#27
Nie wierzyłam własnym uszom. Siedziałam bez ruchu, nawet nie mrugając.
- I nie powiedzieliście mi tego przez te wszystkie lata? - moje usta drżały, kiedy mówiłam.
- Nie chcieliśmy, żebyś o tym myślała i martwiła się lub co gorsza, kontynuowała nasze poszukiwania. Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, skarbie.
Milczałam. Nie chcieli jej odnaleźć?
- Kiedy byłaś malutka, miałaś siostrę o imieniu Hope - powiedziała ze smutnym uśmiechem. - Nazwaliśmy was z tatą tak, ponieważ bardzo długo nie mogłam zajść w ciążę, jednak nadal mieliśmy nadzieję*, że się uda. Bóg okazał nam litość* i obdarował nas nie jedną, a dwiema ślicznymi córeczkami.
*(ang.) Hope - nadzieja, Ruth - litość
- Jednak któregoś dnia, dokładnie w wasze trzecie urodziny Hope zaginęła. Szukaliśmy jej przez wiele lat, jednak z czasem nadzieja zaczęła znikać. Zabijaliśmy ją wyżywaniem się na tobie i surowym wychowaniu. Nigdy nie chcieliśmy Cię wypuszczać z domu, zapisywaliśmy Cię na różne zajęcia pozaszkolne tylko po to, że byś cały czas była pod czyjąś opieką. Żeby nie myśleć o tym co się stało zaczęliśmy pracować ciężej i dłużej, dzięki czemu osiągnęliśmy niemały sukces. Jednak ta pustka nadal jest w naszych sercach i bardzo Cię za to przepraszamy.
- Sny z małą dziewczynką - powiedział Shawn.
- O mój Boże - rozszerzyłam oczy.
Dziewczynka z moich snów, która była tak bardzo do mnie podobna, to była moja siostra.
- Mamo, Hope miała niebieskie oczy?
- Tak - zamyśliła się. - To była ta jedna rzecz, dzięki której w dzieciństwie można było was rozróżnić.
- Czyli przez cały czas śniła mi się Hope! - krzyknęłam. - Mamo, ja koniecznie muszę ją odnaleźć! Nie może tak być, że ja wiodę takie życie, a ona od tylu lat jest w rękach jakichś pedolifi! - mój oddech stał się o wiele szybszy.
- Kochanie, próbowaliśmy z tatą naprawdę wszystkiego - powiedziała drżącym głosem.
Po chwili zobaczyłam jak chirurg opuszcza salę operacyjną i przeciera mokre od potu czoło.
- Operacja się udała, pozostaje tylko czekanie na wybudzenie się - powiedział i zaraz zniknął za drzwiami jakiegoś gabinetu.
***
Leżałam na łóżku wpatrując się w sufit. W głowie starałam się ułożyć plan na znalezienie Hope. Na biurku leżała sterta kartek z notatkami na temat jej wyglądu i cech charakteru. Okoliczności zniknięcia, listy osób, które znały moją siostrę. Podeszłam do komody. Otworzyłam kilka szuflad i przeszukiwałam każdą z nich. Gdzieś musiał tu być...
- Boże święty - zeszyt upadł mi na podłogę.
- Przepraszam, nie chciałem Ciebie wystraszyć - powiedział Shawn kładąc obok mnie kubek herbaty. - Co tam masz?
- Sennik - miałam nadzieję, że w moich snach z Hope znajdę jakąś wskazówkę.
W szpitalu opowiedziałam mamie kilka ze snów i stwierdziła, że były na podstawie prawdziwych wydarzeń, więc może akurat mi pomogą? Nie mogłam uwierzyć, że moi rodzice się poddali. To była ich córka, to równie dobrze mogłam być ja.
Brunet przyglądał się mojej kolekcji. Utkwił swój wzrok na mapie z powbijanymi szpilkami w miejsca, gdzie moi rodzice chodzili z nami. Od mojego rodzinnego miasta do całego świata.
- Możemy jechać już na komisariat, dziewczyny są pod domem - powiedziałam, gdy Lou przysłała mi SMS.
Opowiedziałam im wszystko dokładnie. Bardzo chciały mi pomóc, więc zaproponowały, żeby po drodze podrzucić je do biura detektywistycznego. Moja mama mówiła, że wynajęli wtedy detektywa, żeby pomógł w sprawie, jednak nie dało to żadnych efektów.
Zabrałam więc wszystkie zebrane materiały i wyszliśmy z domu. Na komisariacie zastałam dwóch łysych i lekko otyłych policjantów.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - mruknął jeden z nich.
- Potrzebuję informacji o zaginionej dziewczynce. Sprawa sprzed szesnastu lat.
- A na co Pani takie informacje? - spytał ten drugi.
- Właśnie dowiedziałam się, że jest moją siostrą i za wszelką cenę muszę ją odnaleźć.
- A ja jestem wróżką chrzestną? - powiedział z ironią.
- Co za cham - pomyślałam.
- Niech Pan pokaże trochę ludzkich uczuć, to w koncu jej rodzina - Shawn wtrącił się do rozmowy.
- Mhm - brązowooki napisał coś w swoim komputerze. - Proszę, akta sprawy. Mogę Pani pokazać wszystko, bo praktycznie niczego tutaj nie ma. Wszystko stoi w martwym punkcie - wzdrygnęłam się na dźwięk tego słowa.
Hope mogli już dawno poderżnąć gardło, a zwierzęta już dawno zajęłyby się jej rozkładającym się w jakimś lesie ciałem.
- Jest to jednak sprawa zamknięta i dopóki nie będzie Pani posiadała przekonujacego argumentu, nie możemy wznowić śledztwa.
- Dziękuję, tyle mi wystarczy - zrobiłam zdjęcia monitora i już chciałam wychodzić, jednak Shawn złapał mnie za bark.
- A czy moglibyśmy dostać informacje na temat osób podejrzanych w tej sprawie lub osób, które kiedyś zostały zatrzymane z podobnych zdarzeń? - spytał.
- Takich informacji nie możemy udzielać. Jedyne co wolno wam wiedzieć, to imiona i pierwsze litery osób najbardziej podejrzanych, które są na zdjęciu w Pani telefonie - odpowiedział chłopakowi ten pierwszy mężczyzna.
Odwróciłam się więc na pięcie i wyszłam z budynku. Był już późny wieczór, a ja nadal nie miałam dość poszukiwań. Przez cały dzisiejszy dzień, jak tylko dowiedziałam się o siostrze, chciałam ją odnaleźć.
SMS;Ja: I jak?
Napisałam krótką wiadomość do Wendy.
SMS;Profesjonalny Zjadacz Burgerów: Wrocilysmy wlasnie do domu. Mamy liste osob zamieszanych w podobne porwania oraz kilka innych szczegolow
Nie miałam pojęcia jak one to zrobiły, ale nie potrafiłam w jednej wiadomości wyrazić mojej wdzięczności. Będę musiała je gdzieś zabrać jak już będzie po wszystkim.
Potknęłam się o własną nogę, a telefon prawie wypadł mi z ręki.
- Musisz się pożądanie wyspać, jeśli chcesz, żeby jutro energii starczyło ci na dłużej - Shawn pocałował mnie w czoło.
***
Szłam dalej jakąś polaną, na której rosły pojedyncze drzewa. Trawa była ciemnobordowa, ponieważ na sporej powierzchni pokrywała ją zaschnięta krew. Rozglądałam się wokoło nie widząc gdzie jestem. Panował półmrok. Gdzie tylko nie popatrzyłam, widniały symbole dłoni. Wycięte na drzewach, wyrzeźbione z drewna i zawieszone na pniach. Popatrzyłam w górę. Nagle zobaczyłam, że korony drzew mają kształty rąk. Obracałam się wokoło, przez co kręciło mi się w głowie. Wszędzie były ręce. Oczy same mi się zamykały i otwierały, każde z nich pojedynczo. Czułam się jakbym była nafaszerowana jakimiś dragami.
- Ktoś dosypał mi czegoś do drinka? - zapytałam siebie w myślach.
I o co do jasnej cholery chodziło z tymi dłońmi?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top