się, odrzuciłem włosy z czoła.

— Nieważne, jak bardzo zabawnie jest — przerwał Sehun, całując mój nos — powinniśmy już iść. — Zepchnął mnie z kolan i wstał, łapiąc mnie za rękę.

— Wierz mi lub nie... — Yixing poklepał plecy Sehuna. — Będę tęsknił za twoją wkurzającą dupą.

— Ow, dziękuję Lay, doceniam to. Zobaczymy się za kilka dni. Postarajcie się tak bardzo za mną nie tęsknić — odsapnął z dumnym uśmiechem i wziął nasze torby, zaczynając żegnać się z resztą.

— Postaram się. — Zaśmiał się Yixing. — Po prostu spróbujcie nie bawić się za dobrze. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebujemy to mini Oh biegający po naszym domu. — Mrugnął w naszym kierunku. Złapałem dłoń Sehuna, a moje policzki przybrały kolor co najmniej krwistoczerwony.

— Nie musisz się o to martwić.

— Jestem pewien, że nie muszę. — Lay zaśmiał się, kładąc rękę na ramieniu Dahye. Stanęli z tyłu jak dumna para i przyglądali się, jak się żegnamy. Otwierając drzwi, odwróciłem się i pomachałem do nich.

— Okej, idę sobie. — Figlarnie na nich spojrzałem, zmierzając energicznym krokiem do drzwi wyjściowych.

— Nie waż się nigdzie iść, młodzieńcu! — usłyszałem głośny krzyk naprzeciwko. Wydałem z siebie głośny rechot wpatrzony, jak Baekhyun wbiega po schodkach w moją stronę. — Kto powiedział, że możesz wyjechać bez pożegnania się ze swoim najlepszym przyjacielem?

— Przepraszam? — rzuciłem mu niewinne spojrzenie z nadzieją, że nie będzie za bardzo zawiedziony.

— Oczywiście ci wybaczam. — Baekhyun zaśmiał się, przyciągając mnie do uścisku. — Masz szczęście, że cię kocham.

— Wiem. — Uwalniając się, spojrzałem na niego. — Skąd w ogóle wiedziałeś, że wyjeżdżam?

— Można powiedzieć, że mam swoje sposoby. Poza tym to ja będę tym, który będzie musiał później ratować twój tyłek, kiedy twoi rodzice zadzwonią do domu i będą chcieli z tobą rozmawiać lub druga opcja - po raz pierwszy naprawdę będę uważał na lekcjach, by twój tyłek był przygotowany, kiedy wrócisz. — Uśmiechając się, dumnie stał wyprostowany. — Nie ma za co.

— Bardzo dziękuję, Baekhyun. Jestem ci coś winien.

— Jesteś, ale porozmawiamy o tym, kiedy wrócisz. Teraz czas na to, byś ty i twój facet się dobrze bawili. Zadzwoń do mnie, kiedy będziecie na miejscu, okej? I po prostu się zrelaksuj i rozluźnij. — Ponownie przyciągając mnie do uścisku, przytrzymał mnie blisko. — Robi to dla ciebie, wiesz?

— Wiem — wyszeptałem, odsuwając się z uśmiechem. — Zobaczymy się, kiedy wrócimy.

— Do zobaczenia. — Baekhyun powiedział z uśmiechem i przesunął się do Chanyeola stojącego za nim. Pomachałem i podchodząc nieco bliżej, przytuliłem się do niego. — Uważajcie na siebie i dobrze bawcie.

Poczekałem na Sehuna, który wreszcie potraktował Baekhyuna w sposób, w jaki jeszcze nigdy go nie traktował. Był miły i naprawdę podziękował mu ten pierwszy raz, po czym wymienił kilka słów z Chanyeolem.

— Jesteś gotowy, skarbie? — spytał starszy, przenosząc wzrok z Chanyeola na mnie. Pokiwałem głową, zamykając za sobą drzwi. Wesołym krokiem potruchtałem do samochodu i kiedy ukochany pakował torby do bagażnika, ja wsunąłem się na miejsce pasażera. Bawiąc się telefonem, nie musiałem długo czekać, by miejsce kierowcy również zostało zajęte.

— Jesteś podekscytowany? — Sehun odwrócił głowę i spoglądając na mnie, zwinnym ruchem odpalił samochód. Jego lewa ręka znalazła się na kierownicy, a palce drugiej powędrowały i złączyły się z moimi. Wyjeżdżając na ulicę, był to dla mnie znak, że mogę rozłożyć się swobodnie na fotelu.

— Tak. — Uśmiechnąłem się, pociągając za jego policzek. — Ale wiesz, jak moglibyśmy sprawić, by ta wycieczka była jeszcze lepsza? — zatrzepotałem rzęsami w jego kierunku z nadzieją, że chłopak pójdzie na mój urok osobisty.

— Co?

— Powiedz mi, gdzie jedziemy. — Mocniej ścisnąłem jego rękę, rzucając mu najbardziej kuszące spojrzenie, na jakie mogłem się zdobyć z nadzieją, że zdradzi swój sekret i nie będę musiał zastanawiać się przez całą drogę dokąd jedziemy.

— Co powiesz na... nie? — Sehun zaśmiał się, gdy mój pełen nadziei i ekscytacji wyraz twarzy zbladł i zamiast niego pojawiło się skrzywienie.

— Nienawidzę cię.

— Nie, nie jest tak. Nie okłamuj się. — Zaszydził, szeroko się uśmiechając. Wyraz wygranej był widoczny na jego dumnej twarzy.

— Tak, tak jest. — Uparcie skrzyżowałem ramiona, marszcząc brwi. — Bardzo cię nienawidzę.

— Okej kochanie, w takim razie ja też ciebie nienawidzę. — Mężczyzna znowu złapał moją dłoń i lekko ją ucałował z nadzieją, że trochę rozluźni sytuację. Kiedy to nie pomogło i nadal się dąsałem, Sehun lekko ją ścisnął. — Nie złość się, Luhan. Uwierz mi, pokochasz tę niespodziankę.

— Nienawidzę niespodzianek, Oh Sehunie i nieważne jak bardzo ją pokocham, ta cała droga do tego miejsca będzie niczym tortura, ponieważ jedyne, o czym jestem w stanie myśleć to możliwe opcje wyjazdu i to doprowadza mnie do krańca wytrzymałości.

— Nie bądź taki melodramatyczny, będziemy tam za około trzy godziny. Nie więcej. Dlaczego nie spróbujesz się przespać?

— Ponieważ nie chcę.

— No to, co chcesz robić?

— Nie chcę robić nic. Chcę, byś powiedział mi, gdzie do cholery jedziemy.

— Przysięgam na Boga, że gdybym cię nie kochał, to już byś nie żył — mruknął Sehun, zatrzymując się na czerwonym świetle.

— No cóż, przepraszam, że chcę wiedzieć, gdzie na cały weekend zabiera mnie chłopak. Nie wiedziałem, że to przestępstwo.

— Nie jest, ale jeśli chcę, byś był zdziwiony, muszę to utrzymać w sekrecie. A teraz przestań zachowywać się jak dzieciak i o tym myśleć. Im dłużej to robisz, tym bardziej wykańczasz się psychicznie. Zrelaksuj się, okej? Obiecuję, że warto.

— Wiesz, że to wszystko by się skończyło, gdybyś tylko powiedział mi gdzie jedziemy. Ale nie, musisz być takim osłem i trzymać to dla siebie. — Przewróciłem oczami, sapiąc z rezygnacji.

— Osłem? Serio, Luhan? — Sehun zaśmiał się. — Kto tak jeszcze mówi?

— Ja. Masz z tym jakiś problem? — spytałem z pretensją. Czułem się jak pięcioletnie dziecko, które nie dostaje słodyczy, ale to naprawdę zżerało mnie od środka. Wyglądało tak, jakby wszyscy poza mną wiedzieli gdzie jadę i to było nie do zaakceptowania.

— Tak, mam — dokuczył mi Sehun, pochylając się do mnie i kciukiem dotykając policzka. — Nieważne co zrobisz i tak nie powiem ci gdzie jedziemy, więc po prostu rozsiądź się i uspokój. — Nagła myśl przyszła mi do głowy, a złośliwy uśmiech pojawił się na mojej twarzy.

— Jesteś tego taki pewien? — rzuciłem mu wyzwanie z uniesioną brwią, mając nadzieję, że pomyśli o swoich słowach i zda sobie sprawę, jakie drzwi mi właśnie otworzył.

— Tak. — Pokiwał głową, pewny siebie. — Jestem.

— No dobrze. — Wzruszyłem ramionami i pochyliłem się, przybliżając się do jego ucha i płynnym ruchem polizałem jego płatek, dłoń kładąc na jego kolanie.

— Co robisz? — wyszeptał roztrzęsionym głosem, gdy zębami przesunąłem po skórze na jego szyi, jednak wciąż uważając, by chłopak nie stracił panowania nad pojazdem.

— Och... nic. — Uśmiechnąłem się chytrze, pochylając się w dół i przyciskając usta do jego rozpalonej skóry. Zassałem się na jego delikatnym punkcie i w głowie przybiłem sobie samemu piątkę, gdy ciche sapnięcie wydostało się z jego rozchylonych warg. Przygryzałem jego skórę, uśmiechając się i wiedząc, że to rozproszy go na tyle długo, bym dostał cenne dla mnie informacje.

— Przestań, Luhan — warknął, zaciskając palce na kierownicy mocniej niż kiedykolwiek.

— Nie. — Ustami przemieściłem się na jego szczękę, składając mokre pocałunki. Przesunąłem wyżej dłoń, która do tej pory spoczywała na kolanie wyższego, póki nie znalazła się na jego kroczu.

— O cholera, Luhan — wysapał. Jego głowa opadła na skórzane oparcie siedzenia, a oczy zwęziły się, starając się skupić na drodze.

— Powiedz... — pocałunek — mi... — pocałunek — gdzie... — pocałunek — mnie... — pocałunek — zabierasz — wyszeptałem do jego ucha, liżąc skórę zaraz pod nim i sprawiając tym samym, że włosy na jego karku stanęły dęba.

— Nie — wydyszał i zanim mogłem złapać jego przyrodzenie, rozproszył nas dźwięk klaksonu z tyłu. Odskoczyłem z obecnej pozycji, w której praktycznie znajdowałem się na ciele większego, a jego stopa nacisnęła na pedał gazu, ruszając naprzód. Nieprzytomnie przejechał dłonią po twarzy, biorąc głęboki oddech. — Kurwa.

— Co? — spytałem, wypuszczając powietrze.

— Cholernie mnie podnieciłeś, skarbie. To, co. — Chłopak rzucił mi spojrzenie, po czym potarł kark, starając się znowu poczuć komfortowo, co było jednak niemożliwe z nadal widocznym wybrzuszeniem w jego kroczu. Szeroko otworzyłem oczy, odsuwając się do samego okna.

— Ja to zrobiłem? — wskazałem na jego spodnie.

— Tak. — Sehun puścił swoje włosy i rzucił mi oburzone spojrzenie. — Zrobiłeś.

— Przepraszam — wydusiłem z siebie, czując się winnym temu, co zrobiłem. — Nie miałem w zamiarze sprawić, byś... No wiesz.

— Tak. Wiem, jakie były twoje intencje. — Pokiwał głową, pocierając kark. Przez kolejne kilka minut siedzieliśmy w kompletnej ciszy, chociaż wiedziałem, że ciężko było mu jechać z małym - lub, raczej - wielkim problemem. Chłopak cały czas się wiercił i kręcił, a na każdym czerwonym świetle, na jakie trafialiśmy, kierował dłoń do spodni, starając się sobie jakoś ulżyć.

— Okej — westchnąłem — zatrzymaj się.

— Co? — odwrócił głowę i wpatrując się we mnie, zmarszczył brwi.

— Powiedziałem, żebyś się zatrzymał. — Machnąłem ręką na prawo, pokazując, by się zatrzymał. Starszy kiwając w zrozumieniu głową, zjechał na postój niedaleko drogi.

— O co chodzi? Niewygodnie ci? — spytał, skupiając się na mnie.

— Przesuń fotel do tyłu. — Odpiąłem pas, odwracając się w jego stronę.

— Dlaczego?

— Możesz skończyć z pytaniami i po prostu robić, co ci mówię? — rzuciłem mu ostre spojrzenie. Chłopak, kiwając głową, pewnym ruchem przesunął fotel jak najdalej. — Dziękuję. — Przesunąłem się i okrakiem usiadłem na jego kolanach. Odpiąłem jego pas i zsunąłem się tak, by przed nim klęczeć.

— Co ty robisz? — Sehun ciężko przełknął, a jego oczy szeroko otworzyły się ze zdziwienia przez moją nagłą śmiałość.

— Nie możemy tak jechać, a ja mam dosyć, kiedy cały czas się wiercisz, więc... — Oblizałem usta, spoglądając na niego spod rzęs. — Po prostu się zamknij, rozsiądź i korzystaj. — Rozpiąłem jego pasek i zabrałem się za rozporek.

— Ja pierdole, Luhan — wychrypiał Sehun, doskonale wiedząc, co miałem zamiar zrobić. Rozsuwając jego nogi, zacząłem zsuwać jego spodnie aż do kostek, po czym to samo zrobiłem z bokserkami, uwalniając w pełni jego przyjaciela.

Przysunąłem twarz do jego przyrodzenia i głęboko odetchnąłem. Biorąc jego całą długość do ust, dłońmi lekko masowałem jądra. Posapując, chłopak wsunął palce w moje włosy, ciągnąc i przyciskając, odpowiednio nadając tempa. Śledził moje poczynania, kiedy poruszałem głową w górę i dół, biorąc go tak głęboko, jak tylko mogłem. Oblizując jego długość, delikatnie podrażniłem jego skórę zębami, uważając, by go nie zranić.

— O kurwa — wysyczał przed zęby, gwałtownie pociągając moje włosy, gdy odrzucił głowę do tyłu w czystym zachwycie. Ssąc go po całej długości, językiem drażniłem jego główkę, po czym znowu wziąłem go całego aż do gardła.

Przyciągając mnie jeszcze bliżej, niż było to możliwe, Sehun jęknął, spoglądając na mnie w tej samej chwili, w której ja spojrzałem na niego. Wpatrzony w to, jak mu obciągam, wbił zęby w dolną wargę. Naprężył się we mnie i wiedziałem, że jest bliski dojścia. Zacząłem ssać szybciej i dłużej, a moja głowa poruszała się dużo szybciej, gdy wyższy nadawał tempa dłońmi znajdującymi się w moich włosach.

— Kurwa... — wychrypiał Sehun — Luhan... — jęknął i po kilku kolejnych ruchach jego soki spłynęły do mojego gardła. Oblizując usta, wpatrywałem się, jak jego ciało staje się wiotkie na siedzeniu, a jego oddech był nierówny. Z nadzieją, że zrobiłem to dobrze, wróciłem na siedzenie pasażera. Siadając, wpatrywałem się, jak chłopak zakłada bokserki i spodnie, a jego oczy pełne żądzy podążały za mną.

— Co? — mruknąłem, topniejąc pod jego intensywnym spojrzeniem.

— Gdzie się do cholery tego nauczyłeś? — wydusił zdziwiony — znaczy, wiem, że to potrafisz, ale ja pierdole, kochanie to było... — pokręcił głową oszołomiony — zajebiście wspaniałe.

— Nie mów tak. Ja po prostu... Ty byłeś... I ja starałem się ci pomóc... Och, po prostu jedź — wymamrotałem, zawstydzony samym sobą.

— Aw. — Zaśmiał się Sehun, łapiąc mój policzek między dwa palce i delikatnie go ściskając. — Jesteś taki seksowny, kiedy się denerwujesz. Nawet jeśli nie masz czego się wstydzić.

— Zamknij się — skarciłem go, odrzucając jego dłoń.

— Tylko mówię, kochanie. — Starszy opuścił swoje siedzenie i po chwili z powrotem znaleźliśmy się na drodze. — Musisz mnie nakręcać częściej, jeśli to zmusza cię do zrobienia takich rzeczy.

— Sehun... — westchnąłem, rzucając mu mordercze spojrzenie.

— No dobrze, dobrze, przestanę. Ale nie myśl, że to koniec. Odwdzięczę ci się za to, co zrobiłeś.

— Odwdzięczysz się? — spojrzałem na niego zakłopotany, zdziwiony, o co chodzi tym razem. — Za co?

— Na początku za to, że mi stanął. To twoja wina, wiesz o tym — syknął, powstrzymując chęć zaśmiania się. — Gdybyś tylko przestał być taki ciekawski, to nigdy by się nie stało. — Pokiwał na mnie palcem, a na jego twarzy malował się uśmieszek.

— Wcześniej nie widziałem, byś marudził — odburknąłem.

— Masz rację. — Wzruszył ramionami. — Ale co to by była za zabawa, gdybym ci przeszkodził? — rzucił mi ożywione spojrzenie i wiedziałem, że definitywnie nie ma zamiaru odpuścić. Zadąsany spojrzałem przez okno.

— Nienawidzę cię.

— Nie, nie jest tak. — Pochylając się, przycisnął usta do mojego policzka. — Kochasz mnie, więc przestań sam siebie okłamywać.

— Cokolwiek. — Odepchnąłem go żartobliwie, opierając czoło o szybę.

— Nie jesteś zabawny. — Ubolewał niczym dziecko.

— Tak, tak — wymruczałem, obejmując się ramionami i kurcząc nogi na skórzanym siedzeniu.

_

— Kochanie. — Usłyszałem cichy głos, czując, jak ktoś potrząsa moimi ramionami. — Kochanie, obudź się... — Powoli otwierając oczy, przeciągle ziewnąłem i spojrzałem na chłopaka wpatrzonego we mnie z szerokim uśmiechem.

— Jesteśmy już?

— Tak, chodź. — Wystawił do mnie ręce, które kurczowo złapałem i wyszedłem z auta, zamykając za sobą drzwi. Przesunąłem się, by zobaczyć gdzie jesteśmy i rozwarłem usta, widząc przed sobą piękny widok.

— O matko... — mruknąłem z niedowierzania.

Byliśmy na stromym wzgórzu, z którego widać było całe miasto, a niedaleko stała mała, drewniana chatka i jezioro. Niebo miało idealny, jasnoniebieski kolor, a promienie słoneczne ciepło ozdabiały nasze twarze. Ptaki latały nad głowami, szczęśliwie ćwierkając do własnej melodii.

— Podoba ci się?

— Podoba? Sehun, kocham to miejsce! Nic dziwnego, że trzymałeś je przede mną w sekrecie. — Tryskałem radością i rozmarzonym wzrokiem wpatrywałem się w domek, w którym, jak podejrzewałem, mieliśmy się zatrzymać. — To takie słodkie i niesamowite... dziękuję. Nie musiałeś tego robić.

— Musiałem. — Jasnowłosy pokiwał głową i złapał moją dłoń. — Przeszedłeś przez piekło... Zasługujesz na czas dla siebie. Obydwoje zasługujemy. Ostatnie trzy i pół roku były wszystkim poza czasem wolnym od dramatu.

— Dziękuję. — Przysunąłem się bliżej, kładąc głowę na jego piersi.

Uśmiechając się, zamknąłem oczy, napawając się tym nierealistycznym momentem spokoju i ciszy. Dobrze było wiedzieć, że nic nam tu nie przeszkodzi. Biorąc krok do tyłu, większy marszczył oczy, spoglądając w promienie słoneczne.

— Powinniśmy wejść do środka. Chciałbym zobaczyć jak tam jest. — Klasnąłem dłońmi, praktycznie podskakując z fascynacji.

— Wchodź, zaraz do ciebie dojdę. Wezmę torby — rzucił, wskazując ręką na domek. Idąc skalistą ścieżką, zatarłem dłonie z radości. Otwierając drzwi wejściowe, otworzyłem również drewniane za nimi i wszedłem do środka.

Wstrzymałem oddech, napawając się atmosferą dookoła mnie. Było oszałamiająco, wszystko było zrobione z drogiego drewna, na ścianach w ramkach wisiały zdjęcia Sehuna i jego rodziny. Podłogi nie były pokryte dywanem, a kanapa stała na prawo od kominka. Domek wyglądał, jakby był wyrwany z książki lub filmu. Żadna z tych rzeczy po prostu nie wydawała się prawdziwa i nie odczuwało się, jakby było się tu naprawdę.

— Podoba ci się to, co widzisz? — okręcając się, moje oczy zatrzymały się na Sehunie, kiedy ten postawił torby na boku i ruszył w moim kierunku.

— Mhm, to piękne. To dom twoich rodziców?

— Nie tak piękne jak ty — powiedział słodko — tak, kiedyś przyjeżdżaliśmy tu co zimę, kiedy jeszcze byłem dzieckiem. To była rodzinna tradycja, czy coś takiego. — Wzruszył ramionami i niezadowolony z tematu szybko go zmienił. — Chcesz rozejrzeć się teraz, czy później?

— Jak chcesz. — Wsunąłem dłonie do tylnych kieszeni. — Cokolwiek. Może trochę później.

— No dobrze. — Chłopak przeszedł obok mnie i podszedł do kominka w celu rozpalenia go, by było nam cieplej. Położył w nim kilka kawałków drewna, jedno na drugim, układając zgrabną piramidkę.

Zdecydowałem, że lepiej będzie teraz wypakować trochę ubrań, bym nie musiał robić tego później. Odpiąłem jedną z moich toreb i zacząłem składać rzeczy, które wcześniej wrzucałem do środka, nie wiedząc, czego oczekiwać od tego wyjazdu. Nagle poczułem parę sporych ramion obejmujących mnie od tyłu.

— Rozjaśnij się, kochanie. Spędzimy weekend razem. Tylko ty i ja, nikt inny. To nasz czas, by robić to, co nam się do cholery podoba bez żadnego przeszkadzania. — Jasnowłosy mruknął w mój kark, delikatnie muskając skórę.

Przygryzając dolną wargę, wiedziałem, że ma rację. To niesamowite, jak dobrze wiedział, kiedy się źle czułem. Nie wiedziałem, co dzisiaj we mnie wstąpiło, ale dobrze było wreszcie być sobą. Jakby każdy dany moment, wszystko po prostu się rozpadło i było jedynie marzeniem. Stwierdzając, że to już zbyt wiele i mam dość dąsania się przez te głupie pytania zadręczające mnie bezpowrotnie, odwróciłem się w jego ramionach, zarzucając dłonie na jego szyję. — O czym mówisz? — spytałem.

— Nie wiem — powiedział w moje wargi — a co masz na myśli?

— Ty mi powiedz.

— Myślę o tobie i mnie, niczym pomiędzy — wyszeptał szybko i złączył nasze usta w gorącym pocałunku.

Moje ciało zamieniło się niczym w budyń w jego rękach. Roztapiałem się pod jego dotykiem. Uderzałem wargami o jego i przejechałem palcami po jego włosach, mocniej ciągnąc za końcówki. Sehun przesuwał dłonie w górę i dół mojego ciała, zanim złapał moje uda i podsadził mnie, bym objął go nogami w pasie. Zaraz po tym położył mnie na podłodze obok rozpalonego kominka. Leżąc na plecach, wpatrywałem się, jak większy odsuwa się na tyle, by ściągnąć niepotrzebny materiał koszulki, po czym przycisnął usta do mojej szyi i wziął kawałek skóry między zęby. Przytrzymywałem jego głowę, pojękując, kiedy złożył kilka mokrych pocałunków, dłońmi podciągając część mojej górnej garderoby do góry w celu pozbycia się jej.

Popychając go, usiadłem i jednym ruchem pozbyłem się przeszkadzającej koszulki, odrzucając ją w kąt pomieszczenia. Złapałem jego twarz w dłonie i pocałowałem go, ponownie kładąc się na podłodze. Zjeżdżając pocałunkami aż do moich sutków, chłopak zacisnął usta na jednym z nich. Ssał go i suwał po nim językiem. Odrzuciłem głowę do tyłu, wsuwając dłonie w jego włosy i jęcząc z rozkoszy.

Starszy rozpiął guzik moich spodni, po czym razem z bielizną zsunął je z nóg, pozostawiając mnie zupełnie ogołoconym. Powtarzając tę czynność, pozbyłem się ubrań z wyższego, podczas gdy Sehun całował długość mojej ręki.

— Cholernie za tobą tęskniłem, wiesz? — wyszeptał, muskając moje usta kilka razy. — Byłeś wszystkim, o czym myślałem, gdy mnie nie było. Jesteś wszystkim, czego pragnąłem. Nie chciałem nikogo innego. — W jego czekoladowo-karmelowych oczach widać było miłość, hipnotyzujące pożądanie i uwielbienie. Złączając nasze palce razem, Sehun uniósł moje dłonie, przyszpilając je do podłogi po bokach mojej głowy. — A teraz mam cię tylko dla siebie.

— Nieważne co robiłem, wszystko przypominało mi o tobie. Jesteś tym, którego kocham... Nie obchodziło mnie to, że jesteś godziny drogi ode mnie. W moim sercu wiedziałem, że jesteś przy mnie, psychicznie i emocjonalnie. Nieważne jak zły byłem, nic nie mogło mi zrekompensować uczucia, jakim cię darzę. — Cicho przyznałem, patrząc się mu prosto w oczy.

— Jesteś dla mnie wszystkim. Nie wiem, co bym zrobił, gdybym cię stracił — powiedział cicho, lecz szczerze.

— Nigdy nie mógłbyś mnie stracić. — Uśmiechnąłem się, pamiętając, jak mieliśmy podobną rozmowę, zanim wszystko się rozwaliło. — Będę tu, nieważne co się stanie.

— Obiecujesz? 

— Obiecuję. — Śmiejąc się, pokiwałem głową. Uśmiechając się, Sehun przyłożył usta do moich w pasjonującym pocałunku, a jego dłoń powędrowała do buteleczki z lubrykantem.

Wylewając jej zawartość na palce, odrzucił ją z powrotem na swoje miejsce. Powrócił rękoma do mojego ciała, spokojnie odszukując proszącego się o pieszczotę wejścia. Rozsmarowując żel wokół dziurki, nabrałem powietrza w usta poprzez bezpośrednie uczucie zimna. Gdy opuszek jego palca znalazł się w moim środku, starałem się rozluźnić. Chłopak zaczął nim delikatnie poruszać, nie chcąc zrobić mi krzywdy.

Co prawda potrafiliśmy robić to nawet bez rozciągania, gdy była taka potrzeba, lecz dobrze zaplanowana wycieczka niosła za sobą wiele emocji spowodowanych byciem sam na sam z ukochaną osobą.

Zwiększając ilość palców, jakimi starszy mnie obdarzył, zacząłem głośniej pojękiwać, domagając się więcej. Dłońmi złapałem za jego umięśnione ramiona i mocno je ścisnąłem, tym samym dając chłopakowi znak. Jasnowłosy widząc, jak się pod nim wiję, wyciągnął palce i nie tracąc czasu, sięgnął ręką do swojego członka. Naparł nim mocno na moje wejście, jakby bał się, że widok mnie w pełni pożądania i euforii miał się zaraz skończyć. Zwinnym, lecz powolnym ruchem mężczyzna znalazł się we mnie i nie tracąc czasu, zaczął się poruszać. Przeciągły jęk wydobył się z mojego gardła, kiedy w tym samym momencie wbiłem paznokcie w jego plecy. Wchodził we mnie z całymi emocjami, jakie mógł z siebie wydobyć.

— Sehun... — Ściskając moje dłonie, wysunął się ze mnie, od razu ponownie się wsuwając i powodując u mnie rozkosz wszechczasów. Odrzuciłem głowę w zachwycie przez jego ruchy, a nasze ciała poruszały się niczym jedno.

— Cholera, kocham cię.

Większy przycisnął dłonie do moich bioder, wsuwając się we mnie całą długością, całując każdy cal mojego ciała. Pociągając za jego włosy, głośno jęknąłem, owijając go nogami w pasie i zatracając się w przeżyciach. Chłopak całkiem się wysunął i krótko po tym ponownie wszedł całą siłą, doprowadzając mnie na krawędź szaleństwa. Zacisnąłem mięśnie na jego pulsującym z potrzeby przyrodzeniu i wiedziałem, że jesteśmy bliscy dojścia. Całując mnie, Sehun złapał mnie mocniej niż wcześniej, jednak nie tak, by mnie skrzywdzić i zwiększył częstotliwość ruchów, przez co moje biodra podskakiwały dzięki jego mocnym ruchom.

— Sehun! — krzyknąłem, gdy osiągnąłem orgazm dający mi ulgę, a chwilę później dołączył do mnie większy. Po kilku minutach obdarowywania się mokrymi pocałunkami mężczyzna wyszedł ze mnie i położył się obok, całując delikatnie moje ramiona do czasu, aż w końcu uspokoiliśmy swoje oddechy.

— Byłeś niesamowity. — Przycisnął wargi do mojej skroni. Przyjemna cisza zapanowała między nami, kiedy leżeliśmy w swoich ramionach i cieszyliśmy się swoimi ciałami, gdy nagle coś sobie przypomniałem. Składając delikatny pocałunek na jego piersi, schowałem twarz w jego ramieniu.

— Też cię kocham.

— Słucham? — uniósł głowę, by na mnie spojrzeć.

— Właśnie zdałem sobie sprawę, że nigdy ci tego nie odpowiedziałem, gdy wcześniej to mówiłeś...

— Nie martw się o to, skarbie. I tak już wiem, że mnie kochasz. Wiesz, co mówią. Czyny są głośniejsze od słów.

— Może powinniśmy to przetestować — zasugerowałem niewinnie, bawiąc się końcówkami włosów, gdy oczy Sehuna ze zdziwieniem skierowały się w moją stronę.

— Co ty właśnie powiedziałeś?

Wzruszyłem ramionami, rysując nic nieznaczące znaki na jego piersi. — Nieważne.

— Nie, do cholery. — Okręcając nas, Sehun uśmiechnął się do mnie. — Powiedz.

— Powiedziałem, że może powinniśmy przetestować te całe "czyny są głośniejsze od słów". — Przygryzłem dolną wargę, unikając jego wzroku.

— Czy mówisz, że jesteś gotowy na rundę drugą, Xiao Luhan? — uśmiech Sehuna stał się dziki, kiedy znowu chciał mnie przekonać do wzięcia mnie tu i teraz.

— Może tak, może nie. — Wzruszyłem ramionami. — Chyba ja jestem tym, który zadecyduje, co? — zanim jasnowłosy mógł coś odpowiedzieć, przekręciłem go na plecy i usiadłem na jego biodrach. Opierając ręce na jego piersi, nakierowałem jego długość na moje wejście. — Jesteś gotowy?

Starszy stanowczo położył dłonie na moich biodrach i przejechał językiem po górnej wardze. — Pokaż mi, co potrafisz, maleńki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top