#9

Perspektywa Ruth

Kąpiel z płatkami róż to z pewnością coś, co można zaliczyć do najlepszych relaksów.
Założyłam szlafrok, który naszykował mi Shawn, po czym wyszłam z łazienki.
Chłopak stał przy blacie w kuchni przygotowując herbatę.

- Widzę, że sama zamieniłaś się w ogra - zaśmiał się patrząc na moją zieloną maseczkę.

- Od dzisiaj możesz mi mówić Fiona - uniosłam brew chwytając kubek.

- Jak sobie życzysz - ukłonił się.

- Osioł.

- Musisz się zdecydować, ktorą postacią jestem, smoczyco - śmiał się w najlepsze, gdy ja spokojnie piłam malinowy napój.

- Mamy jakieś plany na jutro? - zmieniłam temat.

- Od rana do wieczora myślimy nad piosenką, przewidziane ewentualne wyjście na miasto - uśmiechnął się odkładając cukier do szafki.

- To super - naprawdę bardzo się cieszyłam. - Jednak mój mózg nie pracuje zbyt dobrze, kiedy nie dam mu wystarczającej ilości snu - ziewnęłam. - Będę już szła, dobranoc.

- Jasne. Dobranoc - przytulił mnie, potem odprowadził wzrokiem do korytarza, a gdy już zniknęłam mu z oczu, szybszym krokiem wróciłam do mojego pokoju.

***

Przeciągnęłam się na łóżku i otworzyłam oczy. Usiadłam powoli, a za chwilę wstałam, żeby się ubrać.

Wyjrzałam za drzwi i poczułam zapach jajecznicy.

- Cześć - powiedziałam, a chłopak odwrócił się z patelnią w ręce.

- Hej, wyspałaś się? - spytał nakładając na talerze tosty, a ja kiwnęłam głową.

Zobaczyłam, że był jeszcze w piżamie.

Spodnie w misie?

Słodkie.

- Myślałaś coś nad naszym zadaniem? - popatrzył na moją bransoletkę.

- Troszeczkę - uśmiechnęłam się. - Ale powiem ci co wymyśliłam dopiero jak zaczniemy pracę - wsadziłam sobie kolejny widelec do buzi.

***

- Jejku - szepnęłam bardziej do siebie niż do chłopaka, widząc jego pokój przeznaczony dla muzyki.

Nie pokazywał mi go jeszcze.

Shawn uśmiechnął się tylko, będac dalej zamyślonym. Ocknął się za chwilę i odsunął mi krzesło, żebym usiadła przy dużym okragłym stole.

- A więc co wymyśliłaś? - wziął kubek herbaty do ręki i napił się.

- J-ja... No... - zawstydziłam się. - Może ty powiesz pierwszy?

- Ruth, daj spokój - uśmiechnął się tak ciepło i sympatycznie jak nigdy wcześniej. - Naprawdę wierzę, że twój pomysł będzie świetny, nie wstydź się - zaśmiał się i zaczął łaskotać pod żebrami.

- Dobrze, już, już! - nie mogłam opanować śmiechu.

Wzięłam głęboki wdech.

- Myślałam o tym, że jest sporo piosenek o pięknej miłości, jakby życie zawsze było idealne - Shawn popatrzył na mnie ze skupieniem. - Więc może napisać by w końcu piosenkę o parze, która wcale się nie dogaduje? - Chłopak nadal na mnie patrzył, więc starałam się uratować sytuację.
- To znaczy, wiem, że ty masz już kilka takich piosenek, ale... - zaczęłam się tłumaczyć.

- Hej, przecież to brzmi świetnie, spokojnie - uśmiechnął się. - Tylko może masz jakiś przykładowy wers, tekst tego co byś chciała? Dokładniejszy opis?

- Nie... - przygryzłam wargę.

- A więc myślimy - pochylił się nad kartką papieru przysuwając się z krzesłem bliżej mnie.

***

Zaczęłam bawić się długopisem, zerknęłam na zegar.

Piętnaście minut i nic.

Westchnęłam głośno i zaczęłam myśleć nad moim pobytem tutaj, a wtedy mnie oświeciło.

- Co powiedziałbyś na wykorzystanie wczorajszych sytuacji? - Shawn nadal patrzył w kartkę, ale widziałam, że zaczął mnie słuchać. - Chodzi mi o płacz, to, że jeszcze wczoraj na przykład ty nie znałeś za bardzo mojej historii...

- Przepraszam za wczoraj jeszcze raz, naprawdę nie wiedziałem jak to jest być tobą... - przerwał mi i złapał się za kark, a ja otworzyłam szerzej oczy, gdy wypowiedział to zdanie.

- I don't know what it's like to be you - zaśpiewałam do losowej melodii, a Shawn spojrzał na mnie niedowierzając.

- To było... coś - uśmiechnął się nieśmiało, a potem napisał słowa na kartce. - I don't know what it's like but I'm dying too.

- If I could put myself in your shoes, Then I know what it's like to be you - otworzyłam oczy po zaśpiewaniu tego fragmentu.

- No i mamy refren! - chłopak wyglądał na bardzo szczęśliwego.

***

- A pierwszą zwrotkę? - Shawn po raz kolejny wykreślił błędny tekst.

- Myślę, że to ty powinieneś ją zaśpiewać. To będzie dobry wstęp - oparłam się ręką o blat.

Brunet ściągnął gitarę wiszącą wcześniej na ścianie i sprawdził, czy jest dobrze nastrojona.

- Mogłabyś zaśpiewać jeszcze raz tą jedną linijkę refrenu? - spytał, a ja posłusznie zrobiłam to, o co poprosił, a za chwilę starał się dobrać do tego odpowiednią melodię.

Później przesiadł się do fortepianu, ale jednak zostaliśmy przy pierwszym instrumencie, a już wieczorem piosenka już była w zupełności gotowa.

***

- I co powiedzieli? - zapytałam, gdy Shawn odłożył telefon.

Patrzył mi w oczy bardzo poważnie, nie potrafiłam odczytać jego emocji.

- Ruth - zwrócił się do mnie. - Wytwornia nie ma teraz zbyt wiele czasu...

- J-jak to? - spytałam drżącym głosem.

Czułam, że łzy za chwilę napłyną mi do oczu.

Tyle pracy na nic?

- Ale - znów zaczął. - To znaczy, że termin jest już pojutrze!

Stałam nie mogąc nic powiedzieć. Boże! Nagram swoją piosenkę z Mendesem już w czwartek! Podbiegłam do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową.

- Będzie świetnie - wymruczałam w jego brzuch.

- Nie wątpie - oparł swój podbródek o moją głowę. -To co? Czas na odpoczynek?  Może się gdzieś przejdziemy? Na miasto może coś zjeść? - odsunęłam się od niego.

- Z chcęcią, tylko pójdę się przebrać - odpowiedziałam i poszłam do mojego pokoju.

***

- Dłużej nie można było? - Shawn opierał się o ściabę z założonymi rękoma, uśmiechając się do mnie szeroko.

- Poprawiałam jeszcze makijaż - chwyciłam moją torebkę i czekałam aż Shawn zamknie drzwi.

Wzdrygnęłam się kiedy wziął mnie za rękę, a on pokręcił głową.

- Kiedy ty sie do mnie przezwyczaisz? - spytał, a ja uśmiechnęłam się smutno.

- Nie wiem - wbiłam wzrok w moje buty.

Wyprowadził mnie z budynku, po czym skierowaliśmy się w lewo. Chłopak znów założył kaptur i ruszylismy trochę szybszym tempem.
Weszliśmy do jakiegoś wieżowca i od razu ruszyliśmy do windy.

- Tutaj mamy coś zjeść? - spytałam patrząc na pokoje hotelowe.

- Skądże - odparł.

Wyjrzałam przez okno, byliśmy na najwyższym piętrze. Wszystkie światła lamp, samochodów i okien migotały na tle ciemnego wieczoru.
Chłopak podszedł do mnie od tyłu i kekko mnie objął, po czym przyglądaliśmy się temu przez dłuższą chwilę stojąc w milczeniu.

- Chodź - szepnął by nie przerywać tej błogiej ciszy i znowu pociągnął mnie za dłoń.

Otworzył drzwi, po czym zaczęliśmy wspinać się po schodach aż na...

Dach.

Shawn przygotował tutaj niezwykle romantyczny piknik z jedzeniem, piciem, gitarą i cudownym widokiem na miasto. Wszystko znajdowało się w dachowym ogrodzie, dodatkowo znajdował się tu duży basen i leżaki.

Mówił, żebym wzięła strój kąpielowy, ale nie myślałam, że naprawdę bedziemy pływać. I to na dachu!

- Kiedy ty to wszystko przygotowałeś? - nie wiedziałam już co powiedzieć.

- Mam swoje sposoby - zaśmiał się. - Poćwiczymy naszą piosenkę, zjemy coś - wzruszył ramionami. - No i jeśli będziesz chciała, to popływamy - mrugnął do mnie za chwilę śmiejąc się.

Usiadłam na kocu, a Shawn zagrał pierwsze nuty naszej melodii. Śpiewaliśmy sobie razem ćwicząc, żeby na nagraniach wypaść jak najlepiej.

- Mogłabyś tu podejść? - spytał stojąc niedaleko basenu. - Zamknij oczy, mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę.

Podeszłam i zrobiłam to o co prosił. Poczułam jak kładzie mi dłonie na plecach, a za chwilę bierze mnie na ręce i wrzuca do basenu. Woda była dość ciepła i przyjemna. Wynurzyłam się na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza i od razu zanurkowałam z powrotem w wodzie. Potrafiłam otwierać oczy pod wodą i  wstrzymać oddech na naprawdę długo, więc trzymałam się blisko dna.
Basen był oświetlony, jednak w ten sposób, że to ja widziałam Shawna, a on mnie nie. Widziałam jak się uśmiechał, jedak za chwilę na jego twarzy pojawiło się przerażenie. Ściągnął szybko koszulkę i wskoczył do basenu, szukając mnie. Wypłynęłam na powierzchnię udając nieprzytomną. Chłopak wziął mnie na ręce i położył na ziemi.

- Ruth, Boże, obudź się, mogłem najpierw spytać czy umiesz pływać, cholera jasna! - dał ręce na wysokości mojego mostka, zabierając się za reanimację, a ja otworzyłam najpierw jedno, a potem drugie oko.

- Na twoje szczęście umiem pływać bardzo dobrze - chłopak odetchnął z ulgą, ale nadal nade mna pochylał.

- Wystraszyłaś mnie! - miał minę zbitego psa.

W końcu podnieśliśmy się z ziemi, a ja ściągnęłam mokre ciuchy i teraz w stroju kąpielowym weszłam do wody. Położyłam się na materacu, który przyniósł Shawn i w spokoju zjedliśmy czekoladowe lody.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top