#32

Według story Shawna na instagramie Millie jeszcze kilka dni temu była w Kanadzie. Stwierdziłam, że zrobię im obu niespodziankę, a najszybszy lot udało zarezerwować mi się dopiero na dzisiaj. Wchodziłam przez "rękaw" do samolotu. Był już praktycznie pełny.

- Witamy na pokładzie - przywitała mnie stewardessa, na co odpowiedziałam skinieniem głowy.

Byłam okropnie zmęczona. Wczorajszej nocy nie zmrużyłam oka. Tkwiło we mnie tyle emocji.

SMS;Mama: oby to była ona. powodzenia kochanie :*

Po otrzymaniu tej wiadomości włączyłam tryb samolotowy w telefonie. Moi rodzice bardzo chcieli lecieć ze mną, ale wiedziałam, że to będzie zbyt trudne ze względu na ich stan zdrowia. Obiecałam, że albo przywiozę Millie ze sobą, albo wkrótce złożymy wspólnie jej mamie wizytę, żeby wszystko wyjaśnić. Musiałam rodzicom pokazać jej zdjęcia i opowiedzieć wszystko co o niej wiem. Popłakali się ze szczęścia.

Shawn's P.O.V.

- Koniecznie musimy się jeszcze kiedyś spotkać, w czwórkę! - powiedziała przytulając mnie.

- Tak, Ruth musi poznać Zacha - uśmiechnąłem się widząc jak Millie rumieni się na dźwięk imienia swojego chłopaka.

Byli ze sobą od niedawna I wciąż jeszcze nie mogła w to uwierzyć.

- Jwszcze raz dziękuję Ci bardzo, ja naprawdę nie wiem jakim cudem zaspałam na taksówkę. Zach nie mógł mnie podwieźć, bo aktualnie nie ma go w mieście - kolejny raz mnie uścisnęła. - Bez Ciebie nie zdążyłabym na lotnisko - i oddaliła się w kierunku oddania bagaży.

Odwróciłem się i już miałem wracać do samochodu, gdy zadzwonił mój telefon.

- Cześć - powiedziałem.

- Gdzie jesteś, Shawn? Stoję pod drzwiami Twojego domu.

- Żartujesz sobie? - zasmiałem się.

- Nie, przyjechałam tu w ważnej sprawie do Millie, ale nie ma jej w domu - mimo tego, że nie było to nic wielkiego, zabolało mnie to, że nie przyjechała do mnie.

- Właśnie odwiozłem ją na lotnisko. Leci do Londynu.

- Mój Boże, Shawn, zatrzymaj ją jak najszybciej! Niech leci do domu, tylko niech wie, że jestem jej siostrą! - nagle zaczęła zalewać mnie fala wspomnień z ostatniej imprezy.

Spotkanie z Millie, taniec z przypadkową dziewczyną, alkohol, Camila. I to, że pomyliłem Millie z Ruth. Faktycznie odkryłem wtedy, że ona jest zaginioną Hope!

- Już biegnę - i ile sił w nogach pognałem do Millie.

Dzisiaj na lotnisku były ogromne tłumy, więc zdążyła dojść tylko do sprawdzenia jej podręcznych toreb.

- Millie! - krzyknąłem, a wtedy odwrócili się dosłownie wszyscy, tylko nie ona. - MILLIE!

Szukała chwilę wzrokiem osoby, która ją woła, aż dostrzegła mnie machającego do niej. Ochroniarz pozwolił jej podejść trochę bliżej.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie - rzekłem, a ona popatrzyła na mnie z rozbawieniem. - Wiele lat temu zaginęła siostra Ruth.

- Naprawdę mi przykro, Shawn, ale spieszę się na samolot - uśmiechnęła się.

- Och, Millie, pokaż mi swoją dłoń. Widzisz? To jest u niej dziedziczne - westchnąłem wskazując na znamię. - Popatrz na wasze podobieństwo - wskazałem na Ruth, która wbiegła właśnie na lotnisko.

- Millie, tak naprawdę możesz nazywać się Hope! - krzyknęła.

- O czym wy mówicie - teraz jej oczy pokazywały niemałe przerażenie.

Patrzyła to na mnie, to na Ruth.

- Przemyśl to, proszę. Mogłabym nawet zrobić testy, cokolwiek - zapadła cisza.

Ruth schyliła głowę patrząc na swoje buty.

- Ja... Mój Boże - Millie rozszerzyła oczy. - Moja mama mówiła, że... Znalazła mnie pod drzwiami, ze byłam jej darem od Boga - zająknęła się. - Ja chyba naprawdę nią jestem.

Dziewczyny rzuciły się w swoje objęcia płacząc i śmiejąc się na przemian.

- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Millie - zatrzymałem się na chwilę. - Lub Hope, jak wolisz, masz za chwilę samolot.

- Faktycznie! Jejku, żebym tylko zdążyła. Do zobaczenia niebawem! - krzyknęła i udała się w głąb lotniska.

Odwróciłam się do wyjścia i zobaczyłem, że Ruth jest już go bardzo blisko.

- Zaczekaj, skarbie! - popatrzyła się na mnie ze smutkiem w oczach.

Podbiegłem do niej.

- Kochanie - zacząłem, ale Ruth natychmiast mi przerwała.

Łzy zaczęły cieknąć jej po policzkach.

- Przestań - powiedziała. - Nie ma już żadnego kochanie, skarbie ani słonko. Myślałam nad tym dużo podczas lotu, to koniec, Shawn.

- Czekaj, co? - zamrugałem kilka razy z niedowierzaniem.

- Możemy się przyjaźnić jak chcesz, ale myślę, że jak widać, oboje za bardzo cierpimy będąc tak daleko od siebie.

- Ruthie...

- Już to przemyślałam, Shawn - moje serce roztrzaskało się na milion kawałków.

- Ruth, nie możesz tego zrobić! - zawołałem gdy zaczęła iść.

Zachowam się jak dupek, ale nie mogę jej stracić.
Złapałem ją za dłoń odwracając ją przodem do mnie. Nasze brzuchy się stykały, czułem jej oddech na mojej klatce piersiowej. Nie czekając pocałowałem ją namiętnie. Tak bardzo brakowało mi jej bliskości, jej ciepła, uśmiechu.
Podniosłem ją, a ona oparła nogi na moich biodrach. Zaniosłem ją do samochodu i zawiozłem do mojego apartamentu. Po drodze nie odzywała się, ale widziałem jej zaczerwienione policzki i to, jak szybko oddychała. Jak gdyby nigdy nic wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro. Oparła się o ścianę obok drzwi do mojego mieszkania. Patrząc gdzieś w przestrzeń przygryzła wargę.

- To był twój błąd, księżniczko.

Gdy tylko weszła do mieszkania przyparłem ją do ściany i nasza wymiana śliny zaczęła się od nowa. Co jakiś czas z jej ust wydostawał się cichy jęk. Potrzebowała tego tak jak ja. Odkleiłem się na chwilę od jej twarzy patrząc na jej nabrzmiałe usta. Zacząłem, już teraz delikatnie, muskać jej szyję. Chwyciłem jej dłonie. Zamknęła oczy. Prowadziłem ją powoli do mojej sypialni. Pragnąłem jej teraz. Ściągnąłem jej koszulkę, za chwilę spodnie. Widząc, że ona nie ma zamiaru się odwdzięczyć, rozebrałem się sam. Położyłem ją na łóżku. Całowałem ją zaczynając od jej ust, idąc przez brzuch. Zamruczała cicho, gdy całowałem wewnętrzną stronę jej ud. Rozpiąłem jej biustonosz i ściągnąłem jej majtki. Była taka piękna.

Ruth's P.O.V.

Leżałam naga pod kołdrą, tyłem do Shawna. Moje oczy zapewne były spuchnięte od płaczu. Nie mam pojęcia dlaczego zgodziłam się na to, co przed chwilą zaszło. Poczułam jak chłopak wstaje i idzie założyć szlafrok.

- To był cudowny nasz pierwszy i ostatni raz - powiedziałam zaciskając oczy, gdy już miał wyjść z pokoju.

Usiadłam zapłakana na łóżku. Otworzył drzwi, a moją twarz oświetliła smuga światła wpadająca z przedpokoju. Popatrzył na mnie, a na jego twarzy przez ułamek sekundy pojawił się cień wielkiego bólu i rozpaczy.

- Przepraszam, Ruth - powiedział i wyszedł.

Po chwili usłyszałam jak hałasuje szafkami w kuchni. Zapewne chciał przygotować nam kolację, jednak ja nie mogłam tu dłużej zostać. Ubrałam się i po cichu wymknęłam z domu. Jak dobrze, że wiedziałam, gdzie Millie ma zapasowe klucze.
Jednak, gdy oddaliłam się już kilkanaście metrów od apartamentowca Shawna, moją twarz znów zalały łzy. Dzisiaj zakończyłam swój piękny związek.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top