9
Płomienie pieściły kolejne budynki. Skwar splatał się z duszącą wonią dymu. Ludzie, już bardziej zorientowani, podążali do miejsca ewakuacji. Kłęby brudu tańczyły wokół młodego Todorokiego, zostawiając ślady na wilgnej skórze, przemykały pomiędzy pasmami włosów, by zniknąć.
Chłopak słyszał tylko rozdzierający płacz i krzyki. Doświadczył widoku rozpaczy i śmierci w ciągu chwili. Czy teraz właśnie tak będzie wyglądać jego życie? Wyidealizowani w telewizji bohaterowie, sprawdziany przygotowane przez liceum, jego ojciec dumnie szczycący się byciem jednym z najlepszych - to nie miało nic wspólnego z rzeczywistością, prawda?
Im dalej zaszedł, tym bardziej temperatura się podnosiła, a jego ogarniał coraz większy chłód. Cholera, nie powinien pozostawiać tej dwójki samej sobie...
***
Stróżki potu mieszały się z kurzem, spływając po jego skroniach i brodzie. Pył oraz wysoka temperatura wypalały mu przełyk, utrudniając łapanie oddechu. Skakał od okna do okna, wyciągając ludzi z płonącego budynku. Dzieci, dorośli, emeryci - każdy swoje ważył, a jego pokłady sił nie były nieograniczone. Ale musiał wytrzymać, jeszcze trochę, jeszcze odrobinę - dla nich, dla ludzi, dla All Mighta.
Obraz powoli zaczął mu się rozmazywać, a blok, który przeczesywał, wydawał ciągnąć się bez końca. Coś było nie tak. Kiedy stał się taki słaby? Zwykle tego typu akcje nie męczyły Midoriyi, nie do tego stopnia.
W tym czasie blondyn, najspokojniej jak potrafił, sprawdzał stan uratowanych obywateli. To prawda, że na co dzień doskwierał mu deficyt cierpliwości, lecz w sytuacjach kryzysowych stawał się nie do poznania. No prawie.
— Oi, Deku! Sprawdziłeś już wszystkie mieszkania?! — krzyknął, odchylając głowę.
— Prawie — wydyszał, odstawiając przestraszoną dziewczynkę obok Katsukiego.
Chłopak przetarł usmoloną twarz, a zielone loki przyczepiły się do spoconego czoła, poliki piekł go niemiłosiernie. Z jakiegoś powodu czuł się jak kupa nieszczęścia. Czy właśnie tak skończę?
Czyżby używanie One For All przeciążyło jego organizm? Czy może treningi? Faktem było, że jako następca Symbolu Pokoju nie dawał sobie taryfy ulgowej. Dawał z siebie dwieście procent, ćwiczył codziennie, nawet w dni wolne, lecz czy to mogło nagle zawieść? Bolały go mięśnie, o których istnieniu nie miał pojęcia. Stał się wyczerpany, anemiczny, bezużyteczny. Bezużyteczny? Nie, nie, to irracjonalne, jesteś zmęczony, Midoriya. Jesteś zmęczony. Chyba, że...
Ale w takim wypadku zostałby z niczym...
***
Wtem do ich uszu dotarło głośne uderzenie, a zaraz po nim wybuch. Shoto nie miał dobrego przeczucia.
_________________________________________________
Em, żyję xd tym razem krótki rozdzialik
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top