7
Każdy, kto tego nie przeszedł, niech nie żyje nadzieją, że nastąpiły jakieś efekty specjalne. W tej historii nie pojawiły się również smoki, syreny czy też miły Bakugo. Niebo wcale magicznie się nie rozstąpiło, a księżyc nie zaczął grzać. Ludzie nadal rodzili się ludźmi, a psy — psami. Doba trwała dwadzieścia cztery godziny, podzielona na jasną i mroczną część. I nie stało się to nagle z dnia na dzień, nie da się ustalić konkretniej daty.
Więc kiedy młody Midoriya uświadomił sobie, iż jego serce bije szybciej przy osobnikach tej samej płci?
Stosunkowo niedawno dech w jego piersi zapierała obecność Uraraki. Te wielkie orzechowe oczy, urocze rumieńce oraz masa entuzjazmu. I może nawet miałoby to swoją kontynuację, gdyby nie fakt, że po pewnym czasie znów patrzył na nią jak na przyjaciółkę. Zaś motylki w brzuchu wywoływała pewna blondi. A właściwie blondyn. I para wiecznie wkurzonych szkarłatnych tęczówek. Syndrom sztokholmski? Absolutnie nie. Zauroczenie? Zdecydowanie tak.
Po prostu niewielkie brokułowe serce z dnia na dzień topiło się pod wpływem intensywnego spojrzenia oraz zachrypniętego głosu licealisty. W pierwszej chwili był pewien, że te nagłe skoki temperatur spowodowane były wieloletnim strachem i respektem wobec Bakugo, więc nim zorientował się, co właściwie się wydarzyło, biały puch zdążył kilkukrotnie zasypać miasto.
Nie było sensu zaczynać zalotów. Jak to tak do chłopaka? Hetero? Do Katsusia? Przecież to ewidentne samobójstwo. „H-hej, Katsuś, b-bo ja się chyba w tobie zakochałem!" Nie mógł tego zrobić i chwała All Mightowi, iż się powstrzymał! Jak się z czasem okazało, było to tylko ulotne uczucie; trochę miłego ciepła w sercu, które rozpłynęło się wraz z marcowym śniegiem. Nim się obejrzał, wiosenne promienie wzięły go pod swoje skrzydła, a chłopak pewny, iż nie grozi mu żaden chłód, nie wziął pod uwagę tego maluteńkiego węgielka, który rozżarzył się zbyt blisko jego płuc.
Nieświadomie pozwolił mu osiągnąć rozmiary australijskiego pożaru i pochłonąć każdą myśl oraz minutę życia.
Mimo upływu miesięcy, piegowaty nadal z trudem akceptował swoją „odmienność". Tyle mówi się o tym całym „eLGieBeTe", o homofobii, równości i równouprawnieniu, lecz w momencie, gdy niespodziewanie dotyka to twojej osoby, czujesz jakby wylał się na ciebie kubeł zimnej wody. Zwłaszcza kiedy twoim jedynym miłosnym doświadczeniem jest rozmowa z dziewczyną i, szczerze, bardziej kręciło cię oglądanie bohaterów ratujących cywili.
I w tej chwili przed twoimi oczyma staje niepozorny chłopak o niespotykanej urodzie. I już wiesz, że przepadłeś.
***
Kochany, Sho
Ten list powinien trafić do Ciebie już wieki temu, nawet niekoniecznie ze mną w roli nadawcy.
Powiedział Ci ktoś kiedyś, że jesteś wspaniały? Nie? A powinien i to każdy bez wyjątku. Jesteś najcudowniejszym człowiekiem, jakiegokolwiek udało mi się poznać. Mimo żalu w Twoich pięknych oczach (wiesz, że masz najpiękniejsze oczy na całej kuli ziemskiej?) wiem, że tak naprawdę jesteś... nie, nieprzyszłym bohaterem numer 1, zasługujesz na o wiele więcej. Jesteś najjaśniejszą z gwiazd, a gdy tylko na Twej twarzy zagości uśmiech, grzejesz ludzi wokół tysiąc razy bardziej niż jakieś tam słońce.
Um, mam nadzieję, że moje słowa Cię zbytnio nie zawstydziły. ACH, CZEMU JA PISZĘ TAK CHAOTYCZNIE?!
Po prostu chodziło mi o to... Chodzi o to, że jesteś moim promykiem słońca w pochmurny dzień, nadchodzącą wiosną, dającą nadzieję. Nadzieję na stanie się kimś lepszym. Nadzieję na spełnienie marzeń. Zastępujesz śnieżną noc w czasie świąt, bo Twój widok cieszy mnie sto razy bardziej. Twoja twarz, włosy, ciało — to nie tylko genetyczna kombinacja, to przemyślany obraz wychodzący spod ręki Van Gogha. Jesteś sztuką, która mnie uwrażliwia i edukuje; która powoduje ciarki i przyśpiesza pracę serca. Mieszanką pór roku oraz farb, czymś nieoczywistym, lecz przy tym tak ułożonym i przyciągającym. Panem nocy oraz księciem świtu. Chcę Cię zarazem podziwiać i nigdy więcej nie ujrzeć. Dotknąć bladej skóry i uciec ile sił. Poczuć Twój zapach i nie czuć kompletnie nic. Chcę codziennie kochać Cię i nienawidzić.
Co jeszcze powinieneś przeczytać?
Że Cię kocham, Todoroki? To już wiesz.
Że zapłacę nawet miliony, których nie posiadam, żeby choć na chwilę ujrzeć jak kąciki Twych ust wędrują ku górze, a w oczach tańczą iskierki szczęścia? Dziecinne.
Że zrobię, co tylko zapragniesz, ponieważ Cię kocham? Banalne.
Że nie mam wystarczającej odwagi, aby o każdej porze dnia opowiadać Ci, dlaczego jesteś wyjątkowy? Żałosne.
Że może kiedyś uda mi się skraść Twój pocałunek...
Tym razem nie zamierzam przepraszać.
~ Twój Anonim
P.S. Kocham Cię, Shoto.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top