#5

Zobaczyłam duży neonowy szyld. Nieśmiało podeszłam do drzwi i pokazałam ochroniarzowi zaproszenie. Mężczyzna mierzył je wzrokiem co chwilę spoglądając na mnie, jednak otworzył mi drzwi, żebym spokojnie weszła.
Niepewnje stawiałam kroki w pomieszczeniu nie wiedząc dokąd mam iść. Słyszałam cichą muzykę i rozmowy innych osób, które również były zaproszone.

- Cieszę się, że przyszłaś - wzdrygnęłam się na dźwięk jego głosu.

Poczułam nagły przypływ emocji i nie mogłam nic powiedzieć. Łzy szczęścia napłynęły mi do oczu i bardzo chciały się wydostać. Uśmiechmęłam się tylko, czując, że robię się czerwona.

- Chodź tu do mnie - powiedział. - Nie płacz - uśmiechnął się z rozbawieniem i przytulił mnie do siebie.

- Jak mnie znaleźliście? - wydukałam.

Nieziemsko pachniał.

- Ma się swoje sposoby - zrobił dumną minę i zaraz uśmiechnął się szeroko pokazując swoje zęby. - To wcale jednak nie bylo proste. Chodź, zaprowadzę cię do stołu - objął moje plecy, przez co znowu się wzdrygnęłam, po czym ruszył przez dużą salę, kierując się w stronę wąskiego korytarza.

- Spokojnie, nie gryzę - zaśmiał się - usiądziesz koło mnie?

- Jasne - odpowiedziałam i usiadłam na krześle, które odsunął.

Patrzyłam na ludzi, którzy siedzieli przy stole razem z nami. Były to jego fanki, jednak żadnej z nich nie znałam.

- To jak dziewczyny? Czas na Q&A? - spytał.

Był dokładnie taki, jak we wszystkich filmikach o nim. Miły, przystojny i zabawny, taki prawdziwy, a nie jakiś tam zadufany artysta, któremu tylko zależało na pieniądzach.
Podniosłam szklankę do ust i napiłam się soku.

- Czy to jest ta dziewczyna z koncertu? - usłyszałam pytanie, które wyrwało mnie z zamyślenia.

- Tak, to jest Ruth - uśmiechnął się do mnie ciepło.

Boże, on się do mnie uśmiecha.

Nie pierwszy raz dzisiaj, ale dopiero teraz do mnie dotarło koło kogo siedzę.

- Może zaśpiewacie coś razem? Ta dziewczyna również ma niesamowity głos - powiedziała jedna z dziewczyn.

- Jesli tylko się zgodzi - Shawn przymknął oczy słysząc pisk fanek.

- Ja... - zaczęłam, ale kolejne krzyki nie pozwoliły mi dokończyć.

Piosenkarz ujął moją dłoń zaprowadził do stojącego mikrofonu. Sam wziął gitarę i włączył mikrofon, który miał przy twarzy.

- Jaką piosenkę sobie życzysz? - patrzył na inne dziewczyny, które robiły mu zdjęcia.

- Ja? Przecież to one chciały! - powiedziałam rozpaczliwym tonem i wskazałam na tłum.

- Jednak chcę żeby to był twój wybór - uśmiechał się podnosząc jedną brew w górę.

- Don't Be a Fool, poproszę - wywróciłam oczami, za chwilę cicho się śmiejąc.

- Śpiewasz refren w takim razie - cmoknął ustami.

- Może jednak razem? - popatrzyłam błagalnie w jego stronę.

- Za taki uśmiech niech ci będzie - Shawn właśnie skończył stroić gitarę, a ja znów oblałam się rumieńcem.

Śpiewał tak cudownie, że prawie zapomniałam kiedy mam do niego dołączyć. Na początku głos bardzo mi drżał, ale potem jakoś poszło. Znowu dogadywaliśmy się idealnie, a on pozwolił mi nawet przedłużając wers zakończyć piosenkę.

Otworzyłam oczy i spostrzegłam, że jest bardzo cicho. Wszyscy wpatrywali się we mnie, czasami spoglądając na Mendesa.

- Aż tak źle? - mój głos się załamał w ostatnim słowie.

Głucha cisza nadal trwała.

- Żartujesz?! Przecież to było genialne! - krzyknęła niska brunetka, a za chwilę zaczęły popierać ją inne.

Ukryłam twarz w dłoniach.

Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po plecach.

- A więc chodźcie do wspólnego zdjęcia! Andrew, zrobisz nam? - shawn podał menadżerowi aparat.

Ustawiliśmy się, a za chwilę błysnął flesz aparatu. Usiedliśmy jeszcze raz przy stole, na który podano przeróżne pyszności. Na koniec Shawn znowu śpiewał, a my mogłyśmy tańczyć do jego piosenek. Bylo mi cholernie smutno, że już nigdy go nie zobaczę.

- Mogę zdjęcie? - spytałam, kiedy chłopak żegnał się z fankami.

- Ty?

- Okej, mogę sobie już iść, jeśli wolisz - odwróciłam się zawstydzona.

- Ty? - powtórzył. - Zawsze będziesz mogła - zaczął się śmiać widząc moje rozchylone usta. - Daj telefon.

Zrobiłam naprawdę urocze selfie i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Fajnie było go poznać.

- Ruth? - spytał jeszcze, więc ponownie odwróciłam się do niego. - Masz przepiękny głos, w ogóle jesteś przecudowna - uśmiechnęłam się zamienjając w pomidora. - Wiesz? Tylko takie pomidory lubię - zaśmiał się. - Ale do rzeczy - spoważniał. - Chciałbym nagrać z tobą piosenkę. Ja pamiętam, co robiłaś zeszłego lata. Śpiewałaś tak ślicznie, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić.

Otworzyłam buzię jeszcze szerzej, przysięgam, że zmieściłby się tam cały duży arbuz.

- Bo mnie połkniesz - znów zaniósł się śmiechem. - Co tak patrzysz? Proszę, wizytówka Adrew, jeśli rodzice się zgodzą, pisz, dzwoń, cokolwiek.

Rzuciłam się na niego. Dosłownie.

- Jesteś pewny? Nie wolisz nagrać jej z kimś no wiesz, bardziej śpiewającym, doświadczonym?

- Gdybym chciał, nie pytałbym o to ciebie, głuptasie - zrobiło mi się ciepło na sercu gdy nazwał mnie głuptasem.

***

- Gdzie ty byłaś tak długo?

Spojrzałam na zegar. Wskazywał dwudziestą drugą zero sześć.

- Pozwoliłaś mi iść.

- Kiedy?

- Rozmawiałaś przez telefon.

- Faktycznie - zmarszczyła brwi.

- Mamo, Shawn zaproponował mi nagranie z nim piosenki...

- Z tobą? - na jej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.

Wiedziałam, że nigdy we mnie nie wierzyła.

- Mogłabym z nim polecieć do Toronto na nagrania?

- Zwiariowałaś?

- Nie pozwolisz mi? - moje serce zatrzymało się w miejscu.

- Nie ma takiej opcji. Masz szkołę i masę innych obowiązków.

*Wiem, że w poprzedniej części wspomniałam, że to był ostatni rok szkoły, ale zmieniłam zdanie, już to poprawiłam 😂

- Polecę tam, czy tego będziesz chciała, czy nie! - wykrzyczałam jej w twarz zanosząc się od płaczu. - Chcesz zniszczyć moje marzenia? Moją jedyną, niepowtarzalną szansę? Jesteś potworem, a nie matką! - nie panowałam nad tym co mówię. - Nigdy mnie nie kochałaś. Nigdy.

- A więc tak sobie ze mną pogrywasz? Telefon - wyciągnęła rękę, a ja podałam jej urządzenie. - Do swojego pokoju, marsz.

Już się przezwyczaiłam do jej metod, poza tym i tak jedyne co chciałam teraz zrobić to pójść spać i nigdy nie wstawać. Padałam z nóg.

***

Wyszłam spod prysznica w beznadziejnym humorze. Uspokoiłam się, jednak czułam potworną pustkę w sercu. Uchyliłam okno, gdyż latem nawet w nocy było ciepło. Nie zdziwiłam się, gdy zobaczyłam człowieka stojącego pod moim oknem. Stał o wiele bliżej, oświetlały go nasze ogrodowe lampy. Otworzyłam okno, tym razem nie chciałam się już go bać. Nie czułam juz żadnych uczuć, żadnych emocji.

- Kim jesteś? - spytałam wprost, nie zastanawiałam się nad tym co zrobię.

Postać ani drgnęła.

- Mówię do ciebie - mój głos nie brzmiał już tak pewnie.

Chciałam się cofnąć, zamknąć w domu, ewentualnie zadzwonić po policję.
Miałam już tego po prostu dość.

***

999 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top