Rozdział 2

Zostałem w objęciach Sehuna tak długo, że wydawała mi się to być wieczność. Kochałem czuć jego ramiona wokół mojej osoby; jego klatka piersiowa poruszała się w górę i w dół w naturalnym rytmie. Zamknąłem oczy, delektując się chwilą, wiedząc, że za kilka sekund będziemy musieli zmierzyć się z prawdą, iż rzeczy już nie są takie same.

Sehun trącił nosem miejsce pomiędzy moją szyją i barkiem, po czym lekko je musnął.

— Chodź, lepiej wróćmy do chłopaków, zanim się obrażą — powiedział, a następnie zaśmiał się, starając się załagodzić napiętą atmosferę między nami. Zmarszczyłem brwi, a grymas pojawił się na mojej twarzy.

— Nie — mruknąłem, kręcąc głową na boki i przysuwając się bliżej do niego. Mogłem odczuć promieniujące ciepło jego ciała. Jego pierś drżała od śmiechu, gdy gładził moje włosy, a w jego oczach było widać rozbawienie.

— Co ma znaczyć „nie"?

— Po prostu „nie" — powiedziałem — nie chcę do nich wracać. — Przełknąłem ślinę, wiedząc, że wkopywałem się głębiej i później będę tego żałować. Gdy tylko miałem zabrać ręce i przestać go przytulać, chłopak złapał je i zatrzymał na miejscu.

— Czemu nie chcesz tam wracać? — zapytał cicho. Po jego spojrzeniu mogłem dostrzec, iż wiedział, o co chodzi, chociaż wciąż próbował namówić mnie, żebym powiedział prawdę.

— Ja... — westchnąłem i wziąłem głęboki oddech, potrząsając głową — nic.— Uścisk Sehuna zacieśnił się na moich ramionach; nagła aura niezadowolenia wytworzyła się między nami.

— Luhan — zaczął, mocno zaciskając powieki, w duchu zmuszając się do uspokojenia, zanim ponownie je otworzył i spojrzał na mnie — nie mów, że to nic. Wiesz, jak bardzo tego nienawidzę.

Skinąłem głową, wiedząc, że ma rację. Ignorując rosnące we mnie uczucie, które zmuszało mnie do bronienia się, nie chciałem zaczynać kolejnej kłótni, gdy dopiero doszliśmy do porozumienia, kończąc jedną.

— Po prostu dzisiejszej nocy chcę być z tobą... Tylko ty i ja, nikt inny. — Patrzyłem na swoje stopy zawstydzony, iż się poddałem. Dopiero po długiej ciszy, Sehun wreszcie postanowił się odezwać:

— Poczekaj tu. — Odsunął moje ramiona, po czym ruszył korytarzem. Będąc ciekawy, zrobiłem kilka kroków do przodu, zastanawiając się, dokąd idzie i co ma zamiar zrobić. Stojąc w progu kuchni, wpatrywałem się, jak Sehun odsuwa drzwi do ogródka, gdzie Baekhyun i chłopcy obecnie przesiadywali. Zamienił kilka słów z Chanyeolem, zanim zamknął je i wrócił do mnie.

— Wydaje mi się, że powiedziałem ci, abyś czekał w salonie? — Jego usta wygięły się w uśmieszku. Wzruszyłem ramionami, bawiąc się rąbkiem koszuli.

— Byłem ciekaw. — Niewinnie spojrzałem na niego, powstrzymując uśmiech, który miał chęć wpłynąć mi na usta.

— Ten sam ciekaw wszystkiego Luhan, co? — Sehun wpatrywał się we mnie z nieznikającym z twarzy uśmieszkiem. — Co ci o tym mówiłem? — Przechylił głowę na bok, a jego ciało powoli zbliżało się do mojego. Odsunąłem się trochę, nie kryjąc niewinnego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy.

— No cóż — zawahał się. — Wiesz... Złe nawyki powoli umierają. — Unosząc brwi, wsunął ręce w kieszenie dżinsów i zmrużył oczy, uważnie się we mnie wpatrując.

— No co ty? — Na jego słowa skinąłem głową.

— Mhm. — Robiąc kilka kroków w moim kierunku, chłopak zatrzymał neutralny wyraz twarzy, nic nim zdradzając.

— No cóż, a jeśli załaskoczę cię na śmierć, nadal będziesz upierać się przy swoim?

— Co masz na... — Zanim zdążyłem dokończyć pytanie, wyższy ruszył z biegiem w moim kierunku.

— Możesz uciekać tak szybko, jak chcesz, kochanie. I tak cię złapię. — Jasnowłosy zaśmiał się, goniąc mnie wokół kanapy i po schodach. Głośno dyszałem, nie wiedząc, do którego pokoju powinienem uciec, po czym zdecydowałem iść do pokoju chłopaka. Gdy tylko się tam znalazłem, odwróciłem się szybko, chwytając za klamkę. Byłem gotów zatrzasnąć je mu przed nosem, kiedy przytrzymał mnie, zanim mi się udało. Krzycząc, odwróciłem się, pędząc w kierunku drugiej strony łóżka. Niestety ramiona Sehuna skutecznie mnie zatrzymały.

— Mam cię!

— Sehunnie! — zaśmiałem się, gdy rzucił mnie na łóżko i znalazł się nade mną, trzymając moje ręce nad głową. Uśmiechał się, a jego oddech był nierówny od pościgu.

— Mówiłem ci. — Westchnął, a ja dopiero wtedy dostrzegłem, jak blisko siebie się znajdujemy. — Mówiłem ci, że cię złapię — powtórzył szeptem.

— Tak — przyznałem, przełykając ślinę. Moje oczy nie opuszczały tych jego. Próbowałem się uspokoić i zmusić serce do bicia w naturalnym rytmie. Sehun przeniósł wzrok z moich oczu na usta, powtarzając czynność kilka razy, zanim nawilżył wargi, pochylając się w moją stronę.

Moje oczy się rozszerzyły, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, co się dzieje i zanim zdążyłem się zemścić, jego usta przyległy do moich. Było słychać łapanie tchu, spowodowane piorunem, który przeszedł przez nas, kiedy wyższy złączył swoje palce z moimi i mocno przycisnął je do materaca.

Starałem się nie jęczeć, ale wszystko we mnie pragnęło jego dotyku, czekało na więcej, potrzebowało czuć jego miłość przechodzącą na mnie. Pragnąłem znowu czuć się adorowany, słyszeć jak szepcze do mojego ucha komplementy, mówi, jaki jestem piękny, jak bardzo mnie kocha i o mnie dba. Tęskniłem za byciem potarganym w jego prześcieradłach, za naszymi ciałami przy sobie i zaplątanymi nogami.

Kochałem wiedzieć, że był mój i tylko mój.

Mimo wszystko coś we mnie walczyło przeciwko tym uczuciom, mówiąc mi, że tak nie może być i nie powinniśmy tego robić. Nie mogłem jednak myśleć o tym, co mówi mi moje wnętrze, bo Sehun zaczął całować moją szyję, zabierając moje myśli gdzie indziej.

— Tak za tobą tęskniłem — wyszeptał i delikatnie musnął miejsce pod moim podbródkiem, zanim zaczął ssać skórę w mym słabym punkcie, doprowadzając mnie na granicę podniecenia. Jęcząc, wygiąłem się w łuk, przygryzając dolną wargę.

— Sehun...

Zostawiając ślad na mojej skórze, blondyn podniósł się, wypuszczając moje ręce i kładąc swoje za głową, co trzymało go w równowadze, kiedy wpatrywał się w moje oczy. Nie mówiąc słowa, cały czas był spokojny, równomiernie oddychając.

Spojrzałem w jego oczy i zostałem zabrany w wir pragnienia, niedostatku, potrzeby, adoracji i determinacji, które było widać w jego orzechowych tęczówkach. Czułem się, jakbym był w transie. Nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć. Byłem sparaliżowany. Wtedy zauważyłem oporność w jego oczach tudzież niepewność, którą w sobie trzymał. Na początku niepewnie nachyliłem się, przejeżdżając palcami przez napięte punkty i je masując. Chłopak zamknął oczy pod wpływem mojego dotyku i nachylił się do mnie, od razu się uspokajając, a jego ciało się zrelaksowało.

— Tęskniłem za twoim dotykiem — wymamrotał bardziej do siebie niż do mnie. Spojrzałem na niego smutnym wzrokiem, wiedząc, jak się czuje. Wewnątrz siebie błagałem, aby wszystko było tak jak kiedyś. Chciałem zapomnieć o ostatnich trzech latach i skupić się tylko na przyszłości. Podnosząc głowę, złożyłem na jego ustach słodki pocałunek, obejmując jego policzek dłonią. Znowu pociągnąłem go nad siebie. Patrzyłem, jak się odpycha i przyciska swoje czoło do mojego.

— Kocham cię — powiedział, kciukiem muskając skórę na moim policzku.

— Też cię kocham — wyszeptałem, a łzy zamazały mi widok. Nie mogłem uwierzyć, że to się teraz działo, a przytłaczające uczucie spowodowane tym, że mogę go zobaczyć, dotknąć i porozmawiać z nim, uderzyło mnie niczym tona cegieł. Oplatając ręce wokół mojej talii, Sehun schował twarz w mojej szyi, mocno mnie trzymając.

— Nie masz pojęcia, ile czekałem, by znowu to usłyszeć — wyznał stłumionym głosem.

Przygryzając wargę, niepewnie wsunąłem palce w jego włosy, delikatnie go głaszcząc w kojącym geście. Nie chciałem niczego więcej, oprócz zostania w tej pozycji na zawsze.

Przyjemna cisza wypełniła powietrze. Sehun trzymał mnie przy sobie, a nasze oddechy były zsynchronizowane. Od dawna nie czułem się tak spokojny i nie chciałem stracić tego momentu.

— Wiesz, wszystko, czego chciałem, to to, by z tobą wszystko było dobrze. Nie przejmowałem się sobą czy tym, co mi się stanie. Wszystko, co mnie obchodziło, to ty i jak sobie z tym radzisz.

Zamknąłem oczy na wspomnienia, które przeze mnie przeszły, przypominając mi o wszystkich strasznych rzeczach, które się stały, odkąd dowiedziałem się, że został zabrany do aresztu.

— Byłem w rozsypce. Nie mogłem spać, wiedząc, że nie zobaczę cię kolejnego dnia.

— Wiem. Nie mogłem znieść tego, że nie mogę cię pocieszyć. Wiedziałem, że to cię będzie niszczyć, ale nie myślałem o tym, jak bardzo to na ciebie wpłynie.

— Naprawdę myślałeś, że nie rozpadnę się na kawałki? — Spojrzałem na niego z niedowierzaniem.

— Będąc całkiem szczerym, miałem nadzieję, że nie. Gdzieś tam wiedziałem, że będzie cię to rozrywać od środka, ale byłem pewien, że nie dojdziesz do punktu, gdzie będziesz chciał skończyć wszystko to, co jest związane ze mną.

— Uwierz mi, nie chciałem. Po prostu nie wiedziałem, co innego mogę zrobić. To, że kłamałeś mi prosto w twarz, bardzo mnie zabolało. I zanim zaczniesz się bronić... — Szybko zareagowałem, widząc, że Sehun otwiera usta, by dorzucić swoje parę groszy do tej części historii. — Wiem, że to, co robiłeś, było dla mnie. Niestety część mnie nie mogła znieść tego, że powiedziałeś mi, iż przyjdziesz, a potem musiałem się dowiedzieć od kogoś innego prawdę o tym, co tak naprawdę robiłeś.

— Chciałem ci powiedzieć...

— Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?

— Ponieważ wiedziałem, że będziesz na mnie czekać, martwić się przez każdą sekundę nocy, czy wszystko ze mną dobrze i kiedy wrócę do domu, do ciebie. Nie mogłem tego zrobić, wiedząc, że w końcu cię to zrani.

— To, co mnie bardziej zraniło, to dowiedzenie się, że mój chłopak został aresztowany. Nieważne, co byś mi powiedział, wiedziałbym, że będzie jakiś rezultat: zły albo dobry. Zawsze mówiłeś mi prawdę, nieważne, jaka ona nie była. Kiedy chodziło o Lee, powiedziałeś mi o tym, co się stanie, zwracam honor, więc nie miałem się, o co martwić. Kiedy chodziło o twój wymarzony biznes z chłopakami, wiedziałem, że muszę się martwić, bo byłem pewien, iż wiedziałeś, co robisz, a przez większość czasu kiedy o tym rozmawiałeś, byłem z tobą.

Sehun przez chwilę mnie obserwował, ale czułem się, jakby to była wieczność. Wchłaniał moje słowa i wtedy, po raz pierwszy tego wieczoru, powiedział słowa, na które tak czekałem:

— Przepraszam. — W jego oczach było widać smutek i skruchę. Wtedy, czułem się, jakby nic innego się nie liczyło.

Nie dałem rady się już dłużej się powstrzymywać. Łzy, które trzymałem w sobie przez tak długi czas, zaczęły spływać po moich policzkach, a dolna warga zaczęła się delikatnie trząść. Troska w jednej chwili wypełniła oczy wyższego, kiedy zauważył słoną substancję na mojej skórze.

Shhh, kochanie. — Chłopak otarł moje policzki, a potem przyciągnął moją głowę do swojej piersi. Podciągnął mnie tak, że siedziałem na jego kolanach. — Nie chciałem, żebyś płakał. — Pocałował mnie kilka razy w czubek głowy, głaszcząc potem kojąco.

— Wszystko się ułoży, wszystko nam się ułoży — powiedział kilka sekund później, przerywając niekomfortową ciszę, która nas otoczyła. — Uda nam się. — Wtuliłem się w jego ramię, nie czując się jeszcze na siłach, żeby spojrzeć mu w twarz. Jego obietnica utknęła w mojej głowie w szyderczy sposób.

Wszystko, czego od niego chciałem przez ten cały czas, to to, by okazał skruchę. Nie potrzebowałem nieszczerych obietnic ani słów zachęty. Ostatnio miałem tego za dużo. Jedyne, czego pragnąłem, to jego miłość, pocieszenie i przeprosiny.

I to dostałem.

Wiedziałem, że ten Sehun, w którym się zakochałem, wciąż w nim był, pomimo tych lat, które przeżyliśmy w rozłące.

A to było wszystko, czego pragnąłem.

Odsuwając się, nieprzytomnie wytarłem policzki, zanim chwyciłem obie strony jego twarzy i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Chwytając moje biodra, jasnowłosy ścisnął je i przesunął językiem po dolnej wargę, prosząc o pozwolenie.

Uśmiechając się przez pocałunek, z premedytacją przysunąłem moje biodra do jego, wiedząc, że doprowadzi go to do szaleństwa.

— Cholera — wymamrotał Sehun, przygryzając moją dolną wargę i pociągając za nią, zanim znowu wsunął swój język do moich ust, a jego dłonie zjechały do tyłka, ściskając pośladki.

Delikatnie przyciskając mnie do materaca, wyższy lekko się uniósł. Muskał palcami odkrytą skórę na moim brzuchu i oderwał swoje usta od moich, ciężko oddychając.

— Czekałem na ten moment, od kiedy dowiedziałem się, że mnie wypuszczają.

— Więc na co czekasz? — zapytałem cicho. W jego orzechowych oczach można było zauważyć, jak pożądanie bierze górę nad niewinnością, zamieniając ją w burzę namiętności. Nie marnując kolejnych chwil, Sehun znowu połączył nasze usta, a jego ręce znalazły się na brzegu mojej koszulki, unosząc ją.

Owijając moje nogi wokół jego talii, złączyłem nasze ciała w jedność. Tęsknota za byciem potrzebnym była coraz większa.

— Jesteś taki piękny. — Pocałował mnie, a jego ręce zjechały do jeansów. Rozpinając, ściągnął je, a potem odrzucił na bok.

Przejeżdżając palcami po jego plecach, złapałem koniec jego koszulki, a potem ściągnąłem ją i rzuciłem na ziemię obok łóżka.

Szarpiąc jego biodra, znowu sprowadziłem go nad siebie. Przerywając pocałunek, Sehun zaczął całować moją szyję. Korzystając z okazji, odpiąłem zamek i guziki jego spodni. Zszarpałem je na tyle nisko, że chłopak mógł je zdjąć kopnięciem. Z moich ust wydostał się jęk, a wyższy wziął głęboki wdech przez nos i w ciągu kilku sekund reszta naszych ubrań przestała nas chronić.

— Kocham cię — wyznał, całując mnie.

— Ja ciebie też.

— Powiedz, jak będzie boleć, dobra? Wiem, że trochę minęło. — Ustawiając się pomiędzy moimi nogami, Sehun położył swoje ręce po moich bokach.

Twierdząco kiwając głową, złączyłem nasze usta, przygotowując się na to niesamowite uczucie, które miałem zaraz poczuć. Przytrzymałem się go, a chłopak skotłował nasze usta i jednym szybkim ruchem był we mnie.

Ciche westchnięcie wydostało się z jego ust przez trzyletni brak seksu, a ja poczułem, że krzyk ugrzązł mi w gardle. Wbiłem paznokcie w plecy chłopaka, głośno jęcząc. Mocne i zdeterminowane ruchy wyższego były coraz silniejsze z każdym pchnięciem.

— Czuję się cholernie dobrze, kochanie — wybełkotał w moją szyję, nie przestając się poruszać.

Godzinę później, czułem, jak cały trzęsę się z oczekiwania na ostatni ruch. Wziąłem głęboki oddech, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Wyższy wstrzymał oddech i pchnął jeszcze raz, zanim wykończony upadł na miejsce obok.

Leżąc obok niego, widziałem tę bezwarunkową miłość, która rozprzestrzeniała się w jego oczach. Odpuściłem całej złości, napięciu, zawiedzeniu i upartości, które w sobie do tej pory trzymałem. Kochałem go i nieważne, jakie miałem powody, by z nim nie zamieszkać, wiedziałem, że nie mogłem. Znaczył dla mnie zbyt wiele, a nasza miłość była zbyt silna, by ją zniszczyć.

— Tęskniłem za tym — wyszeptałem.

— Tęskniłem za tobą.

SEHUN

Leżałem, nie będąc w stanie zasnąć po przespanych nocach w więziennej celi. Patrzyłem tylko na Luhana. Podziwiałem, jaki jest piękny i dziękowałem Bogu, że znowu mogłem go mieć w swoich ramionach.

Różne myśli chodziły mi po głowie, przypominając, jak bardzo spieprzyłem sprawy w ciągu ostatnich kilku lat, a rzecz, której żałowałem najbardziej, to brak pożegnania się z młodszym, kiedy miałem na to szansę. Jeśli powiedziałbym mu prawdę, mógłbym go pocałować na do widzenia, by mógł mnie zapamiętać, a nie zostawiać go z pustką w głowie, z niewiedzą o nadchodzących wydarzeniach.

Kiedy powiedział, że z nami koniec, nie wiedziałem, co mam robić. Czułem się, jakby mój cały świat rozpadał się na kawałki, a ja się dusiłem. Nie mogłem go stracić, ponieważ wraz z nim straciłbym część siebie. Ten maluch jest dla mnie wszystkim, a ja sam bez niego jestem niczym.

Głaszcząc jego włosy, poczułem w moim żołądku nieznany uścisk. Wiedząc, że zbyt szybko nie usnę, delikatnie wyrwałem się spod ręki Lu i rozplątałem nasze nogi. Delikatnie i słodko go całując, zsunąłem się z łóżka i wstałem. Biorąc moje bokserki, wsunąłem je na siebie, zanim założyłem jeansy i wyszedłem z pokoju.

Zbiegając po schodach, myślałem, że nie usłyszę nic oprócz ciszy, dlatego byłem zdziwiony, kiedy zobaczyłem chłopaków na kanapie, gadających ze sobą i grających w karty. Chanyeol pierwszy na mnie spojrzał.

— Hej. Wyspałeś się?

Chłopcy parsknęli, bez wątpienia wiedząc, co działo się na górze.

— Tak, wyspałem się — odgryzłem się z szerokim uśmiechem i usiadłem obok Chena, który podał mi piwo.

— Pierwszy dzień po powrocie, a ty już zaliczasz, Oh? Cholera. — Jongdae pokręcił głową. — Obaj z pewnością wiecie, jak to zrobić.

— Do jasnej cholery! — Uderzyłem go ręką w tył głowy. — Nie widziałem mojego chłopaka przez trzy lata. Nie bądź wściekły tylko dlatego, że ty nie masz kogoś, kogo mógłbyś zaspokoić. — Uśmiechnąłem się, lecz tym razem uśmiechnął się Jongin.

— Nie masz racji, Oh. Tak wyszło, że mam dziewczynę, dziękuję bardzo. — Na jego słowa uniosłem brwi zdziwiony tym, co właśnie usłyszałem.

— Wreszcie znalazłeś kogoś innego niż twoje niezliczone zdjęcia Solar?

— Patrzcie, kto teraz jest zabawny — zaszydził Chen, biorąc łyk swojego piwa.

— Tylko sobie żartuje, chłopie. — Przechylając głowę do tyłu, wypiłem duszkiem około połowy i postawiłem je z powrotem na stole. Oblizując usta i wciąż delektując się smakiem, wygodnie oparłem się o oparcie krzesła. — Jak ma na imię?

— Joe. — Chen próbował się nie uśmiechać, a ja nie mogłem tego nie zrobić. Sam zawsze dokuczał mi z powodu mojego związku z Luhanem, a teraz był w tej samej sytuacji. — Hwang Joe.

— Rumienisz się, słodki Chennie? Czy widzę, że twoje policzki stają się różowe? — zapytałem, następnie wybuchając śmiechem.

— Nie, idioto — wybełkotał, patrząc się przed siebie.

— Ktoś się zakochał — zagruchałem, posyłając mu bezczelny uśmieszek.

— Zamknij się, Sehun — wymamrotał. — Nie jestem zakochany. Nie jestem takim typem człowieka.

— Typem? — Jongin wszedł w rozmowę, unosząc jedną brew ze zdziwienia. — Jesteś w niej tak zakochany, że dzwonisz do niej co wieczór, tylko by powiedzieć „dobranoc". — Próbował się nie zaśmiać, wiedząc, że wrobił swojego kumpla.

— Jakim cudem...

— Ściany nie są z kamienia, Jongdae. Wiesz, że cię słyszę.

— Po tobie, bracie.

— A po tobie nie?

— Nigdy nie powiedziałem, że nie — odgryzłem się z figlarnym uśmiechem, kończąc piwo i odkładając je do puszek. — Co z wami, chłopcy? — Obróciłem się do Jongina i Yixinga. — Czy macie jakieś dziewczyny, które możecie nazwać swoimi?

Yixing cofnął się na kanapę wyraźnie zdziwiony moim pytaniem, co sprawiło, że było to jeszcze zabawniejsze. Mogłem powiedzieć, że próbował się nie uśmiechać. Kiedy nic nie mówił, zacząłem go namawiać:

— Co? — Wzruszył ramionami i mrugnął do mnie, upijając łyk piwa, sygnalizując jednocześnie, że odpowiedź to "tak".

— Nie ma mnie przez trzy lata, a każdy z was znalazł sobie dziewczynę? Co to za gówno? — żartobliwie wymamrotałem do niego, uśmiechając się.

— Nie myślałeś, że zostaniemy wiecznymi singlami, prawda? — Lay spojrzał na mnie z rozbawieniem w oczach.

— No... — przeciągnąłem, a Zhang podniósł rękę, powstrzymując mnie.

— To było pytanie retoryczne — wymruczał, biorąc sobie kolejne piwo i rzucając mi jedno. Łapiąc je, oblizałem górną wargę, zanim się napiłem.

— Jak ma na imię?

— Kim Dahye — powiedział. Wycierając usta wierzchem dłoni, kiwnął głową w stronę Jongina. — A jego to Jung Krystal.

— Są gorące? — Wyszczerzyłem się, śmiejąc się do siebie po tym, jak Lay posłał mi ospałe spojrzenie, będąc wyraźnie niezadowolonym z mojego pytania.

— Nie, są odrażające — odpowiedział sarkastycznie. — Co to za pytanie?

— Tylko mówię, chłopie. — Podniosłem ręce w obronnym geście. — Widziałem trochę dziewczyn, z którymi się umawiałeś w przeszłości no i... Wiesz, o co mi chodzi.

— Wal się — burknął, gapiąc się na mnie.

— Przepraszam. To jest robota Luhana.

— Jesteś dupkiem.

— Powiedz mi coś, czego nie wiem — odparowałem ze śpiącym uśmiechem. Kończąc drugie piwo, odwróciłem się do Chanyeola po raz pierwszy, odkąd tu przyszedłem. — A nasz Chanyeol ma Byuna. — Potrząsnąłem głową, wciąż nie wierząc, że jest z tym gówniarzem.

— Tak. — Wyższy przytaknął, nawet na mnie nie spoglądając. Non stop wpatrywał się na coś na drugim końcu pokoju.

— Co jest z tobą nie tak? — Klasnąłem, a atmosfera w pokoju w jednej chwili zrobiła się nerwowa.

— Nic.

— Nie opowiadaj mi bajek, chłopie. Co to za zachowanie? Co tym razem zrobiłem? — wymruczałem z irytacją.

— Nic, bracie. Nie martw się o to.

— Co, do jasnej cholery, ma znaczyć "nie martw się o to". Jesteś moim kumplem, to jasne, że będę się "o to martwił". — Odwróciłem się do chłopaków i wskazałem na Parka. — Co z nim?

— Wciąż jest wkurzony przez to, co się stało dzisiaj z Byunem — odpowiedział Jongin, a Chanyeol rzucił mu kamienny wzrok. Odwróciłem się do niego.

— Jesteś zły przez Baekhyuna? — Kiedy chłopak nic nie mówił, uznałem to za potwierdzenie. — Tylko się sobie z niego żartowałem. To nic nie znaczyło.

— Zastanawiam się, jak wyglądasz, kiedy mówisz serio.

— Mogę nie lubić tego gnojka, ale to jest twój problem, nie mój. Ma temperament i Boże, dopomóż, ale nie wpuszczę go do naszych interesów. Nie ufam mu i ty też nie powinieneś, ale to twój błąd. Jestem szczęśliwy, że kogoś znalazłeś, bracie, ale nie myśl sobie, że ujdzie mu to na sucho tylko dlatego, że się przyjaźnimy.

— Masz na myśli to, jak uratował twój tyłek przed pójściem do więzienia? To miłe — syknął, wyraźnie niezadowolony z moich słów.

— Musiałem go przestraszyć, żeby ze mną pracował. Jeśli nie przestraszyłbym tego gnojka... — Zanim skończyłem mówić, pięść uderzyła mnie prosto w szczękę.

— Nazwij go gnojkiem jeszcze jeden raz. — Park mocno na mnie naparł, ostrzegając mnie, jego klatka piersiowa ruszała się naprawdę szybko.

— O co ci chodzi, Yeol? — Wstałem i prawie przewróciłem krzesło, które było obok mnie, a moja pięść uderzyła w jego nos.

— Nie waż się nie szanować tak mojego chłopaka, Sehun. Jakbyś się czuł, gdybym ja mówił tak o Luhanie?

— Nie miałbyś, jak tego zrobić. Byłbyś martwy, zanim zdążyłbyś pomyśleć nad resztą zdania — zadrwiłem, poruszając szczęką, by sprawdzić, czy nie jest złamana.

— Mogę powiedzieć to samo. Nie musisz go lubić, ale miej do mnie na tyle szacunku, żeby nie mówić o nim źle. Szczególnie po wszystkim, co dla ciebie zrobił. To on pocieszał twojego chłopaka, kiedy płakał do poduszki każdej nocy. To on go zapewniał, że twojemu marnemu tyłkowi uda się to przetrwać. To on się nim zajmował, kiedy my nie mogliśmy. To on był tutaj dla Luhana, kiedy ciebie nie było.

Gapiłem się na niego z niedowierzaniem i bólem. Wiedział, jak bardzo zraniłem Lu, a ostatnią rzeczą, której potrzebowałem, było przypominanie mi na każdym kroku o błędzie, który popełniłem.

— Wiesz, że jakbym mógł dla niego być, to bym był.

— Ale nie byłeś. Baekhyun był i taka jest prawda. Nie bądź na nas zły, bo nie mogłeś tu być. Patrz, chłopie. Wiem, że przechodzisz przez ciężki okres, ale my też. Nie wyżywaj się na nas.

Zanim miałem szansę dopowiedzieć coś ode mnie, usłyszeliśmy z góry zamieszanie, słabe „Sehun". Odwróciłem głowę w kierunku dźwięku, a zmartwienie wymalowało się na mojej twarzy, gdy obserwowałem, jak Luhan schodził ze schodów tylko w moim t-shircie z szeroko otwartymi oczami.

— Sehun? — znowu zapytał, lecz tym razem trochę głośniej.

— Jestem tutaj, kochanie.

Kiedy odwrócił swoją głowę, żeby się na mnie spojrzeć, serce mi się zatrzymało, gdy zobaczyłem czerwone linie wokół jego oczu. Szybko ruszyłem w jego kierunku, po czym zatrzymałem się pod schodkiem, na którym stał i wziąłem jego twarz w ręce, gładząc jego policzki moimi kciukami.

— Co się stało?

— My-myślałem, że wyszedłeś.

— Wyszedłem? Dlaczego miałbym... — Zanim dokończyłem zdanie, słowa Chanyeola pojawiły się w mojej głowie.

Nie bądź na nas zły, bo nie mogłeś tu być.

I nagle olśniło mnie, że tak było.

— Nie zostawię cię — wymamrotałem, przyciskając swoje czoło do jego.

Bez żegnania się z chłopakami, wziąłem mniejszego za rękę, wchodząc na górę i ruszając prosto do pokoju.

— Nigdy się nie martw, że znowu cię zostawię, okej? — uspokoiłem go, stawiając pytanie na końcu i trzymając go blisko siebie. — Jestem tutaj. — Objąłem go i pocałowałem w policzek. – I nigdzie się nie wybieram.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top